Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2025

Bez harmonii w Filharmonii

2016-09-02 10:40:24, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Nadredaktor stwierdził, że nie ma już siły, ani ochoty pisać o konflikcie w gorzowskiej filharmonii. Ponieważ jednak temat był szeroko omawiany w trakcie ostatniej sesji Rady Miasta, które obserwowałem z uporem godnym lepszej sprawy, pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze. Internetowa transmisja obrad naszych miejskich rajców stanowi dla odbiorców poważne wyzwanie. Pomijam techniczną jakość relacji, choć i ona również wpływa na odczucia widzów. Komu zresztą nie odpowiadała relacja, że tak powiem oficjalna, mógł skorzystać z bezpośredniej transmisji w wykonaniu radnej Marty Bejnar – Bejnarowicz. To interesujący pomysł, tyle, że chyba byłby bardziej pożyteczny, np. w przypadku obrad komisji radzieckich, z których przecież relacji internetowych się nie prowadzi, a których przebieg i wyniki stanowią podstawę obrad całej Rady, a z czego niewiele trafia do opinii publicznej.

Dyskusja nad skargą złożoną do radnych przez część muzyków FG, w której żalą się na decyzje personalne podjęte przez szefowe instytucji rozpoczęła się gdzieś koło czwartej godziny obrad, w trakcie, których radni rozpatrywali różne istotne dla miasta problemy, w tym budzącej spore kontrowersje sprawy zakupu budynku Przemysłówki. Nic, więc dziwnego, że niektórzy radni sprawiali wrażenie, co najmniej lekko już wyczerpanych, ze znacznie ograniczoną możliwością formułowania rzeczowych i kompetentnych wniosków merytorycznych. Sprawiło to, że poziom rozważań w tej sprawie nie był delikatnie mówiąc zbyt wysoki, a przerzucanie się argumentami przez przedstawicieli i zwolenników obu zwaśnionych stron niebezpiecznie zbliżyło się do poziomu magla. Ponieważ dyskusja się przeciągała, argumenty się powtarzały i stawały się coraz mniej przekonywujące obrady nabrały klasycznego stanu zwanego powszechnie biciem piany. Dla każdego w miarę myślącego obserwatora wydarzeń od początku było jasne, że wszystko to, co działo się w Filharmonii Gorzowskiej (w skrócie FG) absolutnie nie naruszało żadnych przepisów prawa. W FG do szło po prostu do jakże częstego w różnych firmach konfliktu pomiędzy pracodawcami i pracownikami, którego istota jest bardzo trudna, jeżeli nie niemożliwa do rozsądzenia. Nawoływanie radnej Grażyny Wojciechowskiej, powołującej się na swój status kobiety, matki, babci do wykazania empatii dla problemów muzyków tracących pracę teraz, gdy muszą spłacać zaciągnięte kredyty, brzmią, sorry, że to mówię, ale groteskowo. Jeżeli można mieć pretensje do osób zarządzających FG to tylko o to, że zabrakło im umiejętności i pewnie doświadczenia w zapobieganiu i rozwiązywaniu konfliktów personalnych, które jak wynikało z dyskusji na sesji nabrzmiewały w tej instytucji od dłuższego czasu. Na tzw. mieście słyszało się przecież o tym, że stosunki międzyludzkie w FG pozostawiają wiele do życzenia, że Maestra, choć niewątpliwie wybitna szefowa orkiestry, to przy tym człowiek bardzo trudny we współpracy i zapewne zbyt wymagający, a główna dyrektorka to osobą pozbawiona własnego zdania i realizująca oczekiwania pani dyrygent. Ile było w tym prawdy Bóg raczy wiedzieć, pewnie tyle ile w każdej plotce.

Według mojej oceny obecny stan rzeczy nie zostanie rozwiązany na żadnej sesji naszej szacownej Rady. Sytuacja wymaga subtelnych i mądrych działań wewnątrz tej instytucji, bo przy obecnym stanie zapętlenia i emocji, niepotrzebnie zresztą podgrzewanych przez niektórych radnych, żadni mediatorzy czy eksperci w rodzaju „pana z Krakowa” nic tu nie poradzą, a prędzej przeszkodzą. Czy z tym zadaniem poradzi sobie dyrekcja FG nie mnie to rozstrzygać, obawiam się jednak, że te wszystkie zawirowania, listy otwarte, publiczne roztrząsanie, kto co powiedział nie pozostaną bez wpływu na poziom artystyczny produkcji muzycznych naszej filharmonii, z której przecież dotąd mieliśmy prawo być dumni. Sztuka potrzebuje spokoju, złe emocje na pewno nikomu nie są potrzebne, choć jest wielu i takich, którzy twierdzą, że gdyby Mickiewicz ożenił się z Marylą to wiódłby życie przeciętnego hreczkosieja gdzieś na Żmudzi, a nie „dumałby na paryskim bruku”. Sądzę jednak, że nie stać nas na to by inspirować artystów konfliktami i rozmaitymi problemami życiowymi. Testowanie słuszności powiedzenia, że tylko głodny artysta jest naprawdę twórczy nie jest najlepszym pomysłem. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x