Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Prezydent Jacek Wójcicki przyszedł do magistratu bez zaplecza kadrowego

2016-10-12, Nasze rozmowy

Rozmowa z Sebastianem Pieńkowskim, przewodniczącym rady miasta

medium_news_header_16383.jpg

- Panie przewodniczący, czy w gorzowskim samorządzie mamy nieformalną koalicję PiS z PO? Pytam, bo wielu obserwatorów życia politycznego w mieście zauważyło, że członkowie obu tych partii ostatnio znaleźli się na ważnych stanowiskach.

- Nie, nie ma ani formalnej, ani nieformalnej. Należy wyraźnie oddzielać władzę wykonawczą od uchwałodawczej i kontrolnej. Jako klub radnych PiS porozumieliśmy się z częścią radnych, w tym z klubem Gorzów Plus, w sprawie powołania nowego przewodniczącego i ta zmiana nastąpiła. Gdzieniegdzie słyszę, że poprzez podjęcie doraźnej współpracy z tym klubem zbliżyliśmy się do prezydenta. To nie tak. Nie mamy wpływu na decyzje prezydenta.  Gorzów Plus jest tak różnorodnym klubem, że w każdej sprawie musi zostać tam wcześniej wypracowane porozumienie pomiędzy radnymi, aby prezydent otrzymał poparcie swoich pomysłów. W klubie PiS jest podobnie. Każdy projekt uchwały jest dyskutowany i przygotowujemy się merytorycznie do jego przyjęcia lub odrzucenia.  Dla miasta jest to w mojej ocenie dobre działanie. Wiadomo, że prezydent wygrał wybory z poparciem klubu Ludzie dla Miasta, ale potem pojawiły się pomiędzy nimi konflikty, a miasto musi funkcjonować, rozwijać się i potrzebne było znalezienie rozwiązań pozwalających na takie działania. Dlatego włączyliśmy się w znalezienie większości w radzie, która wykorzysta  szansę, jaką otrzymał Gorzów poprzez przyjęcie planu inwestycyjnego i dobrą jego realizację.

- Przez półtora roku radni z klubu PiS mieli wiele uwag merytorycznych do prezydenta Jacka Wójcickiego. Ostatnio jakby tych uwag było mniej, albo nie ma ich w ogóle. Czy ta zmiana to efekt pańskiego powołania na przewodniczącego rady miasta?

- Skupiamy się na realizacji planu inwestycyjnego, nigdy nie krytykowaliśmy tylko dla krytyki. Zwróćmy uwagę, że ostatnio nie ma – nazwijmy to – spektakularnych spraw, które wzbudzałyby duże emocje społeczne i za które należałoby krytykować prezydenta. Wyjątek może stanowiło kupno budynku po dawnej Przemysłówce. Wykonanie budżetu za I półrocze jest dobre, dochody przekroczyły ustalony limit, wydatki są poniżej zakładanego planu. Dług miasta jest pod kontrolą. Trwają w mieście duże inwestycje, których w takich ilościach nie było chyba od kilkudziesięciu lat. Jako przewodniczący rady miasta, działalność władzy wykonawczej widzę również ,,od środka’’, ponieważ mam więcej kontaktów, jestem zapraszamy na różne spotkania. Widzę ponadto różne problemy, z jakimi miasto musi się borykać.

Oczywiście można krytykować dla krytyki, ale czemu to będzie służyło? Ponadto jako radni PiS, będąc w opozycji, nie mieliśmy żadnego wpływu na działalność prezydenta. Dlatego wyrażaliśmy swoje wątpliwości, które czasami przybierały formę krytyki.  Dzisiaj wygląda to trochę inaczej. Nasz głos jest lepiej słuchany, ale jeszcze za wcześnie jest na ocenę, czy będzie też brany pod uwagę. Poznamy to po decyzjach prezydenta, choć muszę tutaj wyraźnie podkreślić, że nie tylko moim celem i pozostałych radnych, ale także posłów Ziemi Lubuskiej jest wykorzystanie szansy dla Gorzowa i województwa lubuskiego. Prawo i Sprawiedliwość rządzi w kraju, więc liczę, że miasta takie jak Gorzów będą miały większą szansę na  pozyskanie środków zewnętrznych, które można ściągnąć do miasta w ramach różnych programów. Zadaniem prezydenta, nas radnych jest pomoc w jak najlepszym przygotowaniu projektów, które po zrealizowaniu będą służyły wszystkim: jak np. wybudowanie hali sportowej, stadionu lekkoatletycznego, remoncie ulic, kamienic i innych działań podnoszących nasze  miasto na wyższy poziom cywilizacyjny. Za czasów poprzedniej władzy centralnej PO-PSL, Gorzów nie skorzystał i się nie rozwinął.

- Środki finansowe są jednak przede wszystkim w samorządach wojewódzkich. W pana ocenie radni PO robią wszystko, żeby Gorzów jak najwięcej czerpał z tego źródła?

- Nie wiem czy robią wszystko, ale powinniśmy się skupiać na tym, by działać razem dla dobra miasta i mieszkańców Gorzowa. Jako radni PiS angażujemy się także w województwie.

- Może teraz będzie łatwiej po powołaniu Radosława Sujaka, młodego 30-letniego radnego z Krosna Odrzańskiego na wiceprezydenta ds. społecznych?

- Jako przewodniczący rady miasta oczywiście uznaję pełne prawo prezydenta do powoływania swoich zastępców. Nie jest moją rolą oceniać te decyzje. Podobnie jak nie życzyłbym sobie, żeby prezydent wpływał na nominacje w radzie miasta. Natomiast jako mieszkaniec Gorzowa przyznaję, że jestem krytycznie nastawiony do tego akurat powołania. Uważam, że na tak ważny obszar działania powołany powinien być gorzowianin, znający realia oświaty, kultury, sportu, który zjadł zęby na tym. Nie mamy czasu do stracenia, a nowy zastępca prezydenta musi to wszystko poznać od podstaw. Ba! Musi najpierw poznać Gorzów, potem środowisko. Nie ma na to czasu.

- Mieliśmy trochę tych zmian na stanowisku wiceprezydenta ds. społecznych, ale były też inne w najbliższym otoczeniu prezydenta. Nie niepokoi to pana?

- To pokazuje, że błąd pojawił się w trakcie kampanii wyborczej. Głosujący powinni wcześniej poznać nie tylko program kandydata, ale i jego otoczenie. Prezydent Wójcicki przyszedł do magistratu bez zaplecza kadrowego. Była co prawda grupa młodych aktywistów LDM, ale dzisiaj widzimy, co z tego klubu zostało. To jest przykład, że nie należy oceniać tylko lidera. Wracając zaś do meritum sprawy pan prezydent ciągle szuka optymalnych kandydatów. Cieszę się, że powołał pana Artura Radzińskiego na swojego zastępcę. Jest to gorzowianin, przedsiębiorca znający świetnie nasze środowisko gospodarcze, wie doskonale jak powinni pracować urzędnicy na rzecz lokalnej społeczności. Rozumie co to są pieniądze publiczne i jak należy je efektywnie wydawać, bo sam doskonale wie, jak ciężko się je zarabia. Będąc teraz z drugiej strony wydaje to, co sam wpłacał jako przedsiębiorca. I do tego jest merytorycznie przygotowany, zna procesy inwestycyjne i nadzorcze. Oczywiście potrzebował trochę czasu na wdrożenie się w te samorządowe młyny, ale już widać, że wchodzi na wysokie obroty. Gdyby był od początku, jestem przekonany, że umowy na obecne remonty dróg byłyby lepiej skonstruowane i dziś byśmy byli już po odbiorach części opóźnionych inwestycji.

- Może prezydent nie ma zaufania do gorzowian, uznając iż nad takimi osobami nie będzie miał odpowiedniej kontroli i to może stanowić dla niego zagrożenie?

- Oczywiście, takie rozważania można prowadzić, ale dziś każdy prezydent miasta ma tak silną władzę, osadzoną w przepisach prawa, że nic i nikt nie jest mu praktycznie w stanie zagrozić. Może tylko zawieźć wyborców, którzy go za dwa lata nie wybiorą na kolejną kadencję.

- Jakimi argumentami kierował się pan wspierając prezydenta miasta w zakupie budynku po dawnej Przemysłówce?

- Zacznę może trochę nietypowo, ale… radny Jerzy Synowiec robi naprawdę świetną robotę, pokazując budynki sprzedane przez miasto i obecnie niszczejące pod ochroną własności prywatnej. Wspieram go w tych działaniach na ile mogę, ale nie jesteśmy na tyle skuteczni, na ile chcielibyśmy być. I tu dochodzimy do problemu, który dotknął Gorzów przez ostatnie lata. Prowadzona wcześniej polityka szła w kierunku sprzedaży budynków i obietnic ze strony nowych właścicieli, że zostaną one wyremontowane. Okazuje się, że nawet wpisane kary na niewiele się zdają, sprawy często trafiają do sądów. Kłopot w tym, że taka nieruchomość stoi i ulega degradacji. Uważam, że w przypadku Przemysłówki miasto skorzysta. Po pierwsze, o czym przekonuje prezydent, mamy potrzeby lokalowe. Po drugie jest szansa, że ten budynek nie będzie niszczał w samym sercu Gorzowa. Jeżeli zostałby pozostawiony sam sobie za parę lat mielibyśmy ruinę obok katedry. Oczywiście decyzja jest odważna, ale ja ją popieram, bo skoro chcemy ożywiać centrum, to ten budynek na pewno może stać się jego ważnym elementem. Natomiast wszyscy krytykujący ten pomysł nie przedstawili alternatywnego rozwiązania. Niestety. Chyba, że chcą wpisać kolejny budynek na listę radnego Synowca.

- A jak pan odpowie tym wszystkim, którzy uważają, że najpierw należy zagospodarować pustostany należące do miasta, bo wcześniej czy później budżet miasta nie udźwignie kosztów utrzymania tylu obiektów?

- Zgodnie z wiedzą, która chyba nie jest szeroko dostępna. Według informacji od prezydenta planuje się zagospodarować większość obiektów będących własnością miasta. I tak: w kamienicy przy ul. Łokietka 22 ma być Straż Miejska, Miejski Rzecznik Konsumentów i Spraw Mieszkańców, Stowarzyszenie Gmin Polskich Euroregionu "Pro Europa Viadrina", Wydział Audytu Wewnętrznego, Kontroli i Analiz, Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego oraz Centrum Monitoringu Wizyjnego. Przy Wełnianym Rynku 18 znajdzie się Miejski Ośrodek Sztuki, Miejskie Centrum Kultury, Centrum Usług Wspólnych, Wydział Edukacji Urzędu Miasta; w obiekcie przy ul. Kosynierów Gdyńskich 22-23 Gorzowskie Centrum Pomocy Rodzinie; w kompleksie budynków poszpitalnych przy ul. Warszawskiej Centrum Edukacji Zawodowej; w budynku po policji przy ul. Obotryckiej Urząd Miasta, w budynku po dawnym Sanepidzie przy ul. Borowskiego dom dla osób starszych - Senior Vigor; Willa Jaehnego przy ul. Kosynierów Gdyńskich 108 będzie gościła Instytut Papuszy. Problem mamy przy Grodzkim Domu Kultury przy ul. Wał Okrężny. Nie ma na razie rozstrzygnięć co do sposobu jego zagospodarowania z uwagi na wysokie koszty remontu – ok. 10 mln zł. Ja bym tam widział naszą telewizję, ale jest to bardzo trudny temat do momentu, kiedy nie rozstrzygnie się skutecznego finansowania telewizji publicznej.

- Obserwując obecne korki samochodowe w mieście związane z prowadzonymi inwestycjami drogowymi nie ma pan wrażenia, że po wybudowaniu deptaka w okolicach magistratu stanie się to normą?

- W mojej ocenie obecna sytuacja nie odzwierciedla tego co będzie w przyszłości, bo tych wyłączonych z ruchu dróg jest wyjątkowo dużo. Rozmawiałem w tej sprawie z prezydentem i jest on przekonany, że zamknięcie części ulicy Sikorskiego nie wpłynie na problemy komunikacyjne. Obrał on wizję wzmocnienia centrum i ten deptak ma stanowić jeden z najważniejszych punktów. Ma to być miejsce, które będzie ,,żyło’’. Prezydent ma pełne uprawnienia do tego, żeby realizować to przedsięwzięcie. Rada może protestować, ale nie posiada instrumentów, żeby je zablokować.

- A jakie jest pańskie zdanie w tej sprawie?

- Powiem uczciwie, że nie mam w tej sprawie jednoznacznego zdania. Chyba jak każdy gorzowianin mam natomiast wątpliwości. Trochę przypomina mi to czasy budowy Słowianki. Wtedy też wątpliwości było mnóstwo, część radnych protestowała a dzisiaj wszyscy jesteśmy dumni z tego obiektu. Na pewno nie chcę takiego centrum, jakie mamy. Dlatego życzę, żeby ten pomysł wypalił. Myślę, że jeśli zostanie to zrobione z rozsądkiem i w sposób atrakcyjny dla mieszkańców, to będziemy mieli w Gorzowie miejsce, którym będzie można się z jednej strony pochwalić, z drugiej chętnie z niego korzystać.

- Jeszcze niedawno był pan zwolennikiem, jeśli nie likwidacji, to przynajmniej dużych zmian w działalności Gorzowskiego Rynku Hurtowego. Dzisiaj chwali pan działalność tej spółki. Czyżby zmiany poczynione przez prezesa Bogusława Bukowskiego były aż tak rewolucyjne i korzystne dla miasta?

- Rzeczywiście, był taki moment, że jako radni PiS byliśmy nawet skłonni poprzeć likwidację tej spółki. Na szczęście znalazł się prezes, który wziął się do ciężkiej pracy i już widać pierwsze efekty. Ale najistotniejsze jest to, że ma plan działania. Ciekawy, co muszę przyznać. Ostatnio wspólnie prezentowaliśmy pomysł rozbudowy targowiska i jego unowocześnienia. Jeżeli uda się doprowadzić do rozwoju targowiska we współpracy z Niemcami z Frankfurtu nad Odrą, staniemy się takim centrum rozwoju drobnej przedsiębiorczości w obszarze produktów rolnych. Wówczas będziemy mogli powiedzieć, że aspekt biznesowo-społeczny w Gorzowie wreszcie nabiera właściwych kształtów. Oczywiście jest to trudne do realizacji zadanie, ale możliwe.

- Z działalności pozostałych spółek miejskich jest pan zadowolony?

- Generalnie tak. Nawet Słowianka działa dobrze, choć ona zawsze będzie deficytowa. To naturalne, gdyż realizuje zadania społeczne i trudno byłoby jej windować ceny biletów, na które nie byłoby stać większości mieszkańców. Ze Słowianką jest tylko taki problem, że musi inwestować, a nie ma na to środków. Zapewne będziemy musieli niebawem w mieście podjąć dyskusję, jak dokapitalizować tę spółkę. Nieszczęściem dla Gorzowa staje się spółka INNEKO (dawne ZUO), a dokładniej jej spółki córki. Jeśli co miesiąc trzeba do nich dorzucać 200 tysięcy złotych, to mamy ciężki orzech do zgryzienia. Na ostatniej sesji rady miasta niewiele dowiedzieliśmy się na temat powstałych problemów. Będziemy drążyli sprawę na komisji budżetu i finansów. Z jednej strony rozumiemy, że system naprawczy jest realizowany, z drugiej oczekujemy jasnych i skutecznych działań w sprawie wyjaśnienia przyczyn powstałych kłopotów.

- Co pan chce dekomunizować w Gorzowie?

- Prawo nakazuje w przeciągu roku dokonać odpowiednich zmian. Na początku września weszła w życie ustawa o dekomunizacji ulic, a kilka takich związanych z mrocznymi czasami komunizmu w Gorzowie jeszcze się ostało. Jest też cześć ulic, co do których są wątpliwości, dlatego trzeba na spokojnie przeanalizować każdą z nich. W razie potrzeby wysłać zapytanie do Instytutu Pamięci Narodowej. Są też ulice, których nazwy osobiście bym zmienił, ale zapewne ta propozycja nie zyska wystarczającego poparcia. Z drugiej strony zmiana niesie też potrzebę znalezienia nowych nazw. I będziemy szukali w radzie konsensusu. Będę promował nazwiska Polaków zasłużonych w walce z komunizmem.

- Jeżeli rada nie dojdzie do porozumienia co do nowych nazw, co wtedy?

- Ustawa przewiduje, że w takiej sytuacji prawo do nadania nowej nazwy uzyska wojewoda po zasięgnięciu opinii IPN. Uważam, że lepiej będzie jak to my, gorzowianie, zrobimy to bez ingerencji zewnętrznych podmiotów.

- Kto pokryje koszty?

- Mieszkańcy nie poniosą żadnych kosztów. Nie obowiązuje wymiana dokumentów do chwili utracenia przez nie ważności. Tabliczki z nowymi nazwami ulic to już wydatek miasta. Nie obędzie się tylko bez zmian w firmach. Pieczątek, szyldów, papierów firmowych, reklam.

- To mamy dobry moment do zmiany nazwy miasta.

- Ja akurat jestem zwolennikiem pozostania przy obecnej, dlatego nie będę promował tej akcji.

- Na co dzień jest pan dyrektorem Agencji Nieruchomości Rolnych. Ile udało się już zaoszczędzić pieniędzy w ramach restrukturyzacji działalności Agencji?

- Po przyjściu do Agencji najpilniejszą sprawą było dokonanie audytu i zapoznanie się ze stanem faktycznym. Zatrudniliśmy zewnętrzną kancelarię prawną, która stwierdziła nieprawidłowości i dała zalecenia. Doszło do kilku zwolnień, w tym dyscyplinarnych. Część spraw zostało zgłoszonych do prokuratury i CBA. Przemeblowaniu została poddana struktura organizacyjna i tylko na zlikwidowaniu zupełnie niepotrzebnych etatów zaoszczędzimy do  końca roku około 200 tysięcy złotych. Przeraziło mnie to, że były wysoko płatne etaty na tych samych stanowiskach pracy, mocno odbiegające od standardów przyjętych w normalnych firmach. Zmniejszyliśmy ilość zatrudniania na umowy-zlecenia, co da kolejne 170 tysięcy oszczędności. Zlikwidowaliśmy umowy śmieciowe, zatrudniając po przeprowadzeniu konkursów, ludzi na pełne etaty. Uśredniliśmy płace, bo różnice na tych samych stanowiskach potrafiły dochodzić do 100 procent. Zmniejszono również płace dyrekcji, w tym moją i po tych wszystkich zabiegach zyskaliśmy kolejne 600 tysięcy złotych oszczędności, przy czym ponad 40 osób otrzymało podwyżki, których nie miało od długiego czasu. W sumie wszystkie te działania powinny dać ponad miliona oszczędności do końca roku.

- A czy agencja w ogóle sprzedaje jeszcze ziemię, skoro nowa ustawa mocno ograniczyła obrót ziemią?

- Skarb Państwa ma na stanie ziemię, budynki i ktoś musi tym zarządzać, i o to dbać. Od tego jest ANR. W 1990 roku było 4,5 mln hektarów w rękach państwa, obecnie mamy 1,3 mln. Oznacza to, że większość majątku została sprzedana i gdyby ten proceder trwał nadal, to Polska w niedługim czasie zostałaby krajem bez ziemi. Dlatego teraz Agencja zgodnie z nowym prawem mocno ograniczyła sprzedaż ziemi, zajmując się głównie dzierżawą gruntów rolnikom czy spółkom. Zainteresowanie dzierżawą jest duże i dlatego w kolejnym roku przygotujemy część gruntów z tzw. gruntów marginalnych do dzierżawy, by ten popyt w części zaspokoić. Agencja zajmuje się również odkupem na zasadach pierwokupu, jednak na dziś nie są to duże ilości. Najważniejszym celem naszej działalności jest służyć polskim rolnikom, dzierżawić im ziemię, tak by rolnicy, którzy mają poniżej 300 ha poprzez dzierżawę wzmocnili się kapitałowo i rozwinęli się gospodarczo. Oczywiście posiadamy tereny pod inwestycje i chętnych inwestorów zapraszamy do zakupu ziemi i inwestowania w Polsce.

- Dziękuję za rozmowę.

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x