2020-10-07 08:52:26, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Zmiany ustrojowe po 1989 roku w Polsce wywołały rewolucję także w polskim sporcie. Upadek wielkich molochów gospodarczych sprawił, że załamał się dotychczasowy system finansowania sportu, a co za tym idzie zniknięcie wielu uznanych klubów reprezentujących rozmaite dyscypliny sportowe. Doskonałym przykładem może być tu choćby Zakładowy Klub Sportowy Stilon Gorzów Wielkopolski, kiedyś prowadzący wiele sekcji na poziomie najwyższych klas rozgrywkowych, dziś pozostaje klubem wyłącznie piłkarskim nie mającym praktycznie nic wspólnego ze swym wielkim imiennikiem.
Poszukiwanie nowego systemu finansowania polskiego sportu spowodowało znaczne obniżenie jego poziomu, co potwierdzają wyniki osiągane przez naszych sportowców na Igrzyskach Olimpijskich, czy w europejskich rozgrywkach klubów piłkarskich. Problem polegał na tym, że zniknęli dotychczasowi państwowi mecenasi sportu, a nie starczyło dla wszystkich nowych, wywodzących się na przykład z prywatnego biznesu. Nie wspomnę już o różnych patologiach, jakie miały miejsce w polskim sporcie w pierwszym okresie transformacji (korupcja w piłce nożnej z symbolizującym ją Fryzjerem z Wronek), bo miały one miejsce także w innych dziedzinach życia społecznego i gospodarczego.
W tej sytuacji poważne zadania w tym zakresie spadły na odnowione samorządy, którym wśród wielu rozmaitych zadań przypadł także obowiązek utrzymywania sportu i kultury fizycznej.
Nić więc dziwnego, że Gorzów Wielkopolski, kiedyś znaczący ośrodek sportowy nie tylko w wymiarze ogólnokrajowym, posiadający co najmniej kilkanaście zespołów uczestniczących w rozgrywkach na najwyższym poziomie, stracił wiele na swym znaczeniu. Samorząd nie był bowiem w stanie utrzymać wszystkich drużyn, które ustawiły się w kolejce do miejskiej kasy.
Uznano bowiem i słusznie, że głównym obowiązkiem miasta w tym zakresie powinno być finansowanie sportu dzieci i młodzieży, wychodząc z przekonania, że sport profesjonalny powinien sam pozyskiwać sponsorów i wypracowywać własne dochody. Udawało się to średnio, bo w Gorzowie nie ma już jak kiedyś wielkich organizmów gospodarczych, które byłyby w stanie ponieść koszty utrzymania sportowców uczestniczących w kosztownej rywalizacji ogólnopolskiej, czy międzynarodowej. Spotkało się to z protestem środowiska, demonstrowanym także przez kibiców, którzy hałaśliwie domagali się większych nakładów m.in. na zawodową piłkę nożną w Gorzowie.
Chyba właśnie dlatego mimo podkreślania priorytetu sportu młodzieżowego, to jednak większość środków finansowych przeznaczanych w miejskim budżecie na ten cel trafiało do „dorosłych” klubów w proporcjach mniej więcej 60 % - sport wyczynowy, 40 % sport młodzieżowy. Dlatego z tym większym uznaniem należy odnieść się do działań Rady Miasta obecnej kadencji, która postanowiła te proporcje odwrócić. Po długich dyskusjach i konsultacjach radni przyjęli stanowisko, w którym wskazali, że w przeciągu trzech najbliższych lat należy stopniowo doprowadzić do układu 60 % - młodzież, 40 % -wyczyn. Nie odbyło się to wcale tak łatwo i bezboleśnie, przewodniczący Rady Jan Kaczanowski, inicjator tych działań, musiał się sporo natrudzić, by przekonać swych kolegów do tego rozwiązania. Nie udało się bowiem osiągnąć pełnego consensusu, którym byłoby jednogłośne przegłosowanie stanowiska. Przeciw była radna Marta Bejnar Bejnarowicz (bardzo mnie to zdziwiło, bo dotąd uważałem jej opinie i poglądy za wyważone i racjonalne), a wśród wstrzymujących się od głosu była radna Kunicka, kiedyś mistrzyni kulturystyki. Tym bardziej mnie to dziwi, że w gorzowskiej radzie jest sporo ludzi sportu, kiedyś wyczynowych sportowców, bądź absolwentów AWF, będących trenerami czy nauczycielami wf. Można było oczekiwać, że kto jak kto, ale właśnie oni będą motorem zmian w tym względzie bo powinni dobrze znać zasadę określającą podstawy sportowego sukcesu, którym zawsze był i będzie dobrze przemyślany system szkolenia dzieci i młodzieży. Bez szerokiej podstawy sportowej piramidy nigdy nie będzie mistrzów, gdyby nie było szkółki żużlowej w Wawrowie nigdy nie byłoby Bartosza Zmarzlika, żeby posłużyć się najświeższym przykładem.
Kiedy są tytuły i medale natychmiast pojawiają się „ojcowie sukcesu”. By ten sukces był możliwy trzeba lat systematycznej i systemowej pracy, potężnych pieniędzy, których wydanie jest obciążone ryzykiem niepowodzenia, bo przecież nie każdy dzieciak marzący o karierze Lewandowskiego czy właśnie Zmarzlika osiągnie sukces. Sport młodzieżowy nie jest medialny, nie można dzięki niemu brylować w gazetach i telewizorach, trudno więc oczekiwać, że będzie on sponsorowany przez firmy realizujące swe cele marketingowe przez sport.
Stanowisko gorzowskiej Rady dowodzi, że nasi rajcowie potrafią patrzeć w długiej perspektywie, nie nastawiają się na doraźny, najczęściej krótkotrwały sukces. Jestem przekonany, że jeżeli uda się zrealizować nakreślony w nim plan być może uda się choć w części odbudować tę pozycję w polskim sporcie, jaką Gorzów kiedyś zajmował.