Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Bardzo istotna jest akceptacja samej siebie

2016-06-29, Nasze rozmowy

Z Bożeną Ambroży, prezesem gorzowskiego Stowarzyszenia Amazonek, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_15284.jpg

- Co należy rozumieć pod pojęciem „amazonki”?

- Są to kobiety, które przeszły raka piersi lub są po amputacji piersi. To kobiety, które przechodzą bardzo ciężki okres w życiu wiążący się z chorobą. No i dlatego niektóre z nich są zagubione.

- Wobec tego co to jest stowarzyszenie amazonek?

- Jest to zrzeszenie kobiet, które właśnie borykają się z tymi problemami. Jest wiele różnych stowarzyszeń, ale to właśnie skierowane jest do kobiet, które borykają się z rakiem piersi. Kiedyś to się nazywało mastektomia, ale już od lat używa się określenia – kobieta po raku piersi.

- Ile jest w Gorzowie stowarzyszonych amazonek?

- W stowarzyszeniu różnie to bywa. Przeciętnie jest około 50 kobiet. Jedne przychodzą, inne odchodzą, ktoś wraca do pracy, ktoś odchodzi na emeryturę i zaczyna zajmować się wnukami, ale stała liczba to właśnie około 50.

- A ile w ogóle w Gorzowie jest kobiet z rakiem piersi?

- Moim zdaniem nawet kilka tysięcy kobiet, które przeszły leczenie, ale i takich, które się borykają z tym problemem. I trzeba od razu powiedzieć, że to jest dość poważny problem.

- Pani Bożeno, kobieta się dowiaduje, że ma raka, przechodzi zabieg i dowiaduje się, że są takie amazonki. Co wy takiej kobiecie możecie zaoferować?

- Ja zawsze na początek pytam, czego od nas taka kobieta oczekuje. Bo mamy panią doktor fizjoterapii, która prowadzi u nas dwa razy w tygodniu gimnastykę specjalnie pod potrzeby amazonek. Ale mamy też wsparcie psychologiczne. Oczywiście można z nami porozmawiać, ze mną, albo z innymi amazonkami, bo czasami wystarczy jedynie rozmowa. Możemy także pomóc w rehabilitacji.

- Ale przecież amazonki, to zupełnie inny świat…

- Inny, rzeczywiście inny. Taki może trochę zamknięty. Ale kobiety są pogodne, mimo tego, że wiele przeszły, są matkami, żonami, zajmują się domem, mają jakieś marzenia, piszą wiersze, wyjeżdżają. No właśnie wróciliśmy z takiego kilkudniowego wyjazdu nad morze.

- Amazonki spotykają się też towarzysko, nie tylko po to, aby się rehabilitować.

- To także jest bardzo ważna forma wsparcia. Dla przykładu, byłam ostatnio na prywatnym przyjęciu i w jego trakcie odezwał się telefon, bo ktoś chciał o coś zapytać. Oczywiście odpowiedziałam. Tak się bowiem składa, że są kobiety, które nie będą się pytać matki, córki, siostry czy nawet przyjaciółki. Szukają kontaktu z takimi osobami, jak ja, która ma już 25 lat stażu jako amazonka. I dlatego kobiety wolą ze mną porozmawiać. Bywa, że słyszę – wiesz, jestem teraz sama w domu i może mogłabyś… I ja naturalnie podpowiadam.

- Czyli rak piersi jest chorobą wstydliwą?

- U nas jeszcze tak. Bo piersi to atrybut kobiecości. I kobiety wstydzą się tego, że ich nie mają. Bardzo wiele się tego wstydzi, zwłaszcza jak mają pójść do jakiegoś sklepu po bluzkę dla przykładu. No i nie daj Boże, jak ekspedientka zapyta, dlaczego nie chce dekoltu, to zdarza się, że bez słowa taka kobieta wychodzi, bo się wstydzi. Ja nie miałam z tym problemu, bo od początku siebie zaakceptowałam. To jest bardzo istotne, akceptacja samej siebie i my też w tym pomagamy. Bo przecież usunięcie piersi to nie jest zrobienie sobie jakiegoś tatuażu. Amputacja piersi to nie zabieg, żeby lepiej strzelać z łuku. To jest efekt ciężkiej choroby, z którą się walczy. Cały czas zresztą siedzi się jak na bombie zegarowej, bo nigdy nic nie wiadomo. Cały czas trzeba się badać. A proszę pamiętać, że tylko w tym roku odeszło od nas na zawsze sporo koleżanek, i to kobiet w różnym wieku, bo i młodych, ale i wiekowych.

- Ta choroba dotyka kobiety w każdym wieku?

- W każdym. Miałyśmy wśród nad 18-letnie dziewczyny z rakiem. Ale zdarzają się 25-letnie i 30-letnie. Były takie, które nie chciały się pokazać innym i umawiały się tylko na rehabilitację. Bo jak mówiły, nie chciały, aby ktokolwiek wiedział, o ich chorobie, o tym, że noszą perukę. Ale ważne jest też i to, że ta choroba dotyka także mężczyzn. Może znacznie rzadziej, ale jednak.

- No proszę, faceci chyba jednak o tym nie wiedzą, że ich także to może dosięgnąć.

- Nie, nie wiedzą. Nie robią żadnych badań, nawet jak im coś jest. Podam przykład. Przyszedł do nas taki jeden pan. Dwa lata temu to było. No i zaczął rozmowę od tego, że on jest dyrektorem jakiejś firmy. Ja mu na to, że jestem tu prezesem i musimy porozmawiać o problemie, na co on – ale ja jestem dyrektorem. No i tę swoją funkcję podkreślał kilka razy. Aż w końcu jego żona poprosiła, żeby dał spokój z tym dyrektorem. Potem był jeszcze dwa razy, ale jakoś się nie potrafił odnaleźć. Nie wiem, co się z nim dzieje, bo ja jakoś specjalnie nie szukam takich informacji. Bo to z reguły tak jest, że to ludzie przychodzą do nas i nas szukają.

- No właśnie, jak was można znaleźć?

- Przede wszystkim informują o nas lekarze. Mamy stały kontakt ze szpitalem. Bywamy tam jako wolontariuszki. Pielęgniarki pytają, czy dana chora chce się spotkać z amazonkami. Jeśli już dochodzi do spotkania, to przekazujemy materiały, w których może sobie poczytać, jak powinna ćwiczyć, też słowa wsparcia psychologicznego. No i oczywiście zapraszamy do klubu. Bywa, że kobiety po mastektomii przychodzą po dwóch latach od zabiegu. Bo taka chora musi zwyczajnie dojrzeć do tej sytuacji, sama się z problemem oswoić. Ale proszę sobie wyobrazić, że niekiedy dzwonią mężowie takich kobiet z pytaniem, jak można żonie pomóc. I to tak późno wieczorem, żeby żona przypadkiem nie słyszała.

- I co pani wówczas mówi?

- Tłumaczę, że mąż nic tu nie zrobi, jeśli żona sama nie będzie chciała cokolwiek zrobić.

- Zdarza się, że kobiety się nie wstydzą zabiegu?

- Zdarza się. W Gorzowie jest kilka kobiet, które nie noszą protezy piersi, jakby manifestowały fakt choroby. Nawet jedna z nich do nas przychodziła. Zwróciłam jej uwagę, że tak nie powinno być. Po to teraz jest wszystko w sklepach, żeby nie musieć właśnie manifestować. W mieście są trzy takie sklepy, gdzie można kupić wszystko potrzebne amazonkom. Nie ma potrzeby afiszowania się chorobą i liczenia na współczucie czy nawet litość. Bo ja to tak odbieram.

- Ale przecież amazonki docierają do ludzi także przez Internet.

- Tak, choć tam za dużo informacji nie ma. Ale te najważniejsze tak i strona cieszy się pewnym powodzeniem. Inna rzecz, że nie wszystkie amazonki chcą się widzieć na zdjęciach krążących gdzieś w sieci. Były u nas panie, których już nie ma między nami, i one nie chciały być na zdjęciach. Trzeba szanować ludzkie potrzeby, dlatego na stronie nie mamy fotografii. Jak dwa lata temu obchodziłyśmy 20-lecie klubu, to niektóre panie nie bardzo chciały, aby przychodzili jacyś urzędnicy, jacyś oficjalni goście.

- Myśli pani, że amazonki są potrzebne?

- Jestem w klubie od początku, od 12 lat prezesuje i moim zdaniem amazonki są potrzebne. My dajemy wsparcie chorym kobietom. Klub jest takim miejscem, gdzie kobiety mogą uzyskać wsparcie. Kobieta, która nie przejdzie ciężaru tej choroby, całej terapii, nie wie tak naprawdę, o czym mówi. Brak jej doświadczenia. A u nas nie ma niedoświadczonych. Czasami wystarczy kogoś za rękę potrzymać i pozwolić się wypłakać.

- A jak ktoś się zapyta: dlaczego ja, dlaczego ja zachorowałam, to co pani mówi?

- Odpowiadam, że nie wiem, bo przecież tego nikt nie wie. Ale kiedy ktoś nalega, to mówię, że żyjemy w czasach wszechobecnej chemii i może słabszy organizm zwyczajnie nie wytrzymuje tego. To trudne pytanie. Ja miałam 34 lata kiedy zachorowałam i też nie było kogo zapytać, dlaczego ja. Pamiętam, lekarz wyszedł z gabinetu i rzucił – Oj niech pani nie rozpacza, bo to nie ręka czy noga. Inny lekarz mi powiedziała, że nie ma co rozpaczać, trzeba się umalować, ubrać i wyjść do ludzi. Zająć dziećmi, a nie tu rozpaczać. Dziś już żaden lekarz tak się nie zachowa, ale bywa, że pacjentki nadal się obrażają.

- Jednym słowem zmieniły się czasy. Nie ma powodu, żeby siedzieć samemu w domu i się zadręczać.

- Uważam, że nie. Po to jest stowarzyszenie, aby skorzystać z możliwości wsparcia. My zresztą współpracujemy z innymi stowarzyszeniami, jeździmy po kraju, bierzemy udział w różnych zawodach, szkoleniach, bo w ciągle wchodzą kolejne nowe generacje leków. Ciągle coś się zmienia, ciągle jest postęp. Dlatego nie wolno się poddawać.

- To gdzie w Gorzowie można szukać amazonek?

- Przy ul. Walczaka 25. Spotykamy się dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i środy. I czekamy na te panie, które potrzebują wsparcia, pomocy albo zwykłej rozmowy.

- Dziękuję.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x