2014-01-22, Moto
Zakończył się kolejny rajd Monte Carlo, o którym trudno nie wspomnieć w gorzowskich mediach.
Trudno bowiem nie zauważyć, że organizowane od 1969 roku w Gorzowie punkty kontroli czasu tej najstarszej imprezy samochodowej na świecie były dla wielu tzw. oknem na świat i walnie przyczyniły się do powstania środowiska rajdowego.
Rajd Monte Carlo od początku rozpoczynał się zjazdem gwiaździstym ruszającym z wybranych europejskich stolic do Monte Carlo. Regulamin imprezy opublikowano w renomowanym brytyjskim piśmie motoryzacyjnym The Motor w 1910 roku. Pierwsza edycja rajdu odbyła się rok później. Z każdym kolejnym rajdem rosła liczba zawodników i zainteresowanie światowych mediów. Impreza była na tyle trudna, że samo jej ukończenie stawało się nobilitacją. Przez Gorzów trasę rajdu poprowadzono po raz pierwszy w 1969 roku. Wtedy to przy stoliku jako pierwszy pojawił się prototypowy Sabb Sonett z mieniącą się w świetle ulicznych lamp niebieską karoserią. Tłum kibiców odebrał go niemal jak UFO. Co roku mogliśmy oglądać najszybsze auta rajdowe świata i czołówkę zawodników. Restauracja Słowiańska gościła największe skandynawskie sławy takie jak Bjorn Waldegard, Simo Lampinen, Pauli Toivonen itp. Jechali oni trasą z Oslo. Dwa razy przez nasze miasto prowadziła trasa z Warszawy i wtedy mogliśmy zobaczyć tych, którym kibicowaliśmy najgoręcej. W tych latach nie tylko niżej podpisany pozwalał sobie na wagary przedkładając rajd nad lekcje. Okazało się, że wśród młodzieży, bez większego przekonania odganianej przez milicjantów i ormowców, był i dzisiejszy prezydent miasta Tadeusz Jędrzejczak.
Przez ul. Sikorskiego przewinęła się większość polskich rajdowych sław. Gdy znikał na horyzoncie ostatni rajdowy samochód można było śledzić poczynania zawodników w ówczesnych mediach. Cieszono się z każdego miejsca w pierwszej dwudziestce klasyfikacji generalnej. Wygrana przez Roberta Muchę klasa doprowadzała do euforii, mimo że w klasyfikacji generalnej uplasował się on w trzeciej dziesiątce. Kibicowaliśmy Waldegardowi, który chwilę odpoczywał niedaleko Polmozbytu przy ul. Młyńskiej. Łowcy autografów byli wtedy zawiedzeni, że nie zauważyli ustawionego wśród Syren i Żuków Porsche’a. Gorzowskie Monte Carlo było również ,,oknem na świat’’ kolegów z NRD. Wielu z nich czyniło zabiegi, aby udać się na wycieczkę do Polski w czasie, kiedy trwał rajd. Nie wszystkim się to udawało. Niektórzy przekraczali granicę w Szczecinie i jechali za rajdowymi autami od Świnoujścia aż do przejścia granicznego w Kudowie. Niektórzy zawodnicy Automobilklubu Gorzowskiego mogli się o tym dowiedzieć podczas wspólnych rajdów z niemieckim klubem ADMV dopiero w połowie lat osiemdziesiątych. Mogliśmy oglądać duży fragment historii polskiego i światowego sportu samochodowego.
Rozgrywany w ostatnich latach Rallye Monte Carlo nie zaczyna się już zjazdem gwiaździstym. Przy dzisiejszym ruchu drogowym byłoby to zbyt niebezpieczne. Nie zmieniona natomiast lokalizacji legendarnych, alpejskich odcinków specjalnych. Nie bez racji określa się je mianem ruletki. Pogoda i stan nawierzchni tych dróg jest zupełnie nie przewidywalni. Nie na wiele zdawali się niegdyś tzw. szpiedzy lodowi, bo oblodzenie potrafiło się zmienić w ciągu kilku minut. Jest to chyba częścią magii tej imprezy. W tym roku mieliśmy swoje ,,pięć minut’’. Po raz pierwszy Polak wygrał odcinki specjalne i przez chwilę prowadził w klasyfikacji generalnej. Zdarzyło się również po raz pierwszy, że debiutant w klasie WRC prowadzi w pierwszym swoim rajdzie a do tego jednym z najtrudniejszych. Później Robert Kubica doskonale kontrolował sytuację i gdyby nie zabrakło kilku centymetrów, kto wie co by się stało. W każdym razie urzędujący mistrz świata WRC 2 dalej nie schodzi z pierwszych stron światowych magazynów. Na podium tegorocznego RMC znalazł się dobry znajomy z mistrzostw polski, kilkukrotny mistrz Brian Bouffier. Fakt ten jest również miły sercom polskich kibiców. Tuż za nim zameldował się niezwykle szybki Brytyjczyk Kris Meeke. Ten zawodnik z niewielkim doświadczeniem w WRC uznawany jest przez wielu za groźnego konkurenta Roberta Kubicy, który wraz z nim zmieni oblicze WRC. Zobaczymy.
Przy okazji wiele sportowych mediów skrytykowało tegoroczny kalendarz Federacji Samochodowej. Termin Rajdu Monte Carlo pokrywał się z ostatnimi kilometrami Dakaru. W efekcie o zmaganiach na amerykańskich wydmach można było się dowiedzieć dopiero w poniedziałek. Obiektywy zwrócone były bowiem na alpejskie drogi. Wyjątkiem była TVP, gdzie postąpiono zupełnie odwrotnie.
Ryszard Romanowski
41% uczestników badania przeprowadzonego przez multiporównywarkę rankomat.pl uważa, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie na drodze.