Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Naprawdę świat najlepiej poznaje się na piechotę

2017-06-27, Nasze rozmowy

Z Juliuszem Kuźmą, wieloletnim prezesem Zakładowego Oddziału PTTK „Stilon”, rozmawia Krystyna Kamińska

medium_news_header_18842.jpg

- W 2017 roku Oddział obchodzi 50-lecie, a początki stilonowskiej turystyki datowane są na 1956 rok, czyli minęło już ponad 60 lat. Dlaczego więc tylko 50?

- W 1956 roku pracownicy Stilonu powołali w zakładzie pierwsze koło Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, które z numerem 12 wchodziło do miejskiego oddziału. Natomiast w 1967 roku utworzono samodzielny Zakładowy Oddział podlegający bezpośrednio Zarządowi Głównemu PTTK i wpisany do rejestru – wówczas Wojewódzkiej Rady Narodowej. Uznajemy jego wyższość i czujemy się jego kontynuatorami. Dlatego mamy 50 lat, a nie więcej.

- Jak wyglądała organizacja Oddziału w latach 60., 70. i 80.?

- Na każdym wydziale działało koło PTTK, było więc ich 13. Mogły one prowadzić samodzielną działalność, czyli przede wszystkim organizować imprezy turystyczne. Były także komisje i kluby specjalistyczne, np. największa Komisja Turystyki Pieszej Górskiej i Nizinnej, także Kajkowa, Narciarska, Kolarska, Klub Żeglarski, Klub Motorowy, które zajmowały się wybraną dziedziną turystyki. Oddział prowadził własną wypożyczalnię sprzętu turystycznego. W ramach Oddziału działało także Biuro Obsługi Ruchu Turystycznego, które organizowało bardzo dużo wycieczek dla wszystkich pracowników Stilonu, z tymi na grzyby i jagody włącznie. Każdy pracownik Stilonu na pewno korzystał z pracy Oddziału, nawet jeśli nie był formalnym członkiem PTTK. Natomiast Zarząd Oddziału przywiązywał dużą wagę do tzw. kwalifikowanej turystyki, czyli udziału w fachowo organizowanych rajdach lub innych turystycznych imprezach, których celem było poznawanie kraju i propagowanie aktywnych form wypoczynku. 

-  Jak się zaczęła Twoja przygoda z turystyką?

- W 1965 roku byłem jeszcze uczniem stilonowskiej szkoły przyzakładowej, ale już czułem się dorosły i razem z kolegą postanowiliśmy pojechać autostopem do Krynicy. Autostop był wtedy bardzo popularną formą taniego podróżowania. Trzeba było mieć odpowiednią książeczkę wydaną przez biura PTTK. Potem stawało się na szosie i machało książeczką. Kierowcy chętnie zabierali autostopowiczów i za darmo wieźli do uzgodnionego miejsca, a w zamian dostawali kupon z książeczki, który uprawniał ich do różnych nagród. Aby kupić książeczkę, już w maju poszedłem do gorzowskiego biura PTTK, które mieściło się przy ulicy Chrobrego, naprzeciw kina „Słońce”. Pani tam urzędująca nie chciała mi jej sprzedać, bo nie miałem 18 lat. Ale na szczęście urodziłem się w czerwcu, jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego, dała się więc ubłagać i sprzedała mi taką książeczkę. Jest dla mnie ona pamiątką do dziś, traktuję ją jak relikwię, bo była początkiem moich związków z turystyką. Potem okazało się, że kolega nie może jechać, postanowiłem więc ruszyć sam. Nie wiem, dlaczego koniecznie celem wyprawy była Krynica, ale na pewno ta miejscowość zdecydowała o mojej turystycznej pasji na całe życie. Tam zobaczyłem nie tylko piękną Krynicę, ale góry, które mnie wciągnęły ofertą szlaków turystycznych. Zacząłem chodzić po górach. To były cudowne wakacje. W mojej rodzinie nie było żadnych turystycznych tradycji, więc sam musiałem odkrywać uroki turystyki.

- Gdy rozpocząłeś pracę w Stilonie, od razu związałeś się z turystyką?

- Pracowałem na Wydziale Mechanicznym, więc wstąpiłem do koła PTTK na tym wydziale. W 1978 roku wybrano mnie na jego przewodniczącego, od 1980 do 1985 byłem skarbnikiem Zarządu całego stilonowskiego Oddziału, w latach 1985 – 95 wiceprezesem ds. ekonomicznych, a od 1995 do 2017 – prezesem. Równolegle przewodniczyłem Wojewódzkiej Komisji Kół i Oddziałów Zakładowych PTTK. Teraz ta Komisja nazywa się Środowiskowa. Podczas ostatniego zebrania sprawozdawczo-wyborczego w marcu br. nie stanąłem do wyborów. 22 lata kierowania Oddziałem wystarczą. Powierzono mi godność honorowego prezesa, ale i tak ciągle żyję turystycznym życiem.

- Jakie formy turystyki były najpopularniejsze wśród stilonowców?

- Turystyka piesza, bo najwięcej osób mogło ją uprawiać i najwięcej takich rajdów organizowaliśmy. Naszą najważniejszą imprezą był zazwyczaj dwudniowy Rajd Chemików rozgrywany na początku czerwca. Uczestniczyło w nim co najmniej 100 osób, a często znacznie więcej. Wytyczaliśmy kilka tras o rożnej długości, były także trasy dla kolarzy, często dopływali do nas kajakarze. Spotykaliśmy się w wyznaczonym miejscu, a tam wspólne zabawy, wieczorem ognisko, niezapomniane opowieści i dużo śpiewania piosenek. Wszyscy byli zadowoleni.

- Na jakie imprezy ogólnopolskie lub regionalne lubiliście jeździć?

- Co roku uczestniczyliśmy w Ogólnopolskich Rajdach Chemików organizowanych w różnych miejscach Polski. Często jechał cały autokar, czyli ok. 40 osób, z własnymi namiotami, materacami, kuchenkami gazowymi itp. Zawsze bywaliśmy na rajdach w innych zakładach chemicznych, np. w Jeleniej Górze, także w Kostrzynie, gdzie organizatorem byli papiernicy z Celulozy. Dużym zainteresowaniem cieszyły się Międzynarodowe Rajdy Szlakami Lenina w Tatrach, na których – mimo ideologicznej nazwy – oferowano nam na bardzo dobrych warunkach tydzień chodzenia po górach. 

- Jakie były Wasze związki ze Stilonem?

- Bardzo bliskie. W Stilonie uznawano, że socjalistyczny zakład pracy winien dbać nie tylko o pracę, ale także o warunki bytowe i o wypoczynek załogi. Tę ostatnią funkcję mieliśmy wypełnić my, czyli zakładowe PTTK. Otrzymywaliśmy uzgodnioną kwotę z funduszu socjalnego na organizację wycieczek, na początku dostaliśmy spore dofinansowanie na zakup sprzętu turystycznego do wypożyczalni, często mogliśmy korzystać z dowozu zakładowymi autobusami na start lub na metę rajdu. Żeglarze mieli swoją bazę w ośrodku wypoczynkowym w Lubniewicach, nasze biuro, a także wypożyczalnia mieściły się w zakładowych obiektach, pracownik naszego Oddziału był na etacie Stilonu. W zasadzie nie mieliśmy kosztów własnych, bo je pokrywał zakład. Wszelkie informacje o planowanych imprezach wywieszaliśmy na zakładowych tablicach, a wrażenia z turystycznych wypraw prezentowała zakładowa gazeta.

- Ale musieliście realizować to, czego życzono sobie w zakładzie, a imprezy – jak rajdy szlakami Lenina – zawsze miały ideologiczny podtekst.

- Dziś ten ideologiczny podtekst jest wyraźnie widoczny, ale wtedy naprawdę nam nie przeszkadzał. Jeśli organizowaliśmy rajd z okazji np. rocznicy Wojska Polskiego, to byliśmy pewni, że wojsko nam pomoże, a szlaki Lenina to były zawsze najpiękniejsze szlaki w Tatrach wczesną jesienią. Podobnie było z zadaniami zakładu: czuliśmy się odpowiedzialni za atrakcyjną ofertę turystyczną dla wszystkich koleżanek i kolegów z zakładu. Wszędzie mieliśmy przyjaciół, byliśmy znani, inni nas podziwiali. Do tego byliśmy młodzi, chętni do poznawania świata, nawet jeśli ten świat był nieco podlany ideologią. Myślę, że dzięki turystyce zrealizowaliśmy nasze młodzieńcze marzenia związane z poznawaniem Polski.

- Wtedy nie jeździło się na narty na lodowiec ani na nurkowanie w Morzu Czerwonym. 

- Dziś nasza turystyka z plecakami, namiotami i kuchenkami gazowymi na pewno wydaje się anachroniczna. Teraz jeździ się autokarami i sypia w hotelach. Ale naprawdę świat najlepiej poznaje się na piechotę, a nic nie zastąpi długich, nocnych posiadów przy ognisku.    

- Co to znaczy „turystyka kwalifikowana”?

- Tak jak w sporcie są amatorzy i profesjonaliści, tak w turystyce PTTK dbało, by gronem amatorów zajmowali się fachowi przodownicy turystyczni. Ażeby uzyskać tytuł przodownika, trzeba było wcześniej zdobyć kilka stopni pośrednich, na przykład przodownicy górscy – kolejno Brązową, Srebrną i Złotą Górską Odznakę Turystyczną. Każdą otrzymywało się za przejście coraz to dłuższej i trudniejszej trasy, co musiało być potwierdzone odpowiednimi stemplami i podpisami. Potem były jeszcze kursy i egzaminy. Podobnie było w innych dziedzinach turystyki. Ten mechanizm coraz to głębszego wchodzenia w tajniki turystyki, zdobywania doświadczeń i kolejnych stopni nazywany jest turystyką kwalifikowaną. 

- Która dziedzina turystyczna była Ci najbliższa i jakie miałeś sukcesy?

- Zawsze lubiłem turystykę pieszą, bez rozróżnienia, nizinna czy górską. Mam tytuł przodownika turystyki górskiej na Beskidy Zachodnie, Beskidy Wschodnie, Sudety i Góry Świętokrzyskie. Wszystkie polskie górskie trasy turystyczne przeszedłem, niektóre po kilka razy. Nie uzyskałem tytułu przodownika po Tatrach, choć te góry także znam bardzo dobrze. Ciągle mam nadzieję, że dorobię się go, może jeszcze w tym roku. Również bardzo dużo chodziłem po nizinach, mam wszystkie stopnie Odznaki Turystycznej Pieszej i uprawnienia przodownika dla województwa lubuskiego.

- W obu Twoich legitymacjach przodownika figuruje klauzura: „uprawniony do prowadzenia wycieczek i potwierdzania ich odbycia”. Dużo prowadziłeś wycieczek?

- Bardzo dużo i ciągle odpowiadam za niektóre z rocznego harmonogramu naszej organizacji.

- Wróćmy do historii. Przyszły lata 80., czyli czas buntu, potem stagnacji, a w końcu radykalnych zmian. Jak ten etap przeżyła zakładowa turystyka?

- Typowo. Najpierw mnożyły się uwagi i pretensje do nas, że np. wycieczki za drogie i noclegi w kiepskich hotelach. Zakład miał inne kłopoty, przestał więc do nas kierować fundusz socjalny. W nasze miejsce natychmiast wchodzili inni, na przykład wycieczki zaczęła organizować „Solidarność”. I bardzo dobrze, tyle że nie miały one walorów stricte turystycznych. Musieliśmy ograniczyć ofertę, ale nie zaprzestaliśmy działalności. Doskonale pamiętam górski rajd w 1982 roku, a więc w stanie wojennym, który prowadził z Bieszczad do Nowego Targu, fragmentami granicą polsko-czechosłowacką. Na przejście trasy mieliśmy zezwolenia dwóch wojewodów: krośnieńskiego i nowotarskiego, co budziło ogromne zdziwienie żołnierzy-pograniczników. W tym czasie, w 1982 roku powstała Komisja Turystyki Rowerowej, bo takie było zapotrzebowanie, a dotychczasowa Komisja Turystyki Górskiej i Nizinnej Pieszej przekształciła się w  Klub Turystów Pieszych „Dokąd”. Klub ten próbował wydawać swoje przewodniki: „Krajobrazy” dla turystów nizinnych i „Regle” dla górskich. Ukazało się parę numerów, ale tego rodzaju prace ograniczała cenzura. W latach 80. nawiązaliśmy współpracę z niemieckimi turystami, zrobiliśmy kilka wspólnych imprez. Jednak brak finansowej opieki „Stilonu” bardzo mocno dał się nam we znaki: trzeba było zlikwidować biuro, a nawet, choć dopiero w 2003 roku, wypożyczalnię sprzętu, bo turystyczne wyposażenie było już mocno podniszczone, a pieniędzy na zakup nowego nikt nam nie dawał. Kończył się dawny „Stilon”, pracownicy odchodzili do innych firm lub na emeryturę, kurczyło się grono naszych członków.

-  Ale duch w turystycznym narodzie nie zginął i postanowiliście się reaktywować.

- Już w grudniu 1991 roku nasz Oddział PTTK został wpisany do rejestru jako niezależne stowarzyszenie, a po zmianie przepisów prawnych, w 2003 roku do Krajowego Rejestru Sądowego jako Zakładowy Oddział PTTK „Stilon” w Gorzowie Wielkopolskim. Świadomie utrzymaliśmy nazwę, bo byliśmy do niej przywiązani i dziś jest ona nie tylko dowodem wspomnienia o Stilonie, ale rodzi dla nas ogólną życzliwość, tak jak powszechną życzliwością otoczony był Stilon. Ciągle mamy swoją siedzibę w wieżowcu Stilonu i chcemy tam być jak najdłużej, mimo że teraz płacimy czynsz. Nie odcinamy się od naszego patrona, czyli Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, choć pod względem prawnym jesteśmy jednostką samodzielną.

- Ilu macie członków i jakie są zasady pracy stowarzyszenia?

- Mamy blisko 200 członków, ale w naszych imprezach mogą brać udział wszyscy chętni. Żadnemu naszemu sympatykowi nie odmawiamy udziału w rajdach lub wycieczkach, tyle że płaci on 5% więcej niż wynosi koszt podstawowy. Jesteśmy organizacją non profit, nie pobieramy wynagrodzenia za pracę, utrzymujemy jednak starą zasadę, że osoba organizująca imprezę nie płaci za udział. Nie prowadzimy działalności gospodarczej, a wpłaty za wycieczki są w pełni przeznaczane na ich koszty.  

- Jakie proponujecie formy turystycznego wypoczynku?

- Nasz kalendarz imprez niepokojąco się rozrasta. W tym roku będzie blisko 30 imprez autokarowych i pieszych oraz pewnie tyle samo rowerowych. Naszą sztandarową doroczną imprezą jest dziewięciodniowa wyprawa pod hasłem „Góry i Parki Narodowe”. Byliśmy już w chyba wszystkich polskich górach, a w tym roku aż 75 osób jedzie do Poleskiego Parku Narodowego i na Polesie. Co roku organizujemy kilka 3-4 dniowych wyjazdów w różne pasma Sudetów i Beskidów, by pochodzić po górach: w tym roku w Góry Złote, w Karkonosze,  w Beskid Śląski, w Góry Izerskie. Bardzo popularne są kilkudniowe rodzinne zloty nad morzem, w tym roku w Łebie. Organizujemy krótkie, jednodniowe wycieczki do ciekawych miejsc w naszym regionie: np. do Łagowa, Żar, do Sierakowskiego Parku Krajobrazowego, Łuku Mużakowskiego itp. Ogromnym powodzeniem cieszą się „muzyczne” wycieczki na koncerty, przedstawienia operowe lub baletowe do Warszawy, Poznania, Wrocławia, Szczecina. Mamy w planie także kilka wycieczek pieszych po najbliższej okolicy. Co roku organizujemy rajd samochodowy z konkursami. Zawsze bardzo dużo chętnych jest na nasze spływy kajakowe. Oddzielny harmonogram wycieczek mają nasi rowerzyści, którzy swoje imprezy dzielą na „rajdziki” do ok. 30 kilometrów i na „rajdy” do 100. Nasza oferta jest bardzo szeroka, a jeśli jeszcze ktoś z prawdziwych turystów, będzie chciał coś zaproponować, chętnie damy mu taką szansę.

- Kogo z byłych i aktualnych aktywnych turystów chciałbyś szczególnie uhonorować wspomnieniem?

- Spośród byłych przypomnę kolejnych prezesów: Jerzy Jakuszyk – 1967-1970, Zbigniew Wiśniewski – 1970-1973, Jerzy Wygnaniec – 1973-1980, Rajmund Chmielewski – 1980-1987, Józef Łosowski – 1987-1989, Andrzej Kadur – 1989-1995. Natomiast spośród aktualnych podam członków Zarządu naszego Oddziału, bo każdy spośród nich miał duży wkład w funkcjonowanie Oddziału, a spodziewam się od nich dalszej owocnej pracy. Prezesem aktualnie jest Ryszard Bronisz, wiceprezesami Aleksander Grabowski Kazimierz Kamiński, sekretarzem Maria Karbowska, skarbnikiem Krystyna Górska, a członkami: Stanisław Golumski i Marta Pieprzyk. Lista aktywnych turystów zawsze była i jest bardzo długa, więc przepraszam, że jej nie przywołuję.

- Jak oceniasz swoją turystyczną aktywność z perspektywy tych 50 lat?

- Turystyka to moje życie. Nigdy nie narzekałem, że oddałem się jej niemal całkowicie. Na szczęście zawsze bardzo mnie wspierała żona Anna, która uczestniczyła w wielu imprezach, długo towarzyszył nam syn Marcin. Dziękuję także moim kolegom, którzy przyjmowali na siebie część obowiązków, a mnie pozwalali rozliczać się w miarę moich możliwości, na przykład z wkładu pracy przy budowie naszych domków. Dzięki turystyce dobrze poznałem Polskę, mam wszędzie wielu przyjaciół, turystyczne kontakty owocują do dziś. Cieszę się także ze Złotej Odznaki PTTK, z Odznaki Honorowej „Za zasługi dla turystyki”, z odznaczeń i dyplomów regionalnych i lokalnych. Mam także bogatą kolekcję znaczków i proporczyków rajdowych, które mi przypominają tamte wyprawy. Obiecuję sobie, że teraz, gdy jestem na emeryturze i nie mam już obowiązków prezesa, więcej się nimi zajmę: uporządkuję, opiszę, pokażę szerzej ich funkcję i urodę.  

- Jak będziecie świętować swoje 50-lecie?

- Na 30 września zaplanowaliśmy w bibliotece uroczyste spotkanie z udziałem aktualnych i zainteresowanych byłych członków Zakładowego Oddziału PTTK „Stilon”, a wieczorem wspólny bal. Wcześniej chcielibyśmy przypominać turystykę sprzed lat, a także obecne działania. Zapraszamy na naszą stronę interentową http://pttkstilon.pl, gdzie można znaleźć wszystkie informacje. I na nasze imprezy, których liczba stale rośnie, a oferta na pewno jest ciekawa.  

Fot. Aleksander Grabowski

                                                                                  

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x