Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Nasze wspomnienia nie mają nic wspólnego z poglądami

2017-08-18, Nasze rozmowy

Z Mariuszem Zbanyszkiem, twórcą strony internetowej „Gorzów.Wczoraj”, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_19312.jpg

- Ilu ma pan stałych uczestników, obserwatorów internetowej tablicy „Gorzów. Wczoraj”?

- 20 400 osób.

- To są gorzowianie czy też ludzie spoza miasta?

- Jak sprawdzałem ostatnio statystyki, około 12 procent uczestników to są ludzie spoza Gorzowa.

- Skąd się wziął pomysł stworzenia właśnie takiej strony?

- Wie pani, historią interesuję się tak długo, jak żyję. Natomiast historią Gorzowa interesuję się od czasów liceum. Dyrektor mego Liceum Katolickiego, Marek Robak, zrobił nam kilka historycznych wycieczek i muszę stwierdzić, że historia dawnego Gorzowa mnie urzekła. Zacząłem zbierać różne rzeczy związane z przeszłością miasta i z Landsbergu, i ze starego Gorzowa. W międzyczasie byłem uczestnikiem strony Dom Historii Miasta Landsberg Gorzów Profil Prywatny do momentu, w którym prowadzący, czyli admin, mnie nie usunął ze słowami na odchodne: jak ci się nie podoba, to załóż sobie swoją stronę. Przyczyna usunięcia była taka, że w tekście o Milenium Chrztu administrator ponadkrytycznie w mojej perspektywie ocenił jednego z proboszczów katedralnych. Ja się grzecznie do tej opinii odniosłem, wówczas usłyszałem, że to prywatna strona i jak chcę, to mogę sobie sam coś zrobić. Pomyślałem wówczas – a dlaczego nie? W sumie dobry pomysł. Założę stronę, bo dlaczego nie? No i rok temu założyłem „Gorzów.Wczoraj”. Efekt – pond 20 tys. użytkowników. Ktoś może zarzucić mi, zresztą spotkałem się z takim zarzutem, że kupuję „lajki” (komputerowe polubienia strony), ale nie, ja tego nie robię. Jestem osobą prywatną, nie pracuję w urzędzie, ani nic, więc nawet gdybym kupował, to za swoje prywatne pieniądze. Trzeba pamiętać jednak, że komentarzy się nie kupi. Nie kupi się tej całej nostalgii, którą widać we wpisach i komentarzach pod kolejnymi zdjęciami. Nie kupi się ludzkiej życzliwości, która tam jest ponad różnymi podziałami.

- Z czego to wynika, ta popularność strony? Z mody na historię domową, z nostalgii za przeszłym, z tego, że chcemy się utożsamiać z tym miastem?

- To jest trochę tak, że, tworząc tę stronę, od razu zastrzegłem, że swoje poglądy polityczne każdy zostawia na boku.

- Fakt, strona jest wolna od tej sfery.

- Nie abstrahuję od sytuacji, jaka jest teraz w Polsce. Ale w sytuacji, w której jesteśmy podzieleni jak nigdy za mojego życia, bo nawet za komuny, czy na początku lat 90. czegoś takiego nie było, a mnie się ta sytuacja nie podoba. Dlatego też, tworząc tę stronę, chciałem wybudować pewną oazę wzajemnej życzliwości. Chodziło mi o osiągnięcie stanu takiego, że nasze wspomnienia nie mają nic wspólnego z naszymi poglądami. Każdy z nas był wówczas w jakimś określonym miejscu i to są historie tych ludzi. Nikt z nas tamtego życia nie zmieni. Ale ma pewne wspomnienia, coś wspólnego dla nas wszystkich, ja to nazywam gorzowskością. Naszą lokalną ojczyzną. Niemcy mają pojęcie „Heimat”. W polskim nie ma tego określenia. Jest ojczyzna – no i tu mamy duży patos. Kiedyś była ojcowizna i to określenie wydawałoby się najlepsze dla takich małych ojczyzn. Ale to określenie jednak się nie przyjęło. Nie ma zatem określenia na związek z taką małą prywatną ojczyzną. A coś takiego jednak jest.

- Przykład poproszę.

- Służę. Wrzucenie na stronę zdjęcia dawnego Okrąglaka, słynnej kawiarenki gorzowskiej wywołało u mnie coś na kształt szoku. Miałem wówczas na stronie może 1,5 tys. osób. A do Okrąglaka w krótkim czasie było z 500 polubień, ponad 200 komentarzy. Jednym słowem naprawdę masowy oddźwięk. A przecież zakres oddziaływania był stosunkowo niewielki. Nagle zobaczyłem, że ludzie, niezależnie od poglądów, wspominają to samo. Pojawiły się takie teksty – jak przechodzę koło Okrąglaka, to nadal czuję zapach kawy. Pamiętam sałatkę owocową albo galaretkę z bitą śmietaną czy rurki z kremem. Mało tego. Zamieszczenie pocztówki z nieistniejącą już restauracją Słowiańską, pocztówki drukowanej niegdyś na wielką skalę, też wywołuje mnóstwo wspomnień, mnóstwo komentarzy. Pozytywnych, że podkreślę. Okazuje się, że przeszłość, która generalnie była trudna, bo przecież lata 70. i 80. były trudne – było szaro, buro i ponuro, jak się to kiedyś mówiło. Przecież wszyscy mieli to samo i tyle samo. A jednak w naszych wspomnieniach te lata jawią się jako pozytywne. I to też było dla mnie kolejnym odkryciem. Mogłem się spodziewać, że ludzie będą na ten PRL pomstować, że taki zły, ponury, byle jaki. A wyszło, że ludzie mają pamięć tego, co było na zewnątrz, czyli państwa, i tego prywatnego świata. Pamiętają te rurki z kremem, ale i Stilon. Bo obrazki ze Stilonu też cieszą się olbrzymim powodzeniem. Ludzie tam pracowali, ale nie tylko. Bo z tych wspomnień wychodzi, że Gorzów to miasto w fabryce, czyli tak jak w Rotterdamie, o którym się mówi, że to miasto w porcie. Każdy kogoś w tym zakładzie miał. Poza tym przecież było kilka innych potężnych zakładów, jak Silwana, Ursus. I właśnie tych wspomnień zawodowych, prywatnych, sąsiedzkich, szkolnych, podwórkowych jest mnóstwo. Ja dla przykładu wychowałem się na Dolinkach i tam był taki sad między Poniatowskiego a Traugutta. I myśmy jako dzieci toczyli wojny o ten sad. My byliśmy poniatowscy, a przeciwnicy trauguciarze. Jak to dzieciarnia w tamtych czasach toczyliśmy ważną wojnę. No i wystarczyło wrzucić zdjęcie, na którym widać bloki właśnie z Traugutta i Poniatowskiego oraz ten sad wywołało lawinę wspomnień, komentarzy. To idzie w setki. Jeśli to pomaga być ludziom dla siebie milszymi, życzliwszymi, sprawia, że ktoś się uśmiechnie, to super. To znaczy, że coś się udało.

- Ale nigdy nie wychodzą sytuacje trudne, związane z polityką?

- Oczywiście, że bywają. W ubiegłym roku wspominałem wydarzenia gorzowskie, te z 31 sierpnia 1982 roku w kontekście wydarzeń w Zielonej Górze, czyli obrona Domu Katolickiego w 1960 roku. Przypominałem, że wydarzenia w Zielonej Górze to jednak mała garstka ludzi w porównaniu do Gorzowa. No i mnie się oberwało. Bo lubuskie media twierdzą, że to było coś wielkiego, niemal na skalę powstania warszawskiego. Trzeba było sobie jakoś z tym fantem poradzić. Jakiś czas temu prowadziłem sobie badania nad kapitałem społecznym. Nie jest żadną tajemnicą, że w Polsce więzi społeczne są bardzo słabe. A tu się okazuje, że właśnie taka strona jak Gorzów Wczoraj i moderowana właśnie w tym kierunku  - pamięci własnej, odpowiada na te potrzebny, na potrzeby kontaktów społecznych, tworzenia się więzi społecznych.

- Tęsknimy za tym, co było kiedyś?

- Myślę, że tak. Kiedyś ludzie spotykali się częściej. Tak było z sąsiadami, rodzinami. Teraz te spotkania mają bardziej oficjalny charakter. Zmieniła się struktura społeczna.

- Panie Mariuszu, a kto jest głównym użytkownikiem pana strony? Kto najczęściej zagląda?

- Na pewno jest duża reprezentacja kobiet w starszym wieku, czyli takich około 60. roku życia. Panie odkryły Internet, odkryły Facebooka, mają z czego żyć, mają czas, więc korzystają z możliwości, jakie sieć daje. Druga grupa, ale już bez rozróżnienia na płeć, to są 40-50-latkowie. Natomiast jeśli chodzi o młodych, to mam wrażenie, że oni odkrywają tę stronę. Przybywa ich sukcesywnie. I co ważne, oni się zachwycają. Zachwyca ich ten Gorzów z tamtych czasów. Komentarze są – Wow, to taki był Gorzów? To tak kiedyś było? Niewiarygodne, ale jednak takie są komentarze. Zrobiłem niedawno taki projekt – stronę gorzowwczoraj.pl. Facebook to społeczność, która teraz jest, ale może zniknąć. Proszę sobie przypomnieć casus naszej klasy. Też sobie nikt nie wyobrażał, że może jej nie być. A proszę, kto dziś pamięta o klasie? Dlatego jest strona poza Facebookiem. Zresztą już dwa razy właśnie tę facebookową stronę mi zablokowano. Może się tak stać, że znów FB zablokuje mnie i nie zechce otworzyć, po to właśnie ta domena. I kiedy wspomniałem, że potrzebuję pomocy w redagowaniu, to zgłosiło się mnóstwo młodych ludzi. Ich to bawi, pasjonuje, jest fajne.

- A inne projekty na przyszłość?

- Są liczne. Jednym z nich jest upamiętnienie wydarzeń gorzowskich z 1982 roku we współpracy z Archiwum Państwowym i z „Solidarnością” robimy konferencję poświęconą temu wydarzeniu. Dalej – ponieważ wiele osób jest zainteresowanych odtwarzaniem rzeczywistości czy to przedwojennej czy PRL-owskiej, to jest właśnie krąg ludzi, którzy są zainteresowani przywróceniem wodospadu w Quilitzpark, czyli parku Siemiardzkiego. I jak się okazuje, wcale to nie jest niemożliwe. Ciągle wieża ciśnień jest wieżą ciśnień. Górka ciągle jest górką. Spływ ciągle jest spływem. No i następny projekt. To jest coś, co gdyby się udało, to mogłoby być rzeczą naprawdę fenomenalną. Mam na myśli próbę reanimacji i odtworzenia baru Okrąglak.

- Ale tam jest bank!

- To jest wszystko kwestią pieniędzy. To prywatna własność dzierżawiona przez bank. Ważne, żeby z chwilą końca dzierżawy wystąpić z lepszą ofertą. To absolutnie nie jest niemożliwe. Trzeba tylko chcieć. Jakby się to udało, to miejsce to przyciągałoby do centrum, dziś praktycznie martwego. Oczywiście nie mógłby być to skansen, ale żyjąca kawiarnia. No i kolejna rzecz, stowarzyszenie. Nie ukrywam, że kilka osób mnie o to pytało. Stowarzyszenie jako rozwinięcie właśnie strony „Gorzów.Wczoraj”. To nie ma być nic wielkiego. Nie ma to być grunt pod jakąś karierę, bo mnie to na ten moment nie interesuje. Nie chcę sobie „robić” nazwiska właśnie przez stronę.

- I ostatnie pytanie. Panie Mariuszu, czy pan żyje z tej strony? Przynosi ona panu materialne dochody?

- Nie, no skąd. Mam inne źródło utrzymania, a to robię, bo mi sprawia satysfakcję.

- Dziękuję.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x