2016-12-10, Mija dzień
Tańczące flamingi, groźny niedźwiedź, drzewo, co drzewem de facto nie jest – te i nie tylko te zdjęcia można oglądać w Oficynie Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta. To niezwykły portret natury, którą coraz bardziej człowiek spycha na margines.
- To są zdjęcia najlepsze z najlepszych. Tych 70 fotografii to wybór z 200 tysięcy, jakie nadeszły przez lata na konkurs fotograficzny Wildlife Photographer of the Year – mówi Jerzy Zegarliński z Bydgoszczy, który przywiózł do Gorzowa tę niezwykłą wystawę. Wybór dotyczy zdjęć konkursowych z lat 2002-2015. Organizatorami konkursu są BBC Wildlife Magazine i Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. A Jerzy Zegarliński musiał wyłożyć 15 tys. funtów, aby wystawę do Polski sprowadzić. Do tej pory pokazał ją w stu innych polskich miastach. W końcu przyszedł czas i na Gorzów.
Zdjęcia z historią
Każde z tych zdjęć ma własną historię. Wszyscy autorzy poświecili bardzo wiele czasu i wysiłku, aby je wykonać. Dowiedzieć się o tym można z tabliczek, którymi organizator opatrzył każde.
I tak przejmujący portret matki gorylicy tulącej do piersi dwoje swoich bliźniaczych dzieci wykonano w Afryce. Matkę z małymi przepędził inny goryl. Teraz ona siedzi i czujnie spogląda na rzeczywistość ją otaczającą. Małe nic nie wiedzą o zagrożeniu.
Na innym można zobaczyć młode flamingi jakby w tańcu. Autor tego zdjęcia położył się na ziemi w ptasim guanie, aby taki efekt osiągnąć.
Jeszcze inne pokazuje zagniewanego niedźwiedzia brunatnego patrzącego prosto w obiektyw. Z tabliczki przywieszonej pod zdjęciem można się dowiedzieć, że misiek zaskoczył fotografa i portret ten został wykonany z odległości około metra. Szczęściem, fotografowi udało się bezpiecznie wycofać, a zdjęcie przyniosło mu nagrodę.
Na kolejnej fotografii jest młody słoń, który zażywa kąpieli. No i fotograf musiał być w wodzie poniżej słoniątka, aby taki efekt osiągnąć.
Na jeszcze kolejnym jest kształt drzewa. – To zdjęcie ma niebywałą historię. Otóż huragan położył w Szwecji kawał lasu świerkowego. Służby leśne musiały usunąć wiatrołomy. Samochody jeździły i zwoziły połamane drzewa. I dopiero z powietrza fotograf zobaczył, co po tym wiatrołomie pozostało. Powstał bowiem kształt drzewa, ale liściastego. Coś niebywałego – mówi Jerzy Zegarliński.
Na wystawie można zobaczyć wesołego makaka, takiego smarkatego, który przypomina postaci z popularnych kreskówek. A w podpisie do zdjęcia można przeczytać, że autor bardzo chciał zrobić zdjęcie temu makakowi, no i przypłacił to tym, że ów makak uczynił go swoją zabawką. Autor przeżył trochę, ale fotografia jest znakomita.
Inną przepiękną jest portret mrówki, która pije wodę z bąbelka utworzonego przez padający deszcz. Kto tak naprawdę wie, że mrówki piją wodę? To zdjęcie pokazuje, że tak jest.
Dzika przyroda to także piękne kwiaty na jeziorze Wiktorii w Afryce, dzika i surowa przyroda krain wiecznie zmrożonych, ale i akacja w Australii. To także wielki wieloryb albinos, jedyny ponoć na Ziemi. Ale i kozioł w Alpach, gdzieś wysoko w zachodzącym Słońcu, szykujący się do nocy. To też geometryczne bloki bazaltowe, o które rozbija się z białą grzywą morska fala.
Te zdjęcia to podróż przez całą planetę, odkrywanie jej jeszcze nieskażonych cywilizacją, ale też i skażonych zakątków. Każde robi wielkie wrażenie.
Jaka szkoda, że nie ma katalogu
Wystawie towarzyszy mały folderek z podstawowymi informacjami o ekspozycji oraz z kilkoma wybranymi fotografiami. – No jaka szkoda, że nie ma katalogu. Bo z wielką przyjemnością kupiłabym. Na różnych stronach internetowych można znaleźć te zdjęcia, ale bez ich historii – mówiła Teresa Erdmann, która sama fotografuje. Podobnego zdania byli i inni, którzy przyszli na otwarcie wystawy do muzealnej Oficyny w piątkowy wieczór. A skoro katalogu nie było, zwiedzający pracowicie odczytywali informacje o zdjęciach. – Trochę trudno się to czyta, bo trzeba się pochylać albo wyciągać szyję. Katalog byłby najlepszy – mówiła Maria Zapolska. Jej najbardziej podobało się zdjęcie akacji z Australii, bo jak mówiła, na jednej fotografii widać wszystkie fazy rozwoju kwiatu – od pąka aż do owocu.
Czytali wszyscy. I to jest tylko potwierdzeniem, że katalog byłby chyba rzeczą mocno atrakcyjną.
Natomiast Lech Dominik z Muzeum Lubuskiego podkreślał znaczenie instrumentu, jakim jest aparat fotograficzny w utrwalaniu świata, który mogą oglądać tylko zapaleńcy, albo bardzo nieliczni turyści decydujący się na wybitnie ekstremalne wyprawy. Akcentował, że w czasach filmu, wszech dostępnych kamer jednak aparat bywa tym narzędziem, które się najlepiej sprawdza w utrwalaniu dzikiej, pięknej przyrody.
Wystawa w Oficynie Muzeum Lubuskiego czynna będzie do końca stycznia. I naprawdę warto się tam wybrać. Bo zdjęcia są piękne, dokumentują świat, który chcieliby widzieć wszyscy, ale nieliczni mogą.
Renata Ochwat
Organizacje pozarządowe mają ostatnie chwile, by zgłosić swoich przedstawicieli do komisji konkursowych, które zdecydują o podziale środków na projekty z zakresu pomocy społecznej.
Mija dzień
Zgłoś się do komisji w pomocy społecznej!
Zgłoś się do komisji w pomocy społecznej!
Czy przyszłe pokolenia będą pamiętały?
Lubuskie Bony Rozwojowe – inwestycja w rozwój firm
Awaria przy Kombatantów i Roweckiego
Bezdomni opuścili teren kawiarni Letnia
Weź udział w konkursie ,,Tramwajowe EkoLOVE’’
Formalności z uzyskaniem decyzji na ostatniej prostej
Jak ma wyglądać rewitalizacja? Urząd czeka na opinie
Było tanecznie, kolorowo i międzypokoleniowo
Dziękujemy, że jesteście z nami!