2012-05-07, Moto
Od następnej niedzieli, 13 maja będziemy publikować notowania cen samochodów z gorzowskiej giełdy samochodowej.
W związku z tym już tej niedzieli, mimo deszczu i zimna, pojechałem na tereny wokół dawnego Ursusa w Baczynie, by na własne oczy zobaczyć jak taka giełda funkcjonuje. I przeżyłem szok.
Dawno, nawet bardzo tam nie byłem i to co zobaczyłem przerosło moje wyobrażenia o naszej giełdzie samochodowej. Toż to nie giełda samochodowa, ale wielki bazar w pełnym tego słowa znaczeniu, na którym można kupić niemal wszystko, czyli przysłowiowe mydło, szwarc i powidło.
Na wielu hektarach, częściowo tylko utwardzonej ziemi, rozłożyło się kilkaset straganów i przenośnych, a raczej przewoźnych punktów handlowych. Można więc całkiem spokojnie zaopatrzyć się w warzywa, kwiaty i różne inne rośliny do domu lub na działkę; ubrać się od stóp do głów w tanią azjatycką odzież; zaopatrzyć się w coś do zjedzenia i picia lub skonsumować na miejscu; nabyć przeróżne artykułu gospodarstwa domowego; kupić narzędzia ogrodnicze, kosiarki, dywany, rowery i skutery oraz części, akcesoria nie tylko samochodowe. I dziesiątki, setki różnych innych rzeczy. Najmniej było, do oglądania i kupowania, samochodów wystawionych na sprzedaż. Może to z powodu kiepskiej pogody, która poza tymi co musieli (kramarze i handlarze), nie zachęcała o poranku do wyjścia z domu. Zresztą, kupujących i zwiedzających nie było zbyt wielu.
Osobiście kupiłem polskie truskawki (pyszne!) w cenie 12 zł za kilogram i pęczek rzodkiewki (nieco przerośniętej) za złotówkę. Następnym razem, przy lepszej pogodzie – mam nadzieję, obejrzymy ten bazar dokładniej i wszystko opiszemy. Przede wszystkim jednak spiszemy ceny samochodów.
J. Del.
41% uczestników badania przeprowadzonego przez multiporównywarkę rankomat.pl uważa, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie na drodze.