2012-08-28, Mija dzień
Zaostrza się sytuacja w gorzowskim szpitalu i wokół niego. W dużej mierze za sprawą dyrektora Marka Twardowskiego, którego misja polega na przekształceniu szpitala z publicznego w spółkę prawa handlowego. Dzięki temu zniknąć mają szpitalne długi a marszałek województwa pozbędzie się finansowych kłopotów. Kłopot w tym, że działania dyrektora, niepoparte do tej pory szerszym wyjaśnieniem czy uzasadnieniem, rodzą coraz większy opór nie tylko pracowników szpitala, ale także gorzowskich polityków a nawet zwykłych mieszkańców.
Zwolnienie z pracy, w trybie natychmiastowym, powszechnie cenionego i szanowanego doktora Piotra Gajewskiego dla wielu gorzowian było szokiem i początkiem burzy, której skutki trudno przewidzieć. W mieście wszelkie dyskusje znowu zaczynają się lub kończą tematem szpitala. Mnożą się różne dywagacje, spekulacje i spiskowe teorie dziejów. Poseł Krystyna Sibińska pisze stanowczy list do marszałek Elżbiety Polak i żąda wyjaśnień. Włącznie z tym, dlaczego dyr. Twardowski pracuje i tu (Gorzów), i tam (Zielona Góra) Inni pytają czy jedna misja nie kłoci się z drugą (szczegóły w liście opublikowanym w naszym Mija dzień). Związkowcy z Andrzejem Andrzejczakiem na czele, przyczajeni do tej pory na z góry upatrzonych pozycjach, mówią głośno o arogancji dyrektora, który o niczym nie informuje, niczego nie konsultuje i nie chce mu się nawet przed związkowcami tłumaczyć. Pod szpitalem zaś głoduje desperat, który najwyraźniej lubi ekstremalne wyzwanie, choć przecież intencje może mieć szlachetne. I też pisze list, ale do biskupa Stefana Regmunta, którego prosi o osobiste zaangażowanie się w sprawę gorzowskiego szpitala.
Na środę 29 sierpnia br. swoje oddzielne konferencje prasowe zapowiedzieli i doktor Gajewski (w Lamusie), i dyrektor Twardowski (w szpitalu). A przecież w środę odbędzie jeszcze sesja rady miasta, na której zapewne nie zabraknie odniesień do szpitala, chociażby, dlatego, że dyrekcja wystąpiła z wnioskiem o wyrażenie zgody na zmianę warunków pracy i płacy radnego Marka Koseckiego, który okazuje się być pracownikiem szpitala. Niewątpliwie głos w sprawie zabiorą także, poza Krystyna Sibińską, inni politycy, dla których jest to doskonała okazja do zaistnienia, bo przecież trzeba pochylić się z troską …
Tymczasem, jak alarmują związkowcy, ponoć szpital utracił płynność finansową i może zabraknąć pieniędzy na wypłaty. Na mieście mówią, że jest to „metoda na głoda”. Wystraszeni pracownicy mają łatwiej ulec i szybciej pogodzić się tym, co nieuchronne, czyli że musi być gorzej, żeby było lepiej… Tylko, dla kogo?
Jan Delijewski
Już 2 maja, w Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, Gorzów ponownie zamieni się w morze biało-czerwonych barw.