2016-05-25, Mija dzień
- Doskonale znamy sprawę rodziny pana Przemysława Kapsy, a dokładniej sytuację, kiedy o mały włos w Warcie nie utonęłaby jego malutka córeczka – mówi Łukasz Marcinkiewicz, zastępca prezydenta Gorzowa.
I zaraz dodaje, że właśnie w budżecie miasta zabezpieczono 60 tysięcy złotych z wolnych środków na wykonanie odpowiedniej barierki w miejscu, w którym w 2012 roku doszło na dramatycznych scen.
Przypomnijmy co się wydarzyło nad Wartą w okolicach Bulwaru Wschodniego 5 listopada 2012 roku. Tego dnia było pochmurnie. Córeczka pana Przemysława Kapsy Julianna znajdowała się pod opieką babci. Miała wtedy zaledwie 16 miesięcy i była zapięta pasami w wózku. W pewnym momencie babcia zdecydowała się wejść na bulwar od strony ulicy Cichońskiego. Było to podczas mżawki.
- Niestety, w miejscu bardzo dużego nachylenia terenu, na kostce brukowej moja mama poślizgnęła się i wypuściła z rąk wózek, który potoczył się i wpadł do rzeki wraz ze znajdującą się w nim Julianną. – opowiadał nam przed kilkoma miesiącami pan Przemysław. – Mama szybko wstała i wskoczyła do wody, choć nie umie pływać. Wózek przewrócił się do góry dnem. Córka płynęła twarzą do dołu, zanurzona w wodzie, bez oznak życia. Całe zdarzenie zauważyły osoby znajdujące się na barce około stu metrów dalej. Szybko przybyli na ratunek. Jeden z panów wyciągnął z wody moją mamę i córkę, a po chwili reanimował Juliannę ratując jej życie – tłumaczył.
Julianna w wodzie przebywała około 5-7 minut. Po wyciągnięciu była nieprzytomna, wychłodzona i sina. Po przywróceniu jej czynności życiowych została przewieziona do gorzowskiego szpitala, gdzie przebywała 10 dni. Dzisiaj czuje się dobrze, choć często choruje. Jak jednak tłumaczy ojciec, powikłania powypadkowe mogą dać znać nawet po wielu latach. Babcia z kolei cały czas walczy z depresją.
W lipcu 2013 roku w tym samym miejscu do Warty wpadł samochód marki seat cordoba. Kierowca zaparkował auto na pobliskim parkingu, ale nie zaciągnął hamulca ręcznego i te stoczyło się po stromym zjeździe wprost do rzeki. Jesienią ubiegłego roku pan Przemysław Kapsa postanowił przypomnieć wypadek córki, zwołał konferencję prasową i poprzez media zwrócił uwagę, że przez tak długi czas nikt nie wykonał żadnych zabezpieczeń.
- Chodzi mi o to, żeby ludzie uważali w tym miejscu, bo bardzo łatwo można wpaść do rzeki. Tu powinien być przynajmniej znak zakazujący wchodzenia na bulwar, a także wysoki krawężnik lub barierka na najbardziej niebezpiecznym odcinku – tłumaczył.
Lepiej późno niż wcale. Władze miasto podjęły decyzję o wykonaniu odpowiednich zabezpieczeń. Ma to nastąpić jeszcze w tym roku.
- Byliśmy w kontakcie z panem Przemysławem, potrzebowaliśmy jednak trochę czasu na przygotowanie. Wcześniej wyłączyliśmy tamten odcinek w ruchu pieszych, ale zdajemy sobie sprawę, że bezpieczniej będzie wykonanie specjalnej balustrady. Niedługo przystąpimy do wyboru projektanta, potem wykonawcy i będziemy działać – zapewnia prezydent.
Robert Borowy
Widać już zarys budynku przyszłego centrum opiekuńczo-mieszkalnego. Inwestycję za ponad 6 mln złotych realizuje firma Drew -Plast, która na wykonanie prac ma czas do końca stycznia przyszłego roku.