2016-01-16 20:56:54, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Najpierw był felieton, z którego wynikała wielka estyma i uznanie dla dokonań autorów portalu echogorzowa.pl, dla jego znaczącego dorobku i osiągnięcia pozycji opiniotwórczego medium w naszym mieście, potem zaś, ni z gruchy, ni z pietruchy, prawie że następny felieton, w którym poczytny autor oznajmia, iż żegna się z portalem. Jakoś nie potrafiłem zrozumieć motywów decyzji Piotra Steblin Kamińskiego, który w trybie nagłym postanowił zakończył współpracę z portalem. Jak się dowiedziałem z rozmowy z Nadredaktorem, decyzja ta zaskoczyła także Jana Delijewskiego. Żałuję bardzo, iż doszło do tego rozstania, ponieważ wydaje mi się, że stracą na tym obie strony, tak Piotr, jak i sam portal, w którym przez tych kilkanaście miesięcy funkcjonowania jako bloger stał się on jednym z najwyżej ocenianych autorów. Przez ten czas napisał i opublikował w EG ponad siedemset tekstów, w ogromnej większości znakomitych i wywołujących żywą reakcję wśród czytelników, czyli osiągnął rezutat, o którym inni autorzy mogą tylko pomarzyć.
Portal stworzony przez Jana Delijewskiego, według jego autorskiego pomysłu, stał się udaną realizacją projektu nawiązującego do najlepszych tradycji gorzowskich mediów, takich jak choćby tygodnika Ziemia Gorzowska, należącego kiedyś do czołowych wydawnictw regionalnych w Polsce. Siłą echagorzowa.pl oprócz bieżącej informacji, pogłębionych analiz i komentarzy, stała się blogosfera, w której głos zabiera wiele wybitnych postaci, zresztą nie tylko z samego Gorzowa. Jednym z pierwszych i najwytrwalszych blogerów EG był właśnie Piotr Steblin Kamiński. Jego teksty pisane z benedyktyńską wytrwałością, prawie że codziennie, skrzyły się dowcipem, barwnością wywodu, a ich częsta i zdaje się zamierzona kontrowersyjność wywoływała wiele emocji i pretensji ze strony tych, którzy poczuli się piotrową pisaniną dotknięci. Wydaje mi się, że Piotr miał mnóstwo zabawy, że o satysfakcji nie wspomnę, gdy widział, iż jego intelektualne prowokacje działały jak kij wetknięty w mrowisko. Jan Delijewski pozwala swoim blogerom na bardzo dużo, bardzo rzadko ingeruje w teksty poszczególnych autorów wychodząc z założenia, że każdy z nich odpowiada za wyrażone w blogu poglądy, z którymi on niekoniecznie się zgadza. Jedyne interwencje Nadredaktora, jakie znam, także z autopsji, to te gdy Jan Delijewski, korzystając ze swego bogatego doświadczenia wieloletniego żurnalisty rozmaitych mediów, bo przecież pracował także w mediach elektronicznych, starał się uchronić swych autorów przed skutkami przekraczania zasad prawa prasowego, a zwłaszcza naruszania dóbr osobistych różnych postaci naszego życia publicznego krytykowanych przez blogerów. Do takiego postępowania Jan Delijewski miał pełne prawo nie tylko jako szef portalu, ale i jego właściciel, dbający o zachowanie określonej linii ideowej, mówiąc odrobinę górnolotnie, a także o zachowanie powagi wymaganej wobec medium aspirującego do tytułu opiniotwórczego. Poza tym, nie czarujmy się, blogerzy to w zdecydowanej większości amatorzy, niewiele mający wspólnego z profesjonalnym dziennikarstwem, nie zawsze mający świadomość odpowiedzialności za słowo. Byli i tacy blogerzy, którzy nie chcieli się z tym przywilejem redaktora Delijewskiego pogodzić i dlatego odeszli z portalu. Inni, a dotyczy to przede wszystkim polityków, zaprzestawali prowadzenia swoich blogów w momencie, gdy uznali, iż ta forma aktywności publicznej stawała się im niepotrzebna do realizacji planów życiowych. Zresztą motywy podjęcia działalności blogerskiej przez poszczególnych autorów to temat sam w sobie i mógłby stać się tematem bardzo interesującego tekstu analizującego to zjawisko.
Jak się już rzekło, nie do końca przekonały mnie argumenty użyte przez Piotra w tekście, w którym się żegnał z czytelnikami EG. Mam tylko nadzieją, że nie ma tu żadnego tzw. drugiego dna, jakiś niewypowiedzianych konfliktów i pretensji. Nie może tu też być mowy o tym , co się twierdzi w znanym powiedzeniu, że jak nie wiadomo o co chodzi, to zapewne chodzi o kasę. W tym przypadku pieniądze nie mogą być powodem rozstania, bo może nie wszyscy wiedzą, że blogerzy EG piszą swoje teksty bez żadnego honorarium. A skąd inąd wiem, iż Piotr wcześniej otrzymywał oferty pisania za pieniądze i nigdy nie dał się podkupić. Obawiam się jednak, że twoje teksty Piotrze, pomieszczane gdzieś w nowym miejscu długo będą musiały czekać na taką poczytność i popularność, jaką osiągały, gdy były pomieszczane w portalu echogorzowa.pl. Ale wierzę, że kiedyś tak się stanie i życzę ci tego, by stało się to jak najszybciej.