2013-04-14, Mija dzień
Rozmowa z Małgorzatą Szymczak, prezesem Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata
- Od jak dawna pani uprawia turystykę pieszą?
- Od dawna, ponad 40 lat – w technikum elektrycznym zapisałam się do PTTK, później była długa, długa przerwa i od końca marca 2000 roku zaczęłam wędrówki z KTP „Nasza Chata”.
- Przewodzi pani Klubowi Turystyki Pieszej Nasza Chata. Jacy ludzie chodzą z Chatą? (chodzi mi o to, że bardzo różni i w różnym wieku, niektórzy po kilkanaście lat).
- Chodzą z nami i adwokat i notariusz, pracownicy policji, przedszkola, ZUS, WSSE, ale większość z nas to emeryci bądź renciści. Niektórzy z nas w tym roku obchodzić będą 18 z „Naszą Chatą”. Niestety, średnia wieku w naszym klubie jest wysoka, młodzi wolą inne formy odpoczynku, choćby rower.
- Co jest takiego niezwykłego w tym, że ludzie bez względu na pogodę idą w trasę? 15 – 17 km w śniegu, bywa w deszczu, w ślizgawicę?
- Proszę się wybrać z nami. Wiadomo, jest niedziela, jest wycieczka, bez względu na pogodę to się idzie. Choćby po to, by spotkać się z tydzień niewidzianymi znajomymi. Choćby po to, by wysłuchać kogoś, Choćby po to, by pomilczeć, rozważyć co za nami i co przed nami, Poukładać sobie, nabrać dystansu. W lesie wielkie problemy stają się jakby mniejsze. Nic niezwykłego – przyzwyczajenie.
- Jak trzeba się przygotować do takiej wycieczki? Jakieś specjalne buty? Peleryna? Bo kanapki i termos z herbatą to pewnik.
- Buty przede wszystkim mają być wygodne. Peleryna, oczywiście, w zimie dodatkowy sweter w plecaku, na wszelki wypadek, bo lepiej nosić, niż prosić. Niektórzy z nas chodzą z kijkami, ale to nie jest wg mnie niezbędny ekwipunek turysty. Bez jedzenia i picia też można się wybrać, bo nikt nie pozwoli nam być głodnym. No i oczywiście, dobry nastrój jest niezbędny.
- Czy Chata jeździe gdzieś dalej, niż poza region najbliższy Gorzowowi?
- Kiedyś utrzymywaliśmy częste kontakty z klubami turystycznymi ze Szczecina, teraz, wiadomo, czas kryzysu i nasze kontakty osłabły. Raz w roku gościmy u siebie grupę turystów z Frankfurtu – organizujemy Rajd „Marzanna” i w ramach rewanżu jesteśmy zapraszani do Frankfurtu.
- Są jeszcze jakieś zakątki wokół Gorzowa, gdzie Chata nie była?
- Na pewno są i czekają na nas. My tam trafimy, prędzej, czy później.
- Rzeczywiście jest tak, jak mówią przewodniki i specjaliści, że nasz region obfituje w niezwykłe tereny?
- To jest prawda, sami nie wiemy co posiadamy. Problem jest jedynie w tym, jak dotrzeć w te niezwykłe tereny. Nasz klub ma to szczęście, że mamy zaprzyjaźnionego przewoźnika, który zawozi nas tam, gdzie chcemy i odbiera tam, skąd chcemy. Gdyby chcieć korzystać z usług komunikacji miejskiej, PKS, czy PKP nie bylibyśmy w stanie zobaczyć połowy tras, które przeszliśmy. Ja osobiście Lubię Barlinecko-Gorzowski Park Krajobrazowy, okolice Lip, Dankowa, Wilanowa. No i Santoczno, na styku kilku szlaków, o każdej porze roku. Rzeczka Santoczna, Wysoczyzna Gorzowska, Bogdaniec, okolice Lubniewic.
- Jak pani przekonuje innych ludzi do tego, że turystyka piesza jest najfajniejszą formą spędzania czasu?
- Raczej nie przekonuję, każdy sam musi do tego dojrzeć. Zdarza się, że ktoś przyjdzie na wycieczkę, nawet mu się podoba, ale po powrocie do domu stwierdza, że oprócz miłych wrażeń przyniósł ze sobą z lasu kleszcza, albo i kilka kleszczy i koniec z wycieczkami.
- Jakie inne formy turystyki pani uprawia i dlaczego?
- Kiedyś trochę jeździłam rowerem, ale rower był się rozpadł i została jedynie turystyka piesza…
- Warto żyć aktywnie?
- Ja twierdzę, że warto, ale też twierdzę, że nic na siłę. Czasem trzeba mieć czas na najzwyklejsze leniuchowanie.
- Dziękuję za rozmowę.
Renata Ochwat
Gorzowianie mogą wypowiedzieć się na temat programu rewitalizacji. Konsultacje właśnie ruszyły, od poniedziałku, 7 lipca.