Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2025

O, święta naiwności

2016-09-12 20:40:14, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Sztuka blogowania, wbrew temu, co niektórzy sądzą, nie jest ani łatwa, ani prosta. Naturalnie każdy, kto się bierze za prowadzenie swego bloga robi to według własnego pomysłu i na własną odpowiedzialność. Z natury rzeczy jest to zapis myśli bardzo osobistych, czasem zahaczających wręcz o ekshibicjonizm, a w sytuacjach, gdy tematyka nie jest szczegółowo dookreślona poruszająca sprawy od Sasa do lasa. Bez względu jednak na okoliczności i osobisty temperament autora najczęściej stanowią bardzo ciekawe świadectwo epoki, swoiste signum temporis wypełniający rolę dawnych dzienników, czy memuarów.

Blogerowi powinno jednak o coś chodzić, a nie tylko o stukanie w klawiaturę komputera dla samej paplaniny. Czasem trudno przychodzi mi odczytać intencje działań niektórych autorów, zwłaszcza tych, którzy biorą się za wypełnianie roli komentatorów bieżącej polityki, bo w ten sposób, może czasem bezwiednie i wbrew zamiarom, owi komentatorzy sami stają się uczestnikami, czy też jak to niektórzy określają, podmiotami toczących się sporów i konfliktów. Jakże często, pojawia się pytanie:, kto za nim stoi i komu jego tekst ma służyć. Wiadomo powszechnie, że blogerzy są absolutnie wolni i niezależni, tak samo zresztą, jak i wszystkie media działające w naszym pięknym kraju. Tyle, że zbyt często owa niezależność oznacza wolność od rozsądku i zwykłego rozumu.

Niektórzy blogerzy w pogoni za tematami nie wahają się do sięgania do swej prywatności, opowiadania o tym, co się im wydarzyło, co ktoś im powiedział, co sprawia, że utrzymywanie stosunków z takim kimś oznacza poważne niebezpieczeństwo trafienia wbrew własnej woli do jakiegoś popularnego portalu. Uświadomiłem to sobie kiedyś, gdy jeden z moich przyjaciół, aktywny i znaczący lokalny polityk w prywatnej rozmowie stwierdził, że nic mi nie powie, bo natychmiast to umieszczę w swoim blogu. Myślę, że była w tym zawarta jakaś troska, żeby nie powiedzieć obawa przed skutkami kontaktów z osobami prowadzącymi blogi. Nigdy, bowiem mnie wiadomo, kiedy można się stać bezwiednym bohaterem kolejnego felietonu. Cóż, takie czasy.

Taki przypadek stał się ostatnio i moim udziałem. Jeden z moich ulubionych blogerów, Piotr Steblin Kamiński, zaczepił mnie w jednym ze swoich, ostatnich tekstów, bo w prywatnej rozmowie rzekomo zarzuciłem mu niepoprawny romantyzm. Z uwagą czytam teksty Piotra, często podziwiam ich stronę literacką i sposób argumentacji. Zdarzyło mu się napisać wiele tekstów ważnych i znaczących, które nie wywołały jednak takiej reakcji, na jaką by zasługiwały, zdarza mi się także często z nim nie zgadzać. Z zasady jednak nie podejmuję polemiki z innymi autorami blogów, nawet z tymi, z którymi moja niezgoda jest wręcz fundamentalna, gdyż uważam, iż blogi powinny żyć własnym życiem, a nie pogrążać się w nieustających sporach, wymianach zdań i opinii z innymi blogerami. Bo tylko tak uda się uniknąć stworzenia alternatywnej rzeczywistości, takiego własnego blogowego świata. Tym razem jednak, skoro zostałem zaczepiony osobiście, odpowiem. Oczywiście podoba mi się zdanie „wolę umrzeć w locie, niż zdechnąć na stojąco”, bo jest nie tylko piękne w swej wymowie, ale i jak to u Piotra, ładne formalnie.

Tyle, że mój zarzut był zupełnie inny. Nie krytykowałem piotrowego romantyzmu, bo też jest go we mnie jeszcze trochę, pod pokładami wytworzonego przez długie lata życia cynizmu, mówiłem raczej o twojej, Piotrze, naiwności, jakże często występujących w tekstach twojego autorstwa. Z drugiej strony to naprawdę ujmujące, że człowiek tak ciężko doświadczony przez życie i złych ludzi potrafi jeszcze zachować wiarę w człowieka, w jego dobre intencje i zamiary. Piszę o tym w kontekście słów Piotra wyrażających nadzieję, że Ludzie dla Miasta ponownie staną na czele zwolenników zmian w naszym mieście. Tyle, że oni swą szansę już mieli. I nie chodzi bynajmniej o to, że tak jak piszesz Piotrze pomylili się „stawiając na złego konia”. Proces rozpadu ruchu i trawiące go wewnętrzne konflikty jest o wiele bardziej złożony i skomplikowany niż zwyczajna różnica zdań i pomysłów na miasto pomiędzy Prezydentem i działaczami LdM. Mam tę gorzką satysfakcję, że proroczo przewidziałem taką sytuację. Dowód na to, można odnaleźć w moim tekście z grudnia 2014 roku zatytułowanym „Oby się nie poróżnili”. Taki to ze mnie profeta. Sądzę, że hasła głoszące potrzebę zmiany, a już nie daj Boże dobrej zmiany straciły swoją moc i siłę przyciągania, więc nawoływania do kolejnego szturmu na wyborcze barykady mogą już nikogo nie przekonać. Chciałbym zachować wiarę w autentyczność i szczerość zwolenników zmian, sam widzę ile w naszym mieście jest do zrobienia, tyle iż zdaję sobie sprawę z tego, że zwykła zmiana ekipy rządzącej nie wystarczy. Bardziej przekonują mnie Twoje teksty, Piotrze, zresztą nie tylko Twoje, bo pisał niedawno o tym samym Jan Delijewski, w których mówisz o potrzebie intelektualnego fermentu, którego tak brakuje w naszym mieście, o tworzeniu klimatu wsparcia dla inicjatyw rozmaitych społeczników i lokalnych aktywistów. To po to przecież, jak rozumiem, tworzysz i kultywujesz swoisty mit stolika numer 1, którego niestety nie za bardzo jest, komu zastąpić, albo przynajmniej kontynuować.

Tyle tylko, że w naszym życiu społecznym, a w polityce w szczególności, jest zbyt wielu ludzi niegodnych naszego zaufania, pozbawionych ideowości, zaprogramowanych na osobiste korzyści i kariery. Nie stać nas na kolejne rozczarowania, gdyż cierpliwość ludzka ma swoje ograniczenia, a rewolucje są zbyt kosztowne i bolesne.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x