2012-08-21, Kwestionariusz gorzowski
Jestem tym, kim jestem:
- I pewnie jeszcze będę, choć niektórzy woleliby, żeby było inaczej. Ale jeszcze na siebie popatrzymy.
Gorzów to moje miasto:
- Od zawsze. Tutaj dobrze się żyje, niekiedy miło stąd wyjechać. A i całkiem przyjemnie się wraca. Jak do każdego miasta na siedmiu wzgórzach.
Moje ulubione miejsce:
- O tej porze roku – klimatyzowane. No i pewnie filharmonia, bo zawsze jest o czym pisać. A tak serio: każde, gdzie dzieje się coś ciekawego i gdzie są sympatyczni ludzie. Czyli Italia – ta poznana i ta nadal nieodkryta.
Mój ulubiony lokal:
- Rok temu pizzeria Turchi Napoletani w Perugii, w tym roku pewnie któryś z lokali w okolicach Neapolu. To się okaże za kilka tygodni. Poszukamy ze studentami.
Jestem dumny:
- Bo miasto rozwija się i pięknieje. No dobra, żartuję sobie nieco. Uroda miasta jest dyskusyjna, a parę pomysłów zrealizowano po gorzowsku, czyli na pewno nie pro publico bono. Ze studentów jestem dumny, bo są ciekawi świata. I uczą się systematycznie.
Wstyd mi:
- Gdy muszę tłumaczyć Włochom, dlaczego w moim mieście tak często słyszeli, że coś było niemożliwe, bo pewnym urzędnikom nie chciało się ruszyć czterech liter w celu niezwiązanym z zaparzeniem kawy.
Marzy mi się:
- Aby ktoś zaaplikował decydentom zastrzyk wiagry, by im się zachciało przynajmniej tak samo, jak im się nie chce.
Gdybym był prezydentem:
- Oj, chyba budżet nie wytrzymałby odpraw w pierwszych miesiącach urzędowania.
Lubię gorzowian:
- Zwłaszcza tych, którym się jeszcze chce. Których rozpasane, leniwe koty jeszcze nie zaraziły nieróbstwem.
Gościom mówię, że Gorzów:
- To prawdziwa stolica regionu. Bo posiada katedrę, rzekę i tramwaje. Wytłumaczyłem to parę lat temu ambasadorom. Tylko gdzieś koło Raculi nie chcą tego zrozumieć.