Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

​ To w kinie się rodziły pierwsze miłości, zawiązywały przyjaźnie

2017-01-17, Nasze rozmowy

Z Moniką Kowalską, dyrektor kina Helios i kinomanką, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_17318.jpg

- Szykuje się wielkie święto kina w Heliosie. Co to będzie za wydarzenie?

- Dla nas na pewno będzie to święto kina. Zakończył się właśnie remont. Zaczynamy dziesiąty rok działalności w Gorzowie i dlatego to dla nas ważny rok. Istotne jest też i to, że postanowiliśmy ten remont tak przeprowadzić, aby zmienić całkowicie wygląd kina, a przez to nawiązać do tradycji, czyli do tego, co tu tak naprawdę było, czyli jakie kina w Gorzowie w ogóle były. Postanowiliśmy każdą z sal kina, a mamy ich pięć, nazwać innym imieniem, czyli imionami kin, które tu przedtem były. Tak się też stało. Każda sala ma swój neon, swoje zdjęcia, na których widać, jak dane kino wyglądało. To ma być przypomnienie gorzowianom, że istniały takie kina. I bardzo wiele istotnych rzeczy się w nich wydarzało. Tam się rodziły pierwsze miłości. Tam się odbywały randki. Zawiązywały się przyjaźnie. No jednym słowem, wiele się w kinach działo. Bo kino przecież to miejsce magiczne. Po remoncie i zmianie wizerunku chcemy kino na nowo otworzyć.

- Jak będzie wyglądać to nowe otwarcie?

- Będzie to weekend od 20 do 22 stycznia i chcieliśmy bardzo się pochwalić gorzowianom, ale i całemu regionowi nowym wizerunkiem kina. Będzie to taki moment, kiedy na ekrany wchodzi bardzo wiele filmów muzycznych. Będziemy mieć dwie premiery. Bo premierę ma film „La La Land” – już w tej chwili okrzyknięty pewniakiem oscarowym. To jest piękny musical z Emmą Stone w roli głównej. Drugą premierą, to już dla dzieci, będzie „Baletnica”, czyli opowieść o dziewczynce, która bardzo chce tańczyć. Poza tym na naszych ekranach jest film „Sing”, który jest o śpiewaniu właśnie. No i dlatego ten weekend będzie związany z tańcem i śpiewaniem. Będą u nas różne zabawy, konkursy, będzie spotkanie z ludźmi, którzy tańczą, będzie karaoke, pokaz szkoły tańca. Jednym słowem, rozśpiewany i roztańczony będzie ten weekend. Zapraszam, bo niespodzianek będzie bardzo dużo.

- Wróćmy jednak do kina, do tej tradycji, którą Helios w dość symboliczny, ale bardzo dobry, kontynuuje. Ile razy jestem w kinie, to zawsze słyszę od różnych ludzi – Jak pięknie! Znów idziemy do Kopernika. A jak ty pamiętasz gorzowskie kina?

- W zasadzie pamiętam trzy gorzowskie kina. Pamiętam Muzę, bo najpierw mieszkałam na ul. Gwiaździstej i w związku z tym najbliżej mi było do Muzy właśnie. Tam chodziliśmy na poraki i inne film. Pamiętam Słońce, bo jak się przeprowadziliśmy do centrum, to Słońce było najbliżej. Ale naturalnie pamiętam też Kopernik, bo przecież to było największe kino i tam największe hity chodziły. Oczywiście, pamięć jest różna w zależności od tego, jak się człowiekowi toczy życie. Pamiętam bardzo dobrze Konfrontacje Filmowe, bo już wówczas zaczęłam się bardziej interesować kinem.

- Stałaś w kolejce po karnety?

- Stałam w kolejce po karnety, bo wówczas się rzeczywiście stało w kolejkach. Ale też stałam w innych kolejkach. Bo przecież stałam w ogromnej kolejce, żeby zobaczyć Bruce’a Lee, „Gwiezdne wojny”, ale też żeby zobaczyć inne filmy. Bo tak naprawdę wówczas się stało w wielkich kolejkach. Ale i dziś się stoi w kolejkach, co prawda nie takich długich, ale jednak i dziś one są. A przecież dziś jest zupełni inny świat, można sobie rezerwować bilety choćby przez Internet. Kiedyś, jak była jedna kasa, jak w Koperniku, bo w Słońcu to były dwie, kolejki były ogromne. Ale pamiętam też Dni Filmu Radzieckiego, na które się chodziło ze szkołą.

- No i jak pamiętasz właśnie te Dni? Bo niektórzy pamiętają to jako koszmar, a inni twierdzą, że niektóre rzeczy dało się oglądać.

- Pamiętam jeden film. Byłam wówczas bardzo zszokowana zachowaniem ludzi. Bo oczywiście na Dni Filmu Radzieckiego część ludzi chodziła z oczywistych względów tylko po to, aby bojkotować. Oznaczało to włączanie budzików na seansach, buczenie i krzyczenie…

- Takie rzeczy się działy?

- Tak, takie rzeczy się działy. Ludzie manifestowali swój sprzeciw przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Ja wracam do tego filmu, który pamiętam do dziś. To była „Pokuta”, gruziński film, który był filmem niezwykłym, niezmiernie docenionym przez międzynarodową publiczność i krytykę. To była ewidentna satyra na Stalina, jego czasy i wszystko, co się z nim wiązało. No i nie mogłam pojąć, dlaczego ci ludzie, zamiast cieszyć się z tego, że oglądają film antyustrojowy, z wieloma różnymi tropami, włączają budziki, krzyczą i zupełnie nie potrafią się wznieść ponad swoje przyzwyczajenia i nawyki myślowe, a nie chcą kojarzyć treści z tym, że coś się zaczyna zmieniać. Bo to były lata 80. XX wieku, więc zaczynała się odwilż. Takie zachowanie było dla mnie właśnie szokiem. Myślę bowiem, że nawet jeśli jesteśmy do czegoś przymuszani, warto pójść i sobie popatrzeć. Przecież bywa, że jesteśmy przymuszani, żeby pójść do teatru, do galerii, kina także, ale i w takich okolicznościach lepiej jest obejrzeć to, co musimy, a nie płakać z powodu tego przymuszenia. A wracając do Dni Filmu Radzieckiego, to niektóre z tamtych propozycji mi się bardzo podobały, niektóre nie. I uważam, że należy się buntować przeciwko nieciekawym rzeczom, a nie idei jako takiej.

- To wróćmy do ogonów na filmy. Widać je nawet na tych fotografiach, które można zobaczyć w kinie. Jak myślisz, skąd się wziął taki fenomen w Gorzowie? Bo w większych miastach aż takich ogonów do kinowych kas nie było.

- Od lat pracuję w branży kinowej i śledzę to, co się na rynku dzieje. No i są hity, na które ludzie chodzili, chodzą i będą chodzić i tam będą się ustawiać kolejki. W większych miastach tych kin zawsze było o wiele więcej i dlatego to wszystko się trochę inaczej rozkłada niż w takim Gorzowie. A w mniejszych miastach kino bywa jedną z nielicznych, jeśli nie jedyną możliwością spędzania wolnego czasu. Konkurencją dla kina niekoniecznie są inne kina. Konkurencją dla kina jest też rozrywka jako taka, czyli to wszystko, co możemy robić w wolnym czasie i co nam może sprawiać przyjemność, a więc puby, opera, teatr, filharmonia, klub jazzowy, koncert rockowy, czyli wszystko to, co dzieje się w mieście wieczorem. W dużych miastach tych możliwości jest znacznie więcej. Wyborów co do sposobu spędzania czasu jest znacznie więcej. W mniejszych miastach, jak w Gorzowie, gdzie jest teatr, filharmonia, klub jazzowy, ale mimo to wachlarz wyboru jest jednak znacznie mniejszy. Dlatego też ludzie wybierają kino. Bo jest najbardziej dostępne. I co ciekawe, przecież wielokrotnie już wróżono kinu śmierć. Pierwszy raz mówiło się o tym, kiedy doszedł dźwięk, potem kolor, bo przecież kino musi być czarno-białe. Kino miało też się skończyć, kiedy powstała telewizja. Kolejnym gwoździem do trumny kina miało być wideo, a jednak kino znów wyszło obronną ręka. Potem pojawił się Internet, telewizja cyfrowa, możliwości wypożyczania filmów przez Internet. A kino jednak nadal ma się bardzo dobrze.

- Dlaczego?

- Dlatego, że jest to zupełnie inne przeżycie. Chcę zaznaczyć, że ja nie oglądam filmów poza kinem. Może jest to jakaś anomalia, ale ja uwielbiam oglądać filmy w kinie. Kino to dla mnie zamknięta, wyciemniona sala, a nie jakieś tam kina na Kwadracie czy inne wakacyjne. Zamknięta sala, do której wchodzę i zyskują poczucie, że moja uwaga, moje myśli, moje emocje są związane w tym, co za chwilę zobaczę na ekranie. Nie będzie żadnych telefonów, żadnych dzwonków do drzwi, robienia herbaty i tysiąca innych czynności, które się w domu wykonuje. No i nie będzie tych wszystkich ludzi, którzy kino letnie traktują jako dekorację do spotkania. W typowym kinie odbiór jest inny. Efekt tworzy także i dźwięk, który nas otacza, obraz na dużym ekranie – to wszystko powoduje, że znajdujemy się w środku wydarzenia, jakim jest film. No i kolejna rzecz. Jesteśmy istotami społecznymi. I dlatego fajnie jest oglądać film z innymi ludźmi w sali. Fajnie jest słyszeć obok śmiech innych wtedy, kiedy i my się śmiejemy, ale równie fajnie jest przeżywać wzruszenia, kiedy inni się wzruszają. No i po kolejne, zmieniło się nasze podejście do kultury. Kiedyś były tylko dwa programy w telewizji i nieliczne książki. Wszyscy oglądali i czytali to samo oraz o tym rozmawiali. Dziś kultura jest megadostępna. Każdy sobie wybiera coś, co niekoniecznie musi znać ktoś drugi. A film oglądany w kinie daje nadal wspólny mianownik do dyskusji. I to jest właśnie ta bardzo duża siła kina, z której być może jeszcze nie zdajemy sobie sprawy.

- I coś w tym jest, bo do Heliosa przychodzą nie tylko gorzowianie. Do Heliosa ściągają ludzie z całego regionu.

- Fakt. Najbliżej od Gorzowa multipleksy są w Szczecinie, Poznaniu i Zielonej Górze, czyli w odległości około 100 km. Ci, którzy mieszkają tak do 50 km od Gorzowa wybierają kino w naszym mieście. Co ciekawe, kiedy jeszcze nie było Heliosa w Szczecinie na prawym brzegu Odry, to do nas przyjeżdżali ludzie, którym było do Szczecina bliżej. Bo prościej im było tu przyjechać, aniżeli pokonywać tamtejsze korki. Mniej czasu zwyczajnie im to zabierało.

- W Gorzowie przecież jest jeszcze jedno kino typu multipleks.

- Jest. Zostało otwarte rok temu. No i jest to pewna konkurencja. Część widzów się przeniosła do tamtego kina. Co jest oczywiste. Ale przecież nie należy się obrażać na rzeczywistość. Każdy ma prawo wyboru. Każdy inwestor ma prawo do inwestowania, gdzie chce. My staramy się, żeby widzowie nas wybierali. A że część ludzi wybierze to drugie kino? To jest oczywiste. Przecież w czasach minionych było Słońce, był Kopernik. Ja naszej konkurencji nie traktuję jak jakiegoś wroga, tym bardziej, że pracują tam ludzie, którzy pracowali z nami.

- No i na koniec. Będziecie podejmować działania, które wiążą się zarówno z kinem, jak i regionem? Jeśli oczywiście coś takiego powstanie.

- Jeśli pojawi się jakiś pomysł, jakieś sytuacje związane z regionem, to na pewno. Dobrym przykładem na to, że się włączamy w takie działania jest choćby fakt, że pokazujemy film „Kolekcja sukienek”, w którym jedną z ról gra Marzena Wieczorek, aktorka gorzowskiego Teatru Osterwy. Przypomnę, że był pokaz filmu „Papusza”, na których przyjechali aktorzy, a ja sama byłam inicjatorką Tygodnia Kultury z Papuszą, który się odbył w różnych gorzowskich instytucjach. Dość przypomnieć, że także pokazywaliśmy dokument o Krzysztofie Cegielskim, wybitnym żużlowcu z Gorzowa, zresztą w jego obecności. Jesteśmy bardzo otwarci na to, co się dzieje w regionie, co możemy pokazać, zaprezentować. Zresztą tak się ostatnio porobiło, że ludzie coraz bardziej interesują się tym, co tutaj, małymi własnymi regionami, aniżeli wielką polityką. A my się w ten nurt regionalny zwyczajnie wpisujemy.

- Dziękuję.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x