2015-09-01 13:01:09, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Gdy pisałem poprzedni tekst nie znałem wówczas jeszcze ustaleń miejskiego zarządu SLD w kwestii kogo poprzeć w wyborach do senatu. Pisałem o tym, że partia by potwierdzić swoje znaczenie na scenie politycznej winna wystawiać własnych kandydatów w wyborach, a nie opowiadać o braku kandydatów odpowiadających oczekiwaniom partii i wyborców. Jeżeli lider wojewódzki partii twierdzi, że parta takich kandydatów wystawić nie jest w stanie oznacza to, iż sam przyznaje, że jego partię trudno traktować poważnie. Oddanie wyborów walkowerem znaczy ni mniej, ni więcej, że SLD rezygnuje z podstawowego celu każdej partii, jakim jest wygranie wyborów i objęcie władzy. Skoro tak, to właściwie nie wiadomo po co ta partia funkcjonuje, chyba tylko po to by kilku wysoko ustawionych działaczy miało wygodne i dostatnie życie dzięki sprawowaniu poselskiego mandatu. Można przecież przy tej okazji pojeździć i tu i tam pod pretekstem rozwoju badań kosmosu (problem zaiste najbardziej frapujący większość Lubuszan, bo decydujący o ich świetlanej przyszłości), można pozadawać szyku na różnych trybunach i prezydiach, reprezentować, głosić przemówienia i toasty i jakoś kolejna kadencja przeleci.
Myślałem, że gorzowski SLD po złych doświadczeniach ostatnich wyborów samorządowych, gdy któryś raz z rzędu nie wystawiało swego kandydata na prezydenta pójdzie wreszcie po rozum do głowy i więcej nie popełni tego błędu, który oznacza marginalizację partii i klęskę wyborczą.
Niestety, Polak i po szkodzie głupi. Władze miejskie partii zdecydowały nie wystawiać swojego kandydata wyborach do senatu i poprzeć kandydata … PSL. Nie wiem jakich argumentów użyje niedawno wybrany przewodniczący partii Maciej Buszkiewicz by przekonać członków i sympatyków SLD w mieście by głosowali na kandydata PSL. Czyżby na niektórych ciągle działała magia nazwiska byłego prezydenta miasta, który przecież swą decyzją o przejściu pod zielone sztandary definitywnie zerwał ostatnie więzy łączące go kiedyś z partią lewicy.
Swym zachowaniem czołowi działacze gorzowskiego SLD jako żywo przypominają karpie głosujące za przyspieszeniem świąt Bożego Narodzenia. Spośród głosujących za udzieleniem poparcia Tadeuszowi Jędrzejczakowi jedynymi sprawiedliwymi w Gomorze okazali się Piotr Nogieć, który był temu przeciwny i Jan Kaczanowski, który mając wątpliwości wstrzymał się od głosu.
Czy jednak może być dobrze w partii, której lider dla poskromienia swoich oponentów prosi o interwencję policję, korzystając ze swego immunitetu. Okazało się bowiem, że kiedy w ogniu dyskusji politycznej zaczyna brakować argumentów to jedynym sposobem na przekonanie nieprzekonanych jest obecność policjantów. O czasy, o obyczaje !
PS. Mam trochę inną niż Piotr Steblin Kamiński ocenę tego, że w trakcie obchodów święta Solidarności jednym z wręczających miejskie wyróżnienia był wiceprzewodniczący Rady Jan Kaczanowski, człowiek, jak go Piotr określił wywodzący się z dalekiej od Solidarności formacji
politycznej, co miało się rzekomo spotkać z nieprzychylnym przyjęciem i złośliwymi komentarzami.
Nie było mnie w gorzowskiej Filharmonii, nie wiem więc czy zebrani buczeli, czy nie buczeli, co w naszym kraju pomału staje się standardem zachowań na różnych politycznych imprezach. Wydaje mi się jednak, iż w imprezie, która jest świętem wszystkich Polaków, jako że rocznica podpisania porozumień sierpniowych jest przecież świętem narodowym, ma pełne prawo uczestniczyć każdy obywatel naszej ojczyzny. Fakt, że w Gorzowie w trakcie tych obchodów niepoślednią rolę odegrał człowiek znany ze swych lewicowych przekonań może być tylko oznaką normalności, której zabrakło choćby w Gdańsku, czy w Szczecinie, gdzie osobno świętowali ludzie związani z Prawem i Sprawiedliwością, a osobno ludzie Platformy. A poza tym potwierdza to również przekonanie, że historyczne podziały przechodzą faktycznie do przeszłości, a dziś mamy czas porozumienia i budowy wspólnej przyszłości.
A co powiesz, drogi Piotrze na to, że np. Karol Modzelewski, czy Jacek Kuroń odebrali ordery Orła Białego z rąk prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Przestańmy wreszcie oceniać ludzi po tym kto skąd przychodzi. Wystarczy, że od tego mamy prokuratorów z IPN i wielu domorosłych lustratorów.