Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

Działanie znacznie zmniejszające koszty administracji

2016-03-02, Nasze rozmowy

Z Romanem Sondejem, dyrektorem generalnym LUW oraz byłym gorzowskim radnym, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_14018.jpg

- Ilu zmian kadrowych w sumie dokonał pan od chwili przyjścia do urzędu wojewódzkiego?

- Skupiłem się jedynie na tych stanowiskach, które objęła nowelizacja ustawy o służbie cywilnej. Były to wyższe stanowiska kierownicze w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim. Wszystkim dyrektorom wydziałów i ich zastępcom zaproponowałem pracę w urzędzie. Nie wszyscy skorzystali z tej propozycji. Ci, którzy podjęli się dalszej współpracy zostali przesunięci na inne stanowiska pracy, następnie urlopowani z tegoż stanowiska, na końcu otrzymali powołanie na stanowisko kierownicze, nawet w sytuacji, jeżeli nominacja dotyczyła tego samego stanowiska. Wygląda to na skomplikowaną procedurę, ale ta procedura pozwoli w przyszłości zachować miejsce pracy w Lubuskim Urzędzie  Wojewódzkim. Statystycznie z trzynastu dotychczasowych dyrektorów wydziałów sześciu pozostało na swoich stanowiskach, zaś z zewnątrz przyszło tylko czworo. 

- Mówienie o czystkach politycznych jest nieuprawnione?

- Chciałbym z wyraźną stanowczością stwierdzić, że od początku najważniejszym kryterium były kompetencje, dlatego doceniliśmy osoby, które mają wysokie umiejętności, wiedzę i bogate doświadczenie zawodowe. Analizując wszystkie raporty z ostatnich dwóch lat, które były efektem licznych kontroli różnych instytucji, zwracałem uwagę czy były jakieś zastrzeżenia wobec osób zarządzających poszczególnymi wydziałami. Oczywiście ważne też były bezpośrednie rozmowy, w trakcie których przekonałem się, że mogę liczyć ze strony dyrektorów na realizowanie polityki rządu, bo od tego jest urząd wojewódzki. Zwrócę również uwagę, że zlikwidowaliśmy jeden dyrektorski etat oraz cztery etaty zastępców dyrektorów. Jest to działanie znacznie zmniejszające koszty administracji.

- W czym lepsi są ci, którzy przyszli od tych, którzy musieli przyjąć inne stanowiska  lub odejść?

- Wchodzimy w korelacje oceny indywidualnej na danych stanowiskach. Kiedy przykładowo rozmawiałem z dyrektorem Sebastianem Franasem, przedstawił on swoją wizję rozwoju systemów informatycznych w urzędzie. Zaakceptowałem ją, ponieważ wpisywała się ona w taki obraz funkcjonowania urzędu, jaki sobie wyobrażam. I zaproponowałem dyrektorowi pozostanie w urzędzie, bo chciałem żeby dalej kierował tym pionem, jako szef oddziału. On nie przyjął tej propozycji nad czym ubolewam, podszedł do tego ambicjonalnie. Zdarzały się też różnice zdań pomiędzy mną i dotychczasowymi dyrektorami. Dotyczyły one spojrzenia na racjonalność wydatków i zarządzanie majątkiem. Dostrzegłem rozwiązania, które mogły przynieść oszczędności i co ważne nie rzutujące na sprawność działania urzędu. Ponadto dyrektorzy, którzy przyjęli propozycję pracy na niższych stanowiskach kierowniczych otrzymali oferty ściśle związane ze swoimi kompetencjami zawodowymi, co do tej pory nie w każdym przypadku miało miejsce. Starałem się przy każdej osobie wykonać racjonalny ruch, aby nie było to traktowane w kategoriach degradacji służbowej.

- Nie obawia się pan jednak, że po tych wszystkich rotacjach i zmianach urząd długo będzie musiał rozpędzać się, żeby wejść na właściwe tory?

- Urząd posiada określone procedury działania każdego wydziału i one funkcjonują. Czasami  bardzo sprawnie, czasami mielą wolniej, ale zawsze skutecznie. Nie widzę tu żadnego zagrożenia, że coś nagle tąpnie. Nowi pracownicy potrzebują trochę czasu na wdrożenie i jest to naturalne, ale jeżeli coś szwankuje, to jest to niezależne od pracowników. Mam tutaj na myśli choćby wydział spraw obywatelskich i cudzoziemców. To, że wydział w tej chwili ma problemy z właściwym funkcjonowaniem jest powiązane z brakiem wystarczających zasobów kadrowych. Przyrost spraw jest na poziomie 600-800 procent w skali roku, a możliwości zwiększenia etatowego dostajemy pod koniec roku budżetowego na poziomie niespełna dwóch etatów. To powoduje, że w tej chwili szukam takich rozwiązań w wewnątrz urzędu, żeby nie zakorkować pracy w tym wydziale. Ponadto nie da się efektywnie pracować przeznaczając 94 procent czasu na czynności związane z pracą na stanowisku. To jest praca, która szybko wypala, jest mocno stresująca i tak naprawdę jej jakość spada. Założenia jakościowe przyjęte przez audytorów jasno wskazują, że przy wskaźniku 65-67 procent praca jest najbardziej efektywna.   

- Słowem, jest pan pewny wysokiego poziomu przyjętych osób?

- Tak. Kiedy prowadziłem rozmowy z kandydatami na poszczególne stanowiska wyraźnie akcentowałem ten kierunek pracy urzędu, który wpisuje się w życzliwe podejście do mieszkańców. Urzędnik musi sobie uświadomić, że pracuje dla społeczeństwa i jestem przekonany, że jakość naszych usług będzie wysoka. Oczywiście możemy działać tylko na podstawie i w granicach prawa. Ponadto przed nami kolejny etap zmian, które mają poprawić działalność i wydajność urzędu.

- Co ma pan na myśli?

- Czas przyjrzeć się regulaminom organizacyjnym, bo od samego początku chcemy do maksimum usprawnić zarządzanie urzędem.

- Na czym miałoby polegać to usprawnienie?

- Pracownicy muszą być specjalistami w szerszych zakresach niż obecnie. W tej chwili często dzieje się tak, że w przypadku dłuższego urlopu, np. wychowawczego, nie można szybko uruchomić zastępstwa.  Rozwiązaniem jest zatrudnienie na czas nieobecności nowej osoby lub rozłożenie pracy na pozostałych pracowników. Uważam, że lepszym rozwiązaniem jest ten drugi wariant, oczywiście za dodatkowym wynagrodzeniem, co powinno zostać pozytywnie przyjęte przez zespół. Pracownicy muszą ponadto zrozumieć, że ich rola nie ogranicza się do wykonywania jednej czy dwóch czynności. Muszą poznać szerszy zakres działalności wydziałów i umieć znaleźć się w każdych warunkach, jakie przynosi życie zawodowe.    

- A swoją drogą, czy urzędy wojewódzkie muszą istnieć? Swego czasu pojawiały się nawet głosy wśród parlamentarzystów, i to lubuskich, żeby zlikwidować te instytucje?

- Dyskusja na temat ewentualnej likwidacji urzędów wojewódzkich jest bezprzedmiotowa, bo potrzebny jest organ sprawnie realizujący w terenie działania rządu. Ponadto wojewoda jest organem kontrolnym prawa miejscowego uchwalanego przez samorządy. Rozumiem zakusy, przynajmniej ze strony niektórych parlamentarzystów z partii wcześniej rządzącej, zmierzające do likwidacji urzędów wojewódzkich , gdyż za koalicji PO-PSL rola wojewodów była mocno ograniczana poprzez zmniejszanie zakresu kompetencji. Obecny rząd już zapowiedział i działa w kierunku jej zwiększania.  

- Do niedawna gorzowscy radni PiS stanowili dobrze zorganizowaną pięcioosobową grupę najczęściej merytorycznych recenzentów w stosunku do działań prezydenta miasta. Czy zostanie to zachowane, w sytuacji kiedy kilku radnych musi złożyć mandaty?

- Myślę, że tak. Osoby, które wejdą na nasze miejsca są również dobrze przygotowane do merytorycznych działań. Zawsze mogą liczyć na naszą pomoc w swojej działalności. Nie jestem już radnym, nie jestem też członkiem PiS, ale na prośbę kolegów uczestniczę czasami w posiedzeniach klubu radnych i na tyle, ile mogę prezentuję swoje zdanie. Takim sposobem uczestniczyłem ostatnio w dyskusji na temat strategii sportu i turystyki oraz strategii programów inwestycyjnych na najbliższe lata. Nie tylko ja, ale koledzy także na pewno definitywnie nie przetną  więzów z miastem.

- Zgoda, ale proszę spojrzeć na innych. Sebastian Pieńkowski został szefem oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych, Robert Jałowy dyrektorem TVP3 w Gorzowie, mający zastąpić pana Paweł Ludniewski jest zatrudniony w gabinecie politycznym u minister Elżbiety Rafalskiej w Warszawie, a Krzysztof Kielec jest szefem KSSSE. Ze starej gwardii na polu boju pozostaje właściwie tylko Mirosław Rawa. To trochę za mało, żeby być silnym klubem?

- Moim zdaniem jest za wcześnie by rozmawiać o składaniu mandatów przez wszystkich radnych PiS. Jeżeli dojdzie do takich ruchów, to taka zmiana naprawdę nie musi być zła. Przykładem może być Paweł Ludniewski. Jest to bardzo młody człowiek, ale jeżeli trafi do komisji spraw społecznych, w której działałem, może być bardzo pomocny miastu, a praca u boku minister Rafalskiej tylko w tym mu pomoże. Radni PiS, obojętnie w jakim składzie będą działali, nadal będą przekonywać prezydenta Jacka Wójcickiego oraz pozostałe kluby do realizowania naprawdę istotnych celów, takich jak choćby rozwój akademii czy większe zaangażowanie finansowe w rozwój Gorzowskiego Parku Technologicznego z wykorzystaniem strefy i terenów za strefą w kierunku Chróścika. Inaczej patrzyliśmy i patrzymy na wydatki inwestycyjne w mieście. Jesteśmy zdania, że należy je kierować tam, gdzie można liczyć na szybki  ich zwrot, a w konsekwencji na większe dochody z tego tytułu.

- Jest pan blisko wojewody, a to on kontroluje legalność aktów prawa stanowionego przez samorządy. Jest to narzędzie za pomocą, którego można mieć pośredni wpływ na działalność samorządu. Czy będzie pan zachęcał wojewodę do surowego spoglądania na te uchwały, które zostaną przyjęte wbrew polityce klubu radnych PiS?

- Urząd wojewódzki nie ingeruje w decyzje samorządów, w naszym przypadku prezydenta miasta. To, że prezydent nie zawsze się z nami zgadza, nie upoważnia wojewody do blokowania jego decyzji. Chciałbym ponadto zwrócić uwagę, że obecna współpraca na linii wojewoda-prezydent Gorzowa układa się naprawdę dobrze. Jednym z takich przykładów są wspólne działania w kierunku budowy hali sportowej, nie wspominając już o akademii. Najważniejsze jest, żeby wszelkie działania były prowadzone zgodnie z prawem, a uchwały spełniały warunek legalności i w takich sytuacjach wojewoda na pewno nikomu nie będzie blokował suwerennych decyzji, nawet jak nie będzie się z nimi zgadzał.

- Niedawno takie jedno zaskarżenie trafiło za sprawą pani Aliny Czyżewskiej w sprawie likwidacji Placówki Wsparcia Dziennego. To dobrze, że mieszkańcy są tak aktywni i szukają pomocy nawet u wojewody?

- Rzeczywiście, 18 lutego wpłynęła za sprawą pani Czyżewskiej prośba o uchylenie uchwały rady miasta z dnia 11 lutego 2016r. w sprawie likwidacji jednostki budżetowej pod nazwą „Placówka Wsparcia Dziennego w Gorzowie Wlkp.”. Termin rozstrzygnięcia nadzorczego mija 18 marca b.r. W tej chwili badamy sprawę. Skierowaliśmy też do urzędu miasta w prośbę o przesłanie dokumentów i uzasadnienie do uchwały. Trudno na tym etapie przesądzić o ostatecznym rozstrzygnięciu wojewody. Zwracam uwagę na fakt, że mieszkańcy w każdej sytuacji, gdy podejrzewają, że uchwały prawa miejscowego są podjęte z naruszeniem prawa mogą zwracać się o pomoc do służb wojewody. Proszę jednak pamiętać, że nie każde postępowanie nadzorcze musi zakończyć się po myśli skarżącego. Pozytywnym aspektem takiego postępowania jest budowanie wspólnoty obywatelskiej, która jest świadoma swoich praw, ale jednocześnie szanuje prawo stanowione przez różne organy władzy.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x