2016-12-16, Mija dzień
Laryngolodzy z Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego przeprowadzili kilka skomplikowanych operacji onkologicznych polegających na usunięciu nowotworu raka krtani i gardła. Pierwszą pacjentką, u której wykonali ten zabieg była 65-letnia gorzowianka. Zabieg przeprowadzono też u kilku kolejnych osób. Wszystkie operacje zakończyły się sukcesem.
Pani Krystyna na bóle w okolicach szyi i gardła uskarżała się od 7 miesięcy. Jak sama przyznaje trochę go zlekceważyła. Do lekarza zgłosiła się dopiero, gdy zaczęła mieć problemy z oddychaniem. Wtedy jednak czasu na długie rozważania już nie było.
- Gdy usłyszałam diagnozę, byłam przerażona. Nie bardzo chciałam wierzyć w to, co mi mówili lekarze. Pojechałam na konsultację do Poznania. Tam diagnoza się potwierdziła. Jedynym wyjściem było usunięcie krtani. Nie miałam wątpliwości gdzie poddać się zabiegowi – opowiada pani Krystyna. - Jeszcze z samochodu, w drodze powrotnej z Poznania, dzwoniłam do dr Matyi i informowałam go o swojej decyzji.
- To była bardzo rozległa operacja. Niezbędne było usuniecie węzłów chłonnych, krtani i części gardła, a w dalszej kolejności rekonstrukcja gardła i wytworzenie możliwości oddychania i połykania – mówi dr Grzegorz Matyja – ordynator Oddziału Laryngologii z Pododdziałem Chirurgii Szczękowo-Twarzowej. - Teraz pacjentka ma się dobrze.
Stosunkowo najszybciej po zabiegu udaje się lekarzom uzyskać dwie z trzech podstawowych funkcji krtani: oddychanie i połykanie. Największą dolegliwością są jednak problemy z mówieniem. Na początku pacjenci zazwyczaj muszą korzystać z niewerbalnych środków komunikacji. Niezbędny staje się długopis i zeszyt. Z czasem jednak mowa jest coraz bardziej zrozumiała.
- Na początku zwykły głos bardziej przypomina szept, ale to wydaje się być niewielką niedogodnością, w sytuacji, gdy w grę wchodziła utrata życia. Często tzw. mowa przełykowa jest wystarczająca do komunikowania się z otoczeniem. Jeśli jednak pacjent ma z tym problem można się wspomóc tzw. sztuczną krtanią – wyjaśnia dr Matyja.
Do niedawna Pacjenci z północy województwa lubuskiego na tego typu operacje wyjeżdżali do innych ośrodków, musieli się liczyć z rozłąką z domem rodzinnymi i sporymi kosztami. Teraz z powiedzeniem mogą być leczeni na miejscu. A już kilka dni po zabiegu mogą wrócić do domu, choć zwykle czekają ich jeszcze naświetlania i radioterapia.
Z nowotworami głowy i szyi jest bardzo podobnie jak z innymi chorobami. Im szybciej pacjent zgłosi się do lekarza, tym szanse na wyleczenie są większe.
- Niestety ta zasada często jest lekceważona. Pacjenci nie chodzą do lekarza, bo się boją, że ten „coś znajdzie”, a przecież to jedyna droga, by jak najwcześniej rozpocząć leczenie i dać sobie szansę na powrót do zdrowia – zauważa dr Matyja.
Na co zwrócić uwagę? Pierwszym sygnałem są ból gardła, chrypka, uczucie ciała obcego w gardle, czasem jest to guz na szyi. Wtedy trzeba się zwrócić do lekarza
Już kilka dni po zauważeniu pierwszych objawów choroby do gorzowskiego szpitala zgłosił się p. Piotr ze Słubic. W jego przypadku niezbędna stała się skomplikowana operacja wewnątrznosowego otwarcia zatoki czołowej. Dzięki temu udało się Pacjentowi uratować oko.
- To była chwila. Nagle zaczęły mnie boleć zatoki. Później spuchło oko. Ból był okropny. Żadne leki nie pomagały. Wytrzymałem 3 dni, później zgłosiłem się do szpitala i po wykonaniu niezbędnych badań niemal natychmiast trafiłem na stół operacyjny. Po paru godzinach poprawa była znacząca – mówi pan Piotr.
- Pacjent trafił do nas z dość poważnymi powikłaniami. Oko było bardzo zagrożone. Tego typu operacje zwykle wykonuje się nacinając skórę i robiąc otwór w czole pacjenta. My dostaliśmy się do zatoki szczękowej i czołowej przez nos. Po operacji nie ma śladu – zdradza szczegóły operacji dr Matyja. - Jesteśmy dumni, bo to była pierwsza tego typu operacja w naszym szpitalu. Co najważniejsze zakończona powodzeniem. Pacjent niebawem wróci do domu.
Tego typu operacje w Polsce do tej pory wykonywały tylko większe ośrodki laryngologiczne. Pacjenci byli kierowani do Poznania, Szczecina, a nawet Bydgoszczy czy Warszawy.
Agnieszka Wiśniewska
Lubuska Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) wykryła w dwóch sklepach w Gorzowie 1162 sztuki podrabianego towaru.