Była ziemia za poparcie czy było pomówienie?!

2013-10-17, Mija dzień

To oszczerstwo, nie było wywierania żadnej presji i nacisków, żadnego przekupstwa w formie sprzedaży ziemi nie było, powiedział Dariusz Ejchart, starosta powiatu sulęcińskiego i wiceszef lubuskich struktur SLD (na zdjęciu z lewej). Dlatego żąda odwołania tego, co napisała sulęcińska posłanka Bożena Sławiak w liście do premiera Donalda Tuska, a który został opublikowany na stronach tygodnika Newsweek.

Zapytany o rodzinne relacje, bo B. Sławiak jest jego teściową, odpowiedział, że nie wierzy, iż napisała ten kłamliwy list z własnej inicjatywy, że ktoś za tym wszystkim stoi i wykorzystał jej naiwność oraz łatwowierność. Przykro mu jednaj, że tak się stało, bo cierpi na tym żona, córka i cała rodzina. Dlatego nie idzie od razu do sądu, ale wczoraj (16 października) zażądał na piśmie przeprosin w ogólnopolskich mediach i sprostowania w formie listu do D. Tuska. Daje na to pani poseł trzy dni. W przeciwnym przypadku będzie zmuszony „bronić swojego dobrego imienia na drodze sądowej”

Z kolei Marian Burdzy (na zdjęciu w środku), członek zarządu powiatu i jednocześnie przedstawiciel sulęcińskiej PO, który miał być tym „przekupionym ziemią za poparcie” określonego kandydata, stanowczo zaprzeczył, że ktoś go do czegokolwiek namawiał czy przymuszał, a wszystkie słowa na temat okoliczności sprzedaży ziemi są „perfidnym kłamstwem”. I na znak protestu przeciwko tym oskarżeniom oraz z uwagi na „szacunek dla własnej osoby” na ręce Bożeny Sławiak, przewodniczej PO w Sulęcinie, złożył rezygnację z członkostwa w partii, „która dla osiągnięcia własnych celów używa pomówień i oszczerstw”.

Wszystkie te słowa i oświadczenia padły dzisiaj na specjalnej konferencji prasowej zwołanej w Gorzowie przez posła Bogusława Wontora, przewodniczącego SLD w woj. lubuskim, który przy okazji nie omieszkał zdystansować się od sprawy, wytknąć PO to, co się w niej dzieje i ponarzekać na panujące tam standardy.

Del.