Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Mieszkanie w mieście bywa wygodniejsze i tańsze

2017-01-04, Nasze rozmowy

Z  Grzegorzem Musiałowiczem, radnym z klubu Ludzie dla Miasta, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_17216.jpg

- Jakiś czas temu złożył pan bardzo ciekawą interpelację dotyczącą tego, że miasto powinno wziąć na siebie opłaty za groby znanych gorzowian. I co się dzieje z tą interpelacją?

- Niestety, odpowiedź jest negatywna. Może zaproponowałem zbyt szeroki wachlarz gorzowian, bo oprócz osób objętych najwyższymi odznaczeniami państwowymi wnioskowałem, by na tej liście znaleźli się powstańcy warszawscy, żołnierze podziemia niepodległościowego – zastrzegam, nie mówię o żołnierzach wyklętych, nie używałem takiego określenia. Pierwsza odpowiedź była taka, że to kosztuje około 3 milionów zł, i dlatego jest to kompletnie nie do udźwignięcia dla budżetu miasta. W drugiej też pada podobny argument. Ale jeśli przeanalizować tę liczbę, to wygląda ona nieco inaczej. Przecież miejsce na cmentarzu wykupuje się raz na 20 lat. I jak te miliony rozbijemy na te lata, to wychodzi, że byłoby to średnio około 150 tys. zł w skali roku. No i argumentowano tym, że opłaty te są źródłem dochodu budżetu i nie możemy nic z tym zrobić, bo nie możemy działać na jego szkodę. Podobnie jest w tej sprawie, jak z biletem weekendowym.

- Czyli z czym?

- Pierwszy wystąpił z tym pomysłem Michał Szmytkowski. No i po ponad roku, przy dużym  oporze, udało nam się takie rozwiązanie wprowadzić. Bilet weekendowy to bilet uprawniający do przejazdów właśnie w końcówce tygodnia i kosztuje 18 zł oraz 9 zł ulgowy. Cena tego biletu jest tak skalkulowana, aby – jak to wyrażono – nie narazić się na spadek sprzedaży biletów jednorazowych, bo to jest dochód miasta. Dodam tylko, że inne miasta, które takie bilety wprowadziły, uchwalały cenę przyjazną pasażerom, zachęcającą do korzystania z komunikacji publicznej - na poziomie pomiędzy 10 a 14 zł. Bo chodzi przede wszystkim o zachęcanie do korzystania z autobusów i ograniczanie korków.

- Ja jednak wrócę jeszcze do opłat cmentarnych. Przecież istnieją groby różnych zasłużonych dla miasta lub ciekawych, którzy nie mają już kompletnie nikogo. Mam na myśli choćby grób Szymona Giętego, czyli Kazimierza Henryka Wnuka. Co z takimi grobami?

- Mam z tyłu głowy taką filmową opowieść, że ktoś przyjeżdża z zagranicy po 1990 roku, szuka grobu ojca lub matki, a tego grobu nie ma, bo nikt nie opłacił miejsca pochówku na kolejne 20 lat. Fakt, ja się rozbiłem o ścianę, ale nie oznacza to, że zamierzam odpuścić. Choć trzeba dodać, że miasto także zasłoniło się przypuszczeniem, że wojewoda uchyliłby tę uchwałę, bo niby jest to nierówne traktowanie mieszkańców. Dla ciekawości powiem tylko, że Warszawa, która zasłużonych ma znacznie więcej, taką regulację przyjęła i co więcej, cała uchwała mieści się na jednej kartce! No i wojewoda mazowiecki tego nie uchylił. Można? Można. Tylko trzeba chcieć. Być może w przypadku tych pochówków nigdy nie będzie korzystnego momentu, co nie znaczy, że trzeba sprawę odłożyć. Uważam, że jest to kwestia uhonorowania tych, którzy na to zasługują. I przy okazji skoro już o tym, to właśnie wiąże się tu kwestia nazewnictwa ulic w mieście.

- Co pan ma na myśli w tej kwestii?

- Uważam, że w mieście należy wprowadzać nazwy lokalne. Jeśli mamy budować tożsamość miasta i pielęgnować lokalny patriotyzm Gorzowa, to proszę pamiętać, że nie każdemu zasłużonemu postawimy pomnik. Natomiast możemy nadawać nowym ulicom nazwy od nazwisk tych ludzi. Jak będą oni istnieć w ten sposób w przestrzeni publicznej, to będą pamiętani przez pokolenia. Jak ktoś na kopercie napisze np. ul. Kazimierza Furmana 6, to siłą rzeczy Furman będzie stale obecny. I może więcej osób sięgnie po jego wyjątkowe wiersze?

- Jakimi kryteriami według pana należałoby się kierować przy wyborze lokalnych patronów ulic?

- Ponieważ wyszedłem ze stowarzyszenia, czyli tego trzeciego sektora, który po 1989 roku stał się bardzo ważnym w kraju, to pierwszym naturalnym kandydatem dla nas był Bożydar Bibrowicz, osoba jednak dla niektórych kontrowersyjna.

- Dlaczego kontrowersyjna?

- Jeden z działaczy prawicowych na ten pomysł zareagował – ale musimy sprawdzić jego teczkę. I to mnie wówczas mocno zaskoczyło. Bo w przypadku innych patronów ulic, gorzowskich, czy też niegorzowskich nikt nigdy o żadnych teczkach nie wspominał. Jakąś wielką tajemnicą nie jest, że Bożydar Bibrowicz był czy nie był w PZPR, że pracował jako dyrektor w jednej i drugiej firmie. Ale przecież nie można szukać różnych kwitów na różnych ludzi. Dla mnie Bożydar Bibrowicz to był wartościowy człowiek, który różne działania społeczne robił dużo wcześniej niż nasze Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Zawarcia.

- A inni?

- Są. Moja mama wspomniała księdza Kazimierza Łabińskiego, ale ksiądz ma już kamień i skwerek przy kościele Chrystusa Króla. Następnie pojawiła się postać Antoniego Możdżera, nauczyciela języków klasycznych i dyrektora szkoły, dziadka wybitnego jazzmana Leszka Możdżera. Myślimy też o Tadeuszu Kudelskim, jak dla mnie idealny kandydat do patronowania ulicy. Ostatnio zmarł Jerzy Hopfer, wyjątkowy człowiek i działacz społeczny. Ja wiem, że to zupełnie świeża sprawa, ale kandydat godny. Nie mam żadnych wątpliwości, że wspomniany już Kazimierz Furman. A skoro przy tym jestem, to ponoć istnieje tak zwany bank nazw ulic i ponoć są tam bardzo ciekawe propozycje. Tylko jeśli nazywa się jakąś ulicę Podmokłą, jeśli pojawia się ulica Ozima, to dla mnie wybór takich nazw jest głupotą. Dlatego się zastanawiam nad tym, czy ta komisja pracuje. Zgadzam się, że małe uliczki nie nadają się do tego, aby dedykować im zasłużonych gorzowian. Ale wybór takich Podmokłych czy Ozimych jest dla mnie wyborem fatalnym. Zresztą moim zdaniem w Gorzowie jest znacznie więcej ulic, których nazwy brzmią fatalnie.

- Nie podoba się panu nazwa ulicy Braci Paździorków?

- Tę akurat uwielbiam (śmiech). Tam słychać polszczyznę. To już jest fajne. Ale serio, myślę, że gdybyśmy zaczęli pytać mieszkańców, to szybko stworzyłby się nasz własny bank nazw i liczyłby nawet do setki postaci godnych upamiętnienia. My tak naprawdę nie wiemy, jak wybierane są nazwy, kiedy zbiera się komisja i jak pracuje.

- A skoro przy nazwach jesteśmy, to za chwilę zacznie się porządkowanie sfery publicznej z nazw związanych z czasami komunizmu w Polsce. A najdłuższa gorzowska ulica to Franciszka Walczaka, o którym wszyscy wiedzą, że był milicjantem, czyli osobą związaną z ówczesnym opresyjnym systemem władzy. Na tej samej liście może się znaleźć ulica Kosynierów Gdyńskich…

- O, w życiu bym nie pomyślał, że coś im zagraża...

- Tak, tak może być. Czy pan się zgadza, aby z urzędu niejako zmieniać takie wrośnięte w pejzaż miasta nazwy?

- Przecież my już przeprowadziliśmy w Gorzowie dekomunizację nazw ulic. Pozbyliśmy się bardzo wielu nazw. Nie mamy już ulic typu  Małgorzaty Fornalskiej, którą zastąpił Zbigniew Herbert, generała Świerczewskiego zastąpił kardynał Wyszyński. Zresztą wymieniać można jeszcze długo.

- No to przenieśmy się teraz na Zawarcie. Inny pana konik, jeśli chodzi o działania w sferze publicznej. I co tam słychać?

- Zależało mi, żeby Zawarcie dostawało pieniądze na inwestycje proporcjonalnie do innych części miasta. No i to się udało. Ponadto udało się zmienić wizerunek Zawarcia w oczach innych gorzowian. Zaczęto o nim dobrze mówić. Ankiety zresztą pokazały, że ludzie lubią tu mieszkać, doceniają piękną zieleń, dobrą komunikację, przestrzenność dzielnicy, to że jest zabudowana niskimi budynkami a nie ponurymi wieżowcami.

- Coś się nie udało?

- Tak, niestety. Nie udało się zrealizować planu rewitalizacji kwartału na Zamościu, którą chcieliśmy wcielić w życie dużo wcześniej, niż zaczęto o tym mówić. Chodziło nam o osiedle robotnicze wybudowane przez Hermana Pauckscha. Nikt wówczas nie chciał z nami o tym rozmawiać. Ale też inna sprawa, że nie było środków zewnętrznych jak obecnie na takie działania. A druga rzecz, która się nie udała, to wpisanie kościoła Chrystusa Króla na listę pomników historii, co dałoby pieniądze na jego remont.

- Dlaczego?

- Świątynia obchodziła niedawno 80-lecie powstania, więc w oczach autorytetów ponoć to za „młody” zabytek. To był czas, kiedy proboszczem był obecny nasz biskup Tadeusz Lityński. To właśnie z nim i miejskim konserwatorem zabytków Sylwią Groblicą odwiedziliśmy kilka miejscowości, w których zabytki uzyskały taki status. Jednak liczę, że to kiedyś nastąpi, tym bardziej, że ten kościół jest jedynym tego typu obiektem w Polsce, unikalnym nawet w skali Europy modernistycznym kościołem wybudowanym w latach 30., kiedy w Niemczech rodził się faszyzm. Takich budowli jest zaledwie kilka w skali całej Europy. Ale opowiem o pewnej rzeczy, która nam się udała. Otóż wydaliśmy widokówkę z Zawarcia ze zdjęciami wykonanymi przez samych mieszkańców. Potem drugą i nagle wyszło, że stowarzyszenie jest znane właśnie z tych widokówek, a nie z poważniejszych działań jak choćby rewitalizacja. Za to na kilku z tych kartek widnieje w różnych ujęciach ten właśnie kościół.

- No to teraz kolejna kwestia. Działał i działa pan w stowarzyszeniu, bawił i bawi się w politykę. No i dwa lata temu został pan radnym. Mija dokładnie dwa lata kadencji. Z czego pan jest zadowolony? Co się udało osiągnąć w tym czasie?

- Przede wszystkim udało nam się zmienić zasady wynajmu lokali komunalnych. W mieście było prawie 300 zaniedbanych lokali komunalnych do wynajęcia, a kilkaset rodzin czekało na przydział. Chodziło o to, aby chętnych najemców, którzy wyremontują sobie te mieszkania, zwolnić z czynszu do wysokości poniesionych nakładów na remont. Wybrano połowiczne rozwiązanie, czyli najemca płaci połowę czynszu a druga połowa jest zaliczana na poczet kosztów remontowych. Ale dzięki temu i tak wiele osób wprowadziło się do takich lokali, dotąd długo niezamieszkanych. Natomiast te naprawdę duże mieszkania, gdzie czynsz jest wyższy poszły na przetargi. I nimi zaczęły się interesować nawet osoby spoza Gorzowa, które uznały, że wzorem dużych miast będzie można za niekoniecznie duże pieniądze urządzić sobie ciekawą przestrzeń do życia w centrum miasta w zabytkowej przestrzeni. Tym  bardziej, że zaczynamy odchodzić od modelu życia poza miastem. Bo jednak mieszkanie w mieście bywa wygodniejsze i tańsze.

- Ale jednak znacznie więcej się nie udało, bo obiecanki były znacznie większe.

- Jak to się nie udało? Linia autobusowa 134 ze Strażackiej na Dekerta się udała! Był to zresztą pomysł mieszkańców, który w postaci petycji złożyłem do prezydenta. Od kierowców i pasażerów wiem, że linia cieszy się sporym powodzeniem. Choć dobrze byłoby, gdyby bilet weekendowy stał się równie popularny. Ale do tego trzeba obniżyć jego cenę do poziomu innych miast.

- No dobrze. Ale jest rozgrzebane centrum. Prezydent zakupił „Przemysłówkę”, choć nikomu ten pomysł się nie podobał.

- Właśnie oddano do użytku ulicę Towarową na Zawarciu, więc jest pierwsza jaskółka. Zakup zaś „Przemysłówki” – ja nie jestem do końca przekonany, że to błędna decyzja, jeżeli jej celem ma być porządkowanie przestrzeni w centrum. Chociaż ja bym ten budynek najchętniej rozebrał po prostu.

- Prezydent ma na ten temat inne zdanie. Chce tam przenosić instytucje kultury – Miejski Ośrodek Sztuki i Miejskie Centrum Kultury.

- Co do MCK, to rozumiem. Bo obecna siedziba to dramat. Budynek jest w stanie agonalnym. I tak trzeba dla MCK już szukać nowej siedziby, bo remont starego obiektu jest moim zdaniem nierealny. Co do MOS, to jestem absolutnie przeciwny przenosinom ośrodka gdziekolwiek. Skoro już nie mamy Lamusa, co mnie cholernie boli, to absolutnie nie powinniśmy MOS przenosić gdziekolwiek tylko dlatego, że być może jest to atrakcyjne miejsce pod zabudowę mieszkaniową czy jakąkolwiek inną. Jest to świetnie skomunikowany obiekt, z dużym parkingiem, idealnie dostosowany do tego, co tam się dzieje, czyli do wystawiennictwa. Działa tam znakomite kameralne kino, znane w całej Polsce. Jestem zdecydowanie więc przeciwny przenosinom MOS.

- To jakie wy, państwo radni, będziecie mieli przełożenie na prezydenta, aby jednak MOS został tu, gdzie jest?

- Na pewno jakieś. Bo nie jest tak, że radni nic nie mogą. Ja na pewno będę przekonywał prezydenta, że to nie jest dobra decyzja.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x