2016-04-19 10:28:28, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Trochę się zaniedbałem. Gdybym był zadufany, to powiedziałbym, że przeżywam kryzys twórczy. Tyle że to raczej zwykłe lenistwo poparte dodatkowo zwątpieniem w sens tej pisaniny. Widzę bowiem całkiem sporą aktywność gorzowskich blogerów rozmaitej maści i prowieniencji, a tymczasem rzeczywistość coraz bardziej skrzeczy, bo psy szczekają, a karawana sobie spokojnie wędruje, wcale niewykluczone, że w stronę jakiejś przepaści. Odezwało się jednak parę osób życzliwie przyjmujących moje teksty, pytając co się dzieje, dlaczego mnie nie ma w ulubionym przez nich portalu. A skoro tak, to w takim razie przesadzę i powiem, że odpowiadając na szerokie oczekiwania PT publiczności ogłaszam kolejny felietonik.
Z pewnym rozbawieniem obserwowałem w ostatnich dniach przepychanki naszych radnych spierających się o autorstwo jak najsłuszniejszej inicjatywy mającej doprowadzić do poprawy stanu gorzowskich chodników. Najśmieszniejsze wydaje się być to, że koń jaki jest każdy widzi, więc naprawdę nie trzeba być mędrcem Syjonu, żeby dostrzec żałosny stan naszych trotuarów, pełnych dziur i nierówności grożących przy małej nawet nieuwadze upadkiem z niebezpiecznymi konsekwencjami. Proszę mi wierzyć, że wiem co mówię. Jeżeli można mieć jakiekolwiek wątpliwości w tej sprawie to tylko takie; dlaczego tak późno nasi szacowni rajcowie doprowadzili do tego, że włodarze Gorzowa nareszcie zechciały się nad tym problemem pochylić. Z punktu widzenia zwykłego mieszkańca Gorzowa naprawdę nieistotne jest to czy poprawa stanu gorzowskich chodników nastąpi na skutek dreptania po mieście przewodniczącego Jana Kaczanowskiego, czy też wiercenia dziury w brzuchu prezydenta przez radną Martę Bejnar Bejnarowicz. My mieszkańcy Gorzowa, traktujemy Radę Miasta jako pewną zamkniętą całość, więc zarówno jej dokonania, jaki i niepowodzenia idą na konto wszystkich radnych. Nie mają dla nas większego znaczenia polityczne spory i wewnętrzne konflikty, liczy się ostateczny efekt działań Rady. Dlatego najważniejsze jest to, czy rzeczywiście gorzowskie chodniki staną się najbliższych miesiącach choć trochę równiejsze, a nie to czyja imiennie jest to inicjatywa.
Rozumiem naturalną dla każdego człowieka potrzebę uznania za swoją pracę, w przypadku radnych ma to tym większe znaczenie, że każdy z nich mozolnie buduje swój wizerunek pamiętając, że będzie miał on olbrzymie znaczenie w przyszłych wyborach. Na dorobek kolejnej kadencji gorzowskiej rady będzie się składać praca i działanie wszystkich klubów i poszczególnych radnych. Ważne więc jest to, by wszystkich radnych cechowała zdolność koncyliacji i unikania jałowych sporów. Bo tylko w taki sposób nasze gorzowskie sprawy będą się posuwały do przodu. Tym bardziej, że wypinanie piersi do orderów jest w tym przypadku zdecydowanie przedwczesne, bo póki co ogłoszono jedynie program poprawy stanu gorzowskich chodników (pod zdecydowanie infantylną nazwą Tuptuś) i zapowiedziano renowację chodnika przy jednej ulicy. Czyli póki co mamy do czynienia jedynie z zapowiedzią zmiany na lepsze, więc wyścigi o prawo pierwszeństwa są zdecydowanie niepoważne.