Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

Nie jest to taki bagaż, którego nie można unieść

2016-04-13, Nasze rozmowy

Czy chorując na cukrzycę można osiągnąć sportowe sukcesy? Można, i to jakie! O zmaganiach z cukrzycą z Michałem Jelińskim, złotym medalistą olimpijskim z Pekinu i czterokrotnym mistrzem świata w wioślarskiej czwórce podwójnej, rozmawia Katarzyna Wilmińska.

medium_news_header_14467.jpg

- W naszym kraju wioślarstwo nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Dlaczego zdecydował się Pan na uprawianie właśnie tego sportu?

- Jeśli chodzi o popularność to na pewno nigdy nie przebije piłki, ani też nie będzie pewnie nigdy aspirować jako sport, który będzie zawsze na pierwszych stronach gazet. Staram się jednak reklamować wioślarstwo, jako sport z pięknymi tradycjami na świecie, kojarzony przecież z najlepszymi uniwersytetami. Tak naprawdę nie ma na świecie żadnej słynnej uczelni, która nie ma u siebie sekcji wioślarskiej. Nie tylko w krajach anglosaskich, ale ogólnie wśród najlepszych uniwersytetów na świecie.

A co mnie przekonało? No, jak to zawsze bywa w wielu dyscyplinach sportu, był to typowy przypadek. Zawsze lubię słuchać historii różnych sportowców, jak to się różne osady tworzą, jak wszystko jest ładnie poukładane od A do Z, a tak naprawdę jest to głównie przypadek. To piękne, taką okazję wykorzystać i jest się czym chwalić. Sama dyscyplina wymaga wszechstronnego przygotowania. Z jednej strony sam trening musi godzić pewne rzeczy, które są w pewien sposób nie do pogodzenia – zarówno przygotowanie siłowe, jak i wytrzymałościowe, które musi być na poziomie mistrzowskim perfekcyjnym, choć tak naprawdę to nie daje żadnych gwarancji sukcesów. Mając taką bazę przygotowania fizycznego dopiero można się starać, by dzięki równie dobrej technice, czy w przypadku osad, umiejętności zgrania, myśleć i walczyć o te najwyższe cele na najpoważniejszych zawodach. Potrzebne jest takie kompleksowe przygotowanie we wszystkich dziedzinach, gdzie potrzeba być dobrym i przez całe życie trzeba się szkolić, doskonalić. A że jest to do tego sport wodny, środowisko nienaturalne dla człowieka - jeden, czy dwa dni bez wody już powoduje jakieś uwstecznienie, techniczne, czy czuciowe. Jest też ciągła, bardzo przyjemna oczywiście, orka, ciężka praca, dochodzenie do perfekcji, co jest nieuchwytne, nawet nie do końca mierzalne. Można godzinami opowiadać, same piękne rzeczy.

- Czy po zakończeniu kariery brakuje panu tego reżimu treningowego?

- No to jest oczywiście największy ból każdego sportowca - czego by nie trenował. Taki moment w życiu, kiedy z dwóch, trzech treningów, czasami dziennie, nagle człowiek przechodzi na drugą stronę i musi się bronić, żeby to nie były dwa-trzy treningi w miesiącu. Pomijam to, że psychicznie człowiek nie potrafi odnaleźć się w tym wszystkim. Zupełnie inny rytm dnia, inne obowiązki, czasami wpada się w zupełnie inne środowisko - inni ludzie, którzy czasem może nawet brzydzą się sportem, a teraz nagle otaczają nas dookoła. No i też problemy zdrowotne, czyli najgorsza rzecz z możliwych - organizm przyzwyczajony do nieustannego bodźcowania, męczenia się, nagle się przełącza na tryb leniuchowaty, czyli siedzenie, jazda samochodem, kanapa, i tak dalej. Dla organizmu na pewno jest to podwójny szok. Teraz się w sumie zastanawiam, czy bardziej psychiczny, czy bardziej fizyczny. Jakoś to trzeba poukładać, najgorsze, co można zrobić to nie robić nic, albo robić mało, tej aktywności trochę musi być, na odpowiedniej intensywności.

- Kiedy dowiedział się Pan o chorobie? Było to raczej na początku kariery, czy w momencie, gdy się już rozwijała?

- Diagnoza była ogromnym szokiem, to był 2003 rok, już osiem lat mojego trenowania. Można powiedzieć, że teraz jak z tej perspektywy patrzę, to ta mniejsza połowa była za mną, wszystko sportowe, co najlepsze to zdarzyło się później.

- Był taki moment w karierze, że musiał Pan wybierać – sport wyczynowy lub zdrowie?

- Żaden poukładany lekarz nie stawałby tak sprawy. Zawsze podpisuję się obiema rękami, że aktywność fizyczna sprzyja, czy zapobiega 90% wszystkich chorób, jakie ludzkość zna. Nawet przy chorobach cywilizacyjnych, jak cukrzyca, czy wszystkie choroby wieńcowe. Zgodzę się, że sport wyczynowy nie jest jednak dla każdego i przynosi tylko korzyści. Jest to jakieś przesuwanie granic ludzkiego organizmu najdalej jak się da. Stres psychiczny jest jeszcze podlejszy niż zmęczenie fizyczne. Do czego dążę - podczas pierwszej wizyty, gdy padła diagnoza nie było żadnych wątpliwości, bo wynik glukozy był jednoznaczny. Lekarz powiedział mądrą rzecz, zawsze o tym mówię, gdy czasem pojawiał się taki medialny tytuł, że "lekarz mu zabronił, a on pokonał wszystko i zwyciężył", by historyjka dobrze się sprzedawała. Wiedziałem, że cukrzyca będzie mi utrudniała życie i sport wyczynowy nie jest z jednej strony najlepszym rozwiązaniem dla pacjenta, ale z drugiej strony jest to fakt, że jest to znaczne upośledzenie metabolizmu organizmu. Widać, że organizm nie działa doskonale i te moje wyniki nie byłyby tak dobre jak gdybym nie miał tej cukrzycy. To jest taka upierdliwość, która mi komplikowała życie. Było ciężko, był to zawsze dodatkowy bagaż, który zawsze musiałem ze sobą zabierać, ale jak widać nie był to taki bagaż, którego nie można było nieść. Nie byłem pierwszym zawodnikiem z cukrzycą, który dużo osiągnął i nie będę też ostatnim. A sport, aktywność fizyczna jest dla każdego diabetyka obowiązkowa.

- Czym się różni tryb życia sportowca diabetyka od trybu życia zdrowego sportowca?

- Nie powinna w ogóle się różnić i na tym mógłbym tę wypowiedź zakończyć. Dieta w cukrzycy, pierwszego typu, tej insulinozależnej, dotykającej ludzi młodych, dotyczy osób, które nie mają jeszcze nadwagi i raczej powinny się odżywiać tak jak przeciętny, młody człowiek, na szczęście nie muszę wymieniać jak, bo każdy o tym wie, uczy się o tym od przedszkola. Pytanie tylko, czy każdy się stosuje. Nigdy nie byłem wielkim maniakiem żywieniowym, raczej się lubiłem objadać, czy zdrowo, czy niezdrowo. Zawsze jadłem dużo, z prostej przyczyny, że raczej chciałem przytyć i to dla mnie zawsze był ten cel nadrzędny. Tak naprawdę zapomina się o tym, że odżywianie przy cukrzycy powinno wyglądać tak jak u każdego zdrowego człowieka - zdrowo, jak najwięcej produktów naturalnych, jak najmniej przetworzonych, cała tajemnica.

- Jak zareagowali Pana koledzy z osady na wieść o chorobie? Były obawy, że coś się nie uda, czy raczej dało to większą motywację?

- Gdzieś tak działało w obie strony, w momencie, kiedy poznałem diagnozę to był to ogromny szok. Nie muszę nikogo przekonywać, ze świat się wali, jak u każdego młodego człowieka na moim miejscu, szczególnie z ambicjami sportowymi, ale z drugiej strony byłem przygotowany, że w moim organizmie coś szwankuje. Były symptomy, które w momencie diagnozy się wyjaśniły. Wiedziałem, że mam problem, ale nie wiedziałem, z czym związany. Okazało się, że to cukrzyca. Była prosta recepta - przyjmowanie insuliny, jedyny lek, nie ma innego. Wydawało mi się, że jakaś forma nadziei się pojawiła - poznałem swój problem, wiedziałem jak go leczyć, trzeba było się sprawdzić w praktyce. Co do kolegów - to był bardzo ciekawy moment. Byłem pełnoletni, nikt nie mógł mi zabronić startować, wszyscy czekali na rozwój wypadków, wszyscy w środowisku mi kibicowali, nikt nie czekał na potknięcie. Ale na pewno, gdybym w pewnym momencie się poddał, czy nie podołał, to byli na moje miejsce inni zawodnicy, jak to w sporcie bywa. Wszystko odbyło się jednak zgodnie ze sztuką. Nie miałem żadnej taryfy ulgowej, nikt nie pływa w osadach za zasługi ani z sentymentu. Po igrzyskach w Atenach pojawiła się nowa osada, do której aspirowałem, wtedy pojawiła się ta czwórka, w której zdobyłem te najwyższe miejsca i najwięcej medali. Wszystko się potoczyło najlepiej jak mogło.

- Czy spotkał się Pan z oskarżeniami, że stosowanie leków przeciwcukrzycowych mogło spowodować poprawienie osiągnięć sportowych?

- Bez wątpienia insulina jest hormonem anabolicznym i to nie budzi żadnych wątpliwości, że ona pomaga. Trzeba tylko to w ten sposób mierzyć, że insulina, w moim przypadku, jak i w przypadku dokładnie około 500 tys. ludzi w Polsce, bo tyle osób choruje na cukrzycę w Polsce, codziennie ratuje życie. Bez insuliny więcej niż kilkanaście dni, czy tygodni pewnie byśmy nie pożyli. Nam to ratuje życie. Kiedyś wdałem się z kimś w taką dyskusję, mówię: no dobra, to ja ci oddam moją insulinę i możesz dawkować ją sobie do woli i jak w ciągu jednego nie będziesz miał dramatycznego spadku, albo zwyżki glikemii to uznam cię za mistrza. Nikt tego zadania nie podjął, to wyzwanie oczywiście było żartem. Nikt przy zdrowych zmysłach raczej nie kwestionuje tego. Jakbym miał do wyboru, to sto razy bardziej wolałbym się zamienić na życie bez insuliny, bo pamiętam jak wyglądało moje życie w 2003 roku, a jak wygląda teraz.

- Spotkał się Pan z ludźmi, którzy mówili, że jest Pan dla nich inspiracją, że choroba to nie wyrok?

- Jestem z tego dumny. W momencie, kiedy zachorowałem to panicznie szukałem różnych informacji, takich konkretnych, bardzo praktycznych. Znalazłem, że sport jak najbardziej, ale w granicach bezpiecznego tempa, czyli można powiedzieć szybki spacer. Wszystko inne jest niewskazane, albo po 12 latach przygotowań, przy zespole dziesięciu lekarzy i Bóg wie co jeszcze. Dmuchanie na zimne, czy nawet lodowate. Szczególnie na początku mnie to niepokoiło i chciałem na sobie to lepiej sprawdzić. Od pierwszego dnia sobie wszystko obliczyłem, że to nie jest jakieś wielkie bohaterstwo, mierzenie się z problemem, tylko odnajdywanie się w nowej sytuacji. Jako wioślarz znałem doskonale Stevena Redgrave'a, przypomnę jak ktoś nie pamięta - pięciokrotny z rzędu złoty medalista olimpijski i też cukrzyk w ostatnich trzech, czterech latach swojej kariery. Był też pływak Gary Hall, też medalista olimpijski z Sydney oraz wielu piłkarzy, narciarzy, kolarzy, wielu naprawdę topowych sportowców. Dla mnie to oczywiście było bardzo budujące, że są takie przykłady. Nadawało to sens moim próbom, że są ludzie, którym się udało, że da się to pogodzić. W moim przypadku sukcesy się pojawiły i dla mnie jest to bardzo miłe, że ja też mogę być inspiracją. Nie boję się o tym mówić, a nawet działam bardzo dużo na tym polu, mam nadzieję, że i twórczo. Mam nadzieję, że inspiruję ludzi do szeroko pojętej aktywności, niekoniecznie wyczynowej, ale w kategorii bycia aktywnym zawodowo.

- I to właśnie to zainspirowało Pana do prowadzenia warsztatów pomagających sportowcom chorym na cukrzycę?

- Powiem szczerze, że to wyszło zupełnie naturalnie. Już od moich pierwszych wyjazdów miałem jakieś swoje obserwacje, miałem się czym chwalić. Przekonałem się, że nie ma żadnego środka na złoty medal, trzeba nad sobą pracować, pamiętać o różnych rzeczach. Sukces zawarty jest w słowach: edukacja - wiedza i aktywność, czyli sport. Myślę, że tego się nie da zrobić inaczej. Na temat swojego organizmu trzeba wiedzieć możliwie dużo i cały czas się doszkalać, cały czas szukać, przypominać sobie o tych rzeczach, bo nie ma nic gorszego niż głupota. A z drugiej strony nie da się żyć długo, zdrowo bez aktywności fizycznej. Tak jak nie ma zdrowego 70, 80 latka, który nigdy nie był aktywny sportowo, tak samo nie będzie zdrowego młodego człowieka, który nie będzie aktywny, bo kiedyś ta piękna młodość się skończy, bo zdrowie też ucieka, a cukrzyca prowadzi do naprawdę dramatycznych powikłań, Młody człowiek nie zdaje sobie sprawy, że staje przed takim konkretnym wyborem. Nie dbając o siebie można przeżyć zaledwie tylko kilka lat, a z drugiej strony można zrobić wszystko i mieć szanse na życie 50, 60, 70 lat. Znam przykłady ludzi, którzy dożywali pięknej starości - najstarszy człowiek z cukrzycą dożył chyba ponad 90 lat i to w czasach, kiedy o dzisiejszej medycynie mógł tylko pomarzyć i jest to dowód, że można, a nawet trzeba się starać, bo tak naprawdę nie ma innej alternatywy.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x