więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Mija dzień »
Balladyny, Lilli, Mariana , 30 kwietnia 2025

Pamięci Zenona Bauera, który miastu i mieszkańcom służył

2019-03-07, Mija dzień

50 lat temu, 8. marca 1969 r. Zenon Bauer (1913-2012)  – po 11 latach kierowania miastem - został zmuszony do złożenia rezygnacji.

medium_news_header_24209.jpg
Zenon Bauer podczas jakiegoś spotkania u kolejarzy. Obok Henryk Land (1928-2004), ówczesny kierownik Wydziału Organizacyjno-Prawnego PMRN (1965-1972). Dokument, może dyplom, odbiera Stanisław Gajewski (1919-1989), kolejarz-pionier, działacz związkowy, sportowy i kultury, jeden z tych, który bardzo się chciało...

Jesienią 2015 roku, staraniem Towarzystwa Miłośników Gorzowa naprzeciwko Urzędu Miasta Gorzowa przy ul. Sikorskiego pojawiło się popiersie Zenona Bauera., którego później długo nie było, bo je ukradli, ale  już znowu jest. Ma przypominać gorzowianom o legendarnym już włodarzu, któremu w niezwykle trudnych czasach przyszło troszczyć się o rozwój miasta. Został bowiem zapamiętany jako ten, który troskę o miasto i jego mieszkańców przedkładał ponad wszystko, dzięki czemu dokonał rzeczy wielkich i małych, które służyły i służą nam wszystkim.

Przy tej okazji przypominamy publikację o Zenonie Bauerze, która ukazała się na naszych łamach tuż po jego śmierci w 2012 roku.

Bauer – ikona starych dobrych czasów?

Na klatce schodowej mojego domu rodzinnego, który nie był żadną kamienicą, lecz przedwojenna willą, podlegającą jednak wszelkim reżimom gospodarki kwaterunkowej, przez długie lata wisiało duże obwieszczenie z regulaminem, pożółkłe, ale trwałe, bo wydrukowane na jakimś grubszym papierze. Codziennie więc, idąc do szkoły i wracając, miałem na wysokości wzroku dwa nazwiska: przewodniczący Prezydium Miejskiej Rady Narodowej inż. Zenon Bauer i sekretarz Prezydium MRN Franciszek Klessa. Tak wyglądały początki mojej edukacji regionalnej i samorządowej.

F. Klessa (1921-2001), który na ratuszu spędził więcej czasu (1950-1953 i 1957-1975) niż Bauer, dzieląc z nim okres politycznej niełaski, poszedł jednak w zapomnienie, natomiast Bauer, choć działał w niewłaściwym czasie, stał się ikoną miasta, wzorem roztropnego gospodarza i troskliwego ojca miasta, zwłaszcza w czasach, gdy lokatorzy magistratu zmieniali się jak rękawiczki. Ukoronowaniem tej nowej, niezwykłej kariery Bauera było nadanie mu honorowego obywatelstwa miasta, chyba najbardziej zasłużonego od wszystkich innych podobnie uhonorowanych, choć i temu aktowi towarzyszył zgrzyt ze strony tych, którzy wyżej od zasług stawiali czasy, w których musiał działać.

Znałem Bauera, on w końcu poznał i mnie, ale nie mogę sobie przypomnieć, czy poznaliśmy się osobiście. Może jedna przypadkowa rozmowa, może jeden telefon. I sporo korespondencji, którą dziś przechowuję jako wyjątkową pamiątkę. Pierwszy taki list, który otrzymałem co najmniej przed ćwierćwieczem, był spisem dokonań Przewodniczącego, który w ten sposób chciał mi dać do ręki bryk, chyba na wypadek pisania nekrologu. Nikt wtedy nie przypuszczał, że na ten moment przyjdzie czekać wyjątkowo długo. Chyba żaden z ojców miasta nie żył tak długo...

Z tego spisu dowiedziałem się, ku swojemu zaskoczeniu, że to Bauer wybudował drugą nitkę ul. Armii Czerwonej czyli Konstytucji 3 Maja. Ku zaskoczeniu, bo nawet dla mnie ulica ta był dwujezdniowa „od zawsze”. Był to zresztą fragment większej całości, na którą złożyły przedłużenie ul. Chrobrego do Warty i poszerzenie mostu, całość przedsięwzięcia rozbiła się jednak o teren „Ursusa”, wówczas prosperującego znakomicie, który był ani „do przeskoczenia”, a zwłaszcza „do przebicia”. Zresztą już na moście przejechał się sam Bauer, wyczerpując cierpliwość Zielonej Góry. Koniec tej inwestycji (1967-1969) zbiegł się w czasie z jego odwołaniem z funkcji przewodniczącego, nie przypominam sobie zresztą żadnego oficjalnego otwarcia mostu, chyba nastąpiło to już „z marszu”.

Bauer, stary przedwojenny samorządowiec, choć wtedy wcale nie tak stary, umiał w swych rozgrywkach z Zieloną Góra, wykorzystywać znakomicie tak bezwolny organ, jakim z perspektywy wydaje się ówczesna Miejska Rada Narodowa, postrzegana li tylko jako maszynka do głosowania. Wszystkie kontrowersyjne sprawy przepuszczał przez MRN, by z uchwała w ręku tłumaczyć się w Zielonej Górze, że „wiecie-rozumiecie”, ale ja nie mogę działać wbrew radnym. I na to doktrynalne stwierdzenie w czasach „władzy ludu” nie było argumentu. Tak było też podczas słynnego buntu radnych w 1961, kiedy nie przyjęto narzuconego budżetu, zrywając sesję MRN. Wprawdzie budżet ten w końcu uchwalono, z aneksem, który nigdy nie został zrealizowany, ale sprawa odbiła się głośnym echem w kraju i mocno podbudowała gorzowian.

Mam u siebie dokument wyjątkowy, kopię wniosku prezydenta Zygfryda Kujawskiego (1909-1967) z 1948 r. do Ministerstwa Ziem Odzyskanych w sprawie przyznania „dodatku dla wysokowykwalifikowanych” dla Bauera, który był wtedy od roku inspektorem miejskim. „Sam charakter czynności służbowy wskazuje na to, że stanowisko to nie może być obsadzone przez osobę o przeciętnych kwalifikacjach zawodowych, tym bardziej, że miasto Gorzów Wlkp. spełnia od 1-szego kwietnia 1948 r. wszystkie funkcje rządowej władzy administracji  ogólnej I-szej instancji„ – pisał gospodarz miasta w 1947-1949. To właśnie Bauer, porządkując administrację miasta, spowodował po 2 latach odzyskanie przez Gorzów praw powiatu miejskiego, czyli grodzkiego. Dodajmy złośliwie, że Zielona Góra takie prawa uzyskała dopiero w 1950 r., „z automatu”, już jako miasto wojewódzkie...

Lista dokonań Bauera jest długa, ale żadne z nich nie byłoby czymś wyjątkowym, gdyby nie czas, w którym  wszystko co normalne jawiło się wyjątkowe i spektakularne. Swoje rządy na ratuszu Bauer zaczął od wielkich porządków w mieście, a zwłaszcza wywózki gruzów. Bo to, co nie zdążono uprzątnąć w czasach pionierskiego entuzjazmu, pozamiatano później i poprzykrywano, udając, że sprawy nie ma. Natychmiast też zabrał się za wysychające krany, sprowadzając już w drugim miesiącu rządzenia dwoje specjalistów z politechniki w Gliwicach – Zbigniewa Hawełkę (1926-2012) i Halinę Sporną (1926-2011), by zadbali o wodę dla gorzowian, i dbali przez następne 30 lat.

To właśnie na kadencję Bauera przypada czas zabudowy, bo raczej – nie odbudowy, śródmieścia, a także pierwszych gorzowskich osiedli i pierwszych gorzowskich wieżowców, to za Bauera powstał teatr państwowy w mieście, który zresztą za jego czasów święcił swe największe triumfy. Sprowadzał do miasta artystów, dla których kazał budować pracownie. To z początkami rządów Bauera kojarzą się trzy doroczne, legendarne już wystawy gospodarcze (1958-1960), organizowane przez niezwykłego społecznika, mec. Pawła Dudę (1917-1976). To Bauer budował zręby szkolnictwa wyższego w Gorzowie, powołując punkty konsultacyjne uczelni szczecińskich. To za Bauera powstał społecznym sumptem „Lodostil”, siedemnaste w kraju sztuczne lodowisko. W końcu to Bauer urządził nowy cmentarz przy Żwirowej, gdzie zadbał też o niewielki kącik dla siebie i bliskich, tuż przy wschodniej ścianie kaplicy cmentarnej. Spoczął więc obok żony Władysławy (1918-1997) i zięcia Adama Gębki (1938-2000).

Nie wszystkie plany Bauera zostały zrealizowane, nie wszystkie zdążył zakończyć. Wiele z tego, co zaczął lub załatwił dla miasta, otwierali już następcy. Nie mam pod ręką wspomnianego spisu dokonań, który dostarczył mi sam Bauer, zawieruszył się podczas licznych redakcyjnych przeprowadzek. Sam zresztą zaczynałem już wątpić, czy kiedykolwiek będę miał okazję wykorzystać ten wykaz w nekrologu. Bauer wydawał się wieczny, za dziewięć miesięcy skończyłby 100 lat...

Rządził  Gorzowem 11 lat i 24 dni. To nijak ma się do rządów Wilhelma Meydama (35 lat) czy Ottona Gerloffa (28), ale na tle powojennej karuzeli wydawało się rekordem nie do pobicia. Dokonał tego dopiero prezydent Jędrzejczak w końcu listopada 2009 r.  Ale i tak Bauer pozostaje wzorem niedoścignionym. Stał się ikoną Gorzowa, wyrażającą tęsknotę za starymi, dobrymi czasami, które nie dla wszystkich były dobre, ale wielu zapadły w serca i pamięć. Były to czasy, gdy ludziom chciało się coś robić, osiągać, działać na rzecz miasta i otoczenia, nierzadko na przekór czasom i „województwu”, razem, bo przeciwnik był na zewnątrz. Bauer potrafił znakomicie ten entuzjazm dyskontować i podsycać.

Jerzy Zysnarski

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x