Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

To idzie w nie do końca dobrym kierunku

2016-10-19, Nasze rozmowy

Z Lidią Przybyłowicz, emerytowaną dyrektor wydziału kultury gorzowskiego Urzędu Miasta, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_16457.jpg

- Czy dla ciebie Gorzów jest w sam raz?

- W sam raz do czego? Co to w ogóle jest za sformułowanie „w sam raz”?

- Nowy znak…

- No rozumiem, ale „w sam raz” jest sformułowaniem bardzo potocznym. Staram się nie korzystać z takich zwrotów. No ale czy on jest w sam raz? Niekoniecznie. Bo co miało by być w sam raz? Może obszar miasta i liczba ludności to jest,  w sam raz. Ludzie z dużych miast jak tu przyjeżdżają, to tak mówią, że jest to fajne miasto, na miarę człowieka. Wszędzie można dojść, jakby się kto uparł. Większość rzeczy można własnym okiem obejrzeć w sensie instytucji kultury, jak i innych instytucji publicznych. Pod tym względem to może Gorzów jest w sam raz. Ale nie podoba mnie się to sformułowanie.

- A gdyby tak przyłożyć szkiełko i oko do tego w sam raz w kulturze, to rzeczywiście jest tak, że jest w sam raz?

- Nie, w kulturze to tak nie jest. Trochę jest dla mnie niezręczne, bo cokolwiek powiem, może to być poczytane za typową postawę: no tak, jak ja byłam, to było dobrze, a jak kto inny, to jest niedobrze.

- Ale to jest takie gorzowskie ujęcie problemu. Wyjdźmy poza opłotki gorzowskie.

- Ja cały czas staram się myśleć, abstrahując od swojej dawnej pracy. Zresztą dużo mi to czasu zajęło. Bo nie było to takie proste i oczywiste. Ale wydaje mi się, że jeśli akurat o kulturę chodzi, to idzie to w jakimś nie do końca dobrym kierunku.

- Co to znaczy „nie do końca dobry kierunek”?

- Znaczy, że zamiast wzbogacać, umacniać kulturę, to jest jakby coraz bardziej cienko. Pewnie powodów tego jest wiele i rożnych, ale jakoś w mojej ocenie tak to się dzieje. Myślę, że jest taka jedna przyczyna, która wydaje się banalna, ale ona jednak rzutuje na wszystko. Mianowicie fatalna infrastruktura techniczna. Żeby nie wiem, co robić, jak jest obskurna buda, odrapana, obszczana – przepraszam za sformułowanie, z wiszącymi drutami, z wyłupanymi schodami, to się nic nie da zrobić. Bo to nie ten czas. Nie można się w czymś takim cieszyć z propozycji kulturalnych, jak choćby mały teatr, koncert, spotkanie z ciekawym człowiekiem w takich prymitywnych warunkach…

- Ale tu zawsze padnie, że przecież przez ileś lat byłaś dyrektorem miejskiej kultury i nic nie zrobiłaś.

- Ależ oczywiście, że taki zarzut może paść. Tylko chciałam przypomnieć, że degradacja substancji materialnej następuje w postępie geometrycznym. Czyli coś niszczeje, niszczeje, niszczeje, i im jest starsze, tym szybciej się degraduje. Warto przypomnieć działania ówczesnej dyrektor Miejskiego Centrum Kultury Ewy Hornik, gdy przychodziła wówczas na posiedzenia jeszcze zarządu miasta z rurą centralnego ogrzewania, która była przetakiem koloru rdzawego, to dawało efekt taki, że zamiast wziąć się za remont całości, dostawała parę groszy, żeby tu wyciąć, tam załatać. Ja nie powiedziałam, że to są grzechy teraz poczynione. To są zaszłości od wielu, wielu lat. Chciałam powiedzieć tylko, że ta marna substancja i brak planu, co z tym zrobić stało się tym czymś odstręczającym od tego, co powinno dawać radość uczestnictwa w kulturze. Nie mówię już o samej radości tworzenia, bo to bezwzględnie też.  Proszę zwrócić uwagę, jak wyglądała za ostatnich choćby dziesięć lat sprawa z Miejskim Ośrodkiem Sztuki jeśli chodzi o substancję. Wedle opinii wszystkich artystów, którzy tam wystawiali, a naprawdę świetne to nazwiska, jest to obiekt, który ma bardzo interesujące wnętrza jednorodne w charakterze, oczywiście krzyczące wręcz o remont. Oczywiście powinien być rozbudowany, a tam, że przypomnę, możliwości są, bo parcela odpowiednio duża, z tyłu wielki teren, gdzie można było rozbudować pracownie, magazyn niezbędnie konieczny do godnego przechowywania dzieł sztuki. Poza tym jest świetny parking, dojeżdża tramwaj i autobusy miejskie. Warunki idealne. Można było to robić, czy z pieniędzy unijnych, czy z własnych funduszy, czy wreszcie sięgnąć po środki ministerialne. Były wszak możliwości. Ale cały czas były projekty nowe. Nieszczęsny projekt przeniesienia instytucji do NoVa Parku, gdzie podczas któregoś spotkania przyciśnięci do ściany projektanci tego obiektu przyznali, że w galerii sztuki to oni nigdy nie byli, niemniej jednak podjęli się zaprojektowania takowej. Potem projekt, kontrowersyjny, przykrycia willi Jaehnego szklanym kloszem, z olbrzymią liczbą wad, jeśli chodzi o funkcje. O tym się nie mówi, bo projekt ostatecznie upadł, ale tam faktycznie było wiele rzeczy, które szalenie by utrudniły działanie placówki. Bo znów byłoby coś na kształt, ale nie do końca. Potem się okazało, że nie, że placówka zostaje w starym miejscu. Potem padł pomysł przeniesienia placówki do byłego Kokosa, czyli już także nieistniejącego Tesco na Starym Rynku. Były dywagacje, pomysły, że na dole to może Miejskie Centrum Kultury, a na górze MOS. A kiedy się pojawiły zasadne argumenty, że tych dwóch instytucji nie da się żadną miarą pożenić, to projekt zaniknął. Następnie była mowa o Arsenale. Aż nagle bomba. Zamiast Arsenału mamy „Przemysłówkę”, w której też rzekomo mają być te dwie instytucje.

- No i jak oceniasz ten najnowszy pomysł, tę bombę?

- Od poprzedniego wiceprezydenta usłyszałam, że na byłym parkingu „Przemysłówki”, tam gdzie dziś stoją taksówki, miałby być zbudowany pawilon, w którym miała się pomieścić wyłącznie Galeria Władysława Hasiora i z nieznanych mi powodów, i nie umieliśmy dojść do consensusu, również Galeria Arsenału. Nie liczyły się moje argumenty, że to są nie nasze, miejskie zbiory (Galeria Arsenału jest własnością Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta, które jest placówką marszałkowską – red.), ale przy jakiejś dobrej woli mogłoby to być tak, że jest to sala miejska udostępniona na te zbiory. No i jakby to było nowoczesne, piękne, to dlaczego nie. Mogłoby to być. Ale przecież działalność tej instytucji, znaczy MOS, to nie tylko stała galeria Hasiora. To są galerie wystaw czasowych, to kino 60 Krzeseł i DKF Megaron, ale i przeogromna działalność edukacyjna, która jest prawie instytucją. No dobrze, przypuśćmy, że pomieścimy to wszystko na dole, tam, gdzie była sala bankowa operacyjna. Moim zdaniem jest to za małe. Ale w gruncie rzeczy trudno jest rozmawiać o szczegółach, bo mówimy tylko o jakimś pomyśle, zasłyszanych rzeczach. A aby rozmawiać konkretnie, to trzeba mieć plany, obmiary pomieszczeń, trzeba byłoby mieć projekt. Instytucja kultury ma określone wymogi formalne. Nie jest tak, że zrobimy ją tu, albo tam, albo jeszcze gdzieś indziej. Taka instytucja musi spełniać wymagania formalne jako obiekt użyteczności publicznej, mieć wyjścia bezpieczeństwa, odpowiednie stropy, magazyny. To jest ogromna liczba pomieszczeń, o których nie wie, bo i skąd ma wiedzieć, tak zwany widz albo bywalec. O tym zielonego pojęcia nie mają ci, co się tym zawodowo nie zajmują. A przecież tam ma być jeszcze MCK i jakieś inne działania związane z edukacją. To znów jest na zasadzie – na siłę coś wymyślmy, bo nam jest ten budynek potrzebny, tylko nie bardzo wiadomo, do czego. Nie znam szczegółów, ale wydaje mi się, że to jest bardzo zły pomysł, aby umieszczać tam jakiekolwiek instytucje kultury, a dwóch naraz to już zupełny bezsens.

- Nie odebrałaś tego pomysłu jako swego rodzaju lekceważenia gorzowskiej kultury?

- Wiesz, ja mam generalnie taki niepokój, który bierze się z tego, że kulturę, którą określa się różnie, bo kulturą wysoką, kulturą elitarną, jakby jej nie nazwać, czyli tę wartość zasadniczą, zaczyna się marginalizować. A przecież to właśnie ta kultura jest wartością, która ciągnie miasto, mówi o jego randze w Polsce, ale i nie tylko, to jest ta sfera, która nobilituje to miasto, która powoduje, że być może pojawią się tu ludzie o innych horyzontach, szerszych, ciekawszych, a ja widzę, że to jest bez znaczenia. Zresztą powtarzam się, bo wszyscy o tym mówili i pisali, że na piedestał jest stawiana rozrywka. Inna rzecz, że chyba tę rozmowę powinnyśmy zacząć od określenia tego, czym jest kultura, czyli co? Żeby w tym miejscu przytoczyć słynny ostatnio widelec, kultura stołu to też kultura. Ale kultura lub jej brak to również miasto, w którym na głównych ulicach stoją śmietniki. Jeśli jednak mówimy o twórczej działalności człowieka, czyli mówimy o sztuce i okolicach tego, wówczas nie możemy mówić o wszystkim. Mieszanie rozrywki, czyli takich prostych, przyjemnych rzeczy, gdzie sprowadza się udział wyłącznie do tego, aby przyjść, jednocześnie robić trzy inne rzeczy, czyli przykładowo pić piwko, gadać z koleżanką, gadać przez telefon, witać się radośnie z kimś innym, a w tym czasie na scenie ewidentnie jest propozycja kulturalna, bo trudno odmówić zespołowi rockowemu czy piosenkarce pop miana propozycji kulturalnej, a więc mieszanie udziału w takiej rozrywce z ofertą kultury, która coś wnosi w rozwój człowieka, jest nieporozumieniem. Osoby, które przychodzą np. na błonia pobyć i posłuchać koncertu, one się w takich warunkach kompletnie w to nie angażują. One kompletnie nie uczestniczą w tej propozycji. One tam po prostu są. I wcale im nie przeszkadza, że ktoś stoi tyłem do sceny, gdzie występuje artysta. Jednak kultura ma wartość wówczas, jeśli w odbiorcy poruszy jakąś strunę, nawet tę negatywną na zasadzie – nie podobał mnie się ten obraz albo do niczego ta sztuka, ale mam swój stosunek, czyli poruszyło mnie to i musiałem się nad tym zastanowić. Coś tam musiało we mnie drgnąć. Natomiast u nas  promowane i chwalone są propozycje rozrywkowe, błahe , jak choćby na ostatnim rozdaniu Motyli, nagród prezydenta w kulturze, był filmik prezentujący to, co się właśnie w kulturze wydarzyło. Największa sekwencja była poświęcona Dniom Gorzowa. Ja nie twierdzę, że tego ma nie być…

- Tylko nie nazywajmy tego kulturą.

- Może i nazywajmy, ale nie róbmy z tego fetyszu. Nie chlubmy się tym, że takie wspaniałe Dni Gorzowa były, że to były wspaniałe propozycje na scenie. Fajnie, były. Ludzie potrzebują takich wydarzeń. Ludzie chcą pić to piwko. Ale to nie może być najważniejsze. To nie może być tym, czym się chwalimy.

- Czym zatem powinniśmy się chwalić?

- Kulturą i instytucjami profesjonalnymi, czyli Teatrem, Filharmonią, Jazz Clubem, Miejskim Ośrodkiem Sztuki, działalnością stowarzyszeń, bo to jest wartość innego typu. No i jeszcze jest jedna kwestia. Należałoby podjąć dyskusję nad wdrożoną strategią kultury. Wiadomo, że spowodowało jej wprowadzenie pewne tąpnięcie w organizmie kultury. Nie wątpię, że zmiany w strukturze były konieczne. Zawsze bowiem jest tak, że  z upływem czasu coś się zmienia, trzeba coś przetwarzać. Tylko znów zabrakło pewnego namysłu i wiedzy. A może dyskusji i tak modnych dziś szerokich konsultacji. Chociaż z drugiej strony w pracach nad strategią pracowało zacne grono osób. Ich nazwiska litościwie pomińmy…

- Mówisz o reformie kultury?

- Mówię o reformie struktury instytucji kultury, bo ówczesny lider kultury w mieście nie miał wiedzy. Ówczesna liderka, żeby być konkretną, nie miała wiedzy szerszej o funkcjonowaniu kultury. Zmiana, jaka dotknęła instytucje, poszła zbyt radykalnie. Odniosę się tu do zlikwidowania Grodzkiego Domu Kultury. Wymagał on bezwzględnie reformy. Tam się stworzył węzeł różnych problemów, w tym natury ludzkiej, choćby ciężka choroba dyrektora. Zresztą w tej instytucji od wielu lat nie było szczęścia do liderów. Niemniej jednak przez te 40 lat ta instytucja wypracowała sobie swoje środowisko, a to, co było słabe, odpadło dawno, a to co było mocne, zostało. W niektórych przypadkach zmiana zadziałała dobrze, bo warunki się poprawiły. Mam na myśli choćby pracownię plastyki Zbigniewa Siwka. Tyle tylko, że on zawsze działał i działa niezależnie od instytucji, której podlegał. Robi to co robi 30 lat i wypracował sobie swoją własną markę. Zwróć uwagę, że chór Cantabile, który po likwidacji GDK przynależy do MCK, pracuje gdzie indziej. Podobnie jest z Zespołem Tańca Ludowego Gorzowiacy. A on ze względu na swoją formę, drogą i obszerną, wymaga szczególnych starań, szczególnej opieki. Zostawiony sam sobie, a jest właśnie tak, jakoś jest. I to jest, moim zdaniem, strata. Dlatego uważam, że wprowadzanie  form działalność upowszechnieniowej i edukacyjnej czyli pracy zespołów i sekcji z GDK do MCK, który tego nigdy nie robił, jest stratą. To jest błąd. Do prowadzenia tych działań są potrzebne zupełnie inne predyspozycje pracowników i całej instytucji, aniżeli do prowadzenia dużych imprez, wielkich przedsięwzięć, z którymi MCK nam się kojarzyło. Przecież to ta instytucja zarządza choćby amfiteatrem, który z nieznanych mi zupełnie względów nie jest kompletnie wykorzystywany. Choć po prawdzie, to wiemy, że ktoś, kto podejmuje decyzje, woli wykorzystywać łąki nadwarciańskie, które są piękne same w sobie, ale dla oferty artystycznej w sensie koncertu, to jest żadna propozycja. I to jest strata, bo miliony wydano na piękny, elegancki amfiteatr, w którym wszelkie koncerty mogłyby się odbywać. Przypomnę tylko, że odbywały się tam koncerty darmowe, a jedynie były pobierane wejściówki, bo ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych nie pozwala na kompletną samowolę. Tam jest ok.5 tys. miejsc. To nie mało, sadzę, że większa ilość widzów  na takie koncerty nie przychodzi.

Wrócę jeszcze do GDK. Z likwidacją tej instytucji zginęła świetna, wzorcowa wręcz pracownia modelarska. Nie ma jej. Nie wiadomo, co się stało ze sprzętem. Nie wiadomo, co się stało z ludźmi. A trzeba dodać, że osoba, która prowadziła tę pracownię, miała olbrzymi talent w dogadywaniu się z tzw. trudną młodzieżą. Zresztą tak wszędzie jest, że takie pracownie przyciągają właśnie chłopaków z problemami. U nas zlikwidowano takie działanie. I jaka szkoda. Musimy zdawać sobie sprawę, że miejska oferta musi być też dla osób , które nigdy nie posłuchają przysłowiowej symfonii Mozarta, ale do takiej pracowni modelarskiej jak najbardziej by zajrzeli i może z tego byłaby jakaś wartość. Nikt o tym nie pomyślał. Szkoda, ale płakać jednak nie można, bo rodzą się bardzo ciekawe inicjatywy. Jestem pełna podziwu, choć nie bywam, mam na myśli Centralę czy choćby MixCoolTurę lub MagnetOffOn, choć tam akurat parę razy byłam. To są fantastyczne działania. Myślę, że bardzo potrzebne, pewnie promujące rzeczy najnowsze w alternatywnej scenie muzycznej, ale i teatr tam gości i scena poetycka. I to jest ,świetne. Te miejsca mają swoją publiczność. Ci ludzie się wspierają w różny sposób. Nawet jeśli chodzi o sprzątanie… I dlatego też myślenie o podziale środków na kulturę musi zostać zweryfikowane. Stowarzyszenia i inne inicjatywy powinny być rzeczywiście wspierane finansowo. Miasto pop prostu powinno „zamawiać” u nich konkretne działania kulturalne.

- Można postawić tezę, że z gorzowską kulturą tak ostatecznie źle nie jest.

- Nie chodzi mi o to, że jest źle. Chodzi mi o to, że pewne ruchy są nie do końca jasne i nie są obiecujące. Każdy zarządzający instytucją powinien mieć pewną stabilność. Pewność. Zobacz, jak się coś złego w ważnych instytucjach w Polsce zaczyna dziać, to potem przez długi czas nie można z tym dojść do ładu. Zostaje zaburzony pewien ład i porządek. A odbudować jest bardzo trudno. Coś staje się niepewne, dyskusyjne, zaczyna się niepokój. A kultura, która głośno krzyczy, że owoce zbiera po latach, takich sytuacji nie znosi. Musi mieć stabilizację, musi mieć spokój. Jeśli będziemy gdzieś tam cały czas gmerać i bez przerwy coś tam mieszać, przyczepiać do czegoś, to nie osiągniemy nic. Nigdy żadna instytucja nie wyjdzie na prostą. Owoce się zbiera po latach. Nie ma cudownego dyrektora, który przyjdzie, zrobi jedno wydarzenia i już jest genialnie i cudownie. Tak  to nie działa. I tupanie nóżkami nic nie pomoże. Kultura potrzebuje czasu i spokoju. I sumując, nie odczuwa się w mieści, że dla dających pieniądze ta kultura, kultura powtórzę, jest taka ważna.

- Dziękuję.

Fot. Kazimierz Ligocki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x