więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Mija dzień »
Bonifacego, Julity, Macieja , 14 maja 2025

Najlepszą marką jest przyjazne i otwarte miasto

2016-10-14, Mija dzień

Nowe logo Gorzowa, które niedawno pojawiło się znikąd, wzbudza sporo kontrowersji. Zdaniem radnych z klubu Nowoczesny Gorzów jest niczym innym jak trudnym do opisania dziwolągiem. - To jest nonsens, żeby płacić miejskie pieniądze krakowskiej firmie za wymyślanie takiego loga i hasła ,,w sam raz’’ – denerwuje się radny Jerzy Wierchowicz.

– Markę miasta tworzy się poprzez budowę przyjaznego miasta. Zarówno dla mieszkańców, ale też dla tych, którzy chcą do nas przyjechać. Oczywiście na najbliższej sesji rady miasta poruszymy ten temat, bo dla nas jest to bulwersująca sprawa – zaznacza.

Jerzy Synowiec szybko dodaje, że tego rodzaju działania świadczą o małomiasteczkowych kompleksach.

- Tu zapewne chodzi, żeby jedną pipidówkę odróżnić od drugiej. Najpierw mieliśmy Gorzów Przystań, którego nikt w Polsce nie rozumiał, teraz – jak to napisał znany bloger Leszek Sokołowski – mamy ,,fsamras’’, żeby nikt nie wiedział o co tu naprawdę chodzi. W sam raz jest w Pełczycach, Dobiegniewie i wielu innych mniejszych miejscowościach. A u nas co jest? – retorycznie pyta.

Jerzy Wierchowicz przypomina, że niedawno radni odmówili dyskusji na temat wprowadzenia komunikacji bezpłatnej. I zauważa, że tu nie chodziło, żeby taka komunikacja musiała być bezwzględnie wprowadzona. Chodziło, żeby w ramach dyskusji wypracować mądre rozwiązania.

- Nagle urwał się temat powrotu do dawnej nazwy miasta – kontynuuje radny Wierchowicz. – Jestem ciekawy, czy radni będą chcieli niedługo rozmawiać na temat wprowadzenia rowerów miejskich, czy też od razu odrzucą ten pomysł.  Kolejna sprawa to in vitro. Projekt w tej sprawie leży u prezydenta a on nie raczy nim się zająć. Gdybyśmy takie inicjatywy realizowali, łatwiej byłoby zbudować przyjazne i otwarte miasto. Narzucenie jakiegoś dziwnego loga z jeszcze dziwniejszym hasłem nic nie wniesie – uważa.

Jerzy Synowiec przypomniał, że kiedyś na stadionie żużlowym na siłę próbowano narzucić kibicom hymn klubowy.

- Ktoś tam coś napisał i puszczano na stadionie, żeby widzowie śpiewali. Nikt tego nie słuchał. Hymn bierze się z duszy, trochę z przypadku. Ludzie muszą sami coś podchwycić, tak jak kiedyś Sen o Warszawie pojawił się na Legii. Budujmy miasto, wprowadzajmy przyjazne rozwiązania a marka wcześniej czy później sama się pojawi. Z duszy, a nie z pracowni marketingowych – kończy.

RB

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x