Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Przecież to jest oczywiste, że coś jest brzydkie

2016-03-09, Nasze rozmowy

Z  mecenasem Jerzym Synowcem, radnym i prezesem Towarzystwa Miłośników Gorzowa, rozmawia Renata Ochwat

medium_news_header_14090.jpg
- Panie mecenasie, zdarzył się za ostatni czas splot niefortunnych wydarzeń. Ostatecznie złodzieje ukradli główkę Honorowego Obywatela Miasta Zenona Bauera. Złodzieje ukradli też plakietkę pisarki Ireny Dowgielewicz. Fajerka Szymona Giętego również zniknęła. Co tu się w tym mieście wyprawia?

- Fajerka nie zniknęła. Została zniszczona. Ona nie jest cenna, bo żeliwna, więc jak się złodzieje przekonali, że nie ma żadnej wartości, to ją zwyczajnie zniszczyli. Także zniknęła plakietka Egometa Brahtza, co prawda jakiś czas temu, ale jednak. Ja nie wiem, co tu się dzieje. Bo to trudno pojąć. Wiem, że wandalizm jest elementem każdego miasta mniejszego i większego. Ale w Gorzowie zaczyna to przybierać znamiona jakiejś epidemii. Złodziejstwo, 10 czy 15 metrów od ratusza, kradziono przy użyciu łomów a następnie jakimś wózkiem wywożono ciężar około 60 kilogramów, znaczy tylko to, że złodzieje są absolutnie bezczelni. Mają poczucie tego, że nikt im nic nie może zrobić. Teraz pozostaje nam czekać, aż wywiozą Papuszę z parku Wiosny Ludów…

- Niech pan tak nie mówi! Niech pan tak nie mówi!

- Ale skoro udało się z Bauerem, to można i Jancarza zdemontować, ale i przyjdzie czas na Mickiewicza, bo przecież można go przewrócić i wywieźć. Staniemy się pośmiewiskiem w kraju. Bo niszczy się tych niewiele pamiątek, które tu pozostały oraz które my się staramy tu pozostawić. To w zestawieniu z innymi działaniami, które tu się dzieją, jest dla mnie niepojęte. Sfotografowałem stuletnie drzewo, które nazwałem forsycją, bo jest bardzo podobne do derenia jadalnego, jeszcze rzadszego, pomnika przyrody właściwie, przycięte straszliwie, a robi to właściciel firmy - nomen omen - ochroniarskiej, w towarzystwie czy z inspiracji znanego architekta gorzowskiego. Tną to drzewo i jeszcze wygłaszają takie teksty, że ono zakwitnie kiedyś przecież i tak dalej… Jeśli znany, bardzo znany architekt w mieście nie widzi w tym nic złego, to kto ma to widzieć? Zapraszam na spacer po okolicy. Obok naszej kancelarii (przy ul. Szkolnej – red.) Józef Teofil Finster ma budkę. Udaje od kilkunastu lat, że chce ją sprzedać, a wszędzie dookoła śmieci się tam walają. Przecież jest on szefem miejskiej spółki. Jeżeli tacy ludzie nie czują potrzeby, żeby Gorzów był uporządkowany i ładny, nie możemy tego wymagać od zwykłego mieszkańca. Kilkunastu znanych gorzowian ma pokupowane w mieście działki ze zniszczonymi ruinami jakichś budynków, na których mieli coś robić, a nic tam nie robią. Straszy centrum miasta. I oni też nie mają sobie nic do zarzucenia, to wszystko układa się w pewną całość. Może niesłusznie mamy pretensję do Zielonej Góry, że tak nas wyprzedza. My chcemy mieć odniesienia do Wlkp. w nazwie miasta, że to synonim porządku, bo te poznaniaki to takie pracowite, uporządkowane. Ale gdzie nam do nich w ogóle. Poznań powinien się wstydzić, że my mamy taki dodatek, taki przymiotnik w nazwie.

- Panie mecenasie, ale przecież pan jest radnym. Nie ma takich prawnych instrumentów, aby wprowadzić prawo miejscowe nakazujące różne rzeczy, w tym właśnie konieczność porządkowania swego mienia?

- Rzecz w tym, że to jest niepotrzebne. Od dawna wskazuję w interpelacjach, że jest prawo, prawo budowlane, które reguluje nie tylko to, co się buduje, ale też w jednym z punktów jest mowa, że Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego ma bardzo mocne instrumenty do tego, żeby szpetny krajobraz w sensie rozwalającej się budowli zmienić poprzez wezwanie właściciela do przywrócenia ładu estetycznego. A jeśli ten tego w wyznaczonym terminie nie zrobi, sprawa może trafić do prokuratury. Ale inspektor z jakichś powodów tego nie robi. Śpi jak suseł przez 12 miesięcy w roku. A przecież mógłby. Chociaż szpetota to jest pojęcie względne.

- No właśnie. Urzędnicy cały czas mówią, że szpetota to pojęcie względne. To, co jest szpetne dla mnie i dla mecenasa Jerzego Synowca, wcale nie musi być szpetne dla kogoś innego.

- Dobrze, pozostawmy więc wszystkie sprawy dyskusyjne wynikające z estetyki. Proszę zwrócić uwagę, że pierwsze budynki, które się widzi na wjeździe do Gorzowa pociągiem od strony Krzyża, to są przy ulicy Szpitalnej takie budki pokryte papą z sypiącymi się cegłami. No jednym słowem syf, kiła i mogiła. Jakieś klatki na nutrie. Stoi to już 70 lat. Napisałem więc do PKP w tej sprawie. I proszę, okazuje się, że jednak można. Ktoś zobaczył w końcu, że to jest nieestetyczne. Jedną budkę już wyremontowano, położono nową papę. Zrobiło się elegancko w jakiś sensie. Za chwilkę PKP wyremontuje drugą budkę. Wcześniej im to nie przeszkadzało. Druga rzecz. Napisałem do dyrektora muzeum Wojciecha Popka. Zapytałem, czy mu nie przeszkadzają te dwa gazony stojące na potłuczonych cegłach, takie krzywe, w których nic nie rośnie. Te przeniesione jakieś dziesięć lat temu sprzed nieistniejącego kina Kopernik. Trzy miesiące to trwało, ale jednak pewnego dnia ktoś podjechał pod muzeum. Załadował owe gazony i gdzieś wywiózł. Przecież to powinny być działania, które ludzie sami powinni robić. Synowiec jest im do tego potrzebny? Żeby im mówić, że coś jest brzydkie? Przecież to jest oczywiste, że coś jest brzydkie, paskudne. Bo jest. Nikt jakoś nie myśli kategorią taką, że jak się coś przewróciło i leży, trzeba to podnieść, a nie pozwolić, aby leżało. I wracam, prawo budowlane daje możliwości. Jak się zacznie próbować je egzekwować wobec kogoś, to na dziesięciu pięciu to zrobi, zastosuje się do zaleceń. Część się nie zastosuje. Przecież można też podziałać prywatnymi kanałami. Urzędnicy miejscy mogliby dzwonić do człowieka. I mówić, masz chlew na działce, trzeba zrobić tam porządek. Jest także Straż Miejska, która jest i po to, aby pewne obiekty wyglądały normalnie. Dla przykładu weźmy ulicę Błotną. Jeden z moich sąsiadów ma wejście na posesję od ul. Żwirowej. I dobrze, tam jest odmalowane, ale ten człowiek wszystkie śmieci od lat wyrzuca na ogródek, od Błotnej. Tam leżą tony śmieci, które widać zwłaszcza zimą, wczesną wiosną i późną jesienią. I Straż Miejska, do której nota bene w tej sprawie napisałem, powinna pójść do niego i powiedzieć – panie, dajemy panu 48 godzin na uporządkowanie, a jak on tego nie zrobi, to powinien być mandat. Nie ma takiego myślenia. Jak już się zrobi afera, to wówczas ktoś coś rusza. Napisałem do komendanta policji, nowego zresztą, bo od niego dużo zależy. Poprosiłem, żeby się wziął za tych złomiarzy. Zwykły człowiek nie ma takich możliwości, jakie mają policjanci. Dzielnicowi mają operacyjną wiedzę, kto, co i gdzie robi. Oni wiedzą. Można więc za twarz takiego chwycić błyskawicznie. A jak się go uchwyci, to ja dopilnuję, aby tym gnojom nie uszło to na sucho, bo będę oskarżycielem posiłkowym. Może wówczas to będzie czytelny sygnał, że nie można tego robić. Bo nie warto. Proszę spojrzeć, jak się zmieniła pogoda w Polsce wobec maltretowania zwierząt, psów na krótkich łańcuchach. Programy telewizyjne, kolejne sprawy karne powodują, że ludzie zaczynają reagować. Dzwonią do służb. Coś się dzieje. Inny przykład, widziałem film, jak w poznańskim tramwaju kilku narodowców, jakkolwiek, lżyło człowieka, że jest pedałem, czy cokolwiek. Ubliżali mu, było okropnie. Przeciwko im stanęła dziewczyna. Jakaś młoda przeciwko kilku ludziom, dość opresyjnym. Czyli coś się zmienia. Widziałem też film ze Szwecji, była taka prowokacja telewizyjna. Facet pcha, bije kobietę. A w jej obronie stanął Polak, który może nie do końca wiedział i rozumiał, co się dzieje, ale stanął w obronie kobiety. Agresora schwycił za gardło. Czyli, można tak robić.

- Panie mecenasie, mnie uderza też jedna rzecz. Jak w przypadku plakietki Egometa Brahtza czy Ireny Dowgielewiczowej można zrozumieć brak reakcji ludzi, bo to są obeliski stojące dość daleko od mieszkań. Ale w przypadku pomnika Zenona Bauera mamy środek miasta, tylko pięć metrów od bloku, w którym mieszkają ludzie. I co, nikt nie słyszał?

- Policja może zapytać tych ludzi, którzy tam mieszkają. Mają okna na to miejsce. Może ci ludzie coś widzieli, może powiedzą. Bo zwyczajnie bali się wyjść nocą, bo tam byli przecież złodzieje z łomami. Powtórzę, brak szacunku do miasta. Mówi się bieda. Ale bieda nie wszystko usprawiedliwia. Nie może tak być, aby bieda takie rzeczy robiła. Ktoś kiedyś napisał, że bieda, patologia musi tak postępować, aby mieć na różne rzeczy. Ale ci, którzy okradli obeliski i postument Bauera nie kradli, żeby mieć na bułki dla dzieci, bo nie. Tylko na kupno jakichś flaszek tanich win…

- Ładnie pan określa taniutkie nalewki mianem taniego wina…

- No cóż. Ale wracając do sprawy. Widzę, że wszyscy dziennikarze się sprawą zainteresowali. Wszyscy piszą. Ludzie komentują. Nie ma ani jednego głosu, który byłby przeciwny, szukał jakiegoś usprawiedliwienia. Myślę, że jak policja do tego głosu sprzeciwu dołączy, to jesteśmy razem w stanie pewne sprawy wywalczyć. Podobnie jak kiedyś może dotrze do Józefa Teofila Finstera, że czas przyszedł, aby obszedł swoją budkę, pozbierał gałęzie, wyciął chwasty, które wyrastają, ogarnął grabiami. Zajmie mu to trzy godziny.

- Zresztą sam tego robić nie musi, bo może wynająć człowieka, który mu ten porządek za niewielki w końcu grosz zrobi…

- Fakt. Ale tego nie ma. Inna rzecz. Walczę też od dawna z takim ogrodzeniem na rogu ulic Drzymały i Borowskiego. Piękny dom, piękna działka. A płot od 1945 roku nie był zmieniany. Jak tam się coś przewróci, to wypełniają jakimś śmieciem. To nie jest płot, tylko kuriozum jakieś. Idąc dalej, Dom Harcerza, też dramat.

- Panie mecenasie, mówimy o wandalizmie, który się przetacza przez miasto i to jest prawda. Ale przecież samo miasto nie jest w stanie, lub też niechętnie dba o starą spuściznę. Mam na myśli dwie nieszczęsne wille pofabrykanckie, które stoją i niszczeją. Zabytki wpisane do rejestru. A jak się przejść przez miasto, to zwyczajnie rozpacz ogarnia. Ktoś tam bąknął, że może w willi Jaehnego powstanie Instytut Papuszy, ale za tym bąknięciem nie poszedł konkret.

- Zgadza się, zgadza. Co do Instytutu Papuszy, nie wiem, czy to jest dobry pomysł. Bo czym on będzie wypełniony? Wozem drabiniastym? To za mało trochę jest. Niestety, takich budynków mamy o wiele więcej. Inny problem jest z tymi, którzy kupują coś od miasta i potem nie dbają o to, co kupili. Willa Herzoga (dawny budynek LOK na Bulwarze Wschodnim – red.) jest tu kardynalnym przykładem. Strasznym. Tak samo Czerwony Spichlerz po drugiej stronie Warty. Ludzie kupują działki i nic nie robią. I mnie to boli, bo ja wielu tych ludzi znam. Przecież naprzeciwko Białego Kościółka jest też taka działka. Była ruina, właściciel coś tam wyrównał, położył jakąś papę i to stoi. Powinien być ktoś, kto by się tym zajmował na co dzień. Takimi obiektami.

- Ale przecież jest policja budowlana.

- Fakt, jest. Ale ja mówię o kimś, jakiejś jednej osobie, która to wszystko, ten cały nieporządek, chwyciłaby za twarz. I przy pomocy policji, straży miejskiej, inspektora budowlanego egzekwował to, co można. Kiedyś, lata temu burmistrz Nowego Jorku, Rudolph Giuliani zaczął od tego. Od nietolerancji wobec takich prostych spraw. I zyskał powodzenie. Jego działania zupełnie przeorały świadomość nowojorczyków. Może prezydent naszego miasta powinien za to się wziąć? Za takie pozornie drobne sprawy?

- Panie mecenasie, skoro przy władzy i prezydencie miasta jesteśmy, to przecież prezydent Jacek Wójcicki przyszedł do władzy w Gorzowie z hasłami, że ożywiamy miasto. Najpierw ożywiano ul. Chrobrego. Bez skutku. Jak ona wygląda, wszyscy wiemy. Teraz padło kolejne hasło – będziemy ożywiać Wał Okrężny. Nie uważa pan, że taka hasłowość do niczego nie prowadzi?

- Zgoda. Do niczego nie prowadzi. Mało tego, pojawiają kolejne hasła, dosyć absurdalne. Dla mnie to rady dzielnic.

- Do tego też chciałam dojść.

- Nie wiem, jakie one będą miały kompetencje. Owe rady dzielnic. I czym one się będą różniły od Rady Miasta. To radni mają dbać o dobro. Nie ma przepisów na funkcjonowanie takich rad. Bo co, taka rada mnie coś każe, to ja mam to zrobić? No bez sensu. Idźmy dalej – rady ulic, a skoro przy ulicach są wieżowce, to może rady wieżowców? Będzie Anioł rządził w klatce schodowej…

- No i dochodzimy do pewnego absurdu.

- Dokładnie. Wiara w to, że jak się powoła jakąś komisję, to problem zostaje rozwiązany. Nieprawda. Trzeba egzekwować to, co jest. A jak to jest niewygodne, wówczas można sięgać po nowe rozwiązania. Dalej idąc, deptak na Sikorskiego. Deptak, to Pocztowa, Wełniany Rynek, Hawelańska, Chrobrego. Oraz nadwarciański bulwar. Bo tam chodzą ludzie. Żaden inny deptak już nie wyjdzie. Deptak nie może istnieć na ulicy, która ma 50 m szerokości i gdzie nie ma nic, co by przyciągnęło. To będzie jakaś dziwaczna pustynia. Jak w Brasilii, stolicy Brazylii, też wymyślonej i sztucznie wybudowanej, gdzie nie ma ludzi.

- Fakt, wrócę jednak jeszcze na moment do tych dzielnic. Wszak sam Gorzów ma wymiar dzielnicy w wielkim mieście. Więc po co.

- Myślę, że sami radni się nie zgodzą na taką propozycję. To sprawa o gwizdek. Zupełnie bez sensu. Jak ktoś czuje potrzebę działania, to powinien zostać radnym i działać, bo przecież nie wszyscy działają. Rady dzielnic to hasło, które umrze. Bo to jest nienaturalne, jak i deptak przy Sikorskiego. Deptak jest tam, gdzie ludzie chodzą. A ludzie depczą na Bulwary warciańskie. I o tę jakość trzeba dbać. Biję brawo pomysłowi przedłużenia bulwaru, może nie tak wypasionego, ale jednak dalej do nowego mostu, do PWSZ, tam też mogłaby być ścieżka do wejścia na ten przyszły szlak spacerowy. Czyli pójść tam i z powrotem, a potem gdzieś na ciastko i kawę właśnie na Bulwarze. To ma sens, bo bulwary kupili gorzowianie. Trzeba robić, to co idzie, co działa, a nie stwarzać jakieś nowe sztuczne jakości. Bo jak można w weekend iść na spacer na Chrobrego? Przecież tam nic nie ma. A jak deszcz siąpi, to już zupełnie bez sensu jest. Dziś Gorzów idzie do NovaParku. Co jest zrozumiałe. Tam jest wiele atrakcji. Można zrobić zakupy, iść na obiad. No cuda niewidy tam można spotkać. Natomiast tutaj dobrze by było przywrócić Chrobrego do życia. Dobrze by było. Ale to czas przyszłości.

- Czas przyszłości. I przy tym pozostańmy. Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x