Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Pokazać im inny świat niż widzą na co dzień w domu

2017-02-07, Nasze rozmowy

Z Hanną Gill-Piątek, p.o. dyrektora Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Miasta Gorzowa Wlkp., rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_17478.jpg

- Przyjechała pani do nas niespełna rok temu z Łodzi. Zdążyła pani poznać Gorzów?

- Zdążyłam.

- Jakie wrażenia?

- Pozytywne. Uwielbiam Gorzów za to, za co większość mieszkańców go niedocenia. Za przyrodę, pięknie położoną rzekę, parki. Lubię Gorzów za sklepy z różnymi rupieciami, jak choćby Skarby Skandynawii czy swojskie kawiarnie. W tym Letnią, bo naprawdę rzadkością jest to, żeby w centrum miasta na ulicy odbywały się potańcówki. Nie wiem czemu wielu gorzowian wstydzi się tego miejsca, które kipi niepowtarzalnym klimatem.

- W Łodzi brakuje takich miejsc?

- Tak.

- Słowem, życie w mniejszych miastach potrafi być przyjemne?

- Oczywiście. Cechą miast wielkości Gorzowa jest to, że można w nich zachować sporo naturalności. W Gorzowie, na co szybko zwróciłam uwagę, dużo łatwiej można w sposób nie skrępowany porozmawiać z ludźmi. Czasami mam wrażenie, że tu prawie wszyscy znają się z wszystkimi. W aglomeracjach ludzie są bardziej zabiegani i przez to obcy dla siebie.

- Czym nasze miasto wyróżnia się na tle innych miast o podobnej wielkości i podobnych problemach?

- Miast o zaludnieniu rzędu 100-120 tysięcy nie jest za wiele i w większości znajdują się na zachodniej ścianie kraju, trochę jest na Dolnym Śląsku. I te miasta mają zbliżony do siebie charakter, ale potrafią się wyróżnić. Gorzów na ich tle może pochwalić się bogatą zielenią, filharmonią i kilkoma innych rzeczami, których nie ma wiele innych miast. Wyróżnia się ponadto specyficznymi problemami społecznymi wynikającymi z przygranicznego położenia. Mnóstwo gorzowian pracuje w Niemczech, co niesie za sobą liczne korzyści, czasami również kłopoty.

- Jak obserwuje pani z zewnątrz lubuskie potyczki, to co sobie pani myśli? 

- Uważam, że błędem jest ciągłe odnoszenie się do tego co mamy u sąsiada. W Polsce Gorzów nie jest postrzegany jako miasto związane z Zieloną Górą, a my ciągle mamy jakiś kompleks. Istniejący podskórnie konflikt jest niepotrzebny, wręcz szkodliwy dla obu stron. Są to dwa miasta, które więcej mogą osiągnąć poprzez współpracę i budowanie silnego województwa lubuskiego. Szczypta konkurencji nikomu oczywiście nie przeszkadza i jest nawet wskazana. Musi być to czynione jednak z rozwagą i w pozytywnym aspekcie. Choćby poprzez szukanie własnej tożsamości.

- Czy gorzowianie zdążyli poznać i zrozumieć  pojęcie ,,rewitalizacja społeczna’’?

- Rewitalizacja to bardzo długi proces, a my dopiero tak naprawdę ruszamy z jej realizacją. Na razie mieszkańcy zobaczyli, że ich zdanie się liczy. Warsztaty organizowane oraz realizowane przez Biuro Konsultacji Społecznych i Rewitalizacji pokazały, że jest spore grono mieszkańców chcących uczestniczyć w tworzeniu nowego obrazu miasta. Jestem przekonana, że z czasem liczba zaangażowanych w różne działania będzie systematycznie rosła. Zwłaszcza, że powoli przechodzimy do aktywizacji następnych obszarów, w tym najbardziej wrażliwym aspekcie społecznym.

- Co udało się już na tym polu osiągnąć?

- Dopiero niedawno został przyjęty Gminny Program Rewitalizacji i jako wydział zostaliśmy w nim ujęci jako wykonawca pewnych działań. Mamy już skonkretyzowany plan i najważniejsze będzie zaktywizowanie ludzi mieszkających w obszarze rewitalizacji. Do tego potrzebne są środki i obecnie trwają starania o ich pozyskanie. Pierwszeństwo mają zadania o charakterze twardym, ale pewna pula musi być przeznaczona na działania miękkie. A co udało się już zrobić? Pierwsze drobne, ale ważne poczynania były realizowane w zeszłym roku. W tym trzy projekty za kwotę 50 tysięcy złotych w ramach animacji lokalnej społeczności.

- Gminny Program Rewitalizacji został rozpisany na 10 lat. Jakie po tym czasie osiągniemy efekty?

- Powinno być dużo lepiej niż jest, ale tylko w wyznaczonym obszarze rewitalizacji. Na pewno poprawie ulegnie przestrzeń, bo w planie jest przewidzianych dużo prac budowlanych. Natomiast w aspekcie społecznym wzmożone zostaną działania w zakresie pomocy społecznej. Mam nadzieję, że zdołamy rozwinąć na tyle trwałą współpracę z mieszkańcami, że wypracowana przez najbliższe lata aktywność stanie się codziennością. Celem nie jest bowiem jednorazowe wyprowadzenie ludzi z przeróżnych problemów. Celem jest stworzenie warunków, żeby nie popadali oni ponownie w kłopoty.

- Co jest najpilniejsze do zrobienia w perspektywie najbliższych miesięcy?

- Jak wspomniałam potrzebujemy środki na realizację przyjętych zadań. Takim oczkiem w głowie wydziału jest Placówka Wsparcia Dziennego. Mocno liczymy na pozyskanie funduszy na realizację programu ,,Senior-Wigor’’, w ramach którego chcemy utworzyć Dom Pobytu Dziennego w willi po dawnym sanepidzie przy ul. Borowskiego. Do tego należy rozszerzać korzyści płynące dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny, Karty Seniora a także budować ścisłą współpracę z powstałą Radą Seniorów.

- Ważnym zadaniem stojącym przed miastem i mającym istotny wpływ na rewitalizację społeczną jest zapewne niedawno ogłoszona polityka mieszkaniowa. Co jest jej silną stroną?

- Dla prowadzonej przez nas polityki społecznej jest to kluczowy element. Przyjęty plan remontów mieszkań komunalnych i socjalnych oraz pozyskanie środków na ten cel pozwoli w szybszym tempie rozwiązać podstawowe problemy mieszkaniowe. W Gorzowie jest pewna grupa rodzin, dla których wynajęcie czterech ścian na wolnym rynku oznacza gigantyczne kłopoty finansowe i wpadanie w spiralę zadłużenia. Musimy im jak najszybciej pomóc.

- Niestety, blisko 900 rodzin ma wyroki eksmisyjne. Czy musi dochodzić do tak drastycznych sytuacji?

- Oczywiście, że nie musi dochodzić. Wcześniej powinno się temu przeciwdziałać. Po poprzedniej kadencji została nam ogromna skala zadłużeń. Obecnie monitorujemy płatności i od razu reagujemy, co jest rolą administracji i Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Nie ograniczamy się do wysyłania pism ponaglających, ale interesujemy się przyczynami zaistniałej sytuacji. Pozwala nam to wprowadzać korekty do realizowanej polityki mieszkaniowej.

- Wśród mieszkańców słychać czasami głosy, że niektórzy świadomie nie płacą, bo i tak nikt ich nie wyrzuci z mieszkania.

- Warto tu powiedzieć, że bieda nie oznacza od razu patologii i to, że ktoś ma wyrok eksmisyjny należy do marginesu społecznego. Jest to kompletne nieporozumienie. Zanim wysnuje się taki wniosek warto dowiedzieć się, w jakiej sytuacji życiowej znajduje się dana rodzina. W Gorzowie z pomocy społecznej korzysta 5-7 procent osób, które znajdują się w strefie ubóstwa skrajnego lub są niewiele ponad tą granicą. Natomiast w ubóstwie względnym do niedawno było to nawet 25 procent. Ostatnio to się zmieniło za sprawą wprowadzenia rządowego programu Rodzina 500+, co pokazują dane z innych miast.  Jak w każdej grupie, tak i tu znajdą się osoby, które w żaden sposób nie chcą sobie pomóc lub wprost kombinują. Ma to jednak krótkie nogi.

- Zgoda, ale jak ktoś ma wyrok eksmisyjny od 17 lat i nic się nie dzieje, to nie ma motywacji, żeby spłacać zadłużenie.

- Eksmisja oczywiście nie oznacza, że ktoś mieszka pod mostem. Oznacza tylko, że w pewnym momencie zadłużenie za mieszkanie osiągnęło taki wymiar, iż musiało dojść do rozwiązania umowy. Eksmitowanym sąd najczęściej przyznaje prawo do lokalu socjalnego i zdecydowana większość chce przenieść się, ale trzeba je mieć. Przez lata niewiele robiono w zakresie polityki mieszkaniowej i wyroki się kumulowały. Dopiero teraz na dobre zmieniany ten stan rzeczy.

- Czy problem dotyczy tylko rodzin wieloosobowych?

- Tak, mamy dużo rodzin wielodzietnych. Dużą grupę stanowią ponadto samotne osoby starsze, którym trudno z niewielkich emerytur utrzymać się, wykupić lekarstwa i do tego wynajmować mieszkanie. Seniorów w Gorzowie jest coraz więcej, głównie są to kobiety. Są jeszcze rodziny z dziećmi niepełnosprawnymi. W przypadku niepełnoletnich mogą one liczyć na świadczenia opiekuńcze, ale jak dziecko uzyska pełnoletność trzeba już liczyć tylko na siebie. Zdecydowana większość z wyrokami eksmisyjnymi walczy o przetrwanie.

- Pojawił się pomysł wprowadzenia abolicji dla niepłacących. Nie obawia się pani, że takie działanie jest krzywdzące dla tych, co starają się czasami wielkim wysiłkiem realizować swoje zobowiązania?

- Na razie przypatrujemy się, jak to jest robione w innych miastach. Wszędzie, gdzie taki pomysł jest realizowany warunkiem anulowania zadłużenia jest jego częściowa spłata. W Warszawie przykładowo jest to 30 procent. Pomysł ten nie dotyczy wszystkich. Każdy przypadek musi być rozpatrzony indywidualnie. Jeżeli ktoś znajduje się w dobrej sytuacji finansowej a nie płaci, to trudno żebyśmy wychodzili do niego z pomocną dłonią. Są tacy, którzy nie przejawiają ochoty do płacenia, ale są również tacy, którzy robią wszystko, żeby wyjść z kłopotów. Potrafią przyjść, odpracować część długu i takim ludziom warto pomagać.

- Czy w Gorzowie dochodzi do sytuacji dewastacji mieszkań socjalnych, jak to swego czasu miało miejsce w Nowej Soli, na co wskazywał tamtejszy prezydent Wadim Tyszkiewicz?

- Opinia publiczna szeroko chwaliła prezydenta Tyszkiewicza, ale to co on zrobił w zakresie budowy osiedla kontenerowego jest antyprzykładem pokazywanym na wszelkich konferencjach poświęconym mieszkalnictwu socjalnemu.

- Dlaczego?

- Zostały tam popełnione liczne błędy. Nie powinno się koncentrować w jednym miejscu osób, mających kłopoty. Druga sprawa, o takich ludzi należy w miarę możliwości zadbać poprzez zaoferowanie im pracy socjalnej. Pozostawienie ich samym sobie musiało doprowadzić do takiej sytuacji. Kiedyś mieliśmy podobny przypadek w jednej z podłódzkich miejscowości. Tam kontenery przestały istnieć po dwóch latach, a ostatnim działaniem mieszkańców było pocięcie ich na złom, bo nie mieli pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Pamiętajmy, że dużo rodzin jest po prostu niezaradnych i musimy im pomagać, a przede wszystkim dzieciom. Choćby poprzez pokazanie im innego świata niż widzą na co dzień w domu. Tym innym światem mogą być zwykłe zajęcia w świetlicy lub pójście na basen.  

- Nie wystarczy dać komuś mieszkanie socjalne, należy jeszcze o niego zadbać?

- W Gorzowie wychodzimy z założenia, że jak ktoś włoży trochę energii w przygotowanie mieszkania to potem bardziej je szanuje. W ramach polityki mieszkaniowej chcemy wyjść z propozycją, żeby potrzebujący mogli uczestniczyć w remontach lokali, co przyśpieszy ich oddanie. Chcemy  z udziałem Centrum Integracji Społecznej powołać brygadę remontowo-budowlaną, w której mogłyby znaleźć zatrudnienie osoby zamieszkujące w lokalach socjalnych. Podobna brygada działa w Gdańsku i tam to się sprawdza.

- Wszyscy cieszymy się, że w Gorzowie znikają piece kaflowe a ciepło jest dostarczane wprost do grzejników. Za ten luksus trzeba będzie jednak więcej płacić. Nie obawia się pani, że przez to powiększy się grono dłużników?

- Zastanawialiśmy się, czy projekt KAWKA wpłynie na wzrost zadłużenia u mieszkańców, u których doszło do wymiany instalacji ciepłowniczej. Póki nie będziemy mieli pełnych danych, póty nie będziemy w stanie ocenić sytuacji. Na razie zgodziliśmy się, że trzeba na bieżąco monitorować płatności i jeżeli gdzieś wystąpią zatory natychmiast zainteresować się przyczynami. Istnieją różne możliwości skorzystania z pomocy. W postaci dodatku mieszkaniowego lub energetycznego. W Zielonej Górze miasto podpisało umowę z elektrociepłownią, na bazie której wskazani przez opiekę socjalną mieszkańcy mają niższą stawkę.  To też jest ciekawy pomysł.

- Każde większe lub mniejsze miasto ma swój margines w postaci chociażby amatorów tanich win, którzy - niczym serialowi bohaterowie w Ranczu – lubią przesiadywać lub wystawać w publicznych miejscach i dla wielu mieszkańców są uciążliwi. Czy takie osoby można poddać rewitalizacji społecznej?

- Oczywiście, że można i już to czynimy. Zwyczaj picia alkoholu w przestrzeni publicznej jest dopuszczalny jedynie w kontrolowany sposób, na przykład w ogródku kawiarni. I co do tego, wszyscy jesteśmy zgodni. Jeżeli dochodzi do spożywania w innych miejscach a także do zakłócania spokoju, to tu musi zdecydowania działać policja i straż miejska. W Gorzowie mamy zdefiniowane takie grupki. Są to na ogół młodzi ludzie. Natomiast grupa, o której pan wspomina jest naprawdę niewielka, lecz widoczna. W Gorzowskim Centrum Pomocy Rodzinie mamy streetworkera, niebawem będzie drugi i ich zadaniem jest bycie w terenie oraz docieranie do takich osób. Powoli, ale ta praca przynosi efekt. Zauważam, że jak już się do nich dotrze i wyjdzie z konkretną propozycją, to są gotowi poddać się leczeniu, żeby wyrwać się z dotychczasowego stylu życia. Samo przeganianie nic nie da. Tacy ludzie przenoszą się z jednego w drugie miejsce i wszystko pozostaje po staremu. Nie wszystkich można również przekonać do leczenia. Znam dwa przypadki, gdzie pomimo usilnych starań nie udało się zachęcić tych ludzi do współpracy.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x