więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Mija dzień »
Henryka, Igi, Włodzimierza , 15 lipca 2025

Zapierające dech w piersiach zdjęcia w Gorzowie

2016-12-10, Mija dzień

Tańczące flamingi, groźny niedźwiedź, drzewo, co drzewem de facto nie jest – te i nie tylko te zdjęcia można oglądać w Oficynie Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta. To niezwykły portret natury, którą coraz bardziej człowiek spycha na margines.

medium_news_header_16994.jpg

- To są zdjęcia najlepsze z najlepszych. Tych 70 fotografii to wybór z 200 tysięcy, jakie nadeszły przez lata na konkurs fotograficzny Wildlife Photographer of the Year – mówi Jerzy Zegarliński z Bydgoszczy, który przywiózł do Gorzowa tę niezwykłą wystawę. Wybór dotyczy zdjęć konkursowych z lat 2002-2015. Organizatorami konkursu są BBC Wildlife Magazine i Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. A Jerzy Zegarliński musiał wyłożyć 15 tys. funtów, aby wystawę do Polski sprowadzić. Do tej pory pokazał ją w stu innych polskich miastach. W końcu przyszedł czas i na Gorzów.

Zdjęcia z historią

Każde z tych zdjęć ma własną historię. Wszyscy autorzy poświecili bardzo wiele czasu i wysiłku, aby je wykonać. Dowiedzieć się o tym można z tabliczek, którymi organizator opatrzył każde.

I tak przejmujący portret matki gorylicy tulącej do piersi dwoje swoich bliźniaczych dzieci wykonano w Afryce. Matkę z małymi przepędził inny goryl. Teraz ona siedzi i czujnie spogląda na rzeczywistość ją otaczającą. Małe nic nie wiedzą o zagrożeniu.

Na innym można zobaczyć młode flamingi jakby w tańcu. Autor tego zdjęcia położył się na ziemi w ptasim guanie, aby taki efekt osiągnąć.

Jeszcze inne pokazuje zagniewanego niedźwiedzia brunatnego patrzącego prosto w obiektyw. Z tabliczki przywieszonej pod zdjęciem można się dowiedzieć, że misiek zaskoczył fotografa i portret ten został wykonany z odległości około metra. Szczęściem, fotografowi udało się bezpiecznie wycofać, a zdjęcie przyniosło mu nagrodę.

Na kolejnej fotografii jest młody słoń, który zażywa kąpieli. No i fotograf musiał być w wodzie poniżej słoniątka, aby taki efekt osiągnąć.

Na jeszcze kolejnym jest kształt drzewa. – To zdjęcie ma niebywałą historię. Otóż huragan położył w Szwecji kawał lasu świerkowego. Służby leśne musiały usunąć wiatrołomy. Samochody jeździły i zwoziły połamane drzewa. I dopiero z powietrza fotograf zobaczył, co po tym wiatrołomie pozostało. Powstał bowiem kształt drzewa, ale liściastego. Coś niebywałego – mówi Jerzy Zegarliński.

Na wystawie można zobaczyć wesołego makaka, takiego smarkatego, który przypomina postaci z popularnych kreskówek. A w podpisie do zdjęcia można przeczytać, że autor bardzo chciał zrobić zdjęcie temu makakowi, no i przypłacił to tym, że ów makak uczynił go swoją zabawką. Autor przeżył trochę, ale fotografia jest znakomita.

Inną przepiękną jest portret mrówki, która pije wodę z bąbelka utworzonego przez padający deszcz. Kto tak naprawdę wie, że mrówki piją wodę? To zdjęcie pokazuje, że tak jest.

Dzika przyroda to także piękne kwiaty na jeziorze Wiktorii w Afryce, dzika i surowa przyroda krain wiecznie zmrożonych, ale i akacja w Australii. To także wielki wieloryb albinos, jedyny ponoć na Ziemi. Ale i kozioł w Alpach, gdzieś wysoko w zachodzącym Słońcu, szykujący się do nocy. To też geometryczne bloki bazaltowe, o które rozbija się z białą grzywą morska fala.

Te zdjęcia to podróż przez całą planetę, odkrywanie jej jeszcze nieskażonych cywilizacją, ale też i skażonych zakątków. Każde robi wielkie wrażenie.

Jaka szkoda, że nie ma katalogu

Wystawie towarzyszy mały folderek z podstawowymi informacjami o ekspozycji oraz z kilkoma wybranymi fotografiami. – No jaka szkoda, że nie ma katalogu. Bo z wielką przyjemnością kupiłabym. Na różnych stronach internetowych można znaleźć te zdjęcia, ale bez ich historii – mówiła Teresa Erdmann, która sama fotografuje. Podobnego zdania byli i inni, którzy przyszli na otwarcie wystawy do muzealnej Oficyny w piątkowy wieczór. A skoro katalogu nie było, zwiedzający pracowicie odczytywali informacje o zdjęciach. – Trochę trudno się to czyta, bo trzeba się pochylać albo wyciągać szyję. Katalog byłby najlepszy – mówiła Maria Zapolska. Jej najbardziej podobało się zdjęcie akacji z Australii, bo jak mówiła, na jednej fotografii widać wszystkie fazy rozwoju kwiatu – od pąka aż do owocu.

Czytali wszyscy. I to jest tylko potwierdzeniem, że katalog byłby chyba rzeczą mocno atrakcyjną.

Natomiast Lech Dominik z Muzeum Lubuskiego podkreślał znaczenie instrumentu, jakim jest aparat fotograficzny w utrwalaniu świata, który mogą oglądać tylko zapaleńcy, albo bardzo nieliczni turyści decydujący się na wybitnie ekstremalne wyprawy. Akcentował, że w czasach filmu, wszech dostępnych kamer jednak aparat bywa tym narzędziem, które się najlepiej sprawdza w utrwalaniu dzikiej, pięknej przyrody.

Wystawa w Oficynie Muzeum Lubuskiego czynna będzie do końca stycznia. I naprawdę warto się tam wybrać. Bo zdjęcia są piękne, dokumentują świat, który chcieliby widzieć wszyscy, ale nieliczni mogą.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x