2021-01-07 00:17:32, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Elementem zawsze wzbogacającym wiedzę o przeszłości stanowią wspomnienia, bądź autobiografie ludzi w tejże przeszłości odgrywających mniejszą, albo i ważniejszą rolę. Naturalnie tego rodzaju źródła historyczne wymagają weryfikacji, jako że subiektywizm jest ich nieodłączną cechą. Trudno przecież oczekiwać by autor piszący o swoim życiu skupiał się na swoich błędach i niepowodzeniach, oczywista jest skłonność do upiększania biografii i uwypuklania dokonań, nawet wówczas, gdy są wątpliwe.
Dlatego z pewnym dystansem zabrałem się do lektury wspomnień Wiktora Kineckiego „Ster prosto. kurs 90 lat wstecz”. Książka pięknie wydana, w niewielkim nakładzie, staraniem autora w międzychodzkiej „Poligrafii Krzysztofa Puka”. To prawdziwa gratka nie tylko dla regionalistów, ale i badaczy najnowszej historii naszego kraju. Decyduje o tym osoba autora, dla starszego pokolenia osoba Wiktora Kineckiego jest dobrze znana, jako że był on ostatnim I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gorzowie Wielkopolskim. Znawcy realiów tamtych czasów dobrze wiedzą, że oznaczało to, iż był on po prostu praktycznie najważniejszym człowiekiem w województwie.
Jednak okres pełnienia tej funkcji od 16 stycznia 1986 roku do 31 stycznia 1990 roku to tylko niewielka część bogatego w wydarzenia życia autora, który podjął próbę opisania, tak jak powiedział w tytule, 90 lat składających się z czasów dzieciństwa i młodości w rodzinnym Międzychodzie, działalności w organizacjach młodzieżowych Polski Ludowej (był naczelnikiem ZHP), służby dyplomatycznej, m.in. był ambasadorem na tak ważnych placówkach jak Indie, czy Jugosławia, sprawowania ważnych funkcji partyjnych (był także I sekretarzem KW PZPR w Siedlcach). Pisze także o tym, co się wydarzyło po przełomie roku 1989, aż do odnotowania w post scriptum życia w epoce koronawirusa.
Dziś, sędziwy autor, prezentuje nie tylko świetną kondycję fizyczną, ale i umysłową, potwierdzaną wspaniałą pamięcią, jako że jego książka zawiera bogactwo faktów i szczegółów. Pewnie to w części skutek zwyczaju prowadzenia notatek, bo jako dyplomata miał taki obowiązek, by dokumentować swoje działania i praktycznie każdą oficjalną rozmowę, czy spotkanie dokładnie spisywać dla wiedzy MSZ. Z prywatnego archiwum Wiktora Kineckiego pochodzi także bogaty materiał ikonograficzny, który prezentuje autora w różnych momentach jego życia w towarzystwie wielkich postaci krajowej i światowej polityki.
Pewnie, że w kilkusetstronicowych wspomnieniach obejmujących blisko cały wiek autor nie uniknął jakiś pomyłek wynikających choćby z niedoskonałości ludzkiej pamięci, czy przekręceń nazwisk (do tego, że przekręca się moje nazwisko zdążyłem się już dawno przyzwyczaić, bo to dzieje się często, ale dotknęło to także kilku moich znajomych). To jednak wszystko drobiazgi. Wiktorowi Kineckiemu świetnie udało się oddać klimat lat, na które przypadło jego życie, a także pokazać mechanizmy stosowane na różnych szczeblach władzy. Przekonuje nas przy tej okazji, że zmiana ustroju wcale nie musi oznaczać zmiany zasad i sposobu sprawowania władzy. Pisze na przykład, że osławiona w czasach PRL tzw. nomenklatura kadrowa oznaczająca powoływanie na kierownicze stanowiska gospodarcze i społeczne przede wszystkim członków PZPR, dziś została zastąpiona pojęciem zarządzania kadrami, co w praktyce oznacza, że nadal obowiązuje nepotyzm oraz BMW (bierni, mierni, ale wierni) niczym nieróżniący się od tego, jaki występował w poprzedniej epoce, podobno słusznie minionej.
Dla gorzowian pewnie najciekawszą częścią wspomnień Wiktora Kineckiego będzie opis jego działalności jako szefa wojewódzkiej organizacji partyjnej. To interesująca osobista wersja wydarzeń kończących epokę PRL w naszym mieście i roli, jaką odegrał w nich Wiktor Kinecki. Gdy przybył do naszego miasta, czy jak sam mówi, wrócił do siebie, wielu wiązało z jego osobą duże nadzieje na pozytywne zmiany. Był to bowiem czas, gdy województwo, tak jak cały kraj pogrążone było w marazmie i beznadziei. Wówczas, co prawda, stan wojenny już od kilku lat był tylko historią , lecz była to dramatyczna historia, a pamięć o nim była powszechna i determinująca wiele ludzkich postaw i zachowań. Równie powszechna była także świadomość tego, że system się rozpada, czy wręcz gnije i żadne, co chwile ogłaszane reformy go nie naprawią i nie dostosują do wymogów współczesności. Dlatego też te nadzieje związane z osobą Wiktora Kineckiego były na wyrost, a on sam nie był w stanie im sprostać. Był przecież człowiekiem ukształtowanym w tamtej rzeczywistości, znał zasady w niej obowiązujące i nie był typem rewolucjonisty mogącym stanąć na czele zmian. W swej książce prowadzi swoistą polemikę, z jednym ze swych korespondentów, który przed laty napisał do niego list zarzucając mu rozmaite zaniechania i błędy. Jest to jak napisał „Spóźniona odpowiedź” tłumacząca motywy działań i przedstawiająca jego ówczesny sposób myślenia. Mnie osobiście nie przekonał, myślę, że mógł zrobić więcej i lepiej. Cóż historia to osądzi, bo Wiktor Kinecki jest niewątpliwie postacią historyczną i dlatego jego wspomnienia zasługują na szczególną uwagę i zainteresowanie.