Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Mieszkańcy są najlepszym ambasadorami swojego miasta

2016-11-09, Nasze rozmowy

Z Robertem Piotrowskim, regionalistą oraz twórcą i animatorem Domu Historii Miasta

medium_news_header_16678.jpg

- Ruszył Dom Historii Miasta. Na czym ma on polegać?

- Na tę chwilę na stworzeniu koncepcji i stworzeniu rozwiązania, które pogodzi propozycje, które się naturalnie nasuwają z tym, co Urząd Miasta będzie zrealizować, bo to zawsze jest pewna wypadkowa.

- A co urząd chce zrealizować?

- Chce zrealizować możliwości współdziałania ze mną i mieszkańcami na platformie popularyzacji historii, co się dobrze zgrywa z elementami rewitalizacji, czyli tego, co jest w planach miasta. Nawet miejsce lokalizacji Domu pasuje, bo to kamienica przy ul. Sikorskiego 5, dawny Lamus.

- Jak to będzie wyglądać w praktyce?

- No to ma dać odpowiedź właśnie koncepcja, nad którą pracuję. Chodzi o takie miękkie podejście do mieszkańców Gorzowa z propozycjami już gotowymi albo też połapaniem różnych idei, które gorzowianie mogą mieć. Tym bardziej, że mamy w przyszłym roku 760-lecie miasta, które na tę chwilę nie ma ani do końca określonej formuły, ani też do końca programu, a mogłoby w dużej mierze oprzeć się na szeregu aktywnościach samych gorzowian, którzy z wieloma propozycjami wychodzą, bo choćby dobrym przykładem jest „Z albumu gorzowian”, czy choćby już nieco zapominane wystawy fotografii Kurta Mazura, a o których gorzowianie sobie ostatnio znów przypomnieli. Mogą to być także promocje prywatnych zbiorów fotografii, czyli stworzenie jakiegoś większego zasobu zdjęć i też w fajny sposób go zaprezentowanie.

- A ty już masz jakieś koncepcje gotowe?

- Oczywiście. Pierwszą ma być wystawa pod tytułem „Drogi ku sobie”, czyli prezentacja tego, jak do siebie szły polska i niemiecka historia tego miasta. Jest przecież o czym mówić, zwłaszcza w kontekście wspomnianej już rocznicy urodzin miasta. Drugą ma być prezentacja „Gorzowa magicznego”, bo mamy w mieście bardzo wiele intrygujących miejsc, z bardzo ciekawą historią, a o których wiedzą tylko nieliczni.

- Robert, ale mamy przecież w mieście Muzeum Lubuskie im. Jana Dekerta, które także prezentuje historię tego miasta.

- No i dobrze.

- Ale nie będzie tu kolizji interesów? Nie będzie powielania różnych rzeczy?

- Nie, nic się nie będzie powielało. Wiemy doskonale, że struktura, czy podejście muzeum jako instytucji wieloletnich, czy też patrzących wiele lat w przód, jest znacznie inne, niż ten współczesny szybki świat, który czekają na jakieś szybkie efekty swojej miłości do miasta i szybciej chcieliby je zobaczyć. Ja tu nie widzę żadnej kolizji, konfliktu. Wprost przeciwnie, uważam, że tu jest mnóstwo pól i możliwości do wspólnych działań. Na chwilę obecną zgodnie ze strategią rozwoju kultury, która cały czas obowiązuje, miasto ma wspierać to muzeum. Miasto w 2012 roku podpisało umowę, to znaczy prezydent miasta i pani marszałek podpisali umowę o tworzeniu Muzeum Miasta, więc ta instytucjonalna część jest poza mną. To się powinno toczyć innym torem, a czy tak jest, nie wiem. Bo i nie mnie oceniać. Natomiast szereg propozycji i wprost ofert kierowanych z mojej strony zyskały aprobatę i uznanie, bo przecież ja nikogo z urzędników łącznie z prezydentem nie zmusiłem do nawiązania jakiejś współpracy, zlecenia mi umowy, zlecenia mi jakichkolwiek zadań w tym roku z opcją na przyszły.

- Na jakiej historii będzie się opierał Dom? Chodzi mi o przedział czasowy.

- Historia jest jedna. Możemy zacząć od 2 lipca 1257 roku. Tym bardziej, że wielu gorzowianom trzeba tę datę przypominać. Pojawiają się nowe pokolenia. Przecież oboje pamiętamy rok 1997, czyli rocznicę 740-lecia miasta. Przecież ludzie, którzy się wówczas urodzili, są dziś dorosłymi. Dlatego potrzebujemy ponawiania pewnych oczywistości, pewnych banałów, może w coraz nowy, coraz ciekawy sposób. Już prawie 10 lat temu zaproponowałem Galerii Askana postawienia tam figury Alberta de Luge i on do dziś tam stoi. I to chyba jest tak naprawdę jedyny fizyczny obiekt nawiązujący do początków. A poza tym obecny wśród mieszkańców, bo przecież mogą pójść do galerii i sobie go zobaczyć. Inna rzecz, że on tam może troszkę zapomniany stoi. Ale trzeba zwyczajnie szukać nowych sposobów, nowych formuł na opowiedzenie tej historii. Pojawiają się coraz to nowe pytania o historię. Ludzie podróżują, oglądają dziesiątki kanałów telewizyjnych dedykowanych historii. No i chcieliby spełnienia swoich zainteresowań. No i realizacja tych zainteresowań nie musi mieć wcale aspektu hipernaukowego, opartego o archeologię i wykopaliska, ale może w sposób taki nieco dydaktyczny, bardziej edukacyjny.

- A ty widzisz zainteresowanie gorzowian historią miasta?

- Ogromne. Już sam fakt, że założony przeze mnie fanpage na Facebooku „Dom Historii Miasta” ma dziś ponad 8 tys. zalajkowanych czytelników. Ludzie reagują. Każdy umieszczony tam materiał spotyka się ze sporym zainteresowaniem. Wielu ludzi umieszczane na tej stronie materiały lubi, wielu udostępnia. Dlatego można powiedzieć, że zainteresowanie jest. I wyraźnie widać, że idzie ono w inną stronę, niż do tej pory, jak statyczna wystawa, seria wykładów czy nawet najbardziej chwalebna konferencja, to nie są produkty, które są oczekiwane. I to też trzeba powiedzieć, że to nie jest oferta dla turystów, którzy trafiają do Gorzowa z planem, czy też przypadkiem, lub z sentymentem, bo są gdzieś rodzinnie lub towarzysko związani z miastem.

- Powiedziałeś ważną rzecz – turyści. Też masz doświadczenie w tej materii, czy zauważasz, aby rosła liczba turystów odwiedzających miasto?

- To się zmienia. Lat temu naście, dziesięć, jeśli chodzi o turystów zagranicznych, to dominowali ci z Niemiec, w pewien emocjonalny sposób związani z Gorzowem. Ci ludzie w jakiś nostalgiczny sposób wracali do miasta swego dzieciństwa. Dzisiaj tych ludzi prawie nie ma. Siłą rzeczy oni mają po 90 lat i nie są w stanie podróżować gdziekolwiek. Być może pojawiają się w jakiś tam sposób, ale już bardzo prywatnie. Czy Gorzów potrafi zainteresować człowieka, który o Gorzowie lub Landsbergu wie równie mało, czyli nic, trudno mi jest powiedzieć. Do mnie trafiają już ci, którzy jakieś oczekiwania mają. Jeśli chodzi o turystów polskich, to mam mniejszą orientację, bo do mnie rzadko tacy trafiają. Ale poznałem taki segment, którego do tej pory nie zauważałem. Mam na myśli turystów kajakarzy. Są grupy, które przez Gorzów przepływają. Chcą się tu zatrzymać, bo przecież duże miasto. Dla nich Gorzów jest miastem na trasie. Nie wiem, czy jest mniej, czy więcej. Na pewno jest inaczej.

- Myślisz, że Gorzów może stać się produktem turystycznym?

- Oczywiście. Choćby z tego prostego powodu, że mamy pod bokiem aglomerację berlińską, która sama generuje ludzi tam mieszających i rozglądających się wokół i zataczających coraz szersze kręgi. I właśnie ci ludzie mogliby do Gorzowa w końcu dotrzeć. A po drugie Belin jako punkt przesiadkowy, wielkie lotnisko, z którego odlatują i na które powracają dziesiątki jeśli nie setki turystów z całego świata. A po kolejne to powiązanie Gorzowa ze Szczecinem, Poznaniem czy Zieloną Górą lub Wrocławiem, na te chwilę Europejską Stolicą Kultury. A tłumaczy się to prosto, jeśli Szczecin, to wydarzenia na Pomorzu, jeśli Zielona Góra to Winobranie. Wrocław zupełnie nastawił się na kierunek zachodni, choćby przez fakt specjalnego pociągu z Berlina przez Frankfurt. Jak my się nie upomnimy o siebie, gdzieś się nie dołączymy do jakiegoś grona, do jakiejś inicjatywy, to na pewno nikt specjalnie za nami nie będzie tęsknić i z wypromowaniem znaku może być trudno.

- A czy Gorzów jest w stanie wygenerować coś takiego, co przyciągnie turystów?

- Mogą to być Dni Gorzowa, ale nie takie w czasie wakacji, gdzie oferta jest przebogata. Ale oczywiście, Gorzów ma tak bogatą historię, tak ciekawe związki ze znanymi postaciami, no bo często się tym ludzie kierują. Interesują ich miejsca związane ze znanymi postaciami. No i z tym jest trudno. Można bowiem z powodzeniem wziąć każdą znaną gorzowską czy landsberską postać i spróbować pójść jej śladami w mieście i pokazać, czy ta postać jest gdzieś fizycznie obecna. Wystarczy wziąć Papuszę chociażby. Czy jesteśmy dziś w Gorzowie, nie wiedząc o niej nic, odbyć taki szlak? No nie. I tak z każdą znaną postacią. Jest to trudne, jeśli się nie ma wiedzy lub odpowiedniego wsparcia ze strony choćby lokalnego przewodnika.

- Moim zdaniem Gorzów nie istnieje na szlakach turystycznych, ponieważ nie robi w tym kierunku nic.

- To tak jest, kiedy się w coś nie zainwestuje. Nie kupi się jakiegoś losu na loterię, to się nie wygrywa. Nie chcę rozgrzebywać mrowiska, ale pójście w kierunku sportu, czy dokładnie żużla, to ślepa uliczka. Bo załatwia tylko jakąś grupę docelową. I to też tylko w wybranych momentach. I nie jest niczym odkrywczym stwierdzić, że ci ludzie nie dowiadują się przy tej okazji za wiele o mieście. Nie oferuje się tym ludziom niczego, co by ich na tyle zainteresowało, a co zrobił Kraków przy okazji Światowych Dni Młodzieży, bo przy tej okazji zareklamował się jako Kraków. Miasto. Sondaże pokazują, że ileś z tych osób, które tam były na tym wydarzeniu, chce tam wrócić. Może z rodzinami, może ze znajomymi, może z jakiegokolwiek innego powodu, ale wróci tam raz jeszcze. My moglibyśmy w jakiś sposób wykorzystać Woodstock, który jest, jakby nie patrzyć, magnesem w tej części kraju. Widzimy tych ludzi, bo przejeżdżają przez miasto czy to pociągami, czy to stopem, rzadko, bo rzadko, ale jednak. A my jako Gorzów nie wykorzystujemy tego momentu.

- Nie wiem, czy zwróciłeś uwagę, jak niewiele jest informacji o mieście gdziekolwiek. Bo nawet jak się region pojawia, to prędzej usłyszysz, o Barlinku, Strzelcach Krajeńskich czy Lubniewicach. Gorzowa tam nie ma.

- Do mnie czasami dzwoni ktoś tam, bo dostał mój numer telefonu i pyta, co tu jest ciekawego, bo o Parku Narodowym Ujście Warty, czy MRU słyszał. Jak jest czas i okazja, to staram się opowiedzieć, dlaczego warto przyjechać do Gorzowa. I dla tych ludzi jest to zaskoczenie. Znaczy więc, że takich informacji nie znajdują nigdzie. Znajdują inne ciekawostki, a o Gorzowie dowiadują się przy okazji. I trochę się domyślają, że coś tu może być, bo w końcu jest to duże miasto.

- Co trzeba zrobić, aby zmienić tę sytuację? Bo historia miasta może być ciekawa dla mieszkańców. A co dla innych?

- Ja bym jednak zaczął od mieszkańców. To są najlepsi ambasadorzy własnego miasta. Lublin dla przykładu swego czasu przeszkolił wszystkich taksówkarzy i kelnerów właśnie z historii miasta, z jego mocnych punktów. Z lubelskości po prostu. Bo to nie zawsze musi być coś odległego i skrzypiącego. Bo to może być coś współczesnego dotyczącego topografii miasta. Podam przykład. Jak na Kongres Ruchów Miejskich przyjeżdżali ludzie z całego kraju i chcieli taksówką dotrzeć spod dworca PKP do MCK na ulicę Drzymały, i jeśli mieli cały pakiet knyfów typu MCK, to dopiero taksówkarze reagowali często na Chemik. Chodzi o to, że ci pierwsi „przewodnicy” nie mają podstawowej wiedzy o mieście. Trudno mieć do nich pretensje. Tej wiedzy zwyczajnie nie ma gdzie pozyskać tak wprost. Nie ma bowiem takich prostych, łatwych metod zorientowania się w mieście.

- Trzeba postawić na edukację, aby się wypromować.

- Nie inaczej. Jeśli chcemy osiągać efekty, to musimy gdzieś zasiać. I nie możemy liczyć, że to się samo z siebie stanie, że mieszkańcy będą mieli wiedzę o mieście, albo też nie będą jej mieli. Albo też będą epatowali jakimś tam szacunkiem, miłością do miasta, jeśli się gdzieś tego nie zaszczepi. Dlatego, wracając do pierwszego pytania, Dom Historii Miasta jest tym dobrym miejscem implementowania i pokazania, że w tym mieście coś jest, coś było. To wszystko może stać się wartością dodana dzisiaj i w pewnej perspektywie w przyszłości.

- Dziękuję.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x