2013-12-08, Moto
Z Tadeuszem Szymańskim emerytowanym egzaminatorem na prawo jazdy, wykładowcą i szefem komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Automobilklubu Gorzowskiego, rozmawia Ryszard Romanowski.
- Czy nadal doskonali pan umiejętności kierowców i organizuje imprezy w Automobilklubie?
- Czasy się trochę zmieniły. Stawiam na młodzież. Zostawiłem sobie organizację turniejów bezpieczeństwa ruchu drogowego dla szkól podstawowych i gimnazjalnych, jak również turnieje motoryzacyjne dla szkół ponadgimnazjalnych. Robię to wraz z grupą kolegów z Automobilklubu tak zwana ekipa leśnych dziadków.
- Skąd taka nazwa?
- Są to sami emeryci, a emeryci zwykle mają czas w tygodniu. Boleję trochę, że w Automobilklubie to wszystko zanikło. Kiedyś podczas każdej imprezy były pytania dotyczące bezpieczeństwa ruchu. Nie po to żeby kogoś ośmieszyć, że nie zna przepisów, ale by każdy mógł sam się sprawdzić czy czegoś przypadkiem nie zapomniał lub nie doczytał. Tym bardziej , że w ostatnich latach dużo w przepisach się zmieniło a moim zdaniem około 80 proc. kierowców nawet nie słyszało o tych zmianach i jeździ dalej po staremu.
- Z młodymi kierowcami jest lepiej?
- Mam ciągle styczność z młodymi kierowcami i kandydatami na kierowców. Niestety oni też niewiele wiedzą. Koncentrują się wyłącznie na tym aby zdać. Dużo z nimi rozmawiam korzystając, że mam okazje pogłębić ich wiedzę. Ale tak prawdę mówiąc patrząc na to co się dzieje u góry to wszystko idzie nie w tą stronę. Na przykład jestem za tym, aby rowerzyści jeździli w kamizelkach, ale do kamizelki jeszcze potrzebny jest kask. Kamizelka głowy nie ochroni. Wolałbym widzieć rowerzystę w kasku, ale bez kamizelki, bo prawie zawsze ma jakieś światełka odblaskowe i go zauważę. Władza jednak wymyśliła, że lepiej iż ma kamizelkę niż kask.
- Doszła nowa kategoria prawa jazdy na motorower. Czy będzie bezpieczniej?
- Wszystko robione jest na wyrost. Do uprawnień na motorowery przygotowane są tylko WORDy. Niestety nikt nie zadał sobie pytania czy rodzica stać na uprawnienia dla dziecka. Młody człowiek ze szkoły wiedzy o tym jak jeździć nie wyniesie. Szkoła jest po to, aby zdobyć stopień a nie się czegoś nauczyć. Wprowadzili egzamin nie cofając zapisu, że po skończeniu 18 lat nie jest potrzebna karta rowerowa. Tymczasem zlikwidowano analfabetyzm, ale nie wszyscy potrafią czytać. Z jazdą jest podobnie. Nikt nie zwraca uwagi, że przez przejście dla pieszych rower trzeba przeprowadzić. Cykliści wyskakują nagle przed samochody itd. Zresztą nieegzekwowanie przepisów dotyczy również samochodów. Konia z rzędem temu, kto zobaczy kierowcę stającego, gdy pieszy jest przy krawężniku. Taki przepis u nas też obowiązuje. Za Odrą od lat jest to normalne.
- Dlaczego za Odrą jest inaczej?
- Tam za złamanie przepisu jest nieuchronna kara. Tak to policji nie widać a wystarczy coś przeskrobać, aby wyrośli jak z pod ziemi. Jest to jakoś inaczej zorganizowane.
- Czy sądzi pan, że u nas głównie skoncentrowano się na fotoradarach?
-Niech fotoradary będą lecz niech będą inaczej ustawione. Nie tak jak to często bywa, szczególnie na Pomorzu, w szczerym polu, gdzie prędkość nikomu nie zagraża. Jeżeli wiceminister mówi bardzo niefortunnie o zasileniu budżetu z fotoradarów to jest coś nie tak. Poza tym żeby była to jasna i klarowna sytuacja. Dzisiaj jadę i popełniam wykroczenie a do tygodnia przychodzi mandat. Tymczasem wykroczenie popełnia się np. w lipcu a w listopadzie dostaje się list z pytaniem kto wtedy jechał.
- Dlaczego tak jest? Czy to wina złych przepisów?
- Rozmawiałem na ten temat z policją. Podobno nie ma ludzi do obsługi. Zauważyłem, że jest masa bezrobotnych w tym inwalidów, którzy za małe pieniądze mogą weryfikować zdjęcia z radarów. Okazało się, że może to robić wyłącznie funkcjonariusz. Niedawno w telewizji pokazywano miasto z pełnym, kosztownym monitoringiem, którego nie ma kto obsługiwać bo policja i gmina nie mają ludzi. Podejrzewam, że czterech inwalidów na wózkach by tam znaleźli. Do takiej pracy nie trzeba wybitnych kwalifikacji ani sprawności fizycznej. Takie urządzenia dzisiaj obsługują przedszkolaki.
- Może chodzi tutaj o tajemnicę?
- Przecież wielu pracowników cywilnych i urzędnicy podpisuje zobowiązania utrzymania tajemnicy służbowej. U nas robi się problem z tego co można łatwo rozwiązać i to co jest najprostsze okazuje się niemożliwe.
- Jeszcze kilka lat temu istniała szkoła jazdy na motorowerach przy komendzie hufca ZHP. Uczyliście za darmo. Jak dało się to zrobić?
- Jak szkoliliśmy dzieciaki na motorowerach nie mieliśmy nic. Nikt nam nie płacił ani złotówki. Razem z Jurkiem Baczkowskim motorowery utrzymywaliśmy sami. Fundacja opłacała tylko ubezpieczenia. Dogadywaliśmy się ze szkołami nauki jazdy, aby zdobyć paliwo. Jak oni tankują pięćdziesiąt litrów to odpalić nam piątkę nie było problemem. Dla nas było to morze paliwa Rodzice pytali ile mają za naukę dziecka zapłacić. Bardzo byli zdziwieni gdy słyszeli, że nic. Jak ktoś się upierał to mógł kupić świecę zapłonową lub butelkę oleju. Jurek robił wykłady z teorii i egzaminował. Jak już delikwent zdał i wykazał się wiedzą teoretyczną to przychodził na praktykę. Około 80 proc. uczniów od razu mówiło, że nie umie jeździć. Po dwóch lub trzech półgodzinnych zajęciach stwierdzali, że nie jest to takie straszne i nie chcieli odejść.
- Jak wyglądał egzamin?
-Nie było oceny niedostatecznej. Kursant przychodził tak długo aż się nauczył i zdał.
-Niedawno otwarto kolejne miasteczko ruchu drogowego. Może takie miasteczka chociaż trochę zastąpią wasze działania?
- Bardzo dobrze, że powstają takie miasteczka. Kiedyś też prowadziłem zajęcia w parku Kopernika. Tylko dlaczego wszystkie są w jednej dzielnicy. Przydałoby się coś takiego na Staszica, czy Słonecznej.
- Co pan sądzi o obowiązku używania opon zimowych?
- Sama opona nie jeździ, tam gdzieś w pojeździ powinien być człowiek i powinien myśleć. Przejeździliśmy tysiące kilometrów w czasach gdy nie było opon zimowych i nic się nie stało.
- Na zakończenie muszę zapytać jak jeździć po rondach, bo tyle się nasłuchałem z różnych źródeł, że już sam nie wiem?
- Tu jest taka książeczka , w której w kilku zdaniach opisano wszystkie zasady. Nie dotyczą one rond dziwolągów jak np. Santockiego. Instruktorzy nauki jazdy tak długo molestowali policję, że ta w końcu ustawiła sygnalizator świetlny. Przedtem kolizje w tym miejscu przydarzały się niemal wyłącznie naukom jazdy. Kierowcy, którzy znali przepisy radzili sobie bez problemów.
- Dziękuję za rozmowę
41% uczestników badania przeprowadzonego przez multiporównywarkę rankomat.pl uważa, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie na drodze.