Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Dzieci Wojny nie zapominają

2017-04-22 09:20:53, Autor: Augustyn Wiernicki | Kategorie: historia, Miasto,

Krzywdy i cierpienia wyrządzone dzieciom podczas II wojny światowej są bezsporne.

Druga wojna światowa zakończyła się późną nocą 8 maja 1945 roku aktem kapitulacji hitlerowskich Niemiec podpisanym przez tzw. Wielką Trójkę tj. USA, Anglii i 9 maja 1945 r. Związku Radzieckiego, która obradowała na trzech konferencjach: teherańskiej (1943), jałtańskiej (II.1945) i poczdamskiej (VII-VIII 1945). Podczas konferencji jałtańskiej zapadła decyzja ustanowienia zachodniej granicy Polski, gdzie Gorzów Wlkp. siłą rzeczy musiał się znaleźć w nowych polskich granicach. Tegoroczna 72. rocznica zakończenia II wojny światowej przywołuje szczególnie bolesne wspomnienia dla wielu żyjących świadków tamtych wojennych i powojennych dni. Gorzowski Dzień Pioniera w obecności prezydenta miasta obchodziliśmy z udziałem tych najbardziej zasłużonych, którym zawdzięczamy pamięć o II wojnie światowej i powojennej odbudowie naszego miasta.

Pionierzy wspominają, jak wczesną wiosną 1945 roku rozpoczęły się przesiedlenia naszych rodaków z polskich terenów wschodnich na odzyskane ziemie chodnie. Na Ziemię Lubuską, do Gorzowa Wlkp. przyjeżdżało po kilka rodzin w jednym towarowym wagonie, z niewielkim dobytkiem, jaki mogli zabrać ze sobą. Tu zastali zwały gruzów, splądrowane przez wojska sowieckie i rabusiów poniemieckie mieszkania w miastach, a na wsi puste spiżarnie i brak wszystkiego co niezbędne do życia. Zaczynali życie od nowa. Jeden z uczestników opowiada: „Jako mały chłopiec za najlepszą zabawę miałem chodzenie po gruzach i zbieranie różnych rzeczy pozostawionych po niemieckich żołnierzach. Niewypały, stosy prochu, trotylu i różnej amunicji było wszędzie pod dostatkiem. Do lasu chodzić nie było wolno dzieciom, bo niewypały, a w szkole mówiono, nawet pod koniec lat 50-tych, że grasują tam bandyci. Dzisiaj wiem, że byli to ukrywający się w lubuskich lasach partyzanci i żołnierze AK, którzy przed łapankami z lasów świętokrzyskich uciekli na zachód z myślą, że tu się ukryją.” Inni wspominają, że miasta były zrujnowane, fabryki wywiezione razem z powracającą rosyjską armią z pod Berlina w drodze do Rosji. Po wodę trzeba było chodzić ponad kilometr, studnie zniszczone, kanalizacji żadnej, prądu nie było, sklepy puste, a ludzie bez pieniędzy. Wiele rodzin oczekiwało na swych najbliższych, którzy nie wrócili z niewoli, z robót przymusowych czy z obozów zagłady i wywózek w głąb Rosji. Niektóre rodziny pozostawały bez żadnej nadziei, dzieci sieroty przejmowały funkcję swoich nieobecnych rodziców, chłopcy na wsi musieli się zmierzyć z obowiązkami swych nieobecnych ojców, których nie pamiętali i często już nie zobaczyli. Pojawiały się choroby, z których po prostu się nie wychodziło. Często dla dzieci, którym szkołę przerwała wojna, na naukę było już za późno, a do szkoły posyłano raczej te najmłodsze, bo starsze przejmowały obowiązki dorosłych. „Na wsi, ale i też na obrzeżach Gorzowa każdy coś w swojej obórce chował, na ogrodzie i polu uprawiał, a na zimę jakieś zapasy szykował. O dobrych butach czy ubraniu nie było co marzyć. W dodatku był stalinizm, zastraszone społeczeństwo, prześladowania UB i bieda” - tak w skrócie opowiada świadek tamtych dni, jeden z Pionierów i gorzowskich Dzieci Wojny.

Dzisiejsi seniorzy to w większości pokolenie skrzywdzonych wojną naszych babć i dziadków, często naszych rodziców, którzy w dniu wybuchu wojny nie mieli 18 lat, urodzili się w czasie II wojny światowej na terenach włączonych do III Rzeszy Niemieckiej, na naszych okupowanych ziemiach wschodnich, w Generalnej Guberni, na zsyłkach w głąb ZSRR, w obozach zagłady, na przymusowych robotach ich rodziców w Niemczech, na Syberii czy innych miejscach eksterminacji.

Krzywdy i cierpienia wyrządzone dzieciom podczas II wojny światowej są bezsporne i do dnia dzisiejszego bez zadośćuczynienia przez sprawców tego bestialstwa - hitlerowskich Niemiec, a następnie bolszewicką Rosję. Od nich powinniśmy się domagać stosownych odszkodowań, których nie wyegzekwowały komunistyczne rządy i te liberalne, które nie miały woli o tym Niemcom wspomnieć. Straty materialne pod okupacją niemiecką były ogromne. Zniszczono nam ponad 162 000 budynków mieszkalnych, 353 876 zagród wiejskich 14 000 fabryk, ponad 84 000 warsztatów rzemieślniczych i 968 000 gospodarstw domowych. Straty wojenne Warszawy wyniosły 85 % - Stolicę Polski zamieniono w wielkie gruzowisko. Warto odwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego, by tą tragedię zobaczyć w dokumentach. Zniszczono 72 % zabudowy mieszkalnej Polski, 90% dóbr kultury narodowej i zabytków. Zniszczono muzea, teatry, kina i domy kultury, kościoły i biblioteki. Zniszczono nieodwracalnie 22 miliony książek. Niemcy zrabowały Polsce 616 000 dzieł sztuki o wartości 11 mld dolarów (wg kursu z 2001 r). Zniszczyli nam szkoły i uniwersytety, szpitale, ośrodki zdrowia i sanatoria. Zniszczono 65 % przemysłu chemicznego i 64% poligraficznego, 60% elektrotechnicznego i ponad 55% odzieżowego, 53% spożywczego i 48% metalowego. Zniszczono polskie rolnictwo. Zagrabiono lub zniszczono 2465 lokomotyw, 6250 wagonów, 64 statki,. Zniszczono 5 948 km torów kolejowych, 47 767 metrów bieżących mostów kolejowych i wiaduktów oraz 14 900 km dróg o twardej nawierzchni i 15 500 metrów mostów drogowych. To tylko niewielki wycinek z katalogu zniszczeń wojennych Polski. Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów po II wojnie światowej oszacowało wartość strat wojennych Polski powstałych w wyniku okupacji i działań wojennych Niemiec (wartość z roku 2004) na ok.700 miliardów dolarów amerykańskich. Straty wojenne samej Warszawy wynoszą 54 miliardy dolarów. Tych pieniędzy nam właśnie dzisiaj ciągle brakuje. Trzeba Niemcom o tym przypominać, by nie byli tak pyszni i zarozumiali. Polska miała się z tej gospodarczej ruiny już nie podnieść, a jednak z tych „popiołów” powstała wielkim wysiłkiem społeczeństwa jak narodowy cud. Wiele „ran” do dzisiaj jeszcze się nie zabliźniło. Polska poniosła relatywnie największe straty osobowe w II wojnie światowej. Pod okupacją niemiecką śmierć poniosło 2,7 miliona ludności polskiej. Zginęło też ponad 2,7 miliona obywateli polskich narodowości żydowskiej, w tym w niemieckich obozach śmierci zamordowano ponad 1,86 mln osób. Zginęło 2 miliony dzieci, kilkaset tysięcy zostało okaleczonych fizycznie i psychicznie przez okupantów niemieckich. Prawie 2 miliony dzieci zostało osieroconych, pamietających bestialstwa wobec ich rodziców, rodzeństwa i najbliższych. Przeżyły obozy masowej zagłady i pracy przymusowej. Były poddawane nieludzkim eksperymentom, wyniszczane głodem i ciężką ponad ich wiek pracą fizyczną, poniewierane, szykanowane, upokarzane i nierzadko gwałcone. W okrutny sposób były oddzielane od rodzin, co przez Międzynarodowy Trybunał w Norymberdze uznane zostało za zbrodnie ludobójstwa, a Konferencja UNESCO w 1948 r. uznała proceder rabunku i eksterminacji dzieci za zbrodnię przeciwko ludzkości. Niemcy ukradli polskim matkom do germanizacji ponad 200 tysięcy dzieci, tylko 15% powróciło do Polski.

Dzieci represjonowane w obozach w głębi Rosji, na Syberii, przeżyły koszmar przesiedleń w bydlęcych wagonach, w warunkach urągających zasadom sanitarnym i higieny osobistej, wiele po drodze umarło. Były Małymi Żołnierzami, Małymi Warszawskimi Powstańcami, były świadkami niemieckich egzekucji i łapanek. Doznały cierpień fizycznych i psychicznych, głodu, zimna, nieprzespanych nocy, pozbawione prawa do kształcenia i zdobycia zawodu. Nierzadko były poczęte w wyniku gwałtu na ich matkach przez żołnierzy niemieckich, a często i sowieckich.

Szczególny przykład bestialstwa miał miejsce w obozie pracy przy ul. Spornej w Łodzi – jedynego takiego obozu w okupowanej Europie, gdzie 8 tys. polskich dzieci było zmuszone do ciężkiej pracy. Szczególnym bestialstwem Niemcy wykazali się także wobec Dzieci Zamojszczyzny, wywożonych do rodzin w III Rzeszy i germanizowanych tak skutecznie, że większość z nich do dziś nie wie o swoim polskim pochodzeniu. Rozpoczęła się następnie powojenna tułaczka, poszukiwanie najbliższych, walka o przetrwanie. Zmagały się w wyrównaniu utraconych szans edukacyjnych i zawodowych, co udało się tylko nielicznym. Miały nieporównanie trudniejszy start w dorosłe życie niż dzieci niemieckich sprawców wojny i prześladowań. To właśnie Dzieci Wojny mają ogromny wkład w odbudowę zniszczonej Polski, to nasi Pionierzy, to nasze mamy i ojcowie, nasze babcie i dziadkowie, to dziś seniorzy najstarszej generacji – osoby powyżej 72 roku życia, których wg danych GUS jest w Polsce ok. 3,5 mln osób. Dzieci Wojny w zdecydowanej większości nie uzyskały od Niemców żadnego zadośćuczynienia mimo bezspornie największego rachunku krzywd. Kombatantów jest już bardzo mało – tych uczestników działań wojennych na różnych frontach i w formacjach zbrojnych, ruchu oporu, w obozach zagłady, łagrach i miejscach pracy przymusowej. Zbliża się nieubłaganie czas, kiedy Dzieci Wojny będą jedyną grupą, która przejmie po Kombatantach spuściznę pamięci o II wojnie światowej. W wielu miejscowościach na uroczystościach patriotycznych nie ma kto już stanąć przy kombatanckim sztandarze, a tę naturalną nieobecność wypełniają ich dzieci, Dzieci Wojny.

O swoją  pamięć historyczną dbają Niemcy, traktują swoje dzieci wojny jako poszkodowane działaniami wojennymi i powojennymi, próbują przy tym zamazać prawdę o niemieckim sprawstwie i rozmiarach wyrządzonych Polakom krzywd. W niemieckim parlamencie istnieje grupa „Wypędzeni i Uchodźcy”, która troszczy się o utrzymanie w pamięci roszczeń do ziem przyznanych Polsce decyzją Traktatu Poczdamskiego. W Niemczech Związek Wypędzonych jest aktywną i wspieraną organizacją, która dzisiaj w większości przypadków reprezentowana jest przez niemieckie dzieci wojny (powstała w 1957 r.). Dotyczy to również Powiernictwa Pruskiego, gdzie niemieckie dzieci wojny domagają się odszkodowań od Polski za mienie pozostawione na ziemiach, które mocą Traktatu Poczdamskiego de facto powróciły do Polski. Dobrym przykładem polityki pamięci historycznej jest Izrael, gdzie ich dzieci wojny mają szczególną opiekę państwa, aby pamięć o holokauście nie słabła i żywa była pamięć o dzieciach, które zginęły lub doznały krzywd w wyniku niemieckiego bestialstwa. 20 tys. dzieci i młodzieży żydowskiej rocznie odwiedza Oświęcim, aby poznawać historyczną prawdę o eksterminacji Żydów, a szczególnie żydowskich dzieci.

Polskie Dzieci Wojny są jakby zapomniane w publicystyce, pracach naukowych, w środkach przekazu, w podręcznikach szkolnych, a w polskiej polityce historycznej prawie nieobecne. Nawet próbowano ograniczać historię z nauczania szkolnego, szczególnie o okresie II wojny Światowej. Dlaczego? Czyżby działało w Polsce tak potężne lobby niemieckie? Niemcy, jako sprawcy, koniecznie chcą wygasić wspomnienie II wojny światowej, szczególnie po śmierci ostatniego polskiego kombatanta. Żyją jeszcze Polskie Dzieci Wojny i tę wojenną pamięć będą kultywować dla kolejnych pokoleń. Domagamy się od posłów ustawowego ustanowienia 8 maja świętem Polskich Dzieci Wojny. Będzie to wyraz szacunku oddany naszym babciom, dziadkom i może rodzicom, za to co przeszli w życiu, ale i wdzięczność za ogromny trud odbudowy zniszczonej powojennej Polski.

 


 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x