2015-04-30 09:44:42, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Przed nami ulubiony czas wszystkich Polaków, czyli doroczna Wielka Majówka, bodaj najważniejsze święto w naszym kraju, chyba ważniejsze od tych wszystkich odwołujących się do ważnych historycznych wydarzeń. Tak się jakoś porobiło w ostatnich latach, że bliskość terminowa pierwszomajowego Święta Pracy i Święta Konstytucji, zwykle uzupełnionych jakimś weekendem, pierwsze wiosenne słoneczko, sprawiają iż rozpoczyna się czas ogólnonarodowego leniuchowania, uruchamiania cuchnących grilli, popijania piwka.
Niestety pierwszomajowe pochody będące kiedyś nie koniecznie dobrowolną manifestacją poglądów ideowych trafiły do lamusa historii i co gorsze nie zostały zastąpione jakąś inną sensowną formą obchodów tego ogólnoświatowego święta.
W tej sytuacji 1 maja traci jakikolwiek wymiar historycznego symbolu stając się po prostu jeszcze jednym zwyczajnym dniem wolnym od pracy stwarzającym okazję do wypadu na działkę. Lewica polska pogrążona w swych wewnętrznych problemach i walką o życie ani myśli przygotować godny plan obchodów. Nie inaczej jest u nas w Gorzowie, gdzie dla SLD najważniejsze było dokonanie wyboru nowego szefa i kontynuacja powyborczych rozliczeń niż organizacja dla ciągle malejącej grupy sympatyków okolicznościowego festynu, czy pikniku.
Co gorsze, nie ma w naszym mieście nikogo, kto miałby pomysł na to by stworzyć dla mieszkańców naszego miasta atrakcyjną ofertą spędzenia tych wolnych dni na świeżym powietrzu, aktywnie i twórczo.
Przeglądam miejscowe gazety i znajduję mnóstwo informacji o fajnych imprezach w regionie, a to słynny festiwal parowozów w Wolsztynie, a to zlot maluchów w Łagowie, a to zawody i rajdy, a to koncerty, festyny i pikniki.
Na tle tych wszystkich działań podejmowanych często w bardzo małych społecznościach bardzo blado wygląda oferta przygotowana dla mieszkańców jednej z wojewódzkich stolic. Poza co piątkowym koncertem w filharmonii, seansami filmowymi w kinie Helios, znalazłem tylko informacje o rodzinnym pikniku z takimi „atrakcjami” jak rowery wodne, czy dmuchany plac zabaw. Nawet na Słowiankę gorzowianie będą mieli utrudniony wstęp, bo akurat w tym czasie będą się na niej odbywać jakieś podrzędne zawody pływackie.
Czyli zmiana władzy na ratuszu nic w tym przedmiocie nie przyniosła, a sądzę, że wielu mieszkańców naszego miasta głosowało na Jacka Wójcickiego z nadzieją, że będzie nie tylko lepiej, ale na pewno ciekawiej i zabawniej, że wreszcie Gorzów doczeka się własnego „kurczaka”, czyli imprezy tworzącej wyjątkową okazję do wspólnej zabawy i sławnej na całą Polskę. Jakoś się na to nie zanosi, co mnie specjalnie nie dziwi, skoro gorzowską kulturą kieruje znana miłośniczka grillowania, a o jednej z szefowych miejskich placówek kultury mówi się, jako o wielbicielce disco polo, natomiast preferencje kulturalne nowej wiceprezydentki od spraw społecznych w mieście jeszcze nie zostały ujawnione. No i mamy to, co mamy. Dla mnie wyraźnym sygnałem tego, w którą stronę to pójdzie była inauguracja sezonu motocyklowego w mieście. Dzielni harleyowcy i wszyscy inni miłośnicy jednośladów trochę się pokręcili po bulwarze i mieście, a na koniec pojechali na wspólną zabawę – dokąd ? Naturalnie do Deszczna.
Jeszcze trochę i dyskusja o tym czy Gorzów ma być Wielkopolski, czy też bez żadnych określeń stanie się bezprzedmiotowa, bo będzie się mówiło Gorzów koło Deszczna.
„Zachęcony” przebogatą ofertą spędzenia wolnego czasu w Gorzowie, zabieram wnuki, które mają nas odwiedzić, i wyjeżdżamy do nieodległego Berlina. Nie zarobią na mnie gorzowscy sprzedawcy lodów i kiełbasek, nie zapłacę za żaden bilet wstępu na imprezę, bo czekają na nas atrakcje berlińskiego akwarium, piękno wiosennych roślin w Ogrodach Świata, statki białej floty na Sprewie.
Postaram się jednak znaleźć chwilę czasu by wybrać się pod pomnik na placu Grunwaldzkim by wytłumaczyć dzieciakom, na czym polegało kiedyś pierwszomajowe święto.