2021-01-18 09:31:42, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
W świecie mediów zawsze liczyła się wysokość nakładu, oglądalność i słuchalność, a od momentu pojawienia się mediów elektronicznych tzw. „klikalność”. Aby zwiększyć nakład gazety, czy poszerzyć grono widzów oglądających określoną stację telewizyjną ich szefowie imają się różnych sposobów, bo przecież chodzi przede wszystkim o argumenty dla potencjalnych reklamodawców, czyli mówiąc brutalnie o szmal. Żadna tam misja, żadne szczytne hasła o wypełnianiu obowiązków informacyjnych, kreowaniu opinii i świadomości społecznej. W pogoni za widzem czy czytelnikiem często ginie nie tylko zdrowy rozsądek, ale co gorsza, także zwykła przyzwoitość i zasady moralne.
Stąd nieustanna pogoń za newsami, jak już się coś złapie, to temat jest „grzany” aż do znudzenia. Przy tym media w naszym kraju można z grubsza podzielić na te, które gorąco kibicują władzy i na te, które równie gorąco ją krytykuję. Stąd mamy do czynienia z trudnym do ogarnięcia rozumem zjawiskiem światów równoległych. Przykład? Proszę bardzo. Nie ma w tej chwili chyba bardziej ekscytującej wszystkich sprawy, jak kwestia dostępu do szczepionek przeciwko koronawirusowi. I jak to jest przedstawiane. Jedni piszą o niezadawalającym tempie szczepień, inni natomiast koncentrują się na tym, że grupa kilkunastu osób została zaszczepiona poza kolejnością. A przecież z góry było wiadomo, że cała ta operacja nie będzie ani łatwa, ani szybka. I zamiast połączenia wysiłków w tej najważniejszej dla przyszłości sprawie mamy jałowe spory i swary. Ale trudno jest o ogólnonarodową solidarność teraz, gdy już wszyscy jesteśmy zmęczeni przedłużającym się lockdawnem, którego uciążliwości powinniśmy dzielić wspólnie i na jednakowych prawach. Tymczasem co chwila pojawia się informacja o tym, że nakazy i zakazy są dla maluczkich, a wybrańców narodu, którzy je ustanowili wcale nie dotyczą.
Mam już dosyć zachwytów nad naszą polską kreatywnością w poszukiwaniu sposobów na ominięcie obowiązujących przepisów, tych ślizgawek przekształconych w kwiaciarnie, tych pensjonatów i hoteli oferujących wynajęcie miejsca parkingowego, a nie pokoju, tych stoków pełnych zjeżdżających narciarzy, bo jak się okazuje kadra narodowa, to prawie pół społeczeństwa. Prawo nawet najgłupsze jest od tego, żeby go przestrzegać, bo inaczej państwo staje się składem dykty i papy. Dura lex sed lex, czy nam się to podoba, czy nie.
Kiedy media nie mają już o czym mówić, czy pisać to same wywołują tematy zapełniające szpalty i ekrany. Kiedyś to owocowało wspaniałymi rezultatami, cykl „Lubuska droga do uniwersytetu” doprowadził do tego, że powstał nie tylko uniwersytet, ale jeszcze kilka innych uczelni wyższych. Dziś ta sama gazeta zastanawia się nad tym, czy najlepszym miejscem dla popularnej bimby jest ulica Hawelańska, czy może lepszy byłby Stary Rynek. Problem kompletnie z czapy, bo od lokalizacji o wiele ważniejsze jest to by wreszcie pojawił się jakiś sensowny pomysł na jej wykorzystanie, bo jak dotąd wszystkie próby kończyły się klapą, więc stary tramwaj tylko sobie stoi i wygląda lepszych czasów. Ot, typowy temat zastępczy na kanikułę, do której przecież daleko.
A poza tym mamy wreszcie zimę, jak sprzed lat i wreszcie możemy sobie przypomnieć, że w piwnicach mamy sanki, a górka przy ulicy Fredry znowu pełna jest roześmianych dzieciaków.