Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Muzeum zawsze było otwarte, ale trochę cicho o nim było

2018-05-23, Nasze rozmowy

Z dr Ewą Pawlak, dyrektor Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_21831.jpg

- Dużo się ostatnio tu dzieje. A to koncert, a to spektakl, a to Noc Muzeów, a to ciekawa wystawa. To jest pani sposób na otwarcie muzeum?

- Myślę, że muzeum zawsze było otwarte. Tyle tylko, że być może za mało było informacji na temat tego, co tu się dzieje. I właśnie na tym trzeba się skupić. Oprócz tego, że realizujemy swoje cele statutowe, to jeszcze musimy mówić o tym, co tu się dzieje.

- Co pani rozumie pod pojęciem – cele statutowe?

- To są te wszystkie zadania, które wynikają z ustawy o muzeach. I oczywiście pierwszym zadaniem jest gromadzenie zbiorów. Naszą misją jest ochrona dziedzictwa kulturowego i naturalnego ludzkości. Musimy dbać o to dobro, o zabytki, o zbiory, ale też naszym zadaniem statutowym jest prowadzenie i wspieranie na przykład działalności kulturalnej, artystycznej. My po prostu to robimy. Zdobywamy na to środki. Zawsze muzeum realizowało wiele fantastycznych wydarzeń. Wystawy, koncerty, ale jednak mało osób o tym wiedziało. Była słaba promocja. A teraz mam wrażenie, że coraz więcej osób dowiaduje się o nas i są zdziwieni, że w muzeum koncert. Podam przykład. Gdy zrobiliśmy koncert na walentynki w środę, nie spodziewaliśmy się, że zapełnimy salę. Co prawda, jest to sala dla 50 lub 60 widzów, ale i tak mieliśmy całą ją wypełnioną. A jeden z uczestników, wychodząc, powiedział tak, że nie spodziewał się czegoś takiego. Bo przyszedł na koncert, a wyszedł z butelką wina oraz bukietem kwiatów. Zrobiliśmy bowiem przy okazji konkursy, udało się znaleźć sponsora. Dodam, koncert był na najwyższym poziomie artystycznym, bo innych zwyczajnie nie robimy.

- Przed nami wakacje. Muzeum zaprasza najmłodszych na Wakacje z Muzami. Zimą też były warsztaty dla dzieci. To też będzie jakiś ważny obszar działań?

- Tak. Dopóki będzie zainteresowanie tego typu formami, dopóty będziemy je proponować. Po naszej ankiecie, po rozmowach z naszymi odbiorcami, z ludźmi, którzy tu przychodzą, mamy wnioski, co do tego, w jakim kierunki powinniśmy iść. I faktycznie w wakacje dużą potrzebę zajęć dla dzieci wykazują rodzice, bo przecież jakoś trzeba zagospodarować te dwa miesiące. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na wysłanie dzieci gdziekolwiek poza Gorzów albo zapewnić im opiekę. My mamy wszystkie możliwe narzędzia, mamy ludzi, mamy chęci, a także kompetencje do tego, aby zaproponować wypoczynek dla dzieci, ale wypoczynek ze sztuką, z wiedzą o muzeum, z turystyką, architekturą, z tym wszystkim, na czym my się znamy, no i dlatego proponujemy dzieciom pobyt u nas i to pod różnymi hasłami. Będzie papier, będzie kraina zabawek, bo chcemy pokazać, jak dawniej dzieci się bawiły. Nie chcemy, żeby dzieci siedziały cały czas z telefonami komórkowymi czy przed komputerami. U nas mają profesjonalne zajęcia, wycieczki. To jest taka edukacja przyszłych odbiorców naszych działań.

- No to teraz o nieco innej rzeczy. Cały czas, wszystkie dyrekcje muzeum borykały się z problemem Bogdańca. A dokładnie z remontem Młynarzówki. Pani dyrektor, co pani chce zrobić z tym problemem?

- Bogdaniec bardzo mi leży na sercu….

- Wiem, przecież pani tam mieszka.

- Mieszkam. Ale pamiętam, gdy przyjechałam tam pierwszy raz, to było jakieś dziesięć lat temu, to zwyczajnie się w tym obiekcie zakochałam. Zresztą jak większość ludzi, którzy się z tym obiektem stykają. Bogdaniec leży na granicy Obszaru Natura 2000, tam są wyjątkowe walory przyrodnicze, dodatkowo Bogdaniec leży na terenie Parku Kulturowego, dodatkowo w Dolinie Trzech Młynów. No i jeszcze jest to obiekt z wyjątkową historią. Trudną historią. Warto poczytać wspomnienia choćby ostatniej mieszkanki tego młyna, możemy się dowiedzieć dużo o życiu ludzi w tamtych czasach, ale i o historii tych ziem, ale i ludzi, którzy stąd musieli uciekać. Mamy więc splot różnych aspektów, a do tego prawie 200 lat historii tego obiektu. No i niestety, od 2008 roku decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego obiekt prawie całkowicie został wyłączony z użytkowania i udostępniania, co jest przykre. Jeśli spojrzeć na województwo lubuskie, to takich obiektów zwyczajnie nie ma. Pomijam skansen w Ochli, bo to zupełnie inna jakość. Takiego kameralnego mieszkania młynarza w naturalnym otoczeniu zwyczajnie nie ma. No i mimo starań poprzednich dyrekcji nie udało się o tej pory zdobyć środków na to, żeby kompleksowo wyremontować te obiekty. Dlatego nie pozostało nam nic innego, jak skorzystać z ostatniej prawdopodobnie już szansy i aplikować o środki unijne z Regionalnego Programu Operacyjnego Lubuskie 2020 złożyliśmy w kwietniu wniosek opiewający na blisko 7 mln zł. Jeśli przejdzie, to pozwoli nam kompleksowo wyremontować wszystkie obiekty, odtworzyć ich świetność i udostępnić do zwiedzania wraz z atrapą koła młyńskiego. Ale jednocześnie trzeba się przygotować na to, że przez dwa lata obiekt będzie zamknięty. Ja trzymam mocno kciuki za to, że uda się znaleźć wykonawców, bo to jest problem. Młynarzówka jest obiektem zabytkowym. I już zachęcam, aby śledzić nasze strony internetowe, ponieważ będziemy poszukiwać wykonawców. Mam nadzieję, że w okresie wakacyjnym będziemy wiedzieli, czy uda nam się te pieniądze pozyskać. Mamy zapewnienie od naszego organizatora – Urzędu Marszałkowskiego – zapewnienie na konieczny wkład własny w budżecie. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to Święto Chleba odbędzie się jeszcze bezpiecznie w Bogdańcu, a już po święcie będziemy ogłaszać przetargi i być może rozpoczynać jakieś pierwsze prace.

- A co z Santokiem? Bo wydaje się, że tam sytuacja jest niezła.

- Santok ma szczęście, z czego ja się bardzo cieszę. To jest przecież wyjątkowe miejsce na mapie Polski i chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, co tam się działo i dzieje. Od lat są prowadzone badania archeologiczne grodu Santok na grodzisku i to wespół z naukowcami z Polskiej Akademii Nauk – tu dr Kinga Zamelska-Monczak jest taką nieformalną szefową tych badań. Przecież nie bez powodu Gall Anonim pisał w swojej Kronice o Santoku jako kluczu i strażnicy Królestwa Polskiego. Tak też zatytułowaliśmy nasz projekt, który złożyliśmy do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. I szczęśliwie udało nam się pozyskać pieniądze na unowocześnienie aranżacji wnętrza. Drugim torem, wcześniej, pieniądze pozyskała gmina, ponieważ budynek Muzeum Grodu Santok należy właśnie do gminy. Ze Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych ze środków unijnych gmina dostała ponad 1 mln zł. Tak więc budynek zostanie odnowiony, uporządkowane zostanie także jego otoczenie. A my pozyskaliśmy 342 tys. zł, właśnie z programu ministra kultury. Mamy zabezpieczony wkład własny w wysokości 120 tys. zł. Projekt jest rozpisany na dwa lata. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w drugiej połowie 2019 roku Muzeum Grodu Santok zyska nowy blask, nowoczesność. Forma zwiedzania też się troszeczkę zmieni. Ta koncepcja powstała wespół z naszymi archeologami. Cieszymy się, że wniosek zyskał akceptację w ministerstwie, bo na 261 wniosków, które wpłynęły do ministra, nasz uplasował się na dziesiątym miejscu. Został wysoko oceniony, dostał bardzo wiele punktów. I to tylko dodatkowo świadczy, jak ważne jest to miejsce.

- No i wolnym krokiem zbliżyliśmy się do głównej siedziby, czyli kompleksu willowo-ogrodowego. I co tu trzeba?

- Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko jest w dobrym stanie. Obiekty – Willa, Spichlerz są po remontach sprzed ośmiu lat. Mają nowe elewacje. Natomiast w Spichlerzu ciągle mamy azbest i do 2030 roku musimy się go pozbyć, bo takie są przepisy. Tam też nas czeka poważna ingerencja. W Spichlerzu jest ciągle ten przykry zapach, o którym wszyscy wiedzą. Mam w planie, oczywiście potrzebne są na to pieniądze, konieczność zbadania tego drażniącego zapachu i może jakoś go wyeliminować. Krąży taka informacja, że to zapach środków użytych do konserwacji drewna, a nie do końca jest to słuszne. Trzeba jednak głębiej wniknąć w temat. Zlecić ekspertyzy. Myśl technologiczna idzie naprzód. Teraz są już takie narzędzia i metody, że być może uda się to zbadać, ale jak mówiłam, jest to kosztowne. Natomiast jeśli chodzi o Willę, to sytuacja jest rzeczywiście dobra, ale problemem są magazyny. Nie mieścimy się bowiem w naszych. To jest dość trudne wyzwanie. Natomiast Oficyna jest siedzibą naszej administracji. Rzeczywiście wymaga kompleksowego remontu. Mamy piwnice, które można zagospodarować, może na jakieś ciekawe przeznaczenie. A może właśnie na magazyny. Jestem po pierwszych konsultacjach z architektami i mam nadzieję, że uda mnie się pozyskać pieniądze na to, aby zlecić kompleksowy projekt architektoniczny z koncepcją funkcjonalną i użytkową, tak aby w najbliższych latach zająć się właśnie Oficyną. Są takie plany, żeby wydzielić miejsce na sanitariaty dla zwiedzających, bo w Willi mamy, ale to są zabytkowe rzeczy, już generalnie do oglądania, a nie korzystania. Ponadto brakuje nam profesjonalnych sal edukacyjnych, bo tego nie mamy. W Willi nie możemy prowadzić wszędzie edukacji, zakazy pożarowe to uniemożliwiają. Dlatego myślimy o przeznaczeniu sali w Oficynie na parterze na te cele. Może zamienimy ją na wielofunkcyjną. To zależy od mądrego architekta, który podpowie nam, jak to zrobić. I to są kolejne wydatki, a my, gdzie możemy, aplikujemy o pieniądze. Jednak mamy jeszcze jedno wielkie wyzwanie.

- Jakie?

- Ogród. Znajdujemy się przecież w zabytkowym kompleksie, gdzie także ogród jest zabytkiem. Nie jest to ogród dendrologiczny sensu stricte, sensu ustawowego. Jednak w rozumieniu przyrodniczym jak najbardziej, ponieważ mamy tu gatunki dendrologiczne, rzadkie, egzotyczne. Ogród ma przecież ponad trzy hektary powierzchni. Już w tym roku udało mi się zdobyć środki na dokumentację architektoniczną, na inwentaryzację, bo obowiązująca pochodzi z lat 70. Mamy obietnicę prezydenta, mam nadzieję, że radni okażą się przychylni, na 60 tys. zł, pani marszałek województwa zadeklarowała 75 tys. zł i ta kwota pozwoli przygotować aktualną inwentaryzację i dokumentację architektoniczną. A to jest podstawą, aby aplikować gdziekolwiek o jakiekolwiek środki. Mamy takie plany z naszym partnerem z Niemiec, który sam się do nas zgłosił z Bad Freienwalde. I nawet podpisaliśmy list intencyjny w sprawie wspólnego aplikowania o środki z programu Interreg 5A, ale z Meklemburgii, bo tam są jeszcze takie możliwości. Mam nadzieję, że to się uda. Póki co, nasz partner się nie wycofuje z tej współpracy. I po to są niezbędne te wszystkie zabiegi na pozyskanie pieniędzy na dokumentację. Jeśli nie Interreg, to znowu minister, znowu będziemy szukać w innych dostępnych miejscach. Bo zwyczajnie trzeba ten ogród odtworzyć, zapewnić bezpieczeństwo chodzenia po nim. Trzeba zadbać o ścieżki, przywrócić zieleni, która się rozrosła, parkowy kształt. Zależy nam, aby edukować ludzi, aby jak najwięcej wiedzieli o tym ogrodzie. Aby też jak najwięcej czasu tu spędzali, bo tu jest zwyczajnie pięknie. Tu się oddycha.

- Pani dyrektor, muzeum ma kilka skarbów, jak kolekcja Arsenału 1955, Album Pałahckie czy ostatecznie zbiory malarstwa mistrza Jana Korcza. Jaki ma pani pomysł, żeby „sprzedać” te zbiory, zainteresować nimi i je wypromować?

- Gdy zaczęłam pracę w Muzeum, spróbowałam zdiagnozować, według jakiego klucza kształtowane są tutaj kolekcje albo prowadzone zbiory. Wyszło, że nie ma takiego klucza. Podczas konkursu sama siebie zobowiązałam przed komisją, zresztą zainspirowana rozmową z komisją, do opracowania takiej polityki gromadzenia zbiorów. Obecnie to jest standard. Większość muzeów ma taki standard, czyli co chce przez swoje kolekcje osiągać, jak je kształtować, co kupować. A przez wiele lat nie było środków, aby kupować do kolekcji dzieła sztuki, to nie ma się co dziwić, że do zbiorów przyjmowano to, co ludzie przynieśli w darach, w tym także artyści. I jeśli chodzi o artystów z kręgu Arsenału’55, to otworzyła nam się taka pewna furtka. Jesteśmy bowiem w stałym kontakcie z panem Wojciechem Luterkiem, mężem zmarłej Janiny Janki Jasińskiej- Luterek. Była ona jedną z inicjatorek tej wystawy w Arsenale warszawskim. Pan Wojciech opowiedział nam wiele niezwykłych historii, jak to się u nich w domu, wówczas maleńkim warszawskim mieszkanku, odbywało. No i wszystko zmierza do tego, że w pierwszą rocznicę śmierci Janiny Jasińskiej, czyli w lutym, będziemy mogli otworzyć wystawę – bo mąż podarował nam naprawdę wiele dzieł swojej żony. A przy okazji rozmawiamy o tym, jak promować nie tylko dzieła sztuki tych artystów z naszych zbiorów, ale też i całą historię, czyli co to było za wydarzenie. Dlaczego te dzieła powstały? Co to była za wystawa? Jakie trudności ci artyści mieli? Musimy być wrażliwi i ostrożni, jeśli chodzi o tę kwestię. Ale musimy o tym mówić. Musimy przekonywać i wskazywać, że jest to wielki potencjał, ale i wielkie dziedzictwo, którym mamy przyjemność zarządzać.

A jeśli chodzi o Album Pałahickie to podobnie. Mamy to szczęście, że mamy bardzo świadomych i cudownych nauczycieli z Liceum Plastycznego, którzy co rusz przychodzą do nas ze swoimi uczniami i odbywają tutaj lekcje. A inni, na przykład rodzice, którzy przyprowadzają swoje dzieci do nas na formy wakacyjne, też oglądają. Bo my ich tak trochę ukradkiem namawiamy, aby odwiedzili te sale, żeby sami zobaczyli, a potem to już poczta pantoflowa, Facebook działa. To praca u podstaw. Noc Muzeów też temu służy. Promocja, promocja i jeszcze raz promocja. Jak 18 maja, właśnie w Noc Muzeów podjechałam do nas, to widziałam tłumy, które szły do Filharmonii, na jej siódme urodziny. I się zwyczajnie przeraziłam. Bo do nas nikt. Ale okazało się, że nie, nie wszyscy poszli do Filharmonii, wielu ludzi przyszło do nas na otwarcie wystawy archeologicznej. Okazuje się, że jest zainteresowanie i taką formą, jak koncert, ale i taką formą, jak nasza. Myślę, że wiele pracy przed nami, ale i wiele nadziei.

- Bardzo dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x