Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Co tam panie w polityce?

2014-06-05 19:33:20, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Nie ma nudy w życiu politycznym. Jeszcze nie opadł kurz po eurowyborach, a już zaczęła się kolejna awantura, tym razem o pochówek Wojciecha Jaruzelskiego. To osoba budząca ciągle ogromne emocje, historyczne spory i diametralnie różne oceny. Nie wchodząc w ich istotę i znaczenie wypada tylko powiedzieć, iż sceny, jakie miały miejsce na warszawskich Powązkach są dowodem na to, że zdziczenie obyczajów w naszym katolickim kraju sięgnęło najwyższych szczytów. W naszych narodowych waśniach nie cofniemy się już przed niczym, nienawiść do politycznych przeciwników odbiera niektórym już nie tylko rozum, ale i zwykłą, ludzką przyzwoitość.

Śmierć Generała nabrała jakby symbolicznej wymowy w zestawieniu z datą 4 czerwca, bo przecież miała miejsce na kilka dni przed tą datą stanowiąc swoiste ostateczne zamknięcie okresu Polski Ludowej. Odszedł, bowiem jej żywy symbol i dla niektórych ucieleśnienie wszelkiego zła i nieprawości, jakie miały miejsce w tamtych czasach.

Życie, jak to często bywa, pisze najbardziej nieprawdopodobne, iście szekspirowskie scenariusze. Oto na kilka dni przed obchodami 25 rocznicy pamiętnych wyborów z 1989 roku umiera sprawca stanu wojennego, ale i architekt Okrągłego Stołu.

Sam jubileusz dwudziestopięciolecia wolnej Polski, który z założenia miał być wielkim świętem i okazją do narodowej radości, obchodzony był jak zawsze u nas w atmosferze sporów: o dorobek tych 25 lat, o Magdalenkę i znaczenie Okrągłego Stołu, o zasługi, o wszystko. Obchody odbywały się także w cieniu wydarzeń na Ukrainie i wywołanego przez nie powszechnego poczucia zagrożenia. Trzeba w tym momencie powiedzieć, iż przyjazd prezydenta Obamy na obchody naszego jubileuszu nie wynikał tyle z jego wysokiej oceny czerwca 1989 roku, ile właśnie z tego, że była to najlepsza okazja do zaprezentowania stanowiska Stanów Zjednoczonych wobec kryzysu na Ukrainie.

Obecność Obamy w Warszawie naturalnie dowartościowała nasze narodowe ego i utwierdziła nas w przekonaniu o tym, że Polska jest oczywistym Mesjaszem narodów, dzięki któremu upadło imperium sowieckie. W ten sposób wreszcie udowodniliśmy światu i sobie przede wszystkim, że to nie upadek muru berlińskiego, a wyborcze zwycięstwo Solidarności stało się początkiem nowej ery w dziejach Europy środkowo-wschodniej. My Polacy kochamy takie nic nieznaczące kwestie i historyczne symbole, bo skoro nie należymy do elitarnej grupy G8, jesteśmy kiepscy w futbolu, to choć możemy się pochwalić tego rodzaju zasługami, a także dobrem narodowym, jakim jest Lech Wałęsa (choć dla części naszych polityków jest on tylko TW Bolkiem).

Nie ma też zgody w ocenach przeszłego ćwierćwiecza. Dla rządzącej opcji jest to najwspanialszy okres w całej naszej ponad tysiącletniej historii, lepszy niż czasy Kazimierza Wielkiego i epoka Jagiellonów, gdy Polska sięgała od morza do morza.

Jest w tym jednak zbyt wiele przesady. Przy całym szacunku dla ogromu przeobrażeń, jakie nastąpiły w naszej ojczyźnie trzeba umieć dostrzec i to co nam się nie do końca udało. Prawa człowieka, których tak brakowało w poprzedniej, słusznie minionej epoce, takie jak wolność jednostki i narodu, prawo do swobody myśli, przekonań i wypowiedzi niestety na plan dalszy zepchnęły to co jest nie mniej ważne dla każdego człowieka – prawo do pracy, czy prawo do bezpłatnej edukacji i opieki zdrowotnej. Duże wątpliwości i zastrzeżenia budzi mocno koślawy system demokracji parlamentarnej oparty na partyjniactwie i obronie interesów wąskich elit politycznych. Stąd niechęć do kontynuowania dalszych reform ustrojowych, jak choćby wprowadzenia kadencyjności w sprawowaniu ważnych funkcji państwowych i samorządowych oraz negowanie pożytków z wprowadzenia okręgów jednomandatowych w wyborach powszechnych.

Cóż z tego, że każdy ma paszport w domowej szufladzie skoro możliwość skorzystania z niego dla wielu ograniczają nikłe zasoby finansowe, świetnie, że mamy coraz więcej autostrad i dróg szybkiego ruchu, ale iluż obywateli naszego pięknego kraju może tylko pomarzyć o tym, by skorzystać z dobrodziejstwa szybkiego po nich podróżowania.

Powstał system pozwalający na osiągnięcie materialnego sukcesu, ale z drugiej strony stale powiększają się obszary biedy, a hasła sprawiedliwości społecznej, równości, braterstwa, a nawet solidarności trafiły do historycznego lamusa.

Podzielając uzasadnioną powszechną radość i dumę z naszych narodowych dokonań w ciągu ostatnich lat mam jednak zarazem poczucie niedosytu i żalu za tym co przy tej okazji straciliśmy. Dlaczego nie udało się ocalić solidarnościowego etosu, dlaczego straciliśmy busolę ideową, dlaczego wartości materialne wzięły górę nad moralnymi?

Rachunek zysków i strat jest oczywisty i nie zamierzam go w jakikolwiek sposób kwestionować. Akurat przy okazji jubileuszowych obchodów telewizja pokazała film z gatunku political fiction, w którym jego twórca – młody Holoubek staje się swoistym profetą antycypując życie w Polsce w sytuacji, gdyby nie wydarzyły się czerwcowe wybory 1989 roku. Wizja dosyć przerażająca, nasuwająca jednoznaczne skojarzenia z Koreą Północną.

Radujmy się więc wspólnie, bo mamy z czego, ale podejmijmy zbiorowy wysiłek, by młodzi Polacy nie musieli wyjeżdżać z ojczyzny w poszukiwaniu lepszego życia. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x