Złombol 2012

2012-09-28, Moto

Jedną z najciekawszych imprez organizowanych w Polsce jest, rozpoczynający się tradycyjnie w Katowicach Złombol. Wystarczy dysponować sprawnym pojazdem z czasów PRL i zebrać co najmniej 1000 zł od darczyńców, aby wyruszyć w świat razem z grupą podobnych pasjonatów.

fot Ewelina Wieczorek

Impreza organizowana jest od 2007 roku. Każdy rajd pozwala poznać różne regiony naszego kontynentu. Uczestnicy walczą nie tylko ze zmęczeniem lecz równie często z defektami leciwych pojazdów. Złombolowicze przez ostatnie sześć lat przejeżdżali przez Monaco, Stambuł, zimne rejony polarne Skandynawii i urocze zakątki Szkocji. Każda wyprawa jest oddzielną historią dostarczającą różnego rodzaju wspomnień na cale życie, a do tego pozostawiającą miłe samopoczucie, że zrobiło się coś dobrego dla najbardziej potrzebujących. Pieniądze uzyskane od darczyńców przekazywane są na konto fundacji Nasz Śląsk im. Generała Jerzego Ziętka wspomagają dzieci z domów dziecka.

Trasa Złombolu 2012 prowadziła ze stolicy Śląska do kolebki olimpizmu – Grecji. Już po raz kolejny na starcie znalazł się Gorzowianin Michał Chmielewski przez kolegów zwany Sznurówą. Michał ma za sobą wiele wypraw motocyklowych, w tym słynne zimowe Elefantentreffen, na którym był kilkakrotnie. W ubiegłym roku pokonał trasę Złombolu za kierownicą Polskiego Fiata 126. Trasa prowadziła europejskimi autostradami i krętymi drogami Szkocji. Tym razem wyzwanie było większe, zarówno dla załogi jak i samochodu. W zasadzie już w Serbii miał skończyć się normalny dla nas ruch drogowy. Przed dotarciem do Archaia Olympia trzeba będzie przebyć Albanię i kilka młodych państw powstałych po rozpadzie Jugosławii, w których ruch drogowy rządzi się własnymi prawami.

Pojazdem idealnym na taką trasę wydawał się Polski Fiat 125P lub Polonez. Tym bardziej że Fiaty 125 długo montowały zakłady Crvena Zastava w Kragujevacu i były one eksportowane również do Grecji. W razie defektu części powinny być łatwo dostępne.
Po długich poszukiwaniach wśród internetowych ogłoszeń udało się znaleźć młodego, zaledwie 20 letniego Poloneza Caro w idealnym stanie. 15 września na ul. Mariackiej w Katowicach zajął on miejsce wśród ponad 200 samochodów przed bramą startową. Sznurówa, wraz z dwiema towarzyszącymi mu dziewczynami, podobnie do księcia Bahrajnu wybrał numer startowy 13.
Samochody stojące na starcie były żywym muzeum socjalistycznego przemysłu. Polskie Fiaty, Łady, Skody, Wartburgi , Trabanty, Nysy i Żuki, a nawet obciągnięty tkaniną, trójkołowy Verolex. Poczciwym Żukiem na trasę wyruszyła druga gorzowska ekipa Szczupaków. W ubiegłym roku nie pojechali nad Lochness, ale ze Złombolem 2010 byli w Stambule.
Czechy, Austria, Słowenia, Chorwacja, Czarnogóra, Serbia… Polonez sprawował się bez zarzutu, chociaż wiele innych załóg miało poważne problemy. Górskie, pełne zakrętów drogi i wysokie temperatury stanowiły poważne wyzwanie dla wysłużonych mechanizmów. Gotowały się hamulce i układy chłodzenia, zawodziły silniki. Asfalty przechodziły w szutry, a najgorsze drogi zaczęły się w Albanii.

– Nagle kończący się asfalt przechodzący po wysokim progu w tłuczeń, bez żadnego znaku czy ostrzeżenia do tego w nocy. To jak jeździ się np. po rondach trzeba przeżyć. Nie obowiązują żadne przepisy, każdy jedzie w którą i po której stronie chce- opowiada Michał. Jadące pod kierunek traktory lub wozy konne to rzecz normalna. Gorzowski Polonez dotarł na metę zlokalizowaną, tuż obok miejsca, gdzie w starożytności odbywały się igrzyska olimpijskie. 19 września rozdano ponad 160 dyplomów załogom, które pokonały morderczą trasę.

Załogi powróciły już do domów. Na koła Poloneza ,,nawinęło się’’ ponad 5600 km dróg 12 krajów. Produkt FSO okazał się niezawodny. Nie wytrzymała jedynie wiekowa opona, którą wymieniono w Grecji. Teraz trzeba zbierać siły na Złombol 2013, którego trasy jeszcze nie ujawniono.
Rar