2020-07-20 11:32:51, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,
Wszystko jest polityką, ale polityka nie jest wszystkim.
Pewnie już ktoś wcześniej sformułował taką myśl, a ja tak to sobie obmyśliłem, gdy obserwowałem reakcje znajomych, kolegów, przyjaciół po ostatnich wyborach. Wydawać by się mogło, że dla niektórych świat się skończył z chwilą wygranej Andrzeja Dudy, bo Polacy to naród niedokształconych buraków za nic mający wartości, za które umierali nasi dziadowie, gdyż dziś liczy się tylko 500+.
Właściwie rozumiem te reakcje, choć uważam, iż ci którzy tak myślą zafundowali je sobie na własne życzenie. Po stronie zwolenników Rafała Trzaskowskiego panował bowiem niczym nie uzasadniony optymizm i przekonanie, że wyborcze zwycięstwo jest całkiem realne, podczas gdy rzeczowa analiza wyników I tury tego optymizmu nie potwierdzała. Jeżeli jednak weźmie się pod uwagę fakt, że większość tych ludzi tkwiła w swoistej społecznej i politycznej bańce, to takie przekonanie staje się jak najbardziej zrozumiałe i uzasadnione. Ktoś kto ogląda głównie TVN, czyta Gazetę Wyborczą, spotyka się z ludźmi podobnie myślącymi, uczestniczy w wiecach wyłącznie kandydatów anty-PiS, ma prawa przypuszczać, że jest częścią większości społeczeństwa. A przecież z drugiej strony były media tzw. narodowe, ogromna mobilizacja wszystkich instytucji państwowych z rządem na czele, mnóstwo obietnic finansowych i socjalnych ze słynnymi kartonowymi czekami. Wynik wyborów nie powinien więc dziwić, ani zaskakiwać, bo od początku zapowiadało się to „na dwoje babka wróżyła”.
Nie mamy więc do czynienia z końcem świata, słońce nadal wschodzi i zachodzi, Wisła póki co płynie z południa na północ, choć różnie z tym może być, bo byli przecież już tacy, co odwracali bieg rzek na Syberii, a przekop mierzei staje się coraz bardziej realny.
Trzeba więc żyć, nawet jeśli kogoś prezydentura Andrzeja Dudy będzie uwierała, gdyż jest tysiąc sposobów, żeby dać z tym sobie radę. Sposoby są dawno przećwiczone i sprawdzone, bo kilkadziesiąt lat PRL, także i w tym względzie wyzwoliło w narodzie sporą kreatywność.
Nie zachęcam naturalnie nikogo do emigracji wewnętrznej, czy broń Boże do walki z władzą, bo jest wybrana demokratycznie i popierana przez miliony Polaków.
Choć otaczający nas świat nie jest doskonały, a my jesteśmy tak skłóceni, to są jednak sprawy i wartości, które muszą być dla nas wszystkich wspólne i najważniejsze. Mamy przecież wreszcie odzyskaną po wielu latach wolną ojczyznę, dla której należy żyć i pracować, bez względu na to, kto nią rządzi. Mam świadomość tego, że uderzam w wysokie tony, ale jako człowiek wychowany w romantycznej tradycji i raczej optymistycznie nastawiony do życia, nie przyjmuję do wiadomości pomysłów, pojawiających się tu i ówdzie, że skoro tak wyraźnie widać podział w myśleniu i wyniku wyborczym, to może należałoby ustanowić granicę na linii Wisły i niech sobie będą dwie Polski. To oczywiście niedorzeczne i nie do zrealizowania. Tak jak niedorzeczne są wezwania do bojkotu wschodniej części Polski, która jak wiadomo powszechnie stanęła po stronie Andrzeja Dudy. Ogłaszane są apele by tam nie jeździć w celach turystycznych, by nie kupować pochodzących stamtąd towarów i płodów rolnych, np. bieszczadzkich ziemniaków, bo według autorów tych apeli będzie to najdotkliwsza ”kara” za głos oddany na Andrzeja Dudę. To jest oczywiście pozbawione większego sensu, ale pokazuje, w jakim stanie jest nasza wspólnota narodowa i gospodarcza. Coraz bardziej stajemy się dwoma wrogimi plemionami znajdującymi się o krok od „targania po szczękach”.
Nie ulega więc wątpliwości, że najważniejszym zdaniem PAD w drugiej kadencji powinno być zasypywanie rowów i łagodzenie różnic pomiędzy Polakami. Czy tak się stanie, czas pokaże.