2016-12-31 10:54:00, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Właśnie odchodzi rok 2016. Jak go zapamiętamy, jakie tegoroczne wydarzenia przejdą na trwałe do historii?
Dla niektórych będzie to rok straszny, bo odeszli Prince, David Bovie, Leonard Cohen i na koniec roku George Michael. Życie czasem pisze absurdalne scenariusze, bo przecież Micheal jakby sobie tę datę śmierci wyśpiewał umierając w ostatnie Boże Narodzenie.
Inni mówią, że świat zwariował. To, co kiedyś wydawało się trwałą i niezbywalną wartością dla każdego człowieka nagle staje się jakimś nieistotnym drobiazgiem. Owy kryzys wartości przejawia się i w tym, że demokratyczne mechanizmy mające chronić społeczeństwa przed szaleństwami rozmaitych populistów i kandydatów na autokratów okazały się nieskuteczne. Stąd zwycięstwo Trumpa, groźba objęcia prezydenckiego fotela we Francji przez Marię Le Pen, stąd Orban, Erdogan i niestety Kaczyński. Ludzie tracą wiarę w polityków, a co za tym idzie umiejętność racjonalnych wyborów. Działa ten sam mechanizm, który w Niemczech utorował zwycięstwo Hitlerowi.
Mijający rok to także tragedia Aleppo i całej Syrii, tragedii, której świat się przyglądał bez większych emocji i bez skutecznych prób rozwiązania problemu. Pokazuje to także, że kryzys uchodźców nie zniknął, ciągle się tli i w każdej chwili może ponownie wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Nakłada się na to zagrożenie terroryzmem islamskim, znaczone zamachami w Nicei i ostatnio w Berlinie, a więc tuż za naszą granicą. Znikło poczucie bezpieczeństwa, zło czai się w każdym miejscu.
W kraju tak zwana dobra zmiana nie ustaje w działaniach demolujących ustalony porządek rzeczy, całkiem nieźle funkcjonujący przez wiele lat umożliwiając stały postęp i rozwój naszej ojczyzny.
Nasz rodzimy wódz, znany z tego, że nie posiada karty bankowej i prawa jazdy (to pokazuje cały anachronizm tej postaci) świadomie i konsekwentnie buduje napięcie, wywołuje kolejne konflikty, jakby testując wytrzymałość polskiego społeczeństwa. W tak zwanym międzyczasie suweren przeobraził się w hołotę, znowu pojawiły się wiecznie żywe warchoły, stało się i śmiesznie i strasznie, z naciskiem na strasznie. Źle to rokuje naszej ojczyźnie w przyszłym roku, struna została napięta do ostatnich granic i w każdej chwili może pęknąć. Benzyna została rozlana i tylko kwestią chwili jest kiedy, gdzie i kto rzuci zapałkę.
W naszej małej ojczyźnie także działo się wiele. Pod ostrzałem krytyki coraz częściej znajduje się osoba prezydenta Jacka Wójcickiego. Czasem zarzuty są absolutnie uzasadnione, jak choćby w odniesieniu do nieudolnie prowadzonych remontów gorzowskich ulic, czasem zaś zdecydowanie wynikają z perspektywy nieodległych wyborów samorządowych. Rację ma jeden z gorzowskich radnych zalecający cierpliwość i namawiający do tego by z oceną działalności prezydenta wstrzymać się do końca kadencji. Jest plan, jest świadomość celów, wszystko teraz zależy od tego co i jak uda się zrealizować. Trzeba też robić wszystko by unikać takich „samobójów” jak siekierezada na ulicy Kostrzyńskiej, czyli przewidywać, unikać i przeciwdziałać sytuacjom konfliktowym.
No cóż, jutro pierwszy dzień 2017 roku. Będzie dla niektórych posylwestrowy kac, dla wszystkich jak zawsze koncert w Wiedniu, Turniej Czterech Skoczni, podsumowania i refleksje. Będą także noworoczne postanowienia. Postanowienie z roku 2016 udało mi się skutecznie zrealizować – z pomocą pani Eweliny z Natur House udało mi się schudnąć blisko 15 kilogramów.
A poza tym obyśmy tylko zdrowi byli, czego wszystkim i sobie życzę.