Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Nasze rozmowy »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

Wszystko będzie zależało od tego, jak duże pozyskamy pieniądze

2015-10-21, Nasze rozmowy

Z Jackiem Wójcickim, prezydentem Gorzowa, rozmawia Robert Borowy

medium_news_header_12817.jpg

- Ma pan zaufanie do władz telewizji publicznej?

- Zapewne chodzi o podjętą przez radnych uchwałę umożliwiającą mi, jako prezydentowi, zwolnienie TVP z zapłaty bonifikaty, jaką miasto udzieliło przy sprzedaży gruntu pod wybudowanie nowej siedziby oddziału terenowego w Gorzowie?

- Zgadza się.

- Uważam, że w 2006 roku rada miasta i ówczesny prezydent podjęli słuszną decyzję o sprzedaży gruntu pod budowę z 99-procentową bonifikatą, której właścicielem stała się wówczas TVP. To, że potem zrezygnowała ona ze stawiania nowej siedziby trudno było przewidzieć. Dlatego podjęliśmy rozmowy, co dalej zrobić z tym fantem? Jednocześnie rozpoczęliśmy prace nad zmianą planu zagospodarowania przestrzennego. Chcieliśmy tym samym zabezpieczyć przeznaczenie działki na inne cele. I w trakcie rozmów pojawiła się koncepcja zamiany gruntu na lokal przy ul. Warszawskiej.

- Przyzna pan jednak, że z tą uchwałą nie wyszło najlepiej, gdyż przypominało to podejmowanie niektórych ustaw w sejmie pod osłoną nocy?

- Oficjalnie pismo od prezesa TVP z propozycją zamiany działki na nieruchomość wpłynęło do nas dzień przed sesją rady miasta. Wcześniej specjaliści TVP dokonali niezbędnych badań nowego obiektu pod względem technicznym i uznali, że można w tym miejscu otworzyć oddział. Mając oficjalną prośbę telewizji przekazaliśmy projekt uchwały przewodniczącemu rady miasta, a od niego już zależało, czy temat pojawi się na sesji od razu. Decyzję przewodniczącego można oceniać różnie. Ja oceniam pozytywnie, gdyż sprawa ta mogłaby być wykorzystana do celów prowadzonej w tym okresie kampanii wyborczej.

- Czyli nie musimy się martwić, że TVP nas ,,wykiwa’’?

- Nie robiąc teraz nic w przyszłym roku bezpowrotnie byśmy stracili działkę. Natomiast plan zagospodarowania przestrzennego nadal jest tym narzędziem, dzięki któremu będziemy mieli kontrolę. Po zamianie nieruchomości najwięcej ryzykować będzie przedsiębiorca, który może dostać kota w worku. Wystarczy, że uchwalimy, iż na tej działce może powstać tylko park i grunty od razu stracą na wartości. Trzeba być jednak optymistycznie nastawiony do sprawy. Telewizja zapewnia, że oddział przy ul. Warszawskiej powstanie w ciągu roku, maksymalnie dwóch.

- Zdążył już pan dokładnie przyjrzeć się działalności spółek komunalnych?

- Na to potrzeba naprawdę sporo czasu, ale już zdołaliśmy dokonać podstawowego przeglądu.

- Jakie wnioski z tego płyną?

- Są spółki, w przypadku których nie ma wątpliwości co do celowości ich działania. Może nie zawsze realizują zadania w sposób idealny, ale większych zastrzeżeń nie można wobec nich czynić. Mowa tu przykładowo o PWiK czy MZK. Jeżeli mamy nad czymś wobec nich dyskutować, to nad drobnymi elementami technicznymi, sposobem zarządzania.

- Proszę wyjaśnić nam, o co chodzi w całym zamieszaniu panującym w Zakładzie Utylizacji Odpadów, gdzie zawieszony wiceprezes publicznie neguje to, co mówi nowy prezes?

- Sami sobie zadajemy to pytanie. Z chwilą kiedy zaczęliśmy zajmować się spółkami wyszło, że ZUO ma dodatkowych osiem spółek córek, wnuczek. Mam wrażenie, że niektóre zostały kupione bez określonego celu. Najgorsze, że w tym gronie znajdują się spółki przynoszące straty. W niektóre inwestujemy ogromne pieniądze. Gdybyśmy robili to z punktu spółki prywatnej, w porządku. Mówilibyśmy o ryzyku gospodarczym, ale ZUO to spółka komunalna. I kiedy słyszę, że w jednej z nich mamy tylko 30 procent udziałów, a realizuje ona dużą inwestycję poręczaną przez ZUO, to muszę zadać pytanie, czy jest to w naszym interesie? Przecież nie mamy nad tą mniejszościową spółką kontroli. Oczywiście jako prezydent wcale nie jestem od tego, żebym czuwał nad każdą taką inwestycją, ale jestem od tego, żeby pilnować wydawania naszych samorządowych pieniędzy. Jeżeli tego rodzaju działania wymykają się spod kontroli musi zapalić się czerwone światło. Na razie, jako miasto, zadajemy pytania. Przykładowo, jaki był cel dzierżawy kilkuset hektarów ziemi 100 kilometrów od Gorzowa pod uprawy, skoro nie przynosi zysków. Jaki był cel kupienia spółki w Poznaniu, która magazynuje odpady i ma straty?

- I co dalej z ZUO?

- Chcemy to wszystko uporządkować, bo nie ma sensu dalsze topienie pieniędzy w realizację zadań nic nieprzynoszących mieszkańcom. Mnie osobiście zastanawia, dlaczego zakład w Stanowicach został akurat tam wybudowany, skoro w Gorzowie mamy mnóstwo własnych terenów? Na to pytanie również chciałbym poznać odpowiedź, choć zdaję sobie sprawę, że tego już nie zmienimy. Szkoda, bo gdybyśmy ten zakład mieli w Gorzowie, łatwiej byłoby choćby naszej młodzieży korzystać z Gorzowskiego Ośrodka Technologicznego.

- Czy mieszkańcy Gorzowa w opłatach za wywóz nieczystości nie płacą również za utrzymanie pola golfowego?

- Utrzymanie pola golfowego kosztuje rocznie około miliona złotych, a wpływy są na bardzo niskim poziomie. Koszty musi brać na siebie ZUO z wygenerowanych zysków z innych obszarów działalności, a że utylizacja odpadów jest podstawową formą działalności spółki mieszkańcy mają prawo wyciągać takie wnioski. Na razie to sprawdzamy. Myślę, że do końca roku poznamy wyniki audytu, którą prowadzi firma zewnętrzna. Nie chcemy czynić tego sami, żeby nie być potem oskarżonym o jakieś szukanie haków.

- Jest pan zwolennikiem rozbudowy Słowianki, budowy drugiego basenu?

- Słowianka jest to jedna z inwestycji, o której możemy powiedzieć, że w pełni się sprawdziła. Pomimo ciągłych strat finansowych, ale są one naprawdę niewielkie. Utrzymanie basenów jest kosztochłonne, lecz miejskie spółki wcale nie muszą w każdym przypadku być dochodowe, ale muszą zaspokajać potrzeby zbiorowe mieszkańców. Oczywiście cały czas pracujemy nad tym, żeby kiedyś Słowianka zaczęła zarabiać na siebie i taka szansa pojawi się z chwilą wybudowania drugiego basenu. Jestem zwolennikiem tej inwestycji, ale będzie to możliwe po uzyskaniu środków pozabudżetowych.

- Planuje pan kolejne przetasowania kadrowe w urzędzie miasta?

- Urząd miasta jest żywym organizmem i codziennie coś się tu dzieje, bywają dni, że ktoś odchodzi, ktoś przychodzi. Ale te podstawowe zmiany organizacyjne i kadrowe zostały już dokonane i teraz wszystko staramy się doszlifować. Dobrze poukładany urząd ma bezpośredni wpływ na dobrze działające miasto. Cały czas pracujemy nad budową właściwej komunikacji międzywydziałowej. Jej wprowadzenie nie jest proste, gdyż jak ktoś przez lata pracował według innych standardów, to z dnia na dzień nie przestawi się na inny. Wcześniej stawiano na hierarchiczność, ja stawiam na równość. Mamy się różnić tylko zakresem odpowiedzialności i zadań do realizacji.

- Trwają prace nad budżetem na 2016 rok. Jakie są jego założenia, w jakim kierunku pójdą przyszłoroczne wydatki?

- Budżet musi pójść w kierunku wypracowania środków na wkład własny do inwestycji, które będą realizowane w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Wykażemy również pewne oszczędności, choćby w obszarze odwodnienia zachodniej części miasta w takim standardzie, w jakim zostało to pierwotnie przygotowane do realizacji za blisko 60 mln złotych. Odwodnienie zostanie zrealizowane, ale przy wykorzystaniu innego projektu za kwotę ponad połowę mniejszą. A efekty będą takie same.

- Czy po stronie przychodów miasta możemy liczyć na wzrost bez kolejnych obciążeń dla mieszkańców?

- Nie planujemy większych podwyżek. Jeżeli one wystąpią to będą minimalne, wynikające z pewnych technicznych korekt.

- Ogłosił pan konkurs architektoniczny na koncepcję przebudowy urzędu miasta. Koncepcja ma uwzględnić zmiany zagospodarowania w obrębie dwóch budynków. Świetny pomysł, ale z jakich funduszy będziemy remontować magistrat?

- Rzeczywiście, musimy przygotować się na wydatek 60 mln zł. Są to gigantyczne pieniądze, ale nie aż takie, jak zakładała budowa nowego magistratu na Zawarciu. Jedynym źródłem, z którego możemy skorzystać jest pozyskanie pieniędzy z programów rewitalizacyjnych. Pojawia się jednak pytanie, czy sięgać po te środki kosztem remontów budowli na Nowym Mieście. Wszystko będzie zależało od tego, jak duże pozyskamy pieniądze. Dlatego zastanawiamy się, czy nie lepiej będzie skorzystać z programu uruchomionego przez Bank Gospodarstwa Krajowego, a polegającego na tym, że Bank stanie się partnerem takiego projektu inwestycyjnego. I my potem przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat będzie odkupywać udziały od banku.

- Rewitalizacja. Dużo o niej mówimy, ale ciągle nie wiadomo kiedy ruszy i z jakich środków?

- Źródeł, z których będzie można niedługo pozyskiwać środki na rewitalizację starej zabudowy będzie kilka, ale na razie możemy mówić o trzech takich w miarę pewnych. W ramach ZIT-ów, LRPO, ale przede wszystkim ze środków ministerialnych. W zależności od tego, jakich przestrzeni publicznych inwestycje będą dotyczyły i kto będzie aplikował po te środki. Bo przypomnę, że pojawiają się możliwości, żeby wspólnoty mogły występować o pomoc w sfinansowaniu rewitalizacji budowlanej. W nowej unijnej perspektywie finansowej pieniędzy na ten cel powinno być sporo, ale również oczekiwania miast są spore. Mogę tu z satysfakcją stwierdzić, że jako Gorzów jesteśmy naprawdę dobrze przygotowani i mam nadzieję, że przetrzemy szlaki w rewitalizacji. Mówiąc o terminie myślę, że fizyczne remonty ruszą w ciągu 2-3 lat. To dobry termin, gdyż w tym czasie zakończymy inwestycję znaną jako KAWKA oraz rozwiniemy rewitalizację społeczną, która już się rozpoczęła. Musimy ponadto wziąć się za remonty mieszkań komunalnych. W tej chwili mamy 400 pustych lokali, a około tysiąca rodzin oczekuje na mieszkanie.

- Czy pańskim zdaniem, w ramach transparentności i przejrzystości, radni nie powinni zgłaszać wszelkich ,,prezentów’’, jakie otrzymują od różnych instytucji kultury czy klubów sportowych?

- To wszystko zależy, jak będziemy te zaproszenia interpretować. Oczywiście jestem zwolennikiem ujawniania wszelkich korzyści płynących zwłaszcza od podmiotów współfinansowanych przez budżet miasta. Nie chcę jednak, żebyśmy wylali dziecko z kąpielą. Ja dostaję tygodniowo kilkanaście zaproszeń na różnego rodzaju wydarzenia, imprezy organizowane przez różne środowiska. I chodzę, skoro ktoś mnie zaprasza jako gospodarza miasta. Podobnie jest z przewodniczącym rady miasta czy radnymi, którzy są przedstawicielami mieszkańców. Co do karnetów czy biletów trudno jest mi coś powiedzieć. Ja mam prywatny karnet na żużel, siedzę wśród kibiców, ale bywają sytuacje, że przyjeżdżają goście do naszego miasta i jestem proszony, żebym jako prezydent im towarzyszył i wtedy z obowiązku idę na główną trybunę czy do loży. Uważam, że każdy powinien we własnym sumieniu to rozstrzygnąć. Tu nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jak ktoś z radnych idzie na wydarzenie sportowe czy kulturalne jako reprezentant rady miasta to trudno, żeby kupował bilet. Ale jak idzie prywatnie ze znajomymi czy z rodziną powinien pójść najpierw do kasy.

- Mamy radę sportu, referat ds. sportu, nawet zespół ds. sportu. Potrzebna jest nam zewnętrzna firma do ustalenia strategii rozwoju sportu?

- Sport wzbudza tyle emocji, że widać to na każdym kroku. Propozycje przygotowane przez radę ds. sportu dalej wzbudzają kontrowersje, dlatego dobrze, jeśli ktoś na ten nasz sport spojrzy z zewnątrz, mniej emocjonalnie. Strategię budujemy na lata a nie jeden rok. Zanim zdecydujemy się na wybranie kierunków powinniśmy dysponować maksymalnie bogatym materiałem analitycznym. Firma audytująca ma za zadanie wziąć pod uwagę wszystkie dotychczas przygotowane założenie, dzięki czemu nie będziemy niszczyli tego, co już zostało wypracowane. Wiem, że to długo wszystko trwa, ale zróbmy coś raz a porządnie. Bo w ostatnich latach za dużo było skrętów, raz w lewo, raz w prawo, a i tak najwięcej korzystała jedna dyscyplina, czyli żużel. Ja uważam, że musimy mocniej stawiać na sport dzieci i młodzieży oraz sport powszechny. Musimy zacząć mocniej inwestować w tereny rekreacyjne, ścieżki dla biegaczy, w tereny do jazdy rowerem czy na rolkach. Być może wiele dyscyplin jest niszowych, ale są powszechne. Żużel jest wizytówką, lecz to jest sport mocno indywidualny, który należy traktować jako formę widowiska, promocji miasta, dlatego z chęcią zainwestowaliśmy w Grand Prix. Podobny problem mamy w kulturze, gdzie Filharmonia pożera większość budżetu, na czym cierpią inne inicjatywy kulturalne i tu też musimy zacząć szukać optymalnego rozwiązania.

- Gorzów jest przygotowany na ewentualne przyjęcie uchodźców?

- Jako gorzowianie jesteśmy bardzo otwarci, tolerancyjni, ale jak większość miast mamy mnóstwo własnych nierozwiązanych problemów. Jeżeli władze państwa mówią, że przyjmą określoną ilość uchodźców, w porządku, ale muszą wziąć na siebie ciężar finansowania. My w tej chwili potrzebujemy około tysiąca mieszkań komunalnych dla naszych mieszkańców. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli w tej sytuacji remontować czy budować mieszkania dla uchodźców. Dopóki nie są zaspokojone potrzeby naszych mieszkańców, dopóty nie wyobrażam sobie finansowania uchodźców. Ktoś powie, że ta liczba uchodźców w skali kraju jest niewielka i będzie miał rację, gdyż w ostatnich latach przyjęliśmy co najmniej pół miliona Ukraińców i tego za bardzo nie odczuwamy. Dlatego nie jestem przeciwny pomocy, każdy kto pojawi się w Gorzowie nie będzie głodny, otrzyma od nas wszechstronną pomoc humanitarną, ale szersza pomoc nie może odbywać się kosztem mieszkańców. Proszę mi wierzyć, ale mamy mnóstwo rodzin, które żyją po 10-12 osób na 20 metrów kwadratowych, albo osoby na wózkach inwalidzkich mieszkające na trzecim piętrze, które od lat nie mogą wyjść z domu. I o nich muszę się martwić.

- Dziękuję za rozmowę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x