Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Polska albo będzie trzeźwa, albo jej nie będzie

2017-10-25 12:38:49, Autor: Augustyn Wiernicki | Kategorie: Miasto,

Pisałem już tutaj o problemach alkoholowych występujących w naszym kraju i mieście.

Na wstępie przypomnę, że we wrześniu brałem udział w Narodowym Kongresie Trzeźwości w Warszawie, wraz z lubuską delegacją. W związku z tym miałem okazją być zapraszany do naszego lubuskiego radia na rozmowy o problemach alkoholowych w Gorzowie i Polsce. Przy tych i innych rozmowach pojawiali się różni ludzie, też nasi gorzowscy i lubuscy politycy. Ich wiedza o społecznych skutkach pijaństwa mnie przeraziła. Właśnie to jest przyczynkiem do napisania tego artykułu.

Radna Sejmiku tłumaczyła mi, że ze sprzedaży alkoholu mamy duży dochód do budżetu państwa i z tego sporo przeznacza się na problemy alkoholowe. Radny gorzowski z kolei mówi, że z tzw. „korkowego” mamy na profilaktykę prawie 3 miliony złotych - a gdyby ich nie było…? Inny polityk dodaje, że sprzedaż alkoholu to dobre źródło podatków, jeżeli ograniczymy dochód z alkoholu, to się budżet nie domknie, a polski alkohol jest słynny. No właśnie, mówię, Polska nie słynie już z produkcji statków, lokomotyw, wagonów i stali, nawet węgla brakuje, a rozbudowano przemysł alkoholowy. Rozmowy z politykami były więc żenujące, obnażały marne rozumienie problemów alkoholowych.

Jeżdżę zapraszany na spotkania do wielu lokalnych społeczności. Prości ludzie wiedzą, że problemy alkoholowe przekładają się na miliardowe straty społeczne, obniżają poziom życia. Jedna z gorzowianek mówi, że 25% społeczeństwa nadmiernie pije alkohol, a 1,5 miliona dzieci wychowuje się w domach z problemem alkoholowym. W Gorzowie po alkohol sięgają już 12-letnie dzieci, a picie przez młodzież jest przerażające. Większość polskiego społeczeństwa prawie nie pije, ale żal patrzeć na ten pijacki margines biedy i niedolę dzieci - mówi moja rozmówczyni. Czemu nie rozumieli tego ci politycy? Politykom daję to pod rozwagę, bo jeżeli chcą dobrobytu dla Polaków to pijaństwo muszą ograniczyć. Ale najpierw muszą zrozumieć istniejące mity na temat alkoholu:

1. Państwa straci miliardy zł w wyniku ograniczenia sprzedaży alkoholu i produktów z jego udziałem.

Jest to nieprawda. W wyniku efektu substytucji dochody państwa znajdą nowe źródła zasilania w branżach, na które wzrośnie popyt w wyniku dużych oszczędności na alkoholu. Krótko mówiąc, to czego nie przepijemy, to wydamy na coś bardziej przydatnego, a podatek od produkcji tych dóbr i z handlu, zasili budżet państwa. Państwo może zaoszczędzić 20-30 mld zł z tyt. zmniejszenia pijaństwa. Polska ponosi gigantyczne koszty towarzyszące różnym skutkom pijaństwa, m.in.: rodzi się kilka tysięcy dzieci rocznie z zespołem alkoholowym, występuje nadumieralności, wzrasta ilości przestępstw, np.: seksualnych wobec dzieci, wypadków drogowych, przemocy, chorób i deformacji o charakterze dziedzicznym. Pojawiają się tzw. mikro ubytki psycho-osobowościowe rzutujące na kłopoty wychowawcze dzieci i młodzieży. 20-30% kobiet pije alkohol będąc w ciąży, a przecież nawet niewielka ilość wypitego alkoholu przez kobietę w ciąży często ma katastrofalny wpływ na dziecko. W budżetach tych państw, w których ograniczono spożycie alkoholu, jak w Szwecji, Norwegii, USA, nie było strat budżetowych państwa, ale wzrost dochodów, nastąpiły oszczędności i powstały państwa dobrobytu.           

2. Gospodarka kraju ucierpi, jak ograniczymy konsumpcję alkoholu, będą zwolnienia.

Obawy są nieprawdziwe. Przy obecnym niedoborze pracowników w wielu gałęziach gospodarki nie będzie trudności z zatrudnieniem osób opuszczających zakłady pracy związane z ograniczeniem produkcji i dystrybucji alkoholu. Zatrudnią inne branże, gdzie wzrośnie popyt na ich dobra w związku z oszczędnościami, których nie przepijemy. Dzisiaj brakuje rąk do pracy, pracodawcy posiłkują się pracownikami z Ukrainy (ok. 1 mln osób w Polsce) i coraz więcej z Białorusi. Im mniej Polacy przepiją tym więcej będą mieć oszczędności, przyspieszy to rozwój gospodarczy i dobrobyt.

3. Upadać będą sklepy tzw. spożywcze, w których alkohol decyduje o ich rentowności.

Rzeczywiście będą bankrutować sklepy, które nazywamy spożywczymi, a sprzedające głównie napoje alkoholowe. Państwo musi zjawisko zdiagnozować, określić społeczne skutki bankrutowania tych sklepów i punktów gastronomicznych. Zagrożone upadłością zakłady i sklepy powinny mieć prawo do pomocy państwa w przypadku przebranżowienia. Utrudnienie dostępu do alkoholu wysokoprocentowego i podwyższenie jego ceny, spowoduje efekt substytucyjny, gdyż ilość pieniędzy w portfelach klientów się nie zmniejszy, a z tytułu nie przepicia części gotówki wystąpi popyt na inne dobra wyższego rzędu. To zjawisko dobrze wytłumaczone jest zasadą substytucji konsumpcji i wyczerpująco opisane w ekonomii. Warto przeczytać Raport UE i Raport Uczelni Łazarskiego z 2013 roku p.t. Ekonomiczne aspekty skutków picia alkoholu w Europie i w Polsce.  

4. Nastąpi rozszerzenie przemytu i bimbrownictwa.

Jeżeli państwo będzie tylko „teoretyczne”, to te zjawiska patologii gospodarczej i społecznej na pewno wystąpią. Należy mieć nadzieję, że „państwo teoretyczne” przeszło bezpowrotnie już do historii Polski. Pewnego marginesu tych zjawisk jednak należy się spodziewać, podobnie jak początkowo w krajach, w których wprowadzono ograniczenie sprzedaży alkoholu - tam poradzono sobie z patologicznymi zjawiskami. W Polsce też się opanuje. Często za przykład przemytu podaje się zakupy alkoholu przez osoby na promach do Szwecji. Choć zjawisko statystycznie jest marginalne, to lobby alkoholowe je wyolbrzymia celowo ku przestrodze. Przecież należy postawić pytanie: ile trzeba przewieźć jednorazowo litrów alkoholu z Polski do Szwecji, aby ten proceder się opłacał? Przecież podróż promem kosztuje. Każdą „opłacalną” partię alkoholu przewożonego z jednego państwa do drugiego, przy czujności służb granicznych i skarbowych można łatwo zlokalizować. Przy dużych i nieuchronnych karach ryzykantów będzie niewielu. Zakupy turystyczne alkoholu istnieją, ale ich wielkości statystycznie okazują się zjawiskiem niewielkim. Poziom przemytu zależy od woli politycznej rządzących, od przyzwolenia na bezprawne bogacenie się pewnych grup. Najlepszym dowodem na to jest dzisiaj skuteczne działanie rządu wobec przemytu np. paliwa, papierosów czy „machlojek” z VAT. Budżet już odzyskał wiele miliardów i ma nadwyżkę wpływów do budżetu państwa. Podobnie jest z bimbrownictwem. Jeżeli będzie przyzwolenie na bimbrownictwo, to ono wystąpi, nawet na skalę trudną do opanowania i tzw. latynizacji gospodarki, a więc uzależnienie życia dużej grupy społecznej od bimbrownictwa i nielegalnego handlu alkoholem. Państwo poradzi sobie z tymi zjawiskami siłą swoich służb, a kary muszą odstraszać i czynić kontrabandę nieopłacalną i ryzykowną.                    

5. Społeczeństwo nie zgodzi się na tak radykalne ograniczenie spożycia alkoholu. Będą protesty.              

W kręgach zbliżonych do sektora przemysłu alkoholowego mówi się, że Polacy są narodem nadmiernie pijącym, a nawet pijackim i niewiele da sią zrobić. Jest to stygmat nieuprawniony, krzywdzący i graniczący z psychomanipulacją tak, aby zniechęcić do ograniczania pijaństwa. Prawda jest taka, że 50-60% społeczeństwa polskiego prawie nie pije, w tym 15% jest zadeklarowanymi abstynentami, 20% pije umiarkowanie. Tylko ok. 20% pije nadmiernie, a w tym prawie 1 milion jest uzależnionych od alkoholu. Dla większości Polaków nie ma znaczenia czy sklep z alkoholem jest pod jego domem czy, jak w Szwecji, np. 20 km dalej. Więc kto miałby protestować? Czy do protestu zdolni są ci ciągle pijani (ok 1 mln), którzy nie mają siły do jakiejkolwiek pracy? Oni śpią w parkach i tygodniami zamuleni nie wychodzą ze swoich barłogów. Możliwe, że lobby alkoholowe zmobilizowałoby do sprzeciwu i demonstracji te 20% nadmiernie pijących, nawet za symboliczną „połówkę” – biorąc pod uwagę ogrom miliardów, jakie ten przemysł mógłby stracić w wyniku zmniejszenia pijaństwa choćby o połowę. Ale i tak na takich demonstracjach tłoku spodziewać się nie należy. Ograniczono alkohol w Norwegii, Szwecji, USA, a jednak ludzie tam na ulicę nie wyszli. W państwach dobrobytu o sklepie blisko domu nawet nikt nie myśli. Jeżeli jedzie z Polski to mu się przypomni, żeby ze dwie „połówki” zabrać ze sobą do Norwegii, – ale i tak później stoją w barku na jakąś szczególną okazję, bo ten co pije i tak musi wracać do Polski. Demonstrować tam za alkoholem? – to poniżające i wstyd. Jednak trzeba mieć świadomość, że sprzedaż napojów alkoholowych sięga w Polsce ok. 50 mld zł. W przypadku obniżenia spożycia, choćby o połowę, przemysł alkoholowy straci wiele miliardów zł zysku i dlatego z walki nie zrezygnuje i na walkę „grosza” żałował nie będzie.

6. Ograniczona będzie wolność gospodarcza, swobodny przepływ kapitału i dyrektywa UE.             

To będzie zarzut prawdziwy. Tylko czy środki odurzające, mające cechy narkotyku, można traktować tak samo jak inne towary rynkowe? Czy możemy w wolnym obrocie towarowym na równi z innymi artykułami traktować np. opium, marihuanę i taki narkotyk jak alkohol? Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca dość radykalne metody ograniczania spożycia alkoholu. Przede wszystkim proponuje, aby sektor gospodarki alkoholowej był prowadzony przez państwo, 1 sklep z alkoholem wysokoprocentowym powinien przypadać nie mniej niż na 1000 mieszkańców( u nas 270), a sklepy mogłyby być otwarte nie dłużej niż przez 8 godzin dziennie, z wyłączeniem niedziel. UE w 2012r. zauważyła w końcu problem pijaństwa w Europie i zaleciła prace nad modelem ograniczającym pijaństwo na wzór Skandynawii. Na razie wygrało lobby finansjery alkoholowej i zasada wolnego rynku.

7. Unia Europejska nie zezwoli na prawne ograniczenia spożycia alkoholu w Polsce.

Ten argument może być najtrudniejszym do pokonania – zadecyduje stanowczość polskiego rządu i społeczeństwa troszczącego się o trzeźwość Narodu. Polska musi domagać się ograniczenia europejskich zasad wolnego rynku w stosunku do alkoholu, jako uzależniającego narkotyku przynoszącego olbrzymie szkody społeczne i gospodarcze. W UE nie mogą nas postrzegać jako naród pijaków i tych nietrzeźwych wypełniających domy dla bezdomnych w Niemczech i Anglii. A może o taki wizerunek komuś chodzi, by naród polski takim przedstawiać?  Ograniczenie pijaństwa w Gorzowie Wlkp. nie powiodło się naszym władzom. Problemów z tego tytułu ciągle przybywa. O rozwiązania prowadzące do trzeźwości Polaków trzeba upomnieć się w Warszawie. Należy mieć nadzieję, że politycy mitologię społeczną odrzucą, kierować się będą rozsądkiem i wiedzą i dla dobra społecznego działać będą roztropnie i w końcu pijaństwo ograniczą. Polska albo będzie trzeźwa, albo jej nie będzie.

Augustyn Wiernicki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x