Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Wolne media. A cóż to takiego?

2013-07-04 09:20:48, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Wychowywałem się w czasach gdy gazety nawoływały proletariuszy z różnych krajów do łączenia się, a każdy dziennik i nie tylko, był organem czegoś tam. Od sekretarzy redakcji, o tym co będzie drukowane, więcej do powiedzenia mieli sekretarze komitetów partyjnych, a jeszcze więcej pracownicy pewnej instytucji z ulicy Mysiej w Warszawie (dla nie pamiętających tamtych czasów mieścił się tam Główny Urząd Kontroli Prasy i Wydawnictw, czyli mówiąc wprost cenzura). W kioskach Ruchu kupowało się nie tylko Świat (Forum zwykle nie było), ale różne Światy Młodych, Na Przełaje czy Filipinki, a w nieco już bardziej dojrzałym wieku Dookoła Świata, Perspektywy, Politykę. Mama miała swoją Przyjaciółkę oraz Kobietę i Życie, a ojciec Przegląd Sportowy. W czasach studenckich do dobrego tonu należało czytywanie Tygodnika Powszechnego, Życia Literackiego i Kultury (tej z Warszawy oczywiście). Większość tych tytułów można przeczytać wyłącznie w bibliotecznych archiwach.

Celnicy czujnie pilnowali na granicach, by nie docierały do nas nie tylko prohibity o niebezpiecznym wydźwięku politycznym, ale i obyczajowym. Jak się nie trudno domyśleć o wiele większą radość sprawiało im znalezienie w bagażach turystów egzemplarza Playboya niż paryskiej Kultury.

O prasie bulwarowej, czy tak jak to się dziś mówi, tabloidach mówiło się jedynie w kontekście trujących miazmatów zgniłego zachodu, a także wrażych Springerów. Dziennikarze byli nie tylko inżynierami dusz, ale i żołnierzami ideologicznego frontu.

Piszę o tym wszystkim z pewną ironią, ale i z rozczuleniem wynikającej z powszechnej naiwności opartej na przekonaniu, że współczesny świat jest urządzony według jedynie słusznych zasad.

Dziś, mając świadomość wszelkich braków i ułomności tamtych mediów nie mogę zapomnieć i o tym, jak wielką rolę odgrywały w kreowaniu określonych postaw obywatelskich, ile robiły dla budzenia inicjatyw lokalnych społeczników. Nie można przecenić znaczenia takich akcji prowadzonych przez media jak choćby Lubuska droga do uniwersytetu, Niewidzialnej Ręki czy nawet festynów prasowych. Pewnie, że miały one swoje ideologiczne podłoże, ale w tamtych czasach było to nie do uniknięcia.

Dziś redaktorzy naczelni i dyrektorzy wydawnictw są rozliczani przez właścicieli gazet, anten, mediów internetowych z wyniku finansowego i ani im w głowie jakieś tam akcje społeczne. Nastąpiła powszechna tabloidyzacja mediów, różne Vivy przepełnione są informacjami o pięknych i bogatych celebrytach, a świat przez nie pokazywany jest równie sztuczny i nieprawdziwy jak ten z czasów PRLu.

Dlatego z tym większą radością obserwuję działania nielicznych tytułów o to by wywoływać i wspierać ruchy miejskie, w których sami mieszkańcy zbierają się by walczyć z lokalnymi nonsensami lokalnej władzy, realizować swoje pomysły by wszystkim żyło się lepiej i wygodniej. Z radością, ale i zazdrością obserwuję poznaniaków walczących o przywrócenie do życia ulicy Święty Marcin, czy mieszkańców Białegostoku usiłujących wyrugować rasizm ze swego miasta. Te działania, jak również mieszkańców wielu innych polskich miast są mocno wspierane przez lokalne redakcje Gazety Wyborcze. Zastanawiam się dlaczego u nas nic takiego się nie dzieje, czyżby brakowało spraw do pilnego załatwienia. A umierające centrum miasta z ulicą Chrobrego na czele, a okropne, dziurawe drogi z coraz głupszymi prawoskrętami, zakazami i nakazami, a kulawy system opieki przedszkolnej, a nie przystający do współczesnych wymagań system oświaty na poziomie średnim, że o go braku akademii nie wspomnę. Można dorzucić do tego słynny z poziomu swych długów szpital gorzowski i wiele jeszcze innych problemów, z rozwiązaniem których nasze lokalne władze najzwyczajniej sobie nie radzę. Nie brakuje więc spraw, które obywatele naszego miasta winni wziąć w swoje ręce. Na polityków nie ma co liczyć, wolą organizować kosztowne i nic nie wnoszące referenda mające odwołać władze samorządowe, albo uchwalać fasadowe budżety obywatelskie. Podobnie urzędnicy, zamiast wspierać społeczników w ich działaniach wolą wynajdować tysiące powodów by rzucać im kłody pod nogi. Niedawno usłyszałem z ust wysokiego magistrackiego funkcjonariusza tezę, że te wszystkie stowarzyszenia i ruchy społeczne to ściema i sposób na dojenie publicznej kasy przez grupki cwaniaków. Ręce opadają.

Niestety i nasze lokalne media nie robią nic by postawy społecznikowskie inspirować i inicjować.  Zamiast tego wywołuje się ruch dziennikarzy obywatelskich, który jest niczym innym jak wypełnianiem gazetowych łamów artykułami nie generującymi wierszówki.

Lokalny dodatek ogólnopolskiego dziennika to zaledwie trzy stroniczki, którymi trzeba się jeszcze dzielić z sąsiadami z południa. Nie ma więc miejsca na poważną publicystykę, czy problematykę społeczną.

Kiedyś media były uzależnione od swych politycznych dysponentów stanowiąc istotny czynnik propagandy partyjnej. W wysiłkach na rzecz budowania nowej Polski wolne od wpływów polityków media były jednym z podstawowych celów demokratycznego systemu.

Czy ten cel udało się osiągnąć? Wydaje mi się, że nie do końca. Ujawnione ostatnio wydatki z funduszy poszczególnych partii pokazały, że na liście płac różnych partii znalazły się niektóre redakcje i niektórzy znani dziennikarze. Czy w tej sytuacji potrafili zachować bezstronność w komentarzach i ocenach? Szczerze wątpię.

Jest jeszcze czynnik ekonomiczny, który zaczyna dominować w tzw. linii redakcyjnej. Samorząd, zwłaszcza wojewódzki, jest poważnym klientem na rynku reklamowym. To zarząd wojewódzki, który zresztą w swym lansie przekroczył wszelkie granice przyzwoitości, decyduje o tym, która gazeta będzie miała przywilej informowania za poważne pieniądze o wiekopomnych wysiłkach pani marszałek i jej akolitów dla budowania naszej szczęśliwej pomyślności, których najpełniejszym wyrazem jest lotnisko w Babimoście. Już możemy stamtąd polecieć nawet nad morze. Bardzo dziękujemy pani marszałek!

I w taki to sposób media stały się wolne, a może bardziej wolne od cenzury politycznej, za to znalazły się w sieci wielu innych uwarunkowań, uzależnień, a nawet towarzyskich układów.

Mamy więc media wolne, ale od zdrowego rozsądku, wolne, ale od głębszej refleksji, wolne, ale od poczucia pełnienia ważnych społecznych funkcji. Czwarta władza, tak jak i pozostałe trzy, także wymaga pilnej naprawy i doskonalenia.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x