2012-06-30, Mija dzień
Już jutro poznamy, kto przez nadchodzące cztery lata będzie panował na tronie europejskiego futbolu. Zanim jednak rozstrzygnie sie bój między Hiszpanami i Włochami w Kijowie, spójrzmy krytycznym okiem na tych, którzy sprawili swym wiernym sympatykom największy zawód.
Tę niechlubną listę otwiera według mnie reprezentacja Holandii. Nie tylko dlatego, że jest aktualnym wicemistrzem świata, mającym w dodatku w swoim składzie wiele uznanych indywidualności. Lecz to właśnie one - Arjen Robben, Wesley Sneijder, Rafael van der Vaart, Mark van Bommel, Dirk Kuyt, Klaas-Jan Huntelaar, a zwłaszcza Robin van Persie, zawiedli najbardziej. Dla wspaniałych kibiców w pomarańczowych koszulkach, było to ogromne rozczarowanie, bo wystarczy przypomnieć, że od początku lat siedemdziesiątych, kiedy to zaczęła się ,,złota era'' holenderskiego futbolu, Oranje uczestniczyli w siedmiu mundialach i dziewięciu turniejach o mistrzostwo Starego Kontynentu i dotąd tylko raz - w mistrzostwach Europu 1980, skończyli swą karierę na fazie grupowej. Tu wydarzyło się to po raz drugi.
O zainteresowaniu, jakim cieszy się futbol w 16-milionowej Holandii, świadczył najlepiej fakt, że telewizyjne transmisje z Euro 2012 oglądało każdorazowo ponad 8 milionów ludzi, a więc połowa narodu! Można sobie tylko wyobrazić, jak cierpieli, oglądając nieudolne ,,popisy'' pomarańczowych, którzy zakończyli turniej z zerowym dorobkiem punktowym i stosunkiem bramek 2:5. Trudno jednak o sukces, gdy brakuje zawodnikom świeżości i motywacji, a o złej atmosferze w zespole ćwierkały wróble nie tylko na dachach w Charkowie...
Na drugim miejscu umieściłbym reprezentację Rosji, mającą w swych szeregach także wielu piłkarzy o nazwiskach znanych szeroko poza granicami swojego bezkresnego kraju. To obrońcy Siergiej Ignaszewicz i Jurij Żyrkow, pomocnicy Marat Izmajłow i niezwykle utalentowany Ałan Dżagojew, a zwłaszcza napastnicy Andriej Arszawin, Aleksandr Kierżakow, Roman Pawliuczenko i Paweł Pogrebniak. Potencjał więc ogromny, co zresztą zademonstrowali podopieczni holenderskiego selekcjonera Dicka Advocaata w inauguracyjnym spotkaniu z Czechami (4:1) we Wrocławiu. Później było już tylko gorzej, więc sen rosyjskich kibiców o potędze ich Sbornej skończył się już po fazie grupowej!
Jedną z przyczyn takiego scenariusza, było być może zmęczenie wręcz tasiemcowym sezonem. Zakończył się bowiem dopiero 13 maja, a z uwagi na reformę systemu ligowego, trwał aż półtora roku! Mnie wydaje się jednak, że większym problemem tej drużyny, zwłaszcza w długotrwałych turniejach, jest ogólnonarodowy styl życia Rosjan, diametralnie odmienny od propagowanego w pensjonatach dla panien z dobrego domu oraz w klasztorach...
Na najniższym stopniu podium w tej swoistej ,,rywalizacji'', umieściłbym drużynę Francji, uchodząca przed turniejem za jednego z faworytów. Mając w składzie tak zdolnych piłkarzy, jak: bramkarz Hugo Lloris, obrońcy Gael Clichy, Philippe Mexes i Patrice Evra, a zwłaszcza napastnicy Karim Benzema i Franck Ribery oraz napędzający ich z drugiej linii Samir Nasri, Jeremy Menez, Hatem Ben Arfa lub Florent Malouda, trzeba mierzyć w jeden z medali! A tymczasem, trójkolorowym starczyło energii tylko na wyjście z grupy, bo już w meczu ćwierćfinałowym zaprezentowali się bezbarwnie, kończąc turniej z zaledwie trzema strzelonymi bramkami. Gorzej, że wróciły też upiory z MŚ 2010 w RPA, kiedy to głównym tematem w ekipie Francji były kłótnie piłkarzy z ówczesnym selekcjonerem Raymondem Domenechem.
Wydawało się, że te problemy odmłodzony zespół Les Blues ma juz za sobą, o czym świadczyć miał bilans pod rządami selekcjonera Laurenta Blanca: 24 kolejne spotkania bez porażki! Ta wspaniała seria zostałą jednak przerwana w ostatnim meczu grupowym ze Szwecją (porażka 0:2), a po meczu ćwierćfinałowym z Hiszpanami (znów było 0:2), trójkolorowi musieli już spakować walizki.
Niewątpliwy zawód sprawili też swoim kibicom faworyzowani Niemcy, bo im zawiesza się poprzeczkę zawsze bardzo wysoko. Łze ronili też sympatycy reprezentacji obu krajów-współorganizatorów Euro 2012, a więc Ukrainy oraz Polski. I - co zakrawa na pewien paradoks - pełni temperamentu kibice drużyny Chorwacji, mimo dzielnej postawy jej piłkarzy. Ci mieli bowiem wyjątkowego pecha, trafiając w grupie na... duet jutrzejszych finalistów, a więc Hiszpanię oraz Włochy.
Już 2 maja, w Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, Gorzów ponownie zamieni się w morze biało-czerwonych barw.