Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Odgrzewane kotlety

2014-05-29 14:10:54, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Wszystko wskazuje na to, że w połowie listopada odbędą się wybory samorządowe. Czyli mamy niespełna pół roku na to, by zastanowić się poważnie nad tym, komu powierzyć trudne zadanie rządzenia miastem w roli prezydenta, a także, kto miałby stanowić radę miasta. Sprawa jest o tyle poważna, iż będzie to właściwie ostatnia pełna czteroletnia kadencja, w której będą jeszcze dostępne poważne środki unijne. Od ich mądrego i rozsądnego wykorzystania będzie zależała przyszłość naszego miasta. Jeżeli pieniądze zostaną wykorzystane na rozmaite fajerwerki (np. gorzowski Central park) zamiast na sensowne inwestycje prorozwojowe i miastotwórcze Gorzów na całe dziesięciolecia utknie w marazmie i szarości, czego pierwsze symptomy stają się zresztą coraz bardziej widoczne.

Dlatego właśnie wynik jesiennych wyborów do gorzowskiego samorządu będzie miał tak istotne znaczenie, bo już nigdy więcej nie będzie miał on do wydania takich wielkich pieniędzy, jak w nadchodzącej kadencji.

Jeżeli w ciągu najbliższych czterech lat władze miasta nie uporają się z doprowadzeniem ulic i chodników do przyzwoitego stanu to będzie to problem całego stulecia, podobnie, jeżeli nie zostanie przynajmniej rozpoczęta renowacja substancji mieszkaniowej, zwłaszcza na Nowym Mieście, to gorzowskie kamienice, często bardzo piękne, albo przynajmniej ze śladami dawnej świetności, zaczną się najzwyczajniej rozsypywać. Problemów w mieście do natychmiastowego rozwiązania jest zresztą mnóstwo i kto nie zdaje sobie z tego sprawy nie powinien nawet przymierzać się do objęcia najważniejszych funkcji w samorządzie.

Całkiem niedawno mój znakomity sąsiad z blogosfery – Piotr Steblin Kamiński w swym, felietonie zatytułowanym „Prezydent nie dał” zastanawiał się nad tym, kto właściwie odpowiada za to, że Gorzów pogrąża się w bylejakości, że obumierają świetne tradycje, że miasto po prostu upada.

Nie podzielam jego konstatacji, iż pełna odpowiedzialność za taki stan rzeczy spada wyłącznie na gorzowskich rajców, którzy nieustannie sypią piasek w tryby miejskiej maszynerii, „robią wbrew” prezydentowi, że uprawiają politykierstwo, że są wyłącznie radnymi dietetycznymi.

Istotą samorządności i podstawowym warunkiem powodzenia w funkcjonowaniu samorządów jest zgodna współpraca jego poszczególnych ogniw, zarówno organu wykonawczego, jakim jest prezydent, jak i organu stanowiącego nasze miejskie prawo, jakim jest rada miasta. Gorzów, niestety, należy do wcale niemałego grona polskich samorządów, gdzie zamiast harmonijnej współpracy mamy ciągłą wojenkę wszystkich ze wszystkimi.

To nie pierwsza w dziejach naszego gorzowskiego samorządu kadencja, która przebiegała w atmosferze wiecznych sporów, wzajemnych oskarżeń, obrzucania się oskarżeniami i kalumniami. Mimo solennych zapewnień padających ze strony prezydenta w chwili, gdy w 2010 obejmował ponownie swój urząd, że tym razem zrobi wszystko by jego współpraca z radą układała się jak najlepiej, mieliśmy do czynienia ze swoistą powtórką z rozrywki.

Winą za taki stan rzeczy nie można obarczać wyłącznie jednej strony konfliktu, rozkłada się ona na wszystkich, także na samych gorzowian, którzy swoimi decyzjami wyborczymi doprowadzili do prawdziwego zakonserwowania takiego stanu rzeczy, którego immanentną cechą jest permanentny spór pozbawiony jakichkolwiek cech konstruktywnych.

Rysuje się absolutna konieczność nowego otwarcia w odniesieniu do naszej miejskiej władzy.

Jeżeli nie pojawią się w niej nowi ludzie potrafiący wznieść się ponad swoje partyjne zobowiązania i uprzedzenia w stosunku do politycznych rywali to sytuacja w mieście nijak się nie odmieni.

Zapowiedź takiego stanu rzeczy można było znaleźć na ostatniej sesji Rady Miasta. Otóż wróciła stara sprawa galerii Nova Park. W trakcie realizacji tej inwestycji mieszkańcy byli informowani przez prezydenta, że inwestor przeznaczy znaczną część tego handlowego obiektu na potrzeby miejskich instytucji kultury. Ponieważ jednak inwestor przyrzeczenia tego nie dotrzymał władze miasta przystały na to pod warunkiem, iż w zamian wpłaci on do budżetu miasta pokaźną kwotę 4 mln zł. Wszystko to odbywało się na zasadzie gentleman’s agreement i naturalnie nie zostało sformalizowane na piśmie. Po latach okazało się, że pewnie prawdziwych gentelmanów tak do końca to przy tym nie było, więc i agreement jakby przestał obowiązywać, a i cztery bańki rozpłynęły się jak sen złoty.

Skoro afera budowlana wróciła do prokuratury i nie wiadomo, jakie będą jej dalsze losy, to niektórzy radni uświadomili sobie, że świetnym hakiem na prezydenta w zbliżającej się kampanii wyborczej mogą być owe cztery miliony złotych, których miasto zapewne nigdy już nawet nie powącha.

 Cała ta sprawa jak w soczewce pokazuje sposób zarządzania miastem, z jednej strony mamy prezydenta, który dopuszcza do takich dwuznacznych sytuacji, z drugiej natomiast radni, którzy dopiero po długich latach zaczynają sprawę drążyć, zamiast reagować natychmiast, zanim mleko się rozlało.

Ot i cała prawda o gorzowskiej klasie politycznej.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x