2012-09-18, Moto
Od 11 do 16 września na fragmencie berlińskiego lotniska Schonefeld odbywał się jeden z największych i najważniejszych salonów lotniczych na świecie. Tym razem współgospodarzem tej liczącej ponad 100 lat imprezy była Polska.
Wielkie wystawy lotnicze nie są łatwe do oglądania. Zapewne dlatego przedstawicielom biznesu i dziennikarzom zarezerwowano aż trzy dni zamknięte dla publiczności. Mimo to tłok był przeogromny.
Lubuskie refleksje
W związku z budową nowego lotniska Berlin Brandenburg im. Willy Brandta wystawę przeniesiono na południowy – zachód Schonefeldu. Powierzchnia ekspozycji znacznie wzrosła w porównaniu do lat ubiegłych. Gorzowianom, którzy zabłądzili na nowe lotnisko musiały nasunąć się pewne refleksje. Ten gigantyczny port, o piętrowych, autostradowych dojazdach stanie się jednym z największych na świecie. Od Gorzowa to zaledwie 150 km, z czego dwie trzecie wygodną i darmową autostradą. Ogromne parkingi bez trudu zmieszczą auta podróżnych. Kto zrezygnuje z samochodu dojedzie pociągiem pod sam tzw. gate do swojego samolotu. Wyprawa do nieistniejącego na popularnych lotniczych mapach Babimostu to droga przez mękę. Zorganizowanie przelotu z Goleniowa lub Poznania również nie jest najprostsze. Jednakże pomysł na wydawanie publicznych pieniędzy na zaściankowy Babimost zakrawa wręcz na dowcip. Airport Willy Brant zostanie oficjalnie otwarty już w przyszłym roku.
Genialni piloci
Powróćmy jednak do ILA. Zarówno w halach wystawowych, jak i przy ekspozycjach statycznych na jednym z pasów panował ogromny tłok. Co chwila trzeba było wysoko zadzierać głowę aby zobaczyć to co działo się w powietrzu. Na pasie można było z bliska zapoznać się z maszynami różnych typów i z różnych lat. Wśród ogromnych wojskowych transportowców znalazła się polska Casa. Samolot piękny lecz malutki, w porównaniu chociażby z Transalem. Przy amerykańskim Douglasie C-17 A i Airbusie 400 Military wręcz trudno zauważalny. Wśród maszyn szkolnych i bojowych nie zabrakło Eurofighterów, Panavii Tornado i F-16 prosto z bazy w Ramstein. Uwagę zwracał przepiękny polski Orlik.
Kawałek dalej w towarzystwie niemieckiego motoszybowca Electra, z napędem elektrycznym i hybrydowego Antaresa z ogniwem paliwowym, ulokowali się polscy producenci. Oblegano przepiękną J6 Fregatę i Orkę. Można było zobaczyć nasze mistrzowskie szybowce i szkolno - turystyczną Czajkę. Zaroiło się od maszyn bezzałogowych, a wśród nich od konstrukcji polskich uczelni technicznych. Ekspozycje uzupełniały samoloty historyczne, z których wiele modeli demonstrowano podczas lotu. Jedyny na świecie latający odrzutowy Messerschmitt Me 262, jego tłokowi poprzednicy Bf 108 i Bf 109, akrobacyjne Zliny i Extra, De Havilland DH 84 Dragon i inne były ucztą dla miłośników techniki lotniczej.
Zapierające dech akrobacje zaprezentowały nasze Iskry PZL TS – 11. Gdy w czwartek 13 odlatywały do Polski dały jeszcze jeden niezapomniany pokaz. Ustawiły się w szyku na pasie startowym z wiatrem. Wszyscy myśleli, ze za chwilę zawrócą aby pojedynczo wystartować zgodnie z zasadami. Ryk silników uciszył wielotysięczną publiczność, a niektórym ,,zmroził krew w żyłach’’. Iskry w ciasnym szyku, z lekko bocznym wiatrem, wzniosły się w powietrze i zmieniły kurs w stronę polskiej granicy, igrając z prawami fizyki.
Refleksji ciąg dalszy
Polskich akcentów nie brakowało w halach wystawowych. Podczas trwania ekspozycji Polska wstąpiła do ESA czyli Europejskiej Agencji Kosmicznej. Trochę dziwne, że kraj z którego rozwiązania techniczne dawno już są w kosmosie czekał aż tyle lat, aby przystąpić do oficjalnej agencji. Lepiej późno niż wcale. Na pierwsze owoce przynależności nie trzeba było długo czekać. Polskie ośrodki naukowe podpisały umowę z niemieckimi na wspólną budowę dwóch satelitów. Być może dzięki temu niektórzy nasi absolwenci nie będą musieli emigrować. Szkoda też, że oficjalne polskie media zupełnie przemilczały te zdarzenia. Może dlatego, że umowę podpisywali profesorowie a nie genialni politycy.
W halach prezentowały się nasze samorządy. Wśród ofert dla inwestorów obok słynnej już polskiej Doliny Lotniczej i mocnego w najwyższej klasy technologiach Kalisza znalazły się płyty CD Lubuskiego. Wśród pięknych widoczków i nudnych wykresów trudno było na nich znaleźć cokolwiek atrakcyjnego dla przemysłu lotniczego. Nie wspominając już o tym, że wśród metropolii województwa jako pierwszą wymieniono, pewnie alfabetycznie, Zieloną Górę. Za to na mapie w materiałach kaliskich gród ,,Bachusa’’ zupełnie nie występował, a trakty dla zachodnich inwestorów wiodły przez Gorzów. To tak na marginesie.
Zaliczając stoiska polskie trudno było nie porównać ich z konkurencją. Co najmniej tyle samo stoisk miały prefektury Japonii. Gdy przy jednej z nich zacząłem przeglądać materiały, skośnooka hostessa pilnie analizowała moje zainteresowania i po chwili zarzuciła mnie płytami DVD o technologiach kompozytów, odlewach aluminiowych, elektronice lotniczej itp. W przeciwieństwie do naszych stoisk nie wiele miała materiałów krajoznawczych, z lekkim wstydem wręczyła mi przewodnik w języku … japońskim.
Podobnie zachęcały inwestorów Bawaria, Andaluzja, Indie, Korea i Rosja. Przekonywano o najwyższej jakości zaplecza naukowego i konstrukcyjnego, demonstrowano zdjęcia z fabryk, w efekcie co chwilę brakowało przybyszowi z Polski jakiegoś anglojęzycznego terminu technicznego.
Reasumując dobrze, że zaprezentowaliśmy na ILA aż 43 firmy związane z przemysłem lotniczym. Mniej cieszyły polskie fabryki zachodnich koncernów takich jak Sikorsky Mielec czy Pratt & Whitney Kalisz. Największą satysfakcje dawały te realizujące polskie projekty pod własnymi markami mimo wszelkich przeszkód administracyjnych.
Ryszard Romanowski
41% uczestników badania przeprowadzonego przez multiporównywarkę rankomat.pl uważa, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie na drodze.