2015-05-03, Moto
Wyścigi Grand Prix dały początek dzisiejszej Formule 1. Już od początków XX stulecia na ich listach startowych można było trafić na polskie nazwiska.
W latach PRL usiłowano zminimalizować a nawet zatrzeć w pamięci nazwiska Polaków związanych z wielkim sportem samochodowym.
Jednym z zarzutów było to, że nie byli obywatelami Polski. Nikt nie tłumaczył, że trudno było być obywatelem kraju, którego nie było na mapach. Nie przeszkadzało to zupełnie stalinowskiej organizacji motorowej zwanej Polskim Związkiem Motorowym szukania swoich korzeni w zaborze rosyjskim.
PZM istnieje nadal, ale o osobach, których nazwiska zapisały się złotymi zgłoskami na kartach historii automobilizmu można już bez przeszkód mówić a nawet pisać. Dzięki nim bowiem polskie flagi narodowe łopotały nad najznamienitszymi torami wyścigowymi świata.
Jedna z wyścigowych legend są hrabiowie William i Louis Zborowscy. William popularnie zwany Eljotem był urodzonym 1858 roku obywatelem Anglii. Całą swoją wyścigową karierę związał z Mercedesem. Zginął za kierownicą tego auta w słynnym wyścigu górskim na przełęczy La Turbie nieopodal Monte Carlo w 1903 roku. Długo opłakiwała go żona Margaret Astor i siedmioletni wówczas syn Louis. Nie zważając na dezaprobatę rodziny syn poszedł w ślady ojca. Obok udziału w wyścigach zajął się również rywalizacją w biciu bezwzględnych rekordów szybkości. Konstruował potężne samochody i kierując się sentymentem ojca wykorzystywał zespoły Mercedesa. Jego najsłynniejszą konstrukcją było monstrum z silnikiem Maybacha o pojemności 23 l nazwane Chitty, Chity Bang Bang. Ten bardzo szybki i ogromnie trudny w prowadzeniu pojazd stał się nawet bohaterem słynnej książki dla dzieci. Niewielu pamięta, co bardzo przykre nawet istniejąca obecnie firma, że gdyby nie Louis nie byłoby Aston Martina. Młody brytyjski producent samochodów szybko popadł w kłopoty finansowe. Hrabia Zborowski nie tylko zasilił budżet firmy potężną kwotą, ale przedstawił założenia techniczne przyszłych aut, ze kierownicą których chciał zasiąść. Firmował markę swoim bardzo znanym nazwiskiem w wielu wyścigach. W najpoważniejszych zasiadał za kierownicą Mercedesów i Millera. Nie udało mu się doprowadzić do doskonałości technicznej Aston Martina, bo 19 października 1924 roku w efekcie splotu nieszczęśliwych przypadków zginął tragicznie na torze Monza. Aston Martiny jeździły całkiem nieźle do 1939 roku jednak nigdy nie udało im się nawiązać walki z autami z ówczesnej najwyższej półki. Po wojnie używany w nich silnik nadawał się wyłącznie do muzeum i przed firmą pojawiło się znowu widmo bankructwa. Mężem opatrznościowym okazał się kolejny Polak inż. Tadeusz Marek. Zaprojektował on silniki sześcio i ośmiocylindrowe, które pozwoliły wygrywać w wyścigach znacznie wyższej rangi niż przed wojną. Słynny DB 5 Jamesa Bonda również miał pod maską silnik Tadka Marka. Zaprojektowane w latach pięćdziesiątych jednostki z powodzeniem stosowano aż do końca lat osiemdziesiątych.
Najsławniejszym polskim kierowcą Grand Prix był jednak Stanisław Czaykowski urodzony w Hadze 10 czerwca 1899 roku. Hrabia Czaykowski zwany w wyścigowym światku Stanislaus wygrał kilka wyścigów Grand Prix i ustanowił rekord słynnego toru Avus. Na legendarnym torze, którego pozostałości można oglądać w Berlinie ustanowił w roku 1930 długo nie pobitą średnia przejazdu wynoszącą 213, 842 km/h. W tych czasach nie było oficjalnej klasyfikacji mistrzostw świata. Liczyły się poszczególne wyścigi. Znowu pechowa okazała się Monza. W 1933 roku organizatorzy usiłowali sprawić, żeby wyścig był ciekawszy dla widzów organizując wyścigi eliminacyjne. Zabezpieczenie trasy pozostawiało wiele do życzenia i doszło do fatalnego, wspominanego do dzisiaj wypadku, w którym zginął polski kierowca oraz dwóch legendarnych asów kierownicy Borzacchini i Campari. Ten ostatni nosił się z zamiarem rzucenia wyścigów na rzecz opery. Rzadko kto wspomina, że będąc filarem zespołu wyścigowego Alfy Romeo kilkakrotnie gościł na scenie La Scali.
Ryszard Romanowski
41% uczestników badania przeprowadzonego przez multiporównywarkę rankomat.pl uważa, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie na drodze.