2012-11-09, Moto
Branża motoryzacyjna przechodzi głęboki kryzys. Nic dziwnego, że działy marketingu wpadają na coraz to bardziej irracjonalne pomysły. Niebawem może dowiemy się, że któraś z firm właśnie przed miesiącem wynalazła silnik spalinowy.
Przeciętny klient powinien umieć uodpornić się na chwyty reklamowe. Już od dawna wiadomo, że wiele gadżetów oferowanych jako wyposażenie dodatkowe samochodu w zasadzie nigdy się nie przyda. Szczęśliwy nabywca pobawi się nimi krótko po zakupie auta, po czym szybko o nich zapomni. Zapomni nawet o tysiącach złotych, które za nie zapłacił. Co ciekawe niektóre elementy wyposażenia, które w cennikach producentów kosztują setki złotych, można sobie dokupić w popularnych marketach za kilkadziesiąt zł i bez trudu założyć do auta. Często mając do dyspozycji drogie firmowe systemy nawigacyjne z opresji ratował mnie telefon komórkowy z darmową nawigacją. Nie chcę wdawać się w szczegóły, aby nie być posądzonym również o działania marketingowe.
Ostatnio dowiedzieliśmy się, że niezły mały van Forda B-Max nie posiada słupka pomiędzy drzwiami i dlatego dysponuje ogromną przestrzenia, niedostępną dla konkurencyjnych konstrukcji.
Coś jakby dej vu. Wystarczy odwiedzić, któreś z muzeów samochodowych, aby zobaczyć dziesiątki aut z podobnie rozwiązanymi drzwiami. Później ze względów bezpieczeństwa i z uwagi na koszty zrezygnowano z tego rozwiązania. Pozostał Rolls Royce i Lincoln Continental. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku o homologację tego rozwiązania razem z Rolls Roycem wystąpił Opel.
W 2010 roku wprowadzono na rynek uroczego mini vana Meriva, który posiada słupek, ale drzwi otwierają się tak jakby go nie było. Uznano, że w takiej bryle nadwozia nakłady na usunięcie słupka i tak nie mają sensu, ponieważ dostęp i tak ograniczają fotele. Rozwiązanie za to pozwala na oddzielenie drzwiami wnętrza samochodu i wytworzenie bezpiecznej strefy np. dla wsiadających lub wysiadających dzieci. Oczywiście tzw. gęsiołap (tak nazywano drzwi dawnych Syren) znakomicie ułatwia zajmowanie miejsc na tylnej kanapie. W B- Max nie ma intymnej strefy bezpieczeństwa, ponieważ tylne drzwi są odsuwane podobnie jak w autach dostawczych. Miejmy nadzieję, że rozwiązanie to jakościowo będzie co najmniej takie jak w Peugeocie i za kilka lat szczęśliwi posiadacze auta nie zaczną walczyć z zacinającymi się prowadnicami. O ile w Merivie mamy trochę klimatu Royce’a to w B- Maxie są one żywcem wzięte z Transita. Za to ciekawe są silniki B-Maxa. Zastosowano w nim zgodnie z tendencją downsizingu trójcylindrowca o pojemności niespełna 1 l ale za to mocy o mocy ponad 100 KM. Eco Boost generuje również ogromny moment obrotowy dochodzący w mocniejszej wersji do 200 Nm. Wartością tą możemy dysponować już od 1400 obr/ min. Dzięki nowej jednostce na drogach poza miejskich możemy osiągnąć zużycie paliwa nie przekraczające 5 l. Z drugiej strony bardziej tradycyjna, czterocylindrowa jednostka Merivy, Ecotec 1,4 o mocy 100 KM zużyje może o 0,2 l więcej.
Abstrahując od reklam Ford to naprawdę solidna marka. Niedawno pick – up Ranger w morderczych testach na asfaltach i w terenie pokonał bez trudu Isuzu i VW Amaroca.
Ryszard Romanowski
41% uczestników badania przeprowadzonego przez multiporównywarkę rankomat.pl uważa, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie na drodze.