więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Mija dzień »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Euro według Janusza Dobrzyńskiego

2012-07-01, Mija dzień

 

Hiszpański geniusz czy włoski duch walki?

Dziś, krótko przed północą, zakończy się Euro 2012. Historyczne dla nas, choć niestety, nie ze względu na wynik bądź piękną grę biało-czerwonych, tylko wzorową organizację - wespół z Ukrainą - tej wielkiej piłkarskiej imprezy. Sukces sportowy pozostaje więc nadal w sferze naszych marzeń, bo blask medali zdobytych w mistrzostwach świata przez ekipy Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka, pokryła już warstwa patyny...

 

Cóż, przyjdzie więc nam emocjonować się rywalizacją najlepszych, prezentujących poziom wciąż nieosiągalny dla nszej narodowej drużyny. Wystarczy wspomnieć jej niesławne lanie 0:6 z Hiszpanami z roku 2010 na stadionie w Murcii lub ubiegłoroczne 0:2 z teamem Italii we Wrocławiu. 

I tak oto doszliśmy do duetu gigantów, którzy staną wieczorem ,,twarzą w twarz'' na Stadionie Olimpijskim w Kijowie, by rozstrzygnąć w finale kto zasłużył na złoto, a kto będzie musiał otrzeć łzy smutku i zadowolić się medalem srebrnym. Wierzę niezmiennie, od przynajmniej dziesięciu lat, w hiszpańską Armadę, ceniąc zwłaszcza jej nieporównywalny styl, oparty na finezyjnej technice i perfekcyjnym panowaniu nad piłką. Dodam jednak od razu, że maestria techniczna powinna służyć kreacji piłkarskiego widowiska, nie zaś jego zabijaniu... Nigdy nie zaakceptuję stylu na ,,nie'', będącego w moim pojęciu profanacją futbolu. A namiastkę tego można było dostrzec, niestety, właśnie tu, na Euro 2012, podczas meczów Hiszpanów z Chorwatami (1:0) i Francuzami (2:0). Długimi okresami gry, podopieczni selekcjonera Vicente del Bosque sprawiali bowiem wrażenie, jakoby nie interesowało ich strzelanie goli. Grali głównie na boki i do tyłu, w stylu ,,ty do mnie, ja do ciebie'', czasem wręcz w ,,dziada'', zupełnie ignorując tych, którzy pokonują nierzadko tysiące kilometrów i płacą ciężkie pieniądze, by wspierać z trybun swoją drużynę.         
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że taka gra służy czasem wybiciu z rytmu rywala, jest przysłowiowym ,,sypnięciem piachu'' w tryby jego maszynerii, może uśpić jego czujność lub nawet ośmieszyć. Cel uświęca wówczas środki... Kopiowanie stylu Barcelony nie ma jednak sensu, jeśli brakuje w zespole geniusza na miarę Leo Messiego. A tak właśnie jest w obecnej drużynie obrońców tytułu, pozbawionej głównej siły uderzeniowej, jaką był król strzelców Euro 2008 David Villa. Widać już jednak, że jego rolę zdolny jest przejąć Pedro z Barcelony, który po niezbyt udanym sezonie ligowym, odzyskał już szybkość i świeżość. Jeśli odzyska także skuteczność z sezonu 2010/11, ból głowy selekcjonera minie, jako że przebłyski dawnej formy miał już także Fernando Torres.

Na miejscu del Bosque, bardziej martwiłbym się o szczelność obrony, pękającej w szwach przy szybkich kontratakach rywali. Razi zwłaszcza brak zwrotności i szybkości u stopera Pique (nie brak głosów, że winę za to ponosi jego narzeczona Shakira) oraz defensywnego pomocnika Busquetsa, szczególnie w momentach, gdy idą do przodu Arbeloa bądź Sergio Ramos. Szczęściem, że znakomicie gra 23-letni ofensywny lewy obrońca Jordi Alba, filigranowy, ale szybki i zwrotny, a także świetnie dryblujący. O drugiej linii nie wypada nawet wspominać, bo jest przecież wizytówką Hiszpanów. A bramkarz Iker Casillas, to nie tylko kapitan dryżyny i jej dobry duch, ale już także jeden z symboli hiszpańskiego futbolu.
Jeśli jednak Hiszpanie i ich trener sprzeniewierzą się takiej wizji futbolu, jaką przedstawiam powyżej, całą swoją sympatię i wszystkie nadzieje przeniosę na ich rywali. Włosi zerwali już bowiem - miejmy nadzieję, że bezpowrotnie - z wynalezionym pół wieku temu przez ,,maga'' Helenio Herrerę z Interu Mediolan, systemu ,,catenaccio'', zabijającego piękno futbolu.

Zupełnie inną filozofię wyznaje Cesare Prandelli i chwała mu za to. Bo jego zespół gra nie tylko z meczu na mecz skuteczniej, lecz przede wszystkim daje radość kibicom! Mimo bezbramkowego wyniku ćwierćfinałowego meczu z Anglikami, to właśnie piłkarze Italii zebrali znacznie więcej komplementów za swą otwartą grę i stwarzane sytuacje w polu karnym rywali. Dwukrotnie zabrakło im przysłowiowego łutu szczęścia, gdy piłka trafiała w słupek, a gdyby Mario Balotelli był lepiej skoncentrowany, niepotrzebna byłaby dogrywka i późniejsze rzuty karne. Szczęściem, że ,,enfant terrible'' włoskiego futbolu przebudził się w półfinale, przesądzając dwoma kapitalnymi golami o awansie błękitnych do finału. Oprócz niego, świetne recenzje zbierają przede wszystkim reżyser gry Andrea Pirlo, bramkarz i kapitan Gianluigi Buffon, a także groźny zawsze napastnik Antonio Cassano. Nie każdy pewnie wie, że jeszcze nie tak dawno, był on równie niesforny i kontrowersyjny, jak Balotelli, o czym mogą poświadczyć choćby sternicy Realu Madryt. W ostatnim czasie miał poważne problemy z sercem i wydawało się, że to już koniec jego kariery. Zaskoczył wszystkich nie po raz pierwszy, tym razem pozytywnie, a dziś może pomóc swej drużynie przejść do historii.
I na koniec o pieniądzach, które w opinii wielu, są ponoć najważniejsze. Wartość transferowa wyjściowego składu włoskiej drużyny wynosi 191 milionów euro, co nie przeszkodziło jej pokonać Niemców, wycenianych według tych kryteriów na 260 milionów. Najwyższą wartość spośród kwartetu półfinalistów przedstawiali Hiszpanie (aż 380 milionów!), co jednak niekoniecznie musi być udokumentowanie dziś na murawie. Forza Italia!
           
      
 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x