2012-07-12, Mija dzień
Pod takim tytułem odbyły się zawody na obozie pożarniczym gorzowskiej młodzieży w Lubniewicach, w ramach projektu „Drużyna ratownika”.
Obóz zorganizował Oddział Miejski Związku Ochotniczych Straży Pożarnych i Stowarzyszenie Aktywnych „Hominum” w Gorzowie. W dniach 2-11 lipca uczestniczyła w nim młodzież w wieku 13-18 lat z powiatu gorzowskiego i z Niemiec. Ponad 40 uczestników szkolił w zakresie pożarniczym kapitan Jarosław Zatylny z Komendy Wojewódzkiej PSP w Gorzowie, który na co dzień prowadzi grupy specjalistyczne ratownictwa chemicznego, ekologicznego, wodno-nurkowego i wysokościowego, a w zakresie pierwszej pomocy przedmedycznej Ireneusz Woźniak, starszy sekcyjny ratownictwa medycznego z Ośrodka Szkoleniowego KW PSP. Po pięciu dniach zajęć przyszedł czas na sprawdzenie nabytych umiejętności. Trzy grupy: Karoliny, Justyny i Mariusza rywalizowały ze sobą w sztafecie, w której do wykonania były określone zadania. Liczył się czas i poprawność wykonania, za błędy drużyny dostawały punkty karne. Kapitan Zatylny uczulał, że siły trzeba równomiernie rozkładać na całą sztafetę, Ireneusz Woźniak przypomniał jeszcze, że najciężej poszkodowani nigdy nie wołają o pomoc, bo są nieprzytomni, im trzeba nałożyć czerwone opaski, pozostałym żółte.
Pierwsze zadanie polegało na rozwinięciu i zwinięciu węży strażackich, następnie na prawidłowym wykonaniu węzłów na linie, podłączeniu węża do symulatora hydranta. Później następowały zadania udzielenia pierwszej pomocy ofiarom wypadku drogowego: poszkodowanych trzeba było podzielić na ciężko i lżej rannych, nieprzytomnych wyjąć z auta, prawidłowo ułożyć, wykonać resuscytację na fantomach, opatrzyć rany. Ostatnie zadanie polegało na dopłynięciu pontonem (bez wioseł) do wyznaczonego miejsca i podanie z węża wody pod dużym ciśnieniem w „okienko”.
Młodzież bardzo przeżywała te zawody, w wielkim podekscytowaniu czasem zapominała o czymś.
- Chcieliśmy, żeby zobaczyli jak działa się w stresie – tłumaczy Jarosław Zatylny – do południa prawidłowo wiązali węzły, w stresie na zawodach już zdarzały się błędy. Ratownictwo wysokościowe i wodne jest w programie szkoleń w Państwowej Straży Pożarnej, w OSP i tu na obozie młodzieżowym też to ćwiczyliśmy. Staramy się, żeby to było nowoczesne szkolenie. Dwa dni temu były ćwiczenia w ratownictwie wysokościowym – uczestnicy wspinali się na linach na skarpę. Uczulałem ich, że wszystko trzeba robić w asekuracji. Wprowadziłem też kwestię ratownictwa wodnego. Wąż z wodą pod dużym ciśnieniem jest trudny do utrzymania w rękach. To zadanie wykonywali na końcu, żeby poczuli, jak w zmęczeniu trudno jest wykonać zadanie wymagające precyzji.
Jeszcze w trakcie zawodów Ireneusz Woźniak zwracał uwagę młodym ratownikom, że w pierwszej kolejności udzielają pomocy tym rannym, którzy najgłośniej krzyczą, zamiast najciężej poszkodowanym, że nie zakładali rękawiczek przed opatrywaniem ran, że ciężko rannego, owszem ułożyli w pozycji bocznej ustalonej, ale raną do podłoża, a na skutek zetknięcia rany z piachem mogłoby dojść do zakażenia.
- Nieudzielanie pomocy w priorytecie – wylicza potknięcia zawodników – zbyt bliskie ułożenie poszkodowanych, utrudniające dostęp do nich ratowników, niestosowanie pozycji bocznej ustalonej, nieprawidłowe stosowanie opatrunków ze względu na rodzaj rany.
Młodzież stwierdziła, że chce powtórki zawodów następnego dnia, żeby po tych uwagach prawidłowo wykonać wszystkie zadania. Część obozowiczów była na podobnym obozie rok wcześniej w Ośnie.
- Na moich zajęciach – stwierdził I. Woźniak – to właśnie te osoby były najaktywniejsze, ale wiedza ulatuje, dlatego takie obozy są potrzebne, żeby tę wiedzę utrwalać. Widok sztucznej krwi, ran pozoracyjnych sprawia, że później w realnym zdarzeniu będzie już łatwiej takiej wrażliwej dziewczynie zareagować.
Młodzież ćwiczyła nawet tak prostą, zdawałoby się, czynność, jak zgłaszanie zdarzenia. Okazało się, że nikt nie umiał tego zrobić należycie, ale po chwili refleksji przy kolejnej próbie już wszystko poszło gładko.
W programie obozu znalazła się też wycieczka do Komendy Powiatowej PSP w Świebodzinie, by zobaczyć m.in. funkcjonowanie Powiatowego Stanowiska Kierowania i jak wygląda przyjmowanie zgłoszeń. Ewa Fudała i Mirosława Jach, na co dzień polonistki, na obozie były nie tylko aktywne jako wychowawcy, ale również z dużym zaangażowaniem włączały się w strażackie zajęcia z młodzieżą.
Elżbieta Winnicka, prezes Zarządu Miejskiego OSP w Gorzowie, główna organizatorka obozu, podobnie jak w ubiegłym roku bardzo wysoko oceniła pracę obu instruktorów i wychowawczyń, a młodzież aż kipiała zadowoleniem z tak ciekawej i pożytecznej formy wakacji.
Obóz dofinansowany został z funduszy Europejskiej Współpracy Transgranicznej.
Dorota Frątczak
Fot. Dorota Frątczak
Już 2 maja, w Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, Gorzów ponownie zamieni się w morze biało-czerwonych barw.