Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Teraz prezydent ma większość, która  przegłosuje wszystko

2016-08-03, Nasze rozmowy

Z Martą Bejnar-Bejnarowicz, szefową klubu radnych Ludzie Dla Miasta, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_15647.jpg

- To jak to jest: jest pani wrogiem igrzysk, sportu, festynów miejskich i zabaw organizowanych w Gorzowie?

- Jestem ich zwolenniczką! Uczestniczę w większości wydarzeń: także tych, których organizatorem nie jest miasto. Stowarzyszenie LDM organizowało przecież podwieczorki na kwadracie, potańcówki miejskie czy kino plenerowe. W Gorzowie jest gdzie wyjść i co zobaczyć, są miejsca, których repertuar jest naprawdę fajny i ciekawy: choćby Centrala, C-60, MOS czy Megaron.

- Jak rozmawiam z gorzowianami, którzy uczestniczą w różnych miejskich zabawach, mówią wprost, że im to się podoba. To uaktywnia życie miasta i integruje społeczeństwo. Dlaczego mamy sobie nie pozwolić na zorganizowanie 2-3 imprez miejskich w roku?

- Możemy zorganizować nawet 20-30 imprez miejskich, pod warunkiem, że inne sprawy będą załatwione. W powtarzanym często powiedzeniu „chleba i igrzysk” występują nie tylko igrzyska, ale i chleb. Oczywiście do mnie też docierają głosy, np. że Gorzów jest czystszy i w mieście jest ogólnie „lepiej”. I to też jest wartość: w końcu zaczynamy dostrzegać, że Gorzów ma potencjał, by być świetnym miejscem do życia. Zawsze jednak pytam: a gdzie pójdą do pracy Twoje dzieci? Odpowiedź jest najczęściej poprzedzona sekundą zadumy i brzmi mniej więcej: do Poznania/Anglii... Tak prezydent jak i radni muszą myśleć w skali makro. Czysto, ładnie, wesoło - oczywiście. Ale po pierwsze - ludzie muszą mieć z czego żyć. Wtedy zostaną. Młodzi ludzie po pierwsze zadają sobie pytanie, gdzie znajdą godnie płatną pracę. Jeśli tyle samo zarobię w Poznaniu i w Gorzowie, to wtedy rzeczywiście zadam sobie pytanie: gdzie jest fajniej? Młodzi nie wyjeżdżają do Warszawy czy Londynu, bo tam jest więcej imprez. Tam są po prostu perspektywy: pracy, rozwoju a w którejś kolejności spędzania wolnego czasu.

- Argumentacja, że za pieniądze przeznaczane na Dni Gorzowa czy inne miejskie wydarzenia można naprawić więcej chodników, podnieść płace pracownikom DPS-ów nie wszystkich przekonuje, bo na te cele środki powinny pochodzić z innej puli. A z jakiej, to rola prezydenta i radnych, żeby się porozumieli.

- Nie ma innej puli. Pula to roczny budżet - minus kredyty do spłacenia, minus ich koszty, minus wkłady własne na projekty unijne, minus stałe zobowiązania, itd… Mówienie o jakiś pulach to zwykła demagogia. Jeśli w domu masz kredyt, rachunki za prąd i gaz, z dachu cieknie a dzieciom trzeba kupić buty na zimę, to na pytanie czy chcesz jechać na wakacje 2 czy 3 razy w roku pewnie wybuchniesz gromkim śmiechem. Nawet, jak powiem ci, żebyś wziął na to pieniądze z portfela swojej żony. Z innej puli! No, chyba, że wpadniesz na pomysł, aby odroczyć spłatę kredytu i scedować ją na swoje dzieci… Ale żaden odpowiedzialny człowiek tak przecież nie robi. Porozumieć można się oczywiście zawsze - bez wyjątku. Warunek jest jeden – trzeba rozmawiać i musi być dobra wola z obu stron. Ja z prezydentem miałam przyjemność rozmawiać kilka miesięcy temu, już nawet nie pamiętam kiedy to dokładnie było. Od tego czasu zostało zmienione przewodnictwo w radzie miasta przy użyciu metod, które zostały już dostatecznie szeroko skomentowane. Teraz na sesji przewodniczący odbiera radnym głos, jeśli zadają trudne pytania. Rada Miasta to organ kontroli mieszkańców nad prezydentem, a już niewielu radnych pamięta, po co zostali wybrani…

- Czy w dobie szybkiego i szerokiego przepływu informacji dyżury radnych cieszą się jeszcze jakimkolwiek zainteresowaniem?

- Na dyżur zawsze ktoś przychodzi. A to z zielenią do uporządkowania, a to z pomysłem na „Kwadrat”, a to z informacją, że ten czy inny obiekt wymaga remontu. Niektórzy mają na przykład pomysł na biznes na terenie miejskim, ale nie wiedzą, w jaki sposób uzyskać wsparcie. Trzeba powiedzieć jednak uczciwie, że dyżury to może 10% czasu, jaki poświęcam na kontakty z mieszkańcami. Mój prywatny telefon, mail czy FB są dostępne dla każdego. Mam średnio 3-4 spontaniczne spotkania z mieszkańcami w tygodniu. Telefonów, wiadomości fb czy maili nawet nie liczę. Często spotykam się z mieszkańcami w kawiarniach, zapraszam do swojego biura czy do domu. Muszę się trochę nagimnastykować, żeby pogodzić bycie mamą, żoną, architektem, radną ale też córką czy przyjaciółką. Wszystko da się na szczęście zrobić.

- Skąd pomysł, żeby rozważyć propozycję zmiany lokalizacji spotkań z mieszkańcami w ramach dyżurów na miejsca bardziej towarzyskie - puby, kawiarnie?

- Szczerze mówiąc to życie wymusza takie rozwiązania, bo jak mówiłam wcześniej, spotykam się z ludźmi wszędzie. Ale sam pomysł planowego dyżuru w kawiarni usłyszałam od Moniki Mossakowskiej-Biało, radnej z warszawskiej Ochoty. Na III Forum Praktyków Partycypacji w Warszawie byłyśmy panelistkami w dyskusji nt. „Gdzie się podziali radni i radne? O roli radnych w partycypacji i roli partycypacji w pracy radnych”. Postanowiłam sprawdzić na facebook’u jak zareagują mieszkańcy i propozycja spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem. Pierwsze spotkanie odbyło się u mnie w domu, potem pojechałam do pani na ulicę Warszawską, miałam już spotkaniem z panem w kawiarni. Zadzwonił też właściciel jednej z restauracji, że chciałby, aby „dyżur” odbył się w jego lokalu. To bardzo fajne i miłe, bo daje mi sygnał, że działalność, jaką prowadzimy w mieście jest odbierana pozytywnie i potrzebna.

- Rozpoczęła się na nowo dyskusja w Gorzowie na temat promocji miasta. Sięgnięto nawet po pomoc do Krakowa w tej sprawie. Za jakim wyborem kierunku promocji miasta jest pani?

- Skutecznym. Jeśli firma inwestuje w promocję, to po pierwsze określa co chce promować, za ile i jaki jest oczekiwany efekt końcowy, czyli co będziemy z tego mieli. Przykładowo przyjmijmy, że naszym celem jako miasta jest spowodowanie, że gorzowianie będą zarabiać więcej oraz że młodzi nie będą wyjeżdżać - a jeśli już wyjadą np. na studia, to wrócą. Przykładowo oczywiście, bo wiadomo, że celów możemy mieć dużo więcej. Określamy zatem, że będziemy zadowoleni – powiedzmy - gdy na przestrzeni 4, 5 czy 6 lat średnie zarobki w Gorzowie będą 2800 netto (teraz to ok 2200), natomiast saldo migracji na pobyt stały będzie zero lub na plusie.

- Jak to zrobić?

- Pomysły są, jak widać, w trakcie opracowywania, zatem na tę chwilę możemy jedynie zastanawiać się, jak na osiągnięcie tych celów wpłynęły dotychczas finansowane z „promocji” działania, jak np.: żużlowe Grand Prix, kubki z logo miasta, albumy, finansowanie klubów sportowych, kulinaria, bale charytatywne czy Dni Gorzowa. A w trakcie realizacji wybranych działań promocyjnych trzeba analizować czy udaje się osiągać cel. Jeśli nie, to trzeba zmienić strategię działania.

- Co dalej z klubem LdM, który na początku kadencji miał siedmiu radnych, a teraz… nie wiadomo ilu tak naprawdę jest, bo ostatnio mieliśmy widoczny rozłam podczas ważnych głosowań politycznych?

- Polityka wg Arystotelesa to rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. Kiedy słyszę, że ktoś działa dla realizacji celów swojej partii czy grupy interesów, to nie chce się pod tym podpisywać, bo nie niesie to nic dobrego dla gorzowian. Bardziej, niż do liczby radnych w klubie przykładam wagę do rosnącej liczby mieszkańców, którzy są świadomi, zaangażowani i posiadają wiedzę, która buduje społeczeństwo obywatelskie. Tak jak niejednokrotnie powtarzaliśmy, jednym z podstawowych celów Ludzi Dla Miasta jest aktywizacja naszej lokalnej społeczności i praca nad poprawą jakości życia w mieście. Nie układanki.

- Czy będziemy mieli w Gorzowie przedszkole dwuzmianowe?

- Mam nadzieję. Interpelacja została złożona wspólnie z panią Marią Surmacz, więc liczę, że prezydent nie odmówi. Odzew mieszkańców na taką inicjatywę jest bardzo pozytywny. Kilka osób napisało, żeby dać im sygnał, kiedy będzie ten pomysł konsultowany, bo bardzo chciałyby przekazać swoje uwagi do magistratu. Pojawiły się też głosy o potrzebie choćby punktów przedszkolnych przy dużych zakładach pracy, zatem temat jest rozwojowy i jeśli będzie partner do rozmowy, to pewnie z czasem uda się wdrożyć nowoczesne rozwiązania.

- Niedługo miną wakacje i trzeba będzie powrócić do codzienności. Jaka będzie nadchodząca jesień dla Gorzowa?

- Codzienność jest dla mnie… codziennie. Wyjazd wakacyjny zajął mi tydzień, zatem nasza praca na rzecz miasta nie ustaje. Nadchodząca jesień będzie dość trudna, bo zaczną się prace nad budżetem miasta na 2017 rok. W zeszłym roku prezydent nie miał większości w radzie miasta. Radni rozważali nawet zagłosowanie przeciwko uchwale budżetowej. Był to dobry klimat dla analizy merytorycznej, bo służby prezydenta starały się uzasadnić każdy wydatek. Teraz prezydent ma większość, która jak widać po ostatnich sesjach, przegłosowuje dosłownie wszystko, co prezydent wymyśli. W tej sytuacji przeforsować racjonalne propozycje do budżetu będzie nam bardzo trudno. Upolitycznienie w magistracie nie sprzyja miastu. W radio jeden z radnych powiedział, że realizuje przede wszystkim cele swojej partii… To bardzo groźne dla miasta. Ponadto zbliżają się wybory i będzie coraz większa tendencja do wydawania pieniędzy na igrzyska. To może zamydlić ludziom oczy. Będzie mniej na drogi, remonty czy kulturę. Obawiam się o gospodarczą kondycję Gorzowa. Myślę, że gdyby mieszkańcy głosowali na igrzyska, budowalibyśmy drugą filharmonię albo stadion. A głosowali na transparentność, normalność, rozwiązywanie przyziemnych spraw i problemów - w tym płac.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x